26 marca 2014

Sprawdzone wzorce propagandy

Agresja rosyjska wobec Ukrainy rozgrywa się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to pełzająca wojskowa okupacja Krymu. Druga – to tocząca się nieustannie wojna propagandowa przeciw „faszystom i antysemitom” na Majdanie i systematycznie podejmowane wysiłki na rzecz przekonania rodzimej i zagranicznej opinii publicznej, że Rosja jest obrońcą legalizmu („jedyny legalny prezydent Ukrainy” – W. Janukowycz) i stroną zainteresowaną przede wszystkim w niesieniu pociechy i pomocy zagrożonym w swoim bycie Rosjanom na Krymie. Dzisiaj jest to Sewastopol i Symferopol, a jutro – być może – Odessa, Donieck, Charków.

 

Dla każdego badacza dziejów propagandy toczona aktualnie przez Rosję wojna propagandowa jest podręcznikowym przykładem stosowania rozmaitych technik „wywierania wpływu”. Na czele z niezawodnym w tym kontekście narzędziem, jakim jest strach.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Strach jest – zgodnie z elementarzem propagandy – dozowany. Najpierw pojawiają się informacje o postawieniu w stan podwyższonej gotowości okręgów wojskowych w południowej i zachodniej Rosji. Następnie agencje informują o „wcześniej zaplanowanych” manewrach wojskowych w okręgu kaliningradzkim. Równolegle pojawiają się doniesienia o zalewaniu Krymu przez oddziały „samoobrony”. Zwieńczeniem tej pierwszej fazy zarządzania strachem jest informacja o upoważnieniu prezydenta Rosji przez Radę Federacji do wysłania wojsk rosyjskich na Ukrainę.

 

Kulminację lęków podtrzymują odpowiednio dozowane informacje o ultimatum wystosowanym przez dowódcę rosyjskiej Floty Czarnomorskiej do jednostek ukraińskich na Krymie, które mają do czwartej rano dnia następnego poddać się Rosjanom. Następnie pojawia się dementi tych informacji, a potem dementi wcześniejszego dementi. Jak widać rosyjscy stratedzy od „wywierania wpływu” grają na paru instrumentach na raz. Zarządzają strachem  wspomaganym przez szum informacyjny. Rezultat: wszystkie serwisy informacyjne (w Polsce) zapowiadają rozpoczęcie programu w dniu następnym o trzeciej czterdzieści pięć.

Równolegle w internecie pojawiają się informacje o łzach na obliczach ikon w Rosji i na Ukrainie. Również guglowanie hasła „trzecia wojna światowa” przynosili lawinowy wzrost wyników.

 

Nastrój obawy i niepewności jest dodatkowo wzmacniany przez starannie aranżowane milczenie W. Putina. Milczy bardzo wymownie i wyraźnie. Podobnie jak prezydent – pułkownik, również jego specjaliści od „zarządzania informacją” wiedzą doskonale, że posługiwanie się strachem jest skuteczne pod warunkiem, że „nie przeciągnie się struny”. Poza tym propaganda strachem jest najskuteczniejsza tylko wtedy, gdy wzbudzaniu obaw i lęków towarzyszy wskazanie remedium na groźną sytuację. Boicie się? A przecież wystarczy tylko….. .

 

Dlatego też w odpowiednim momencie przerywa swoje głośne milczenie prezydent Putin. Podaje remedium: respektować porozumienie z 21 lutego, odsunąć od władzy „faszystów i antysemitów”. Dodatkowo pada zapewnienie: „dzisiaj nie ma potrzeby wysyłać wojsk rosyjskich na Ukrainę”. Zresztą w ogóle tam ich nie ma, bo „każdy może sobie kupić mundur w sklepie”.

 

Na marginesie można zauważyć, że w chwili obecnej do propagandowego „zarządzania strachem” przeszedł obóz rządzący w Polsce. Niedawne słowa Donalda Tuska o niepewnej dacie 1 września jako początku roku szkolnego (w domyśle: raczej wojny) są tutaj aż zanadto wyraźnym dowodem. Ponownie mamy przed sobą abecadło działań propagandowych: najpierw strach a zaraz po tym pokazanie remedium (tj. dalsze rządy PO dla „bezpiecznej Polski w bezpiecznej Europie”).

 

Rosyjska kampania propagandowa była misterna, skuteczna, ale i kosztowna. Tylko w poniedziałek 3 marca Rosja zapłaciła za jej realizację ok. 50 miliardów dolarów (odpływ kapitału z moskiewskiej giełdy plus wydatki poniesiona przez centralny bank rosyjski na rzecz ratowania rubla).

 

Aktualnie wchodzimy w kolejna fazę rosyjskiej wojny propagandowej (mówimy o jej najbardziej widocznych aspektach) pt. referendum na Krymie i następująca po niej błyskawiczna aneksja półwyspu przez Rosję.

 

Co rusz słychać porównania putinowskiej polityki „upominania się o gwałcone prawa rosyjskiej mniejszości” (uzbrojonej po zęby w oddziałach swojej „samoobrony”) do obrony „uciskanych Niemców” w czeskich Sudetach przez Hitlera w 1938 roku. Warto jednak przypomnieć, że akcją wyborczą mającą charakter referendalnego plebiscytu posługiwał się również Stalin w 1939 roku. Po dokonaniu wspólnie z Niemcami rozbioru Polski we wrześniu 1939 roku Związek Sowiecki – w odróżnieniu od swojego niemieckiego sojusznika – postarał się o „demokratyczną” legitymizację dokonanej przez siebie aneksji ponad połowy terytorium przedwojennej RP.

 

1 października 1939 roku Biuro Polityczne KC WKP (b) zadecydowało o przeprowadzeniu na okupowanych polskich obszarach (zwanych w sowieckiej nomenklaturze jako Zachodnia Ukraina i Zachodnia Białoruś) wyborów do tzw. zgromadzeń ludowych, które „miały zadecydować o przyszłości tych ziem”.

 

Wybory miały odbyć się w dniu 22 października 1939 roku w oparciu o ultrademokraytyczną (na papierze) ordynację wyborczą. Prawa wyborcze przysługiwały wszystkim mieszkańcom „Zachodniej Ukrainy” i „Zachodniej Białorusi”, którzy ukończyli osiemnasty rok życia, bez względu na narodowość. Kandydaci do „Zgromadzeń Ludowych” mieli być zgłaszani oddolnie, przez lokalne komitety robotniczo-chłopskie, etc.

 

Wszystko odbywało się w myśl stalinowskiej propagandy, której wykwitem była konstytucja ZSRS z 1936 roku, zawierająca bardzo szeroki wachlarz praw i swobód obywatelskich, pilnie strzeżonych przez NKWD oraz Armię Czerwoną. Również te same instytucje czuwały w październiku 1939 roku, by „wybory” do „Zgromadzeń Ludowych” na polskich okupowanych obszarach przebiegały zgodnie z leninowska maksymą: nie jest ważne, kto jak głosuje, ale kto liczy głosy.

 

Już 2 października 1939 roku Główny Zarząd Polityczny Armii Czerwonej z troską odnosząc się do konieczności zabezpieczenie „prawdziwie demokratycznego” przebiegu akcji wyborczej do „Zgromadzeń Ludowych” pisał do swoich funkcjonariuszy: „Nie czekając na specjalne wytyczne, organa polityczne już teraz powinny zacząć przygotowania do tego ważnego aktu politycznego. Należy doprowadzić do tego, by w składzie Zgromadzeń Ludowych znaleźli się ludzie pewni”.

 

Wymóg pewności ludzi i rezultatów wyborów został w pełni osiągnięty dzięki pełnej współpracy dwóch najważniejszych gwarantów sowieckiej „praworządności”: Armii Czerwonej oraz NKWD. Frekwencja była zgodna z oczekiwaniami Moskwy – ponad 92%. Wyłonione w ten sposób „Zgromadzenia Ludowe Zachodniej Ukrainy i Białorusi” miały jeden najważniejszy cel: zwrócić się z prośbą do władz sowieckich o „wyrażenie zgody” na przyłączenie „Zachodniej Ukrainy” i „Zachodniej Białorusi” do ojczyzny światowego proletariatu.

 

W dniach 1 – 2 listopada 1939 r. Rada Najwyższa Związku Sowieckiego przyjęła stosowne uchwały, przychylające się do wspomnianych „próśb” Zgromadzeń Ludowych. Dopełnieniem tej unifikacji anektowanych polskich ziem było wydanie w dniu 29 listopada 1939 roku przez Prezydium Rady Najwyższej ZSRS dekretu o nabyciu sowieckiego obywatelstwa (bez prawa opcji) przez wszystkie osoby, które znajdowały się na obszarze zachodnich obwodów Ukrainy i Białorusi w momencie wcielania ich do ZSRS (1 – 2 listopad 1939).

 

Przeprowadzone na obszarach okupowanych „wybory” zostały oprotestowane przez rząd RP we Francji jako wyraźne pogwałcenie konwencji międzynarodowych zakazujących tego typu procederów. Co charakterystyczne i złowróżbne, protest polskich władz spotkał się z co najwyżej wzruszeniem ramiom w Paryżu i Londynie (w obu stolicach kupiono od razu sowiecką narrację, że agresja na Polskę 17 września 1939 roku „chroniła obszary białoruskie i ukraińskie” przed niemiecką aneksją). Stalin zaś po 1941 roku, gdy Sowieci chcąc nie chcąc (bardziej nie chcąc) stali się częścią „wielkiej koalicji antyfaszystowskiej”, w swoich rozmowach z aliantami tłumaczył, że z racji na „demokratycznie wyrażoną wolę społeczeństw Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi”, Związek Sowiecki jest uprawniony do utrzymania anektowanych polskich obszarów.

 

„Demokratyczne wybory” z października 1939 roku miały przykryć fakt podstawowy, jakim było to, że aneksja przez Związek Sowiecki polskich obszarów była możliwa tylko dzięki ścisłemu sojuszowi Związku Sowieckiego z Niemcami, który został sformalizowany stosowną umową w dniu 28 września 1939 roku.            

Grzegorz Kucharczyk        

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie