Ambasada Ukrainy w Rzeczypospolitej Polskiej odniosła się do przypadającej 11 lipca rocznicy „krwawej niedzieli” na Wołyniu. Lektura tekstu może budzić niesmak i refleksję, że najprawdopodobniej dyplomaci reprezentujący naszego wschodniego sąsiada nie znają polskiego porzekadła, zgodnie z którym milczenie jest złotem.
„Dyplomata to człowiek, który dwukrotnie się zastanowi, zanim nic nie powie” – miał mawiać z kolei Winston Churchill, brytyjski premier pełniący swoją funkcję m.in. w czasie II wojny światowej. Wydaje się jednak, że i ta maksyma wypadła z głowy pracownikom ukraińskiej ambasady, którzy 11 lipca opublikowali na facebookowym profilu Ambasady Ukrainy w Polsce wpis na temat rzezi wołyńskiej.
W tekście czytamy serię zarzutów pod adresem… naszego kraju. Kiedy zaś możliwości oskarżania Polaków się kończą – gdyż narracja dociera do chwili zniszczenia naszego państwa w roku 1939 – na horyzoncie pojawia się okupant sowiecki i niemiecki. Oczywiście trudno nie dostrzegać roli totalitarnych reżimów w zbrodniach dokonanych na przedstawicielach narodu polskiego, jednak lektura całego artykułu rodzi pytanie o winę samych Ukraińców, czy też – mówiąc ściślej – ukraińskich nacjonalistów, którzy nie istnieli jednak w próżni, a wywodzili się z przedstawicieli tegoż narodu, niekiedy również z jego intelektualnych czy duchowych „elit” i działali w jego (demonicznie pojmowanym) interesie.
Wesprzyj nas już teraz!
Rzecz jasna w poszukiwaniu prawdy – co stanowi najistotniejsze zadanie historii oraz historyków – nie chodzi o ukrywanie błędów strony polskiej. Polityka władz II RP bez wątpienia zasługuje na analizę, a niekiedy także krytykę, jednak 11 lipca – dzień w którym nad Wisłą upamiętnia się ofiary zbrodni dokonanych przez Ukraińską Powstańczą Armię – to kiepski termin na tego typu dywagacje, szczególnie, gdy tekst rozpoczyna się od słów: „11 lipca – wspólny ból Ukraińców i Polaków…”. Owej wspólnotowości z całą pewnością nie podkreśla obszerna wyliczanka win naszych władz, które – czego by o nich nie mówić – nie prowadziły działań zmierzających do eksterminacji jakiegokolwiek narodu.
Tymczasem czytając tekst Ambasady Ukrainy w RP osoba bez wiedzy historycznej mogłaby odnieść wrażenie, że za winnych zbrodni dokonanych na Polakach uznać należy uprzykrzające życie mniejszości ukraińskiej władze II RP oraz podjudzających spory i inspirujących przemoc okupantów. Prawda jest jednak odmienna. To nie sanacyjni ministrowie czy pracownicy administracji podpalali domy, w których spali Polacy. To nie polscy wojskowi osiedleni na Kresach w wyrafinowany sposób mordowali naszych rodaków – i to bez względu na płeć i wiek. Co więcej, a wielu przypadkach trudno nawet mówić o bezpośredniej winie okupanta – czy to sowieckiego, czy niemieckiego (choć wina pośrednia, szczególnie reżimu hitlerowskiego, jest bezsporna).
Śmierć dziesiątkom tysięcy Polaków z Wołynia i Małopolski Wschodniej zadali synowie narodu ukraińskiego opętani szowinistyczną wizją stworzenia niepodległej Ukrainy „wolnej” od Lachów – czyli Polaków, ale też Żydów, Ormian i innych narodów obecnych na Kresach II RP. Co więcej, naziści z Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów nie wahali się mordować także własnych rodaków, gdy ci – w zgodzie ze swoją chrześcijańską wiarą – odmawiali udziału w ludobójstwie lub pomagali przeżyć osobom zagrożonym przez bandy UPA.
Oczywiście Ambasada Ukrainy w RP „zdecydowanie potępia jakiekolwiek przejawy przemocy” oraz odnotowuje fakt „apogeum” „wzajemnej nienawiści”, jednak z tekstu wybrzmiewa propagowana chociażby przez byłego prezesa Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej Wołodymyra Wjatrowycza wizja historii, zgodnie z którą zbrodnie dokonane na Polakach były nie tyle ludobójstwem, co wojną dwóch nacji. Problem w tym, że – choć i Polacy zadawali śmierć Ukraińcom (acz skala zjawiska była zdecydowanie mniejsza) – analizując postawy strony polskiej nie sposób mówić ani o zorganizowanej i skoordynowanej przemocy, ani o ideologicznym podłożu działań. Tymczasem cel UPA był jasny: „oczyszczenie” terenów rzekomo ukraińskich z ludności polskiej. Co więcej, organizacje ukraińskie cieszyły się mniej lub bardziej oficjalnym wsparciem hitlerowskiej III Rzeszy Niemieckiej.
Dlatego też rozmywanie winy ukraińskich nacjonalistów – nie przybyszy z kosmosu, ale synów narodu ukraińskiego – przez Ambasadę tegoż kraju w Rzeczypospolitej, i to w dniu wspominania straszliwych zbrodni dokonanych na narodzie polskim, uznać należy za czyn niedyplomatyczny, a może nawet nieprzyjazny gest wobec Polski i Polaków.
Cieszy natomiast fakt, że Ambasada wezwała do modlitwy za „niewinnie zamordowanych”, choć zdanie o budowaniu na ich pamięci „partnerskich i dobrosąsiedzkich stosunków z Polską i polskim narodem” uznać należy za nietrafione, gdyż wizja zaprezentowana we wpisie czerpie nie tyle z pamięci o faktach, co z nieuzasadnionej historycznie interpretacji.
Źródło: Facebook/Ambasada Ukrainy w Rzeczypospolitej Polskiej/Посольство України у Польщі
MWł