2 czerwca 2020

Sojusz antyturecki z udziałem m.in. Egiptu i Francji. Chodzi o interesy w Libii

(FOT.REUTERS/Osman Orsal/FORUM)

Egipt ogłosił międzynarodowy sojusz obejmujący Grecję, Cypr, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Francję, który ma się przeciwstawić „prowokacyjnym ruchom” Turcji w Libii w basenie Morza Śródziemnego.

 

We wspólnym oświadczeniu zaznaczono, że sygnatariusze dokumentu skoncentrują się na konfrontacji z turecką aktywnością na wodach terytorialnych wokół Cypru, gdzie Ankara prowadzi „nielegalne” wydobycie surowców pozostających pod zwierzchnictwem Cypru. Sojusz potępił także naruszanie greckiej przestrzeni powietrznej przez Turcję.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Co ciekawe Unia Europejska również potępiła operacje wiercenia i eksploracji ropy oraz gazu na wodach Morza Śródziemnego, nad którymi jurysdykcję ma Cypr.

 

Wcześniej Grecja poskarżyła się na naruszenie przestrzeni powietrznej przez dwa tureckie samoloty. Stwierdzono, że transportowały one ministra obrony i dowódcę armii nad małą wyspą na Morzu Egejskim.

 

W oświadczeniu sojuszu skrytykowano także działania Turcji w Libii oraz protokół ustaleń w sprawie wyznaczenia granic morskich w basenie Morza Śródziemnego, a także porozumienie w sprawie bezpieczeństwa i współpracy wojskowej podpisane w listopadzie 2019 r. między Turcją a uznanym na arenie międzynarodowej libijskim rządem z Trypolisu – (GNA) kierowanym przez Fayez al-Sarradźa.

 

14 maja turecka korporacja naftowa zwróciła się do GNA z prośbą o zgodę na rozpoczęcie poszukiwań we wschodniej części Morza Śródziemnego. Prezydent Turcji, Recep Tayyip Erdogan omówił 17 maja br. z Sarradźem planowane działania opisane we wspomnianym wyżej memorandum.

 

Sojusz anty-turecki potępił trwającą wojnę w Libii i tureckie wsparcie wojskowe dla GNA, wzywając Ankarę do zatrzymania napływu zagranicznych bojowników z Syrii do Libii.

 

Zaangażowanie Turcji w wojnę domową w Libii zmieniło przebieg toczącej się ofensywy wokół Trypolisu, gdzie ścierają się siły prorządowe z wojskiem wspieranym przez Rosjan rządu Chalifa Haftara. Samozwańcza Libijska Armia Narodowa (LNA) wycofała się z bazy lotniczej al-Watiya 19 maja w związku z atakami wojsk GNA, wspieranymi przez tureckie wozy pancerne i samoloty – informował Ahmed al-Mismari, rzecznik armii libijskiej.

 

We wspólnym oświadczeniu sojuszu stwierdzono, że będzie on nadal odbywał regularne konsultacje, co według ekspertów jest kolejnym potwierdzeniem starań sojuszu o „trzymaniu Turcji na dystans”.

 

Oświadczenie nowej koalicji rozgniewało Turków. Ministerstwo Spraw Zagranicznych ogłosiło, że ​​„Ankarze udało się zakłócić programy sabotażowe tych krajów w regionie i ich wysiłki na rzecz wspierania puczystów”.

 

Egipt i Zjednoczone Emiraty Arabskie otwarcie popierają LNA, a prezydent Egiptu Abdel Fattah al-Sisi ogłosił w grudniu 2019 r.: „Popieramy LNA i nie porzucimy ich”. W kwietniu ZEA pochwaliły działania LNA w walce z ekstremistycznymi bojownikami w Libii.

 

Prof. Tariq Fahmy, politolog na Uniwersytecie w Kairze powiedział portalowi al.-monitor.com., że sojuszowi udało się osiągnąć swój pierwszy cel, to jest wzbudzić obawy Turcji. W odpowiedzi na zawiązanie aliansu, tureckie ministerstwo spraw zagranicznych zaatakowało każdy z krajów, który włączył się w sojusz.

 

Dodał, że szczególnie istotny jest udział Francji, mocarstwa UE, które może przyczynić się do nałożenia sankcji na Turcję w celu ochrony Cypru przed naruszeniami ze strony tego państwa. – Francja odegra ważną rolę w sojuszu, ponieważ jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, a zatem może zawetować każdą decyzję sprzyjającą działaniom tureckim w Libii – tłumaczył.

 

Minister spraw zagranicznych rządu GNA, Mohamed Taha Siala powiedział w oświadczeniu z 18 maja, że ​​jego resort przygotowuje dokumentację dotyczącą naruszeń krajów, które wspierają Haftara, dostarczając mu broń. Raport przedstawi Radzie Bezpieczeństwa.

 

Fahmy zauważył, że Francja nadaje nowy impuls sojuszowi, ponieważ jest częścią misji morskiej UE, zwanej Irini, rozpoczętej w kwietniu w celu wprowadzenia embarga na broń dostarczaną do Libii „i powstrzymania Turcji od wysyłania broni do GNA w celu walki z LNA”.

 

Na początku maja turecki minister obrony, Hulusi Akar wezwał strony misji morskiej Irini do ponownego rozważenia swojego poparcia dla rządu LNA. !0 maja tureckie media państwowe oskarżyły rząd francuski o uniemożliwianie tureckiego wsparcia wojskowego dla GNA.

 

W lipcu 2019 r. Minister spraw wewnętrznych libijskiego rządu GNA, Fathi Bashagha oskarżył Francję o wysłanie wojsk do Libii w celu wsparcia LNA Haftara w jego ofensywie wokół Trypolisu.

 

Tymczasem prezydent Francji, Emmanuel Macron wyraził 9 marca br. w Paryżu poparcie dla rządu LNA Haftara za walkę z terroryzmem.

 

– Ciągłe naruszenia przez Turcję w Libii i regionie Morza Śródziemnego prawdopodobnie spowodują militaryzację sojuszu i utworzenie wspólnej siły wojskowej w celu ochrony interesów zaangażowanych krajów oraz zwiększenia bezpieczeństwa, koordynacji strategicznej i informacyjnej przeciwko Turcji – uważa Fahmy.

 

Hassan al-Hassi, libijski analityk polityczny sugeruje, że w najbliższym czasie będziemy świadkami tworzenia się nowych koalicji, takich jak pięciopartyjny sojusz w sprawie deklarowanej interwencji wojsk tureckich we wspieraniu GNA i zagrażających interesom zainteresowanych krajów.

 

Egipt jest gwarantem ciągłej spójności tego sojuszu, aby zachować swoje bezpieczeństwo narodowe na granicy z Libią przed ruchami tureckimi, zwłaszcza po ostatnich klęskach LNA – dodał.

 

Podczas spotkania grupy kontaktowej pod przewodnictwem Unii Afrykańskiej w Libii, 19 maja, gen. Sisi zaznaczył, że „stabilność Libii jest determinantą bezpieczeństwa narodowego Egiptu i nie będzie tolerować grup terrorystycznych oraz tych, którzy je popierają”.

 

Zdaniem Hassiego, Francja przystąpiła do [niedawno utworzonego] sojuszu w celu zachowania swoich interesów w Libii zagrożonych przez Turcję i jej poparcie dla rządu GNA.

 

Libia, gdzie toczy się brutalna wojna domowa od czasu obalenia pułkownika Muammara Kaddafiego w 2011 r. i w ostatnim czasie eskaluje, to kraj, w którym jak na dłoni widać skutki strategii oil for insecurity. W zdestabilizowanym państwie, gdzie główne koszty walk rywalizujących ze sobą licznych milicji i dwóch rządów ponoszą przede wszystkim cywile, handel ropą, gazem i bronią kwitnie w najlepsze. Szefostwo zaś głównego holdingu libijskiego NOC działa jak państwo w państwie.

 

Rok temu, gdy trwało oblężenie Trypolisu przez gen. Chalifa Haftara i mającego tam swoją siedzibę rządu uznawanego przez ONZ, szef libijskiej National Oil Company, Mustafa Sanalla uroczyście otworzył przedstawicielstwo w amerykańskim mieście Huston, mając nadzieję na zwiększenie produkcji ropy naftowej, co jest pożądane przez Waszyngton z powodu przedłużającego się kryzysu w Wenezueli. Sanalla podpisał kontrakty na import sprzętu i technologii amerykańskiej o wartości ponad 10 mld USD. Jednocześnie przekonywał, że wolałby utrzymanie dwóch rządów w kraju, rozgrywanych przez inne państwa niż dominacji jednej władzy.

 

Szef rządu w Trypolisie, Fayez al-Saradź odbywał w maju ub. roku  tourne po Europie, naciskając na Francję, by zaprzestała wysyłania broni i wspierania jego rywala w walce o władzę, gen. Haftara, który „próbuje dokonać zamachu stanu i siłą wziąć Libię”. – Dziś w Libii trwa wojna, na którą nie reagują państwa zachodnie i ONZ – ubolewał z kolei Nuri Elghawi, przedstawiciel libijskiej ambasady w Warszawie. Elghawi w maju ub. roku przypomniał, że od kilku tygodni w rejonie Trypolisu trwały krwawe walki, w których zginęło około 400 osób, a 1200 zostało rannych. 

 

Libijski dyplomata dodał, że rząd w Trypolisie „jest demokratycznie wybraną władzą, uznaną przez społeczność międzynarodową”, a generał Haftar „jest dyktatorem, w przeszłości związanym z Muammarem Kaddafim”. Elghawi stwierdził jednak, że „ze względu na interes ekonomiczny, związany z handlem ropą, Haftar może liczyć na wsparcie polityczne i uzbrojenie między innymi ze strony Egiptu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Rosji czy Francji”. – Chalifa Haftar przekonywał te kraje, że w ciągu 24 godzin zdobędzie Trypolis i że każdy otrzyma swój kawałek tortu z zysków – zaznaczył.

 

W historii politycznej Libii – byłej kolonii Włochów, którzy wyparli w 1911 r. Turków – wyróżnia się w zasadzie 3 okresy: od uzyskania niepodległości w 1951 r. do zamachu stanu i przejęcia władzy przez Kadafiego w 1969 r., następnie 42-letnie rządy pułkownika, wreszcie okres po tzw. Arabskiej Wiośnie (2011 r.), który trwa do chwili obecnej.  Od początku uzyskania niepodległości przez Libię kluczową rolę odgrywał przemysł naftowo-gazowy i powołana przez władze National Oil Corporation, zarządzająca rozległą siecią firm i operatorów energetycznych.

 

Gdy w 1959 r. odkryto złoża ropy i po raz pierwszy je wyeksportowano dwa lata później, młoda monarchia szybko „otworzyła się” na inwestycje zagraniczne. W ciągu 10 lat sektor naftowy rozwinął się w oszałamiającym tempie, zwłaszcza w Zatoce Wielkiej Syrty, Az-Zawiji i Tobruku. Po przejęciu rządów przez Kaddafiego nastąpiła nacjonalizacja i przejmowanie udziałów zagranicznych holdingów, co zaowocowało m.in. spadkiem produkcji z 3 mln baryłek dziennie na początku 1970 r. do 1mln baryłek 10 lat później.

 

Po zniesieniu sankcji przez ONZ po 2000 r. zaczął się kolejny dobry okres dla firm zagranicznych. Nowe otwarcie oznaczało masowy napływ światowych koncernów energetycznych i co ciekawe – pojawili się nowi gracze np. CNPC, ONGC z Indii, Petrobras, Statoil,  Woodside Petroleum. W rezultacie na rynku libijskim zrobiło się „ciaśniej”. Poza krajowym holdingiem NOC i powiązanym z nim filiami, takimi jak: Arabian Gulf Oil Company (ACOCO), Brega Petroleam Marketing, Sirt Oil Company itp., działały spółki joint-venture jak np. Akakus Oil Operations, Mabruk Oil Operations, Mellitah Oil and Gas, Waha Oil Co., Zueitina Oil Co. oraz mające już ugruntowaną pozycję koncerny, takie jak:  BP, Chevron, CNPC, Eni, Marathon, Occidental, OMV, Repsol, Shell, Statoil, Total, Wintershall.

 

W 2005 r. amerykańskie korporacje zapewniły sobie kolejne 11 licencji w nowej rundzie rozdzielania pozwoleń na produkcję ropy oraz gazu. W maju 2006 r. Waszyngton przywrócił pełne stosunki dyplomatyczne z Libią.

 

Ten okres „względnej stabilizacji” – jak się o nim pisze – który rozpoczął się po zniesieniu sankcji ONZ w zamian za wypłatę odszkodowań za nacjonalizację przemysłu i zamachy terrorystyczne, brutalnie został przerwany wybuchem tzw. Arabskiej Wiosny, po której rozgorzała walka o wpływy i kontrolę nad sektorem naftowym oraz płynącym z tego tytułu bogactwem.

 

Rok po wyborach, w 2013 r. nowa władza przyjęła ustawę, zakazującą bliskim współpracownikom Kaddafiego na zajmowanie wysokich stanowisk w państwie. W 2014 r. odbyły się kolejne wybory, które zaowocowały poważnym kryzysem politycznym i de facto powstaniem dwóch rządów: w Trypolisie oraz Tobruku.

 

Jednocześnie specjalnie powołana jeszcze w 2005 r. straż do ochraniania instalacji i pół naftowych oraz gazowych Petroleum Facilities Guard (PFG) podzieliła się. Krajowy holding NOC stracił kontrolę nad nią. Rozszalała walka wewnętrzna setek milicji, które od czasu obaleniu pułkownika Kaddafiego w 2011 r. z łatwością uzyskują dostęp do broni, mimo obowiązującego embarga ONZ.

 

Proliferacja broni i rozkwit organizacji islamistycznych oraz równoległa walka dwóch rządów o kontrolę nad NOC – która ze swoim szefostwem prowadzi własną politykę z przedstawicielami innych państw – na dobre rozgorzały po 2016 r., a w ub. roku, to jest od 4 kwietnia, miały miejsce decydujące starcia między armiami dwóch rządów. Generał Haftar wszczął ofensywę Trypolisu.

 

Jeszcze w styczniu 2017 r. szefostwo NOC poinformowało, że podpisało nowe kontrakty z firmami z Chin i Rosji.  W 2017 i 2018  OMV i ENI, Wintershall, Rosnieft, Total, Vitol, Glencore, Repsol, BB Energy, API, Cepsa, Sopar i Unipec także nabyły nowe pozwolenia na eksploatację ropy i gazu. Warto zauważyć, że potężne inwestycję w wydobycie ropy i gazu wielkich koncernów zachodnich i nie tylko, ma miejsce w tym samym czasie, gdy próbuje się zmusić kraje dynamicznie rozwijające się do rezygnacji z paliw kopalnych (porozumienie paryskie z 2015 r. w sprawie klimatu, Agenda 2030 itp.) i tzw. zerowego wzrostu PKB.    

 

Libijski holding NOC jest swoistym państwem w państwie. W zarządzie zasiadają bardzo wpływowi menadżerowie, którzy pomimo wewnętrznych walk toczonych przez rząd i niby-rząd, prowadzą interesy jakby nie było żadnego zagrożenia.

 

Szefowie zaś zagranicznych korporacji nie kryją, że w pewnym sensie obecna sytuacja jest dla nich korzystniejsza niż za Kaddafiego, który bywał „kapryśny”. Obecny menadżer NCO skupia się przede wszystkim na utrzymaniu i zwiększeniu produkcji poprzez współpracę z koncernami. Szef NOC Mustafa Sanalla i jego bliscy współpracownicy stoją za wzrostem produkcji ropy jaki się dokonał w latach 2016-2018.

 

Libia, mimo toczonych walk wewnętrznych, w których jak zwykle najbardziej cierpią cywile, ale kwitnie biznes, w ocenie niektórych analityków – pozostanie na długo niestabilna, nawet jeśli dany rząd przejmie władzę, bo podziały wewnątrz są tak głębokie, iż trudno przewidywać, by dana siła była w stanie zjednoczyć wojsko i rozbroić bojówki. Jednak – jak pokazuje ubiegłoroczny raport Oxford Institute for Energy Studies – nie powstrzyma to koncerny zagraniczne przed inwestowaniem w sektor gazowy i naftowy.

 

Spółki operując w Libii, ochraniane m.in. przez prywatne armie, pomimo zakłóceń spowodowanych przez rewolucję, walkę i niepewność, okazały się być odporne na zmiany.

Tymczasem lider rządu w Trypolisie al-Saradź odbywał w zeszłym roku podróż po Europie, walcząc o przetrwanie. Naciskał na Francję, by zaprzestała wysyłania broni i wspomagania Chalifa Haftara, byłego lojalisty przywódcy Libii, który w 1987 r., po pokonaniu sił libijskich w Czadzie, trafił z więzienia w Czadzie do USA na szkolenia CIA. Podobnie jak wielu libijskich wygnańców, wrócił do kraju po powstaniu przeciwko Kaddafiemu w lutym 2011 roku.

 

14 lutego 2014 Haftar pojawił się w libijskiej telewizji, domagając się rozwiązania parlamentu i utworzenia Rady Prezydenckiej. Ówcześni tymczasowi liderzy Libii odrzucili żądania Haftara. Generał zmobilizował część armii i rozpoczął marsz po władzę. Obecne oblężenie Trypolisu jest kulminacją jego pięcioletnich starań, aby stać się jedynym przywódcą Libii.

 

Kilka dni po wybuchu powstania, syn Kadafiego, Saif al-Islam, ostrzegł Libijczyków, że jeśli nie przezwyciężą podziałów, kraj pogrąży się w wojnie domowej na następne czterdzieści lat. Haftar cieszy się poparciem Egiptu, Francji, Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Arabii Saudyjskiej i Rosji, a ostatnio także USA. Wsparcie, które Haftar czerpie od tych rządów, z pewnością zapewni mu znaczne środki na realizację jego celów. Kraje te zaś nie mają złudzeń, że Arabska Wiosna wzmocniła islamistów.

 

W Libii toczy się, podobnie jak w Syrii czy Jemenie, wojna zastępcza o wpływy między Bractwem Muzułmańskim uosabianym przez Katar i Turcję a wrogimi im rządami w Kairze, Rijadzie i Abu Zabi. Egipcjanie, Saudowie, ZEA, Rosjanie i Francuzi postawili na Haftara. Dla Francuzów Haftar może być pomocny w powstrzymaniu napływu migrantów i ochronie ich interesów naftowych. Biorąc pod uwagę wewnętrzną i zewnętrzną dynamikę, która napędza wsparcie dla generała, może on być w stanie kontynuować swoją walkę przez długi czas.

 

Na początku ofensywy Departament Stanu USA wyraził „zaniepokojenie” walkami. Oficjalnie administracja Trumpa uznaje rząd w Trypolisie i dała jasno do zrozumienia, że ​​poza walką z ekstremistami w Libii, Stany Zjednoczone nie chcą angażować się w politykę libijską, pozostawiając to ONZ i jej wysłannikowi, Ghassan Salame.

 

Ze swojej strony Unia Europejska jest podzielona. Francuzi wspierają Haftara, podczas gdy Włosi, Brytyjczycy – rząd al-Seradźa. Nieoczekiwane wszczęcie ofensywy w tym czasie, gdy w Trypolisie przebywał szef ONZ, szykując się do nowej konferencji w sprawie pojednania narodu libijskiego, zniweczyło podjęte działania. Libijscy cywile mówią, że nie obchodzi ich, kto wygra. Chcą, by walka się skończyła.

 

Prezydent USA Donald Trump rozmawiał w zeszłym roku z Haftarem, chwaląc go za sukcesy w zwalczaniu terroryzmu. Waszyngton i Moskwa razem zablokowały rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, wzywającą do zawieszenia walk w Libii. Uzbrojenie bez przeszkód dociera do portów kontrolowanych przez Haftara – ubolewał al-Saradź.

 

Szef NOC, Mustafa Sanalla przypomniał, że główne terminale naftowe znajdują się prawie w połowie drogi między twierdzami dwóch rywalizujących armii rządu LNA na wschodzie kraju i GNA na zachodzie. Nie wie, jak dalej się potoczą sprawy, jednak obecne walki wpływają na sektor naftowy, zagrażając zdolności do utrzymania produkcji i zapewnienia bezpieczeństwa pracownikom.

 

„Coraz trudniej jest też zachować naszą neutralność w konflikcie” – podkreślił, wskazując na holding, któremu szefuje. Sanalla w swoim artykule opublikowanym na stronie koncernu Bloomberga pisał w ub. roku, że widział dokumentację potwierdzającą, iż podejmowane są próby nielegalnego sprzedawania ropy poprzez oba rządy. „Bez wątpienia zerwanie monopolu NOC na eksport spowodowałoby przedłużającą się wojnę domową z szeregiem podmiotów uzbrajanych i finansowanych z pieniędzy za ropę” – ostrzegał, dodając, że nie jest tajemnicą, iż Państwo Islamskie odrodziło się w Libii, przegrupowało na odległym południu, gdzie znajduje się krytyczna infrastruktura holdingu, produkująca do 370 tys. baryłek dziennie. Ataki na tym obszarze są „coraz bardziej bezczelne,” a „trwające zamieszanie daje ISIS możliwość przechwycenia bogactwa Libii”.

 

Szef NCO podkreślił, że ropa libijska jest strategicznie cenna. Aktywa naftowe są naturalnymi celami tych, którzy dążą do władzy i tych, którzy chcą udaremnić jej przejecie od czasu rewolucji w 2011 roku.

 

Sanall nie opowiada się za żadnym z rządów, bo „zwycięzca weźmie wszystko”. Tylko zawieszenie broni i powrót do systemu „podwójnego klucza”, czyli funkcjonowania obu władz, temperowanych przez inne potęgi światowe w jego opinii pozwoli na przywrócenie stabilności libijskiemu sektorowi naftowemu. „Wojna domowa w Libii szaleje zbyt długo i kusząca jest próba przełamania impasu raz na zawsze. Jednak gwałtowny ruch wahadła w tą czy inną stronę, grozi wyłączeniem znacznej części produkcji ropy w Libii – a wraz z nią oddala perspektywę na pokojową i dostatnią przyszłość Libijczyków” – napisał.

 

Źródło: al.-monitor.com, PCh24.pl

Agnieszka Stelmach

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 104 zł cel: 300 000 zł
42%
wybierz kwotę:
Wspieram