16 listopada 2020

„Sieci”: walka z mechanizmem „pieniądze za praworządność” to walka o suwerenność Polski

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com (Bruno /Germany+Klaus Hausmann))

„Bezprawne wprowadzenie mechanizmu pieniądze za praworządność oznacza założenie Polsce pętli na szyję” – piszą w tygodniku „Sieci” Marek Pyza i Marcin Wikło zauważając, że w relacjach z Brukselą obóz Zjednoczonej Prawicy jeszcze nigdy nie miał tak poważnego problemu.

 

„Kluczowym elementem oceny praworządności ma być niezależność sądownictwa. Zasadniczy problem polega na tym, że to rozwiązanie zupełnie bezprawne. Nie ma bowiem przepisów, które pozwalałyby instytucjom unijnym ingerować w organizację wymiaru sprawiedliwości krajów członkowskich. To sprzeczne z traktatami konstytuującymi Unię. Powiedzmy więcej – art. 4 Traktatu UE wskazuje, że wszelkie kompetencje nieprzyznane Unii w traktatach należą do państw członkowskich. Jednak rządy w Warszawie i Budapeszcie są taką solą w oku eurokratów, że ci skłonni są wywrócić do góry nogami – albo raczej: pogwałcić – przepisy unijne, byle tylko nie pozwolić demokratycznie wybranym (a następnie wybranym na kolejne kadencji) obozom politycznym na suwerenne decydowanie o kształcie swoich państw” – zauważają autorzy tekstu pt. „Lepienie maczugi”. Jak tłumaczą, popularność terminu „praworządność” wynika z faktu, że nie jest on nigdzie zdefiniowany, co pozwala na swobodne interpretacje.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Dalej Marek Pyza i Marcin Wikło odnotowują, że Unia Europejska funkcjonuje niejako w dwóch rzeczywistościach. Pierwsza to obraz wspólnoty jako obszaru szczęśliwości zakłócanej jedynie przez rządy w Warszawie i Budapeszcie, w drugiej zaś roi się od problemów instytucjonalnych, występuje rozkład (brexit), terroryzm, anarchia na ulicach (Francja), brakuje skutecznej polityki wobec państw za wschodnią granicą UE oraz piętrzą się trudności spowodowane niekontrolowaną migracją. Niestety jednak owej drugiej rzeczywistości Bruksela nie widzi, a pierwsza urasta do rangi gigantycznego problemu.

 

W sytuacji bezprawnego wymuszania na Polsce (ale i wszystkich krajach potencjalnie zagrożonych unijnym batem) uległości w kwestiach ustrojowych i światopoglądowych, opartej o argumenty propagandowe i naciski finansowe, istnieje możliwość posłużenia się „bronią atomową” – to weto wobec budżetu UE, który przyjmowany jest jednomyślnie. O możliwości takiej obrony swoich państw mówią politycy (w tym premierzy) z Polski oraz Węgier. Sprzeciw wobec brukselskiego dyktatu wyraził także Jarosław Kaczyński.

 

Co więcej, zablokowanie nowego budżetu UE jest dla Polski finansowo… korzystne, gdyż wobec braku aktualniejszych ustaleń obowiązują te z poprzedniego okresu, a kończąca się „perspektywa” przewidywała dla naszego kroju 23 proc. więcej środków. Tymczasem – na co zwraca uwagę cytowany przez „Sieci” europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski – gra na zwłokę oznacza zakończenie się trwającej obecnie „niemieckiej prezydencji” w UE. „W przyszłym roku, gdy prezydencję w UE przejmie Słowenia (od czerwca), łatwiej będzie nam się rozmawiało z premierem Janezem Janšą (bliskim sojusznikiem Orbana)” – zauważa tygodnik odnotowując również fakt kibicowania Polsce i Węgrom przez inne kraje, które jednak obawiają się otwartego sprzeciwu wobec Brukseli. Korzystniejsza dla naszej perspektywy może być także prezydencja portugalska (od stycznia), gdyż kraje południa – mocniej dotknięte pandemią i jej gospodarczymi skutkami – bardziej zainteresowane są otrzymaniem środków na odbudowę niż kwestiami ideologicznymi. Polska natomiast – zdaniem cytowanego przez „Sieci” Saryusza-Wolskiego – pod względem ekonomicznym jest w lepszej sytuacji niż spora grupa państw UE i może z większą łatwością otrzymać tanie (oprocentowane ujemnie) kredyty na rozkręcenie gospodarki po zastoju w roku 2020.

 

Marek Pyza i Marcin Wikło analizują także kontrowersyjny temat lipcowego szczytu UE, po którym premier Mateusz Morawiecki odtrąbił sukces polegający na uzyskaniu sporych środków (zarówno w budżecie jak i w puli na walkę z gospodarczymi skutkami pandemii) w połączeniu z brakiem mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Opozycja, ale i wielu wpływowych brukselskich urzędników, było innego zdania. W ocenie autorów tekstu z „Sieci”, każdy miał w swojej ocenie trochę racji, gdyż istotnie ustalenia zaakceptowane w lipcu przez szefa polskiego rządu zakładają jedynie pewien rodzaj uzależnienia wypłaty środków od przestrzegania „praworządności”.

 

„Kluczowe i wielokrotnie podkreślane przez premiera wydaje się kolejne zdanie zapisane w 23. punkcie konkluzji: Rada Europejska szybko powróci do tej kwestii. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że Angela Merkel miała zapewnić Mateusza Morawieckiego, iż w przyszłości wszystko będzie zależało od jednomyślnej decyzji RE. Jeśli tak, to rzeczywiście mechanizm praworządności staje się bezzębny. Kłopot polega na tym, że Rada Europejska do tej kwestii nie powróciła, a niedługo potem pojawiły się pomysły pozatraktatowe. Nie można dziś mówić, że są one zaskoczeniem, bo ich zapowiedź była już we wspomnianych konkluzjach” – podaje tygodnik „Sieci” zauważając, że w konkluzjach pojawiają się odwołania do bardzo ogólnych, a więc pojemnych pod względem interpretacji artykułów z traktatów. Mowa w nich np. o wolności, ale też poszanowaniu praw człowieka, w tym osób należących do mniejszości oraz odnajdziemy wątki dotyczące niedyskryminacji, tolerancji czy równości płci. Autorzy zauważają też, że na tej podstawie KE przyjęła 30 września pierwszy raport o praworządności, a następnie doszło do porozumienia pozatraktowego mającego się nijak do obietnicy złożonej premierowi Morawieckiemu przez kanclerz Merkel.

 

Tygodnik podkreśla przy okazji, że w obozie Zjednoczonej Prawicy najsurowiej na całą sytuację reagują politycy Solidarnej Polski, którzy mówią np. o ograniczaniu polskiej suwerenności (Patryk Jaki), ale też zmuszaniu Polaków do wprowadzania „małżeństw” homoseksualnych z adopcją dzieci włącznie, aborcji i eutanazji „na życzenie”, czy też o nieakceptowalnych społecznie zmianach w kulturze czy edukacji (oświadczenie zarządu krajowego partii podpisane przez Zbigniewa Ziobrę). SP przypomina ponadto, że już w lipcu zachęcała premiera Morawieckiego do zawetowania negocjacji, a brak skorzystania z tego instrumentu osłabił polską pozycję negocjacyjną. Niemniej jednak nadal popierają użycie weta.

 

Dalej tygodnik „Sieci” przypomina skandaliczne słowa niemieckiej europoseł Katariny Barley, która w radiu powiedziała o konieczności finansowego zagłodzenia Polski i Węgier oraz słowach niemieckiego profesora Daniela Thyma mówiącego o mechanizmie „pieniądze za praworządność” jako o narzędziu tortur. Marek Pyza i Marcin Wikło zwracają uwagę na możliwy udział wybranych z Polski euro-polityków w przygotowywaniu represji wobec naszego kraju. Cytowany poseł PiS Tomasz Rzymkowski odnotował w tym miejscu rolę Donalda Tuska, zaś dziennikarze przytoczyli słowa lewicowej europoseł Sylwii Spurek wprost popierającej karanie Polski.

 

Ponadto „nową pałką na polski rząd ma się stać wspomniany raport Komisji Europejskiej. Przed miesiącem na naszych łamach Jan Rokita tak odnosił się do tego dokumentu: Polska nieufność stała się jeszcze tym bardziej zrozumiała po ogłoszeniu 30 września przez Komisję pierwszego raportu na temat praworządności. Okazuje się bowiem, że pogwałceniem praworządności w Polsce jest zarówno reforma systemu doboru sędziów, podporządkowanie CBA rządowi, obawy co do niezależności mediów, łączenie prokuratury z rządem, zbyt szybki proces legislacyjny, jak i brak afirmacji dla seksualnych atypii. Po raporcie zatem każda z tych przesłanek mogłaby się stać racją dla żądania sankcji gospodarczych, skoro wszystkie one uznane zostały przez Komisje jako składowe braku praworządności” – przypominają Marek Pyza i Marcin Wikło pytając retorycznie, dlaczego KE przeszkadza upolitycznienie stanowiska prokuratora generalnego w Polsce, a w Niemczech… już nie.

 

Autorzy zauważają także, że Komisja Europejska oskarża Polskę o działania wymierzone w osoby ze społeczności LGBT, w tym aresztowania. Tymczasem nikogo w Polsce nie dotykają prawne represje z powodu seksualnych preferencji, a zatrzymanie aktywisty o pseudonimie „Margot” wiązało się z zarzutami dotyczącymi zwykłego wandalizmu. Z kolei zarzut upolitycznienia mediów można odnieść do wielu państw UE, np. do Włoch.  „Autor FAZ [Reinhard Veser – przyp. red.] twierdzi też, że jeżeli UE kiedyś faktycznie upadnie, to nie z winy brukselskich biurokratów ale z powodu polityków pokroju Kaczyńskiego. Tak, może upaść, jeśli jej liderzy wciąż będą traktować lidera PiS jako największego wroga na kontynencie. Jeśli jednak Kaczyńskiemu uda się postawić na swoim, to Unia nie tylko przetrwa, lecz i zostanie wzmocniona. Bo temu od dekad służy unijne prawo i zasady zapisane w traktatach. A o nie walczy dziś polski rząd” – kwitują Marek Pyza i Marcin Wikło.

 

 

Źródło: „Sieci”

MWł

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram