11 marca 2015

Jakobin Hollande i niedokończona rewolucja

Skuterowy Romeo, posiadacz wielu imion i kochanek, prezydent nieszczęsnej Francji François Gérard Georges Nicolas Hollande, przyłapany na miłosnych wojażach po Paryżu jest najbardziej znienawidzonym i skompromitowanym politykiem V Republiki. Jego dni na fotelu pierwszej osoby w państwie są wprawdzie policzone, ale nie przeszkadza mu to w realizacji antykatolickiej batalii. „Jakobińska władza” ma w końcu swoje priorytety a szkód można jeszcze trochę dokonać, ponieważ do maja 2017 roku wciąż daleko.


„Wczoraj” zalegalizował homozwiązki, „dziś” zabrał się za prawo do wspomaganego samobójstwa, zwanego litościwą i pełną godności śmiercią eutanazyjną, „jutro” może zakwestionuje prawo Kościoła do istnienia? Nie jest w końcu pierwszym socjalistą, któremu się to marzy.

Wesprzyj nas już teraz!

Uporczywe podtrzymywanie pacjenta przy życiu jest niemoralne, twierdzi pierwszy etyk Francji Hollande, ale większość Francuzów i tak uważa, że to przede wszystkim uporczywe trwanie Hollande’a u steru prezydentury jest i niemoralne, i wielce żałosne.

Jest wygwizdywany przy każdej okazji. Przeciwnicy muszą się jednak liczyć z konsekwencjami, bo zastrasza oponentów więzieniami i prawnym nękaniem. A donośne odgłosy dezaprobaty rozbrzmiewały już nie tylko w rocznice wybuchów oraz zakończenia I i II wojny światowej, ale nawet podczas święta socjalistów, libertynów, masonów, czyli celebry upamiętniającej początek „Wielkiej Rewolucji Francuskiej”. Przeciwnicy prezydenta wygwizdali już socjalistyczną głowę państwa podczas obchodów rocznicy zdobycia Bastylii. Reżim jednak czuwa. Policja niejednokrotnie zatrzymywała opozycjonistów prewencyjnie. Na przykład aresztowany został przewodniczący inicjatywy obywatelskiej Hollande Démission („Hollande – Dymisja!”), David Van Hemelryck. Mimo to, tak niemiłe prezydenckiemu uchu gwizdy rozległy się w czasie przeglądu wojsk.

Gdyby tylko chodziło o zwykłą rywalizację polityczną. Niestety, obecne rządy stoją pod znakiem deptania ludzkiej godności i wolności, wspierania islamistów i konsekwentnego wymazywania obecności chrześcijaństwa. Demontaż przyrodzonych praw ludzi w imię rzekomej tolerancji przejawia się ograniczaniem wolności zgromadzeń, niszczeniem prawa do wolności religijnej, wreszcie dewastacją rodziny i zabijaniem życia ludzkiego – nienarodzonego, chorego, starego.

Długo można by wymieniać grzechy Hollande’a: to zwolennik pełnej swobody zabijania nienarodzonych, promotor dewiacji, darczyńca wszelkich radykalnych ruchów mniejszości seksualnych, obsypujący je prezentami w postaci coraz większych i szerszych praw, wynoszący deprawatorów ponad zdrową i normalną większość. Skandal zignorowania milionowego sprzeciwu obywateli, przełamanie siłą żądania Francuzów do zachowania tradycyjnej rodziny w charakterze chronionej normy, są mocnymi wskaźnikami, że Hollande dąży do przebudowania demokracji w kierunku dyktatury tak zwanego świeckiego państwa. Zresztą, dokonuje się to w całej Unii Europejskiej, także w Polsce.

Współcześni jakobini

W ubiegłym roku 105 tysięcy katolików z Francji podpisało się pod listem skierowanym do Ojca Świętego Franciszka, ukazując problemy Kościoła w ich ojczyźnie. Legalizacja związków homoseksualnych, zrównanych w prawach z rodziną, pozbawienie dzieci podstawowego prawa do posiadania ojca i matki, otwarcie drogi do handlu ludzkim ciałem, do dokonywania eutanazji, dławienie ruchów obywatelskich, które spotkało się nawet z potępieniem ze strony Rady Europy, brutalna antykatolicka kampania medialna, wzrost skali procederu wandalizmu i profanacji kościołów czy cmentarzy, ograniczanie wolności słowa (np. przestępstwo utrudniania tzw. aborcji rozciągnięto również na samą krytykę tej zbrodni), w końcu indoktrynacja inspirowana ideologią gender we francuskich szkołach – wszystko to dzieło aktywnego figuranta, którego jedynym pomysłem na rządzenie jest dokończenie antychrześcijańskiej kampanii prowadzonej pod sztandarami pederastów i lesbijek. Socjaliści u władzy to w każdym przypadku i w każdej sytuacji klęska dla kraju, którym rządzą – przekonania doktora Plinia Corrêi de Oliveiry również i w tej mierze są zawsze aktualne.

Dlatego świętowanie przez socjalistów i liberałów kolejnych rocznic ludobójstwa katolików, wychwalanie zasług królobójców i morderców podczas tzw. rewolucji francuskiej wywołuje sprzeciw potomków ofiar tej hekatomby dokonywanej pod sztandarem wzniosłych haseł wolności, równości i braterstwa.

Francuscy arystokraci jednoznacznie wskazują dziś, że rządzący to „współcześni jakobini”. Osoby z pierwszych foteli ministerialnych są otwartymi niszczycielami Kościoła. Na przykład były minister edukacji Vincent Peillon (dziś eurodeputowany) w swojej książce z 2008 roku pt. „Rewolucja francuska nie jest zakończona” („La Révolution française n’est pas terminée”) przekonuje, że rewolucja trwa, w myśl założenia: dopóki istnieje Kościół katolicki, „my” ostatecznie wciąż nie wygraliśmy.

Agresja i przemoc

Działania tak zwanego świeckiego państwa (czytaj: laickiej dyktatury), dyktowane przez coraz bardziej radykalną lewicę we Francji, idą w parze z coraz liczniejszymi napaściami na katolików. Im więcej antykościelnych resentymentów produkowanych i dystrybuowanych przez prorządowe media, im więcej antychrześcijańskich inicjatyw legislacyjnych i sponsorowanych przez władze, tym częstsze przejawy nienawiści w sferze publicznej wobec wiernych Kościoła. Ostatnio merostwo Publier musiało usunąć figurę Najświętszej Maryi Panny ze wzgórza nad Jeziorem Genewskim, a władze testują kasowanie świąt katolickich. Na razie na terytoriach zamorskich.

Występujące „incydenty” powtarzają się zbyt często, są zbyt regularne, aby nazywać je przypadkowymi. Francja wiedzie prym w całej UE w zestawieniu liczby ataków na chrześcijańskie miejsca kultu, cmentarze, pod względem ilości profanacji świątyń. Katolicka organizacja Obserwatorium Nietolerancji i Dyskryminacji Chrześcijan w Europie odnotowała w swoich raportach aż 1 425 „incydentów” o charakterze przestępczym, które skierowane były w stronę chrześcijan we Francji. W jednym miesiącu lutym 2015 fala wandalizmu i profanacji dosięgła m.in. kościoły pw. św. Maurycego w parafii Neuville-les-Dames, Notre Dame w Ambronay, świątynie pw. św. Szczepana w Jujurieux i Notre-Dame-des-Marais w Montluel, wreszcie w miejscowościach Seyssel, Saint-Jean-de-Niost, Sainte-Julie, Saint-Étienne-du-Bois oraz Saint-Maurice-de-Beynost.

Powiew zmian

Zapowiedzią nadchodzącej klęski lewicy była kompromitacja podczas ostatnich wyborów samorządowych. Aż w dziesięciu miastach powyżej 100 tysięcy mieszkańców Partia Socjalistyczna straciła władzę na rzecz konserwatystów z Unii na rzecz Ruchu Ludowego (UMP). Porażka bolała najdotkliwiej w mateczniku socjalistów, czyli Limoges. W sumie 155 miast powyżej 9 tysięcy mieszkańców należy teraz do prawicy. Był to właściwie pierwszy test, a jednocześnie możliwość wyrażenia przez Francuzów swojej niechętnej postawy wobec rządzącej dziś lewicy.

Hollande nie zrezygnuje tak łatwo. Będzie lawirować, czarować rzeczywistość i wykorzystywać każdą sposobność do przypochlebienia się niechętnej mu opinii publicznej. Robi to jednak jak nieudacznik. Notowań nie poprawiła mu rzeź w redakcji bluźnierców z „Charlie Hebdo”, bo chociaż prezydent potępił zamach, to od razu wskazał, że winnymi nie byli muzułmanie, zaś islam z tą zbrodnią nie miał nic wspólnego. To wystąpienie tylko zirytowało Francuzów, bo jak naprawdę jest, każdy widzi. Złudzeń co do przyszłości kraju nie pozostawiają rozrastające się enklawy samozwańczych kalifacików, nie podporządkowywanie się prawu francuskiemu przez muzułmańskich imigrantów, wreszcie Marsylia coraz wyraźniej jawiąca się jako zapowiedź nowej Francji, miasto-państwo islamskiej gangsterki, które za 10-15 lat będzie miało więcej muzułmańskich obywateli niż rodowitych Francuzów.

Nie wiem, czy ten pochód islamu i laickiego terroru powstrzyma „odwieczny” rywal zarówno socjalistów, jak i prawicy (UMP), czyli Front Narodowy, na czele którego stoi córka założyciela ugrupowania, Marine Le Pen. Obecnie jej partia jest trzecią siłą polityczną Francji, ale na pewno prezydent Hollande zdaje się we wszystkim, co robi, łącznie ze swoimi obyczajowymi skandalami, pracować na sukces FN i kto wie, czy Le Pen nie zawalczy skutecznie o fotel prezydenta.

Postępująca patologia państwa neutralnego światopoglądowo, z jego antykatolickimi prawami, z bezpośrednimi atakami na chrześcijan jest w gruncie rzeczy wykonywaniem zlecenia. Ze strony prezydenta Hollande’a są to kolejne ukłony w kierunku przełożonych z loży i wszystkim zwolenników cywilizacji śmierci. Jednak to za mało, aby przetrwać. Dlatego ścigający się z czasem Hollande realizuje w pośpiechu wytyczne masonerii. Następnych wyborów nie wygra, ale zniszczy, ile się tylko da.

 

Tomasz M. Korczyński

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie