23 stycznia 2017

Strzelectwo sportowe. Komunistyczne status quo czy rozwój?

(Zdjęcie ilustracyjne. FOT.Yegor Aleyev/TASS)

Od roku 2012 w Polsce możliwe jest uprawianie sportów strzeleckich i nie potrzeba już do tego – jak wcześniej – znajomości czy też wyjątkowego szczęścia. Można też posiadać broń sportową. Stosowaną dotychczas przez policję praktykę uznaniowości zatrzymała zmiana odpowiedniego zapisu w ustawie. Niestety, pozostała reglamentacja dostępu do broni sportowej. Ktoś może powiedzieć, że jest to uciążliwość akceptowalna, ponieważ wreszcie można posiadać pistolet czy karabin, dotychczas będący dla większości z nas co najwyżej marzeniem.

 

Rzeczywistość wygląda gorzej niż teoria, bowiem tak naprawdę liczy się praktyka wykonywania przepisów, nie zaś ich litera. I pozostawiając na boku wszystkie poważne zarzuty ciążące na wymogu ścisłej rejestracji strzelców oraz posiadanej przez nich broni, chciałbym wskazać, że w swej istocie stanowi ona skuteczną zaporę pozwalającą w dowolny sposób reglamentować dostęp do broni i sportów strzeleckich.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W polskiej praktyce nie można posiadać broni sportowej bez członkostwa w Polskim Związku Strzelectwa Sportowego. Organizacja ta ma delegację ustawową do zrzeszania na terenie naszego kraju strzelców sportowych. Ponieważ zaś uprawianie tej dyscypliny to na dzień dzisiejszy jedna z najwygodniejszych metod dostępu do broni, Związek jest również organem zdolnym skutecznie blokować rozwój strzelectwa sportowego w skali całego państwa.

Monopol PZSS doprowadza do wszystkich znanych nam skutków związanych z całkowitym zdominowaniem przez jeden podmiot jakiejkolwiek innej dziedziny życia. W związku z tym możemy obserwować – ze szczególnym od niedawna nasileniem – następujące zjawiska: wydłużanie czasu uzyskiwania pozwoleń poprzez rozdzielenie czasowe wydawania patentów i licencji, kłopoty z terminowym wykonywaniem obowiązków zleconych ustawowo (a więc w obszarze, gdzie obowiązuje Kodeks Postępowania Administracyjnego), takich jak wydawanie licencji zawodniczych oraz patentów czy też legitymacji osób uprawnionych do prowadzenia strzelania. Z kolei wymuszanie ponownej rejestracji w nowym systemie przez osoby będące już członkami PZSS to klasyczny przykład łamania reguły mówiącej, iż prawo nie działa wstecz.

  

Te i inne praktyki stworzyły „wąskie gardło” rozwoju strzelectwa sportowego, które – co trudno ukryć – ma również wpływ na obronność państwa. Niestety, kłopoty opisane powyżej nie wyczerpują inwencji pomysłodawców specyficznie rozumianego „wspierania” rozwoju sportów strzeleckich w Polsce. Istnieją zakusy by PZSS odgórnie limitował liczbę osób przystępujących do egzaminów w ciągu roku! Tego typu „innowacje” mają rzekomo zwiększyć poziom na egzaminach. Idąc tym tropem myślenia można by skonstatować, że ustalenie tego limitu na poziomie jednej osoby rocznie, ze względu na znaczny wzrost konkurencji, podniosłoby poziom naszego strzelectwa na światowe wyżyny. Niestety, tylko na egzaminach. Reszta społeczeństwa, nadal – jak przystało na komunistycznych niewolników – broń oglądałaby tylko przez szybę w muzeum („Proszę nie dotykać eksponatów!”).

 

Dla wielu członków PZSS istnieje nieformalny podział klasowy na Kluby przez duże „K”, wywodzące się z czasów PRL i zarządzane przez zasłużonych działaczy sportowych, oraz na kluby „komercyjne”. Czym się one różnią? To proste. Pierwsze z wymienionych utrzymywane są z pieniędzy podatników na sport kwalifikowany, natomiast pozostałe założone są przez pasjonatów i istnieją dzięki pieniądzom własnych członków. Zajmują się propagowaniem nowych w Polsce dyscyplin, takich jak strzelectwo czarnoprochowe czy dynamiczne. Znacznie też przyczyniają się do poszerzania kręgu osób zainteresowanych sportami strzeleckimi.

 

Niestety, wielu spośród doświadczonych strzelców patrzy z niechęcią na nowe rzesze młodych, początkujących miłośników broni. Zapominają, że sami kiedyś również zaczynali i nie prezentowali się na strzelnicy wcale lepiej niż dzisiaj ich następcy – zarówno jeśli chodzi o wyniki jak i pod względem ogólnego obycia z bronią. Jednak bez upowszechnienia strzelectwa wyniki w sporcie kwalifikowanym bynajmniej się nie poprawią a nakłady państwowe na tę dyscyplinę już nie wrócą do poziomu pamiętanego przez niektórych działaczy z czasów PRL. Ta pogardzana „komercjalizacja” i poszerzenie dostępu do sportów strzeleckich są jedyną drogą odbudowy wyników – również w sporcie kwalifikowanym.

 

Wydaje się, że jedyną skuteczną metodą zwalczenia „nieprawidłowości” w PZSS jest zniesienie prawnego monopolu, którym cieszy się Związek. Bez tego wysiłki wielu pasjonatów zostaną zniweczone nie na poziomie reglamentacyjnych ustaw, rozporządzeń, policyjnych decyzji Wydziałów Postępowania Administracyjnego. Chodzi raczej o poziom – pięknej samej w sobie – idei ogólnopolskiego zrzeszenia strzelców sportowych. Chyba, że nie powinniśmy wyzbywać się wdrukowanego nam przez lata przeświadczenia, że broń jest dla profesjonalistów, a ty, szary obywatelu, cieszyć się nią będziesz wyłącznie poprzez swoich przedstawicieli. Jak za PRL!

 

Jacek Hoga

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie