10 czerwca 2013

Przytarty nos esbeckich szumowin

(Siedziba Trybunału Praw Człowieka w Starsburgu. Fot. B. Sadowski/Forum)

Draństwo do końca, niestety, zostaje draństwem. Jeśli ktoś wychował się wśród łobuzerii i ta łobuzeria kształtowała przez lata jego osobowość, to rzadko kiedy staje się uczciwym człowiekiem. Większość esbeków do końca życia pozostanie więc szumowinami.

 

Ale szumowinom można utrzeć nosa. Nie chciano tego zrobić po 1989 roku, zrobiono to w 2009. Z tą różnicą, że ponad dwadzieścia lat temu była szansa, by całe to draństwo pogonić w siną dal, a części zafundować darmowe opalanie przez więzienne kratki. W 2009 roku to, co chóralnie okrzyknięto ustawą deubekizacyjną, było w gruncie rzeczy leciutką fangą w dziób. Nieznacznie obniżono czerwonemu łobuzerstwu emerytury. Dobre i to – powie ktoś. I będzie miał, oczywiście rację.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tyle, że dwa tysiące trzysta złotych na łapkę, okazało się nie satysfakcjonować tych, którzy przed laty trudnili się zbrodniczym procederem brutalnego przywracania polskiemu społeczeństwu ideologicznej busoli na właściwe, bo promoskiewskie i komunistyczne, miejsce. I pobiegli po pomoc do Strasburga, by tamtejszy trybunał poprawił deubekizację. Jak uzasadniali, obcięcie im emerytur jest niesprawiedliwe.

 

Pamiętajmy przy tym, że, gdy Sejm uchwalił ustawę deubekizacyjną, esbeków bronili posłowie postkomunistycznego SLD. Konstatowali ze zdziwieniem, że jest to stosowanie odpowiedzialności zbiorowej. Obniżanie emerytur nie podobało się również takim tuzom polskiej polityki jak Krzysztof Kozłowski czy Andrzej Milczanowski. Ci z kolei bronili swojej własnej historii politycznej, bo przecież to między innymi oni przechrzcili cały szereg dawnych funkcjonariuszy bezpieki na nowych, służących nowej Polsce (czyli naturalnie i oczywiście państwu prawa) funkcjonariuszy służb mundurowych. Przeciwko deubekizacji gardłował też prof. Jan Widacki, wyjątkowo śliski facet, który za uszami ma niejasne kontakty z mafią i popularyzowanie komunistycznej wersji śmierci Stanisława Pyjasa.

 

Niedawno okazało się jednak, że to, co miało być wielkim skandalem (a jak mówił Widacki, „kompromitacją”) nie wzruszyło Trybunału w Strasburgu. Odrzucił on skargę bandytów z UB i SB na ustawę obniżającą im świadczenia emerytalne. I pięknie. Tylko gdzie pochowali się teraz wszyscy ci, którzy w ustawie widzieli gwałt na sprawiedliwości? Czyżby światła Europa, źródło wszelakiej mądrości, piękna i nowoczesności, mogła się pomylić? A może pomylili się bezpieczniacy? Coś tu nie gra…

 

Gra za to na innym froncie. Oto bowiem dawny agent SB, Leszek Czarnecki ufundował Program Studiów o Współczesnej Polsce na – proszę usiąść, bo informacja poraża swoją doniosłością – Oksfordzie! I czy może być temat bardziej cudny dla polskiej elity postkomunistycznej, nauczonej czołobitności wobec wszystkiego, co przychodzi z poza granic naszego kraju? Inteligenta III RP niegdyś kąsał przecież moskiewski marksizm, a teraz unijny eurokrata, albo, nie w kij dmuchał, oksfordzki naukowiec, światły, jak rozgrzana świetlówka.

Polak, który wygrał konkurs na szefa tegoż programu już peregrynuje po wszystkich najważniejszych mediach (ostatnio udzielił wywiadu dla „Gazety Wyborczej” i radia TOK FM), gdzie wszyscy pytają go, jak jest na tym Zachodzie i jak  stamtąd widać Polskę. Ten zaś, światły doktor, odpowiada, że na Zachodzie jest oczywiście pięknie i że można tam nabrać dystansu do polskich spraw. A dystans do polskich spraw, to już nie światłość, to już olśnienie.

 

Ale co też olśniewający – jak już ustaliliśmy – rzeczony Program Studiów na Oksfordzie ma do esbeckich dąsów w naszej ciasnej, bo przecież tak mało jeszcze oksfordzkiej, Polsce? Bo, że fundator był współpracownikiem SB to jeszcze mało. Jest więc i inny smaczek. Jako się rzekło, Program Studiów ma być zachodni, a więc nowoczesny. I jednym z jego elementów będą badania nad polską transformacją (która, jak oświadczył szef Programu, okazała się sukcesem), oraz, uwaga, uwaga… gender studies! Lata więc temu dobry esbek dzielnie konserwował rządy komunistycznej władzy, ale, jako, że z draństwa się nie wyrasta, a walka klas stała się passe, pora konserwować nową ideologię – walki płci. No i oczywiście badać cud polskiej transformacji ustrojowej. A cud to wielki, z małym wszakże wyjątkiem – niesprawiedliwym obniżeniem esbeckich emerytur. I z tym oto przesłaniem witaj, o piękny Oksfordzie!

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie