5 kwietnia 2012

Fotografia i tajemnica Człowieka z Całunu Turyńskiego

Postęp techniki fotograficznej okazał się znakomitym narzędziem weryfikacji niemożliwego do wyjaśnienia cudu Człowieka z Całunu.

W roku 1898 entuzjasta wynalezionej niedawno fotografii, adwokat Secondo Pia, wykonał pierwsze zdjęcie Całunu Turyńskiego. Chciał, by obraz Świętego Płótna ujrzały szerokie rzesze ludzkie. Zupełnie dlań nieoczekiwanie na wywołanej kliszy, w negatywie, pojawił się pozytywowy, wierny obraz człowieka. Już wtedy zyskał on miano „Człowieka z Całunu”.

Na tej podstawie wydedukowano, iż to właśnie negatyw musi być efektem odbicia, które utrwaliło się na płótnie całunowym.

Wesprzyj nas już teraz!

Jednakże sama idea negatywu jako odwrotności rzeczywistości, tak ściśle związana z fotografią, sprawiła, że abstrakcja przeszła do sfery konkretu. Przed pojawieniem się fotografii jako takiej pojęcie negatywu było bowiem czymś zupełnie niezrozumiałym.

Dlatego Pia posądzono wręcz o magię i czarnoksięstwo. Trzeba było czekać aż do roku 1931, kiedy inny fotograf, Giuseppe Enrie sfotografował Całun nowocześniejszym sprzętem, nie tylko potwierdzając wcześniejszy wynik, ale dodając rozmaite szczegóły, co stało się nowym bodźcem dla dalszych badań.

Przełom roku 1931

Kolejne wyniki badań przynosiły jednoznaczne odpowiedzi na tajemnice tego człowieka – ubiczowanego, ukoronowanego cierniem, przybitego gwoździami do krzyża, zmarłego na krzyżu, przeszytego włócznią po śmierci. Wiele pytań pozostało jednak otwartych.

Pierwsze, najbardziej logiczne i najważniejsze: w jaki sposób na płótnie pojawił się w negatywie wizerunek, w przypadku którego ­doskonałość odwzorowania ludzkiej postaci w jej wszystkich szczegółach anatomicznych i medyczno-prawnych wyklucza jakąkolwiek możliwość falsyfikatu, choćby przez ten prosty fakt, że bardziej szczegółowe obserwacje Całunu i wynikające z nich wnioski naukowe byłyby dla potencjalnych autorów takiego fałszerstwa z przeszłości zupełnie nieznane i przy ówczesnym poziomie nauki nieosiągalne.

Inną cechą charakterystyczną tego odbicia jest jego lekkość, sprawiająca, że jest ono niemal niedostrzegalne, chyba że oglądane z bliska – można je zobaczyć tylko z odległości jednego czy półtora metra.

Ustalono, że odbicie to powstało wskutek leciutkiego utlenienia powierzchniowego lnianych włókien płótna. I właśnie tutaj sprawą zasadniczej wagi okazuje się znajomość biało-czarnej fotografii, która ze swej natury dąży do skoncentrowania i skontrastowania przedmiotu, czyniąc w ten sposób z nieuchwytnego obrazu coś zrozumiale widzialnego.

Ponadto w roku 1931, gdy wykonano drugą serię fotografii, materiały stosowane do negatywów były dość szczególne, gdyż na przykład nie umiano jeszcze uzyskać czułości chlorku srebra w żelatynie na barwę czerwoną, wskutek czego emulsje nie były wrażliwe na czerwień, toteż wszystkie elementy czerwone pozostawały jakby utajone, dlatego na negatywie wydawały się białe i przejrzyste. Obraz na Całunie jest wyraźnie czerwonawy, toteż na bieli płótna, która na negatywie jest czarna, znacznie kontrastuje, wyraźnie ukazując doskonały i zrozumiały obraz ludzkiej postaci. Niesłychany wynik uzyskany dzięki tym fotografiom do dzisiaj wysoko cenią wszyscy „całunolodzy”.

Całun a nauka

Umożliwia to jeszcze inną obserwację. Dom sabaudzki, który w roku 1453 wszedł w posiadanie tej cennej relikwii, zlecił rodzinie Della Rovere sporządzanie naturalnej wielkości malarskich kopii wizerunku, które kładziono na oryginalnym płótnie, po czym ofiarowywano znakomitym gościom domu jako relikwie. Wyniki tych malarskich zabiegów mogą wzruszać, ale unaoczniają trudności w wykonaniu takiego wizerunku, choćby był on sporządzany z największą pieczołowitością.

Dopiero dzisiaj bowiem jesteśmy w stanie ocenić jakość tych prac za pomocą technik fotograficznych. Wykazują one niedoskonałość czy wręcz niemożność namalowania wizerunku porównywalnego z odbiciem widniejącym na Całunie. Podczas analizy tego aspektu negatywu nasunęło się kolejne pytanie: w jaki sposób to odbicie może ukazywać szczegóły, które umożliwiają oglądanie go w głąb?

Już w roku 1902 Paul Vignon zrozumiał, że Całun ujawnia szczególny obraz, jak gdyby znak na płótnie pozostawiła sama emanacja zwłok. Obraz zawierał jednak zbyt wiele szczegółów, żeby można było przyjąć taką hipotezę waporograficzną: oczywiście musiała się ona okazać chybiona.

Trzeba było czekać aż do lat siedemdziesiątych, żeby wyjaśnić tę kolejną zupełnie niepowtarzalną cechę. Intensywność obrazu okazuje się bowiem odwrotnie proporcjonalna do odległości między ciałem a płótnem: tam, gdzie ciało znajdowało się bliżej, intensywność okazuje się większa niż w miejscach, gdzie ciało pozostawało w większej odległości, stąd miejsca te są jaśniejsze. Odkryto więc, że odbicie zawiera niejako bazę danych, której każdy punkt przedstawia odległość ciała od płótna. Opierając się na tej obserwacji, wielu badaczy uzyskało trójwymiarowe obrazy, które okazały się również kolejnym dowodem autentyczności samej postaci, gdyż ujawniały rozmaite szczegóły wymykające się wizerunkowi dwuwymiarowemu.

Jak powstał obraz?

Dochodzi do tego jeszcze jedna ważna obserwacja: tak doskonała trójwymiarowość mogła zaistnieć tylko na tym obrazie. Przy zastosowaniu bowiem niektórych technik, na przykład do fotografii, na której widnieje jednocześnie ludzka postać i obraz oblicza z Całunu, wyraźnie widać, że ten pierwszy obraz pozostaje zamazany, a relief widać tylko na drugim. Wyjaśnienie tego faktu kryje się w konkretnych i niepowtarzalnych, absolutnie niemożliwych do odtworzenia cechach tego odbicia. Wciąż nie udaje się znaleźć odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób mogło powstać takie odbicie. Jeśli bowiem zauważymy, że ta zróżnicowana intensywność odtwarza obszary, gdzie płótno bezpośrednio stykało się z ciałem, oraz obszary, gdzie – przeciwnie – w ogóle go nie dotykało, łączy się to z pewnym hipotetycznym wnioskiem: wszystkie opisane przez nas cechy mogłaby uzasadnić jedynie emanacja jakiejś formy energii wydzielającej się z wnętrza ciała, która utleniła powierzchnię włókien tkaniny, niemal prostopadle rzutując jego postać.

Co to za energia? Światło, ciepło, radioaktywność, może coś zupełnie innego? Tutaj inteligencja i pewność człowieka, że znajdzie odpowiedź na każde pytanie, napotyka przeszkodę – chyba żeby odwołać się do… transcendencji, ale zostawiam to waszej wyobraźni! Wybór odpowiedzi musi dokonać się w każdym z nas i nie możemy szukać wygodnych wykrętów; każdy z nas ma sam odpowiedzieć na wyzwanie rzucone przez to biedne, proste, sponiewierane płótno grzebalne.

Czyż to nie piękny dylemat?

Tekst ukazał się w 15. numerze magazynu „Polonia Christiana”



O Całunie Turyńskim czytaj również:

Jak powstał wizerunek na Płótnie?

Męka Pańska według Całunu Turyńskiego


Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram