26 października 2020

Abp Fulton J. Sheen: To moja wielka wygrana należeć do Kościoła, który jest nienawidzony

(Ecce Homo, Mihaly Munkácsy (1844-1900) Wikimedia Commons)

Krzyże miłości i nienawiści

 

11 marca 1934 roku

Wesprzyj nas już teraz!

 

To moja wielka wygrana należeć do Kościoła, który jest nienawidzony. Tak naprawdę jest kochany przez tych, którzy znają jego boski charakter; ale jest też znienawidzony przez tysiące tych, którzy uważają go za przestarzały relikt przeszłości, pełen zabobonów i ignorancji. Nazywany Matką przez tych, którzy otrzymują od niego duchowe dary, u innych pozostaje w pogardzie; bywa wyrzucany albo zaledwie tolerowany w wielu krajach. Bez względu na to, jak bardzo różnią się pomiędzy sobą religijne sekty, Kościół jest często uważany przez nie za ich naturalnego wroga. To, jak świat traktuje Kościół katolicki, można porównać do tego, jak potraktowany został Chrystus. Jego także kochano, ale i nienawidzono. Żadnej innej osoby nie kochano nigdy tak jak Jego, żadnej jednak równie mocno nie nienawidzono. Dlatego podobnie jak możemy zadać pytanie: Dlaczego nie nienawidzi się buddyzmu, a katolicyzm tak?, możemy również zapytać: Dlaczego nie nienawidzi się Buddy, a Chrystusa tak?

 

Najpierw słowo o miłości i nienawiści do Chrystusa, a potem do Jego Kościoła. Są dwie wielkie namiętności, które odnoszą się do życia naszego Pana, a których nie znajdziemy w odniesieniu do innych osób, które żyły na tym świecie namiętność miłości i namiętność nienawiści. Nasz Pan powiedział, że będą Go kochać. Powiedział, że będą Go nienawidzić. Powiedział, że będą Go adorować. Powiedział, że będą Nim gardzić. Powiedział, że będą Go kochać do szaleństwa. Powiedział, że będą Go nienawidzić z furią. I tak będzie trwać aż do końca czasu. Nienawiść zaprowadzi Go na krzyż, ale to tam przyciągnie wszystkich, którzy Go umiłowali, do swojego serca, którym jest Miłość. „A Ja, gdy zostanę nad ziemię wywyższony, przyciągnę wszystkich do siebie” (J 12,32).

 

Nasz Pan powiedział, że będzie kochany bardziej niż matka i ojciec kochają swoje dzieci i bardziej niż dzieci kochają swoją matkę i ojca. To nie znaczy, że nie mamy kochać rodziców albo nie mamy kochać dzieci. To oznacza jedynie, że mamy ich kochać w Nim. On nie powiedział, że mamy kochać się wzajemnie mniej, ale że mamy kochać Go bardziej. I czy to nie brzmi rozsądnie? Czyż całość nie powinna być bardziej kochana niż część, czyż nie powinniśmy wyżej stawiać płomień niż iskrę; czyż pełen okręg nie powinien być bardziej kochany niż jedynie łuk; świątynia bardziej niż kolumna; czyż Stwórca nie powinien być bardziej kochany niż Jego stworzenie, Bóg bardziej kochany niż ludzie i Miłość bardziej kochana niż umiłowani?

 

Otwórzmy karty historii i odnajdźmy imię choćby jednego człowieka, który kiedykolwiek byłby tak kochany po swojej śmierci, aż po gotowość poniesienia dla niego ofiary i aż po modlitwę do niego. Jego krzyż jest oblewany łzami miłości w każdym czasie i w każdym stuleciu. Do Niego wszystkie pokolenia wyznawców miłości przychodzą, wołając słowami Pawła: „Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? (…)Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani moce, ani co wysokie, ani co głębokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8,35.37–40).

 

Napoleon widział to tak samo, jak wszyscy wielcy ludzie widzieli przed nim. Na wygnaniu na Wyspie św. Heleny rozmyślał nad marnością swojego życia i życia Ludwika XIV, o którym powiedział: „Ten wielki król jeszcze nie umarł i nawet jeśli teraz jest sam w swojej komnacie w Wersalu otoczony swoimi kurtyzanami i najpewniej przez nie pogardzanym, nie jest już ich panem, to zwłoki, trumna i horror. Niedługo to samo będzie i moim udziałem. Oto co się ze mną stanie. Jakaż różnica między moim nieszczęściem a wiecznym królestwem Chrystusa, którego ogłaszają, miłują, wielbią po całym świecie”. Jeśli chcesz większych dowodów, idź i przyłóż swoją dłoń do serc, które przyjmują Go w codziennej Komunii, a poczujesz płomień, który rozpala ich serca. Zapukaj do bram karmelitanek i klarysek, i setek innych miejsc odosobnienia, gdzie mieszka świętość, i zadaj pytanie, które świat zawsze głupio zadaje tym uświęconym duszom: „Czy wstąpiłaś do tego miejsca modlitwy, bo przeżyłaś miłosny zawód?”. I spotka cię odpowiedź: „Nie, nie jestem tu, bo przeżyłam zawód w miłości. Nigdy nie byłam zawiedziona w miłości. Moją pierwszą miłością jest moja jedyna miłość – wieczna miłość mojego Pana i Boga”.

 

Nie ma potrzeby, by mnożyć świadków. Nawet twoje wielkie pragnienie doskonałej miłości jest pragnieniem Jego, bo dla Niego jesteś stworzony i bez Niego nie możesz być szczęśliwy. Nasz Pan zobaczył miłość w ubogich, słabych, wątłych sercach takich jak nasze; i jak żadne inne serce, które kiedykolwiek biło, Jego święte serce kocha ponad wszystko, nawet nad życie. Jest tylko jeden wniosek, który możemy wyciągnąć, mówiąc słowami Pascala: „Jezus Chrystus pragnął być kochany. Jest kochany. Dlatego jest Bogiem”.

 

A teraz zwróćmy się ku innemu faktowi z życia naszego Pana, które dowodzi Jego boskości. Chodzi o nienawiść. Pan powiedział, że świat będzie Go nienawidzić aż po koniec czasów – nie mówił o materialnym świecie ani o ludziach, którzy w nim żyją, ale że zostanie znienawidzony przez to, co Jego apostołowie nazwali duchem świata. Przypomnijmy sobie niektóre wydarzenia z Jego życia, a zobaczymy, jak świat Go nienawidził od samego początku. Gdy miał zaledwie osiem dni, starzec Symeon powiedział Jego matce, że On jest znakiem, któremu będą się sprzeciwiać, co jest jedynie innym sposobem wyrażenia tego, co zapisał Jan, że On przyszedł do świata, a świat Go nie przyjął. Nie miał jeszcze dwu lat, gdy żołnierze Heroda wyciągnęli miecze, by zabić niewinne dzieci w daremnej próbie zabicia Niewinnego.

 

A później przedstawmy sobie tego Pokornego Rzemieślnika w pełni rozkwitu życia, gdy ze swoimi apostołami w wieczór poprzedzający Jego śmierć spojrzał w głąb przyszłych dni i powiedział wszystkim nadchodzącym pokoleniom, że świat będzie Go nienawidził. I mówił dalej, że ta nienawiść będzie wymierzona w Jego Osobę tak, że każdy, kto Go umiłuje, też zostanie znienawidzony przez świat. „Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził. Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi. Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. (…) Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał” (J 15,18–21).

 

Będą Go nienawidzić! Jakże dziwne proroctwo! Co takiego uczynił, by Go nienawidzić? Był cichy i pokornego serca, ofiarował swoje życie na okup za wielu. Jego Ewangelia była Ewangelią miłości, nawet dla Jego wrogów. Jego ostatni czyn to prośba o wybaczenie i przebaczenie tym, którzy posłali Go na śmierć. Cała nienawiść była wymierzona w Niego, jak powiedział, „bez powodu”. Było w tym straszliwe wykrzywienie. On leczył ich rany, a oni Go ranili. On przywracał życie ich zmarłym, a oni odebrali Mu życie. On przywoływał ludzi od zła ku dobremu, a źli ludzie przybili Go do krzyża. On przyniósł boskie życie, by wszyscy ludzie stali się przyjaciółmi, a wrogowie skazali Go na hańbiącą śmierć. Tak samo nie było powodu, by nienawidzić tych, którzy Go kochali. Byli ubodzy tak jak On był ubogi, dążyli do doskonałości, bo ich Ojciec Niebieski jest doskonały, i do pokory – jak pokora Tego, który umywał im nogi. Nawet prześladowani radowali się, przeklinani błogosławili, tak jakby obelga rzucana przez ludzi podłych była uświęceniem ich dobroci i błoto rzucane na nich przez nieczystych było znakiem ich własnej czystości. Nie ma nic, co zasługiwałoby na nienawiść ani w takim życiu, ani w głoszonej nauce. Musimy zatem spojrzeć poza Niego i Jego Ewangelię, jeśli chcemy znaleźć przyczynę niekończącej się nienawiści.

 

Czy to możliwe, że był oszustem, jak uważa komunistyczna Rosja, i że Jego religia jest oszustwem? Jeśli zatem On jest oszustem, jak uważają Sowieci, to nasza miłość do Niego jest błędem, a ich nienawiść do Niego prawdą. Ale jeśli ich nienawiść jest prawdą, to powinna odnawiać społeczeństwo i zmieniać serca ludzi. Jeśli nasza miłość do Niego uczyniła tak wiele, by zmienić ludzi, a nasza miłość jest jedynie daremnym marzeniem, to jak wielkich rzeczy powinna dokonać ich nienawiść, która obala takiego idola. Ale wskażcie chociaż jedną rzecz, którą uczyniła nienawiść do naszego Pana. Gdzie są dobre dzieła ich nienawiści? Co zyskali ludzie na występku i korupcji? Gdzie są dusze, które pocieszyli? Gdzie są serca, które napełnili słodyczą? Gdzie są ich siostry miłosierdzia? Gdzie są ich siostry ubogich? Gdzie są ich męczennicy, ich okryte bielą dziewice, ich szczęśliwe małżeństwa? Są ludzie umierający w smutku; są dusze wołające o chleb życia wiecznego; i są grzeszne serca błagające o przebaczenie. O, gdzie! Gdzie – o wy, nienawidzący Chrystusa – jest wasze pocieszenie, wasze miłosierdzie i wasz pokój dla tych dusz?

 

Nie, nienawiści do Chrystusa nie odnajdziemy w fakcie, że był oszustem, bo nienawiść jest negacją, a negacja jest potwierdzeniem Jego istnienia. Zbyt wiele przez wieki było i jest umysłów, które studiowały i studiują, by potwierdzić, że On był oszustem. Gdzie więc szukać przyczyny nienawiści? Muszą istnieć jakieś przyczyny, które odnoszą się szczególnie do Niego i tylko do Niego samego, że zasłużył na taką nienawiść. Nie znajdziemy w całej historii nikogo innego, kogo tak stale i bez końca by nienawidzono jak naszego Pana. Żaden inny założyciel światowej religii nie powiedział, że będą go nienawidzić, i żaden nigdy nie był nienawidzony. Nie nienawidzi się Mahometa, nie nienawidzi się Zaratustry, nie nienawidzi się Buddy. Byli ludzie, których nienawidzono za ich życia. Neron był znienawidzony, gdy żył, nawet przez swoich rodaków. Czyngis-chana nienawidziły rzesze ludzi. Bismarcka nienawidziło wielu jego krajan. Ale kto nienawidzi któregoś z nich dzisiaj?

 

Nie widać pięści wzniesionych, by zbezcześcić pamięć Nerona. Nie słychać zajadłych przysiąg przeciwko Czyngis-chanowi. Nie ma hymnów nienawiści śpiewanych nad grobem Bismarcka. Nienawiść umarła wraz z nimi. Nawet cesarz Niemiec, którego po wojnie światowej nienawidziła duża część świata i niektórzy obywatele jego własnego kraju, nie jest dziś nienawidzony. A zatem dlaczego nienawiść do wszystkich innych umarła, a trwa wciąż wobec naszego błogosławionego Pana? I tu dochodzimy do rzeczywistego powodu. Co powoduje nienawiść? Powodem nienawiści jest to, co drażni lub stoi na przeszkodzie czemuś, czego pragniemy. Dlaczego nienawidzono Nerona, gdy żył? Dlatego, że jego występki stały na przeszkodzie społecznej sprawiedliwości, za którą tęsknili Rzymianie. Ale teraz, gdy jego występki są pogrzebane razem z jego ciałem, nikt go nie nienawidzi.

 

Nikt dziś nie nienawidzi Tyberiusza, Domicjana, Iwana Groźnego czy Nestoriusza. Nawet jeśli potępienie ich czynów jest wielkie. Przestali być obiektem nienawiści, bo przestali być przeszkodą. Ale z naszym Panem jest inaczej. Nienawiść do Chrystusa nie słabnie nawet po dwudziestu wiekach, co widać dobrze po takich nowoczesnych krajach jak Rosja, Meksyk i Hiszpania; i przyczyna tej nienawiści wciąż trwa, ponieważ On wciąż jest przeszkodą – przeszkodą dla grzechu, dla egoizmu, dla bezbożności i dla ducha tego świata. Duch Chrystusa wciąż żyje w tych, którzy kochają. On jest wciąż przeszkodą dla tych narodów, które zapominają o Bogu, kamieniem na drodze tych, którzy przestają się modlić, wyrzutem sumienia dla tych, którzy grzeszą i nie pokutują, jest wciąż Boskością, która odmawia zstąpienia z krzyża, aby zdobyć poklask współczesnych; jest wciąż Głosem nawołującym serca do niełatwego porzucenia ducha tego świata dla chwalebnej wolności dzieci Bożych.

 

Nienawiść wciąż trwa, ponieważ On wciąż żyje. A jeśli On wciąż żyje, jest Bogiem. Jeśli jest Bogiem, to póki duch tego świata nie umrze, Jego wyznawców czeka ucisk. Ale gdy umrze – zwycięstwo. „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33).Tutaj leży klucz do nienawiści okazywanej Kościołowi – nasz Pan był bardzo kochany i bardzo nienawidzony, ponieważ był Bogiem. Jedynie sprzeciwienie się absolutnej miłości Boga może tłumaczyć taką nienawiść. I tylko to, co kontynuuje boskie życie, może być kiedykolwiek obiektem takiej nienawiści.

 

Jak powiedział kardynał Newman: „Jeśli jest dziś na świecie taki rodzaj chrześcijaństwa, który oskarża się o ordynarny zabobon, o nudne rytuały i zwyczaje czerpane z pogaństwa, o przypisywanie formom pobożności i ceremoniałowi cech okultystycznych; jeśli jest taka religia, którą oskarża się o obciążanie i zniewalanie umysłu swoimi restrykcjami; religia adresująca swoją naukę do słabych umysłów i do ignorantów; religia, która jest wspierana przez sofistykę i mistyfikację i która przeczy rozumowi i wychwala zwykłą irracjonalną wiarę; religia, która poważnie myślącym umysłom przedstawia rozbijającą je wizję winy i konsekwencji grzechu; religia, która nad każdym najmniejszym działaniem w ciągu dnia, bez wyjątku, rozciąga swój sąd o nagrodzie lub karze i tak rzuca grobowy cień na przyszłość; religia, która nie pozwala docenić kogoś, kto się wzbogacił, i uniemożliwia ludziom poważnie ją traktującym cieszyć się posiadaniem dóbr; religia, której nauczanie pozostaje dla większości nieznane; o której uważa się, że daje tak wyraźne oznaki szaleństwa i błędnej doktryny, że wystarczy jedno spojrzenie, by to osądzić, i że głębsze badanie jest niedorzecznością; religia, na którą nie można się nawrócić, nie narażając się na zdumienie, podejrzliwość, lęk, zdegustowanie; na potraktowanie jako kogoś dziwnego, kto doznał inicjacji w świat podejrzanych misteriów i doszedł do zjednoczenia ze straszliwymi siłami, jakby był teraz jednym z członków stowarzyszenia, które nim owładnęło, wessało, odarło z osobowości, zredukowało do zlepku organów albo do narzędzia w ręku większych sił; religia, której ludzie nienawidzą jako prozelickiej, antyspołecznej, rewolucyjnej, dzielącej rodziny, rozdzielającej najlepszych przyjaciół, podcinającej zasady rządzenia, naigrawającej się z prawa, rozbijającej imperia, jako wroga ludzkiej natury i »konspiratora przeciwko prawom i przywilejom«; religia, którą uważa się za najlepszego sprzymierzeńca i narzędzie ciemnoty, traktuje jak zakażenie roznoszące po świecie gniew niebios; religia, którą oskarża się o intrygi i zakulisowe działania, o której mówi się szeptem, którą z góry oskarża się o wszystko, co idzie źle, i którą obarcza się odpowiedzialnością za wszystko; religia, której nazwę przywołuje się jako ostateczne zło i używa po prostu jako obelgi i którą w odruchu samoobrony prześladowano by, gdyby to tylko było możliwe; jeśli istnieje taka religia teraz w naszym świecie, to jest nią chrześcijaństwo, tak jak je widzi tenże świat, ale pierwszym oskarżonym jest tu jej Boski Autor”.

 

Jeśli chcesz odnaleźć Chrystusa w dzisiejszych czasach, odnajdź Kościół, który nie idzie razem ze światem. Poszukaj Kościoła, którego świat nienawidzi, tak jak Chrystus był znienawidzony przez świat. Szukaj Kościoła, który oskarża się o to, że nie nadąża za czasami, tak jak nasz Pan był oskarżony o ignorancję i o to, że nigdy nie pobierał nauk. Szukaj Kościoła, z którego ludzie szydzą jako z najmniej poważanego w społeczeństwie, tak jak szydzili z naszego Pana, że pochodzi z Nazaretu. Szukaj Kościoła, który jest oskarżany o diabelskie moce, tak jak nasz Pan był oskarżony o posiadanie mocy Belzebuba, księcia diabłów.

 

Szukaj Kościoła, o którym w czasach pełnych bigoterii mówi się, że musi być zniszczony w imię Boga, tak jak ukrzyżowano Chrystusa, a ci, co to uczynili, myśleli, że robią to, służąc Bogu. Szukaj Kościoła, który świat odrzuca, ponieważ utrzymuje, że jest nieomylny, tak jak Piłat odrzucił Chrystusa, ponieważ On nazwał siebie Prawdą. Szukaj Kościoła, który w zamieszaniu sprzecznych opinii jego członkowie kochają, tak samo jak kochają Chrystusa, i liczą się z jego głosem jak z rzeczywistym głosem jego Założyciela. Szukaj Kościoła, wobec którego będą rosnąć podejrzenia, że jeśli jest niepopularny i pozostaje w niezgodzie z duchem tego świata, to znaczy, że nie jest z tego świata, a jeśli nie jest z tego świata, to jest boski. Jeśli jest boski, to musi być kochany i nienawidzony do końca czasów, tak jak sam Chrystus, bo tylko to, co jest boskie, może być obiektem niekończącej się nienawiści i miłości. Dlatego Kościół jest boski. Dlatego jest życiem Chrystusa między ludźmi. Dlatego go kochamy. Dlatego mamy nadzieję umrzeć w jego błogosławionych objęciach.

 

Abp Fulton J. Sheen

 

Tekst pochodzi z książki „Wieczny Galilejczyk”. 

Wydawnictwo „W drodze”, 2019.

Wersja elektroniczna książki dostępna jest TUTAJ

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie