1 czerwca 2012

Przypomnienie o milczących bohaterach

(Proces o. Nguyena Van Ly w 2007 r. Fot. Reuters/Forum)

Chciałbym dziś przypomnieć dwóch współczesnych, cichych bohaterów, którzy – anonimowi dla kolorowego i radosnego świata – doświadczyli prześladowań w imię Prawdy, którą wyznają: w imię Jezusa Chrystusa.

 

Wciąż mamy takich bohaterów. Czasy krwawych cezarów nie przeminęły, Koloseum jest ciągle żywe w różnych częściach naszego świata. Jednak ten wymiar heroizmu jakoś nie pasuje do współczesnych trendów.

Wesprzyj nas już teraz!

Jeden z moich bohaterów i wzorów, biskup John Han Dingxiang zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach w areszcie domowym, po spędzeniu ponad 30 lat w więzieniu, skazany przez państwo zła – komunistyczną Chińską Republikę Ludową. Biskup John Han Dingxiang przesiedział 12 775 dni bez rodziny, przyjaciół, Biblii, komputera, gazet, rozmów, książek, filmów… Przetrwał, i nie zwariował tylko dlatego, że miał blisko siebie Boga.

 

Czy potrzeba bardziej spektakularnego dowodu na istnienie Stwórcy? Wystarczy jeden taki Świadek. A jest ich wielu, nie tylko w Chinach, Wietnamie, Pakistanie, Iranie, czy Iraku, w sumie ponad pięćdziesięciu krajach, gdzie chrześcijanie prześladowani są w szczególnie brutalny sposób. Z punktu widzenia psychologicznego i socjologicznego, to, że biskup Dingxiang nie zwariował jest fenomenem, ale to, że nie stracił przy tym wiary, jest doprawdy cudem, który można tylko zrozumieć w kontekście piękna chrześcijaństwa, osobistego doświadczenia Boga przez człowieka w żywej, przyjacielskiej relacji szanujących się wzajemnie osób oraz potęgi modlitwy (pod koniec życia chińskiego biskupa nagrano potajemnie film, na którym uśmiechnięty męczennik, zza krat swojego miejsca pobytu wznosi wysoko krzyż i błogosławi nim nagrywającego to wydarzenie). Także po śmierci biskupa Kościoła katakumbowego reżim nie dopuścił członków jego rodziny do zwłok, a ciało hierarchy pospiesznie skremowano i szybko pogrzebano, nie dając wiernym szans na uczestniczenie w pogrzebie.

           

Inną osobą znienawidzoną przez komunistyczny reżim totalitarny jest dziś w Wietnamie o. Tadeusz Nguyen Van Ly. To współczesny męczennik, tak jak ks. Jerzy, zwykły-niezwykły święty dnia dzisiejszego, prawdziwy bohater. 66-letni kapłan, przez wiele lat dopominał się o prawa prześladowanych. W więzieniu komunistycznym przebywał trzykrotnie, poczynając od lat 70. do dziś, w sumie przez osiemnaście lat. W 2007 r. został skazany na osiem lat więzienia i pięć lat aresztu domowego za propagandę antyrządową. Ostatni wyrok był jednak przede wszystkim wynikiem jego zaangażowania przy zakładaniu w kwietniu 2006 r. grupy o nazwie „Bloc 8406”, promującej demokrację wielopartyjną w Wietnamie. Grupa ta posiada dziś ok. dwóch tysięcy członków i wspiera „nielegalne” organizacje.

 

Od 2007 r. ks. Tadeusz był całkowicie odizolowany od świata zewnętrznego, kontaktował się wyłącznie z nadzorcami więziennymi. Po płynących z całego świata uporczywych akcjach poparcia, po naciskach na komunistów wietnamskich ze strony rządów i licznych organizacji, władze najpierw pozwoliły na rzadkie, co prawda odwiedziny najbliższych, a następnie „łaskawie” wypuściły duchownego na wolność.

 

Po trzech latach izolacji i katorgi, w związku z trzema udarami, jakich doznał w więzieniu, ks. Tadeusza Nguyen Van Ly wypuszczono na wolność 15 marca 2010 r. Do dziś jest częściowo sparaliżowany, poważnie schorowany. Komuniści dobrze wiedzieli, że mogą sobie na to pozwolić. Przy okazji władze cynicznie wykazały się „dobrą wolą” na forum międzynarodowym, co im się opłaciło, a gdy już reżim ugrał swoje, ponownie, osadzono księdza Ly, tym razem w areszcie domowym. Tak działali, działają i zawsze będą działać komuniści.

Znamy pewnie wszyscy słynne zdjęcie ks. Ly, to zdjęcie, które obiegło świat. Na fotografii widzimy wypełnioną po brzegi salę sądową, oto moment skazania na długoletnie więzienie ks. Tadeusza. Podczas ogłaszania wyroku, jeden z oficerów Tajnej Służby Bezpieczeństwa brutalnie knebluje usta kapłanowi, aby nie mógł niczego wykrzyczeć. Oto wolność słowa w komunistycznym „raju” Socjalistycznej Republiki Wietnamu.

Uciskani przez bandycki reżim komunistyczny Wietnamczycy mają od czerwca 2010 r. nowego patrona w niebie, bł. ks. Jerzego Popiełuszkę. I tak jak w Polsce wszyscy wiedzą, kim jest bł. ks. Jerzy Popiełuszko, wierzący, czy niewierzący, tak i w Wietnamie o ks. Tadeuszu wiedzą wszyscy, czy są katolikami, protestantami, czy ateistami. Jest symbolem, jest nadzieją, na to, że kiedyś reżim stanie się złym snem, bezzębną zmorą. Taką i ja mam nadzieję.

 


Tomasz M. Korczyński

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie