Połowa schwytanych somalijskich piratów, którzy w roku 2012 porwali niemiecki kontenerowiec, zamiast w dalszym ciągu przebywać za kratkami, cieszy się statusem tzw. „osób tolerowanych” i czeka na azyl. Ponadto pięciu spośród dziesięciu złapanych piratów od sześciu lat pobiera też niemieckie zasiłki.
Proces piratów kosztował Bundesrepublikę około 1 mln euro. Po jego zakończeniu niemiecka opinia publiczna nie dowiedziała się, jaki los spotka somalijskich piratów. Jak poinformowali przedstawiciele władz Hamburga pozostała piątka – nawet na jeden dzień – nie trafiła do aresztu. Z ich wiedzy wynika, że czterech mężczyzn wróciło do Somalii, a jeden do Szwecji. Nikt dziś nie zaprzeczy, że ci właśnie Somalijczycy w przyszłości mogą organizować ataki terrorystyczne czy stanowić zagrożenie dla statków u wybrzeży Somalii.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawa na światło dzienne wyszła tylko dzięki zapytaniom AfD (Alternative für Deutschland). Przedstawiciele trzeciej siły w Bundestagu chcieli się dowiedzieć, co dzieje się z wszystkimi złapanymi piratami, zarówno dorosłymi, jak i nieletnimi, którzy napadli na statek „Taipan”, a jego załodze grozili śmiercią.
Jeden z piratów, który chciał pozostać anonimowy wyznał, że odsiadującą w więzieniu krótki wyrok piątkę często odwiedzali przedstawiciele jednego ze stowarzyszeń proimigranckich. Ten najstarszy z zatrzymanych Somalijczyków stwierdził m.in. że „stowarzyszenie pomogło im znaleźć pracę, a nieletnim szkołę”. Najstarszy z piratów nie rozumie dochodzenia ze strony AfD.
Niemiecki rząd ma spory problem zarówno ze skazywaniem, jak i deportowaniem radykalnych islamistów do swoich krajów. Szef niemieckiego MSW przyznał, że w roku 2017 deportowano jedynie 10 z 750 zagrażających bezpieczeństwu państwa islamistów.
Źródło: „Die Welt”
ChS