14 sierpnia 2018

Sodomita. Słowo, które „wykluczyło” ministra Błaszczaka

(fot. Krystian Maj / Forum)

Szef MON, Mariusz Błaszczak na antenie TV TRWAM, otwarcie określił poznańską homoparadę „paradą sodomitów”. Lewicowo-liberalne media wpadły w szał. Okazało się, że to określenie grzechu wołającego o pomstę do nieba jest – dla niektórych – niedopuszczalne. Polska mowa będąca od dawna w szponach politpoprawności jest jednak na tyle piękna i bogata, że i na to znajdziemy sposób.

 

Błaszczak podkreślał, że samorządy winny zająć się „chodnikami, wodociągami, kanalizacją”, a tymczasem niektóre z nich „zajmują się na przykład ideologią”. – W Poznaniu mieliśmy teraz do czynienia z takim zdarzeniem, że odbyła się kolejna parada sodomitów, którzy próbują narzucić swoją interpretację praw i obowiązków obywatelskich na innych – mówił minister.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Słowa o „paradzie sodomitów” wywołały niezwykłe oburzenie przedstawicieli lewicowo-liberalnych mediów. Niektórzy postulowali nawet odwołanie Błaszczaka ze stanowiska.  – To jest już język Putina. W normalnym kraju wyleciałby z rządu. U nas politycy partii rządzącej wciąż przesuwają granicę, wykluczając ze wspólnoty wszystkich, którzy się z nimi nie zgadzają – pisała Renata Grochal, dziennikarka „Newsweeka”.

 

Piję poranną kawę spokojnie tyko przez chwilę. Nie mogę uwierzyć: minister Mariusz Błaszczak o Paradzie Równości w Poznaniu – „Parada sodomitów”. Panie Ministrze to skandal!!! Gdzie jest odpowiedzialność? Powinien Pan przeprosić – w osobliwy sposób komentowała sprawę Monika Olejnik.

 

Pisarz Jacek Dechnel powtórzył popularną – powtarzaną nawet przez część katolickich dziennikarzy – teorię, że Bóg zniszczył Sodomę i Gomorę nie za homoseksualizm, ale za…brak gościnności. Tym samym Błaszczak, jako przedstawiciel rządu „sam jest sodomitą”, gdyż Polski rząd odmawia prawa gościnności, zamykając granice przed imigrantami ­– uważa pisarz.

 

Dodajmy, że za określenie osób o skłonnościach homoseksualnych „sodomitami” można zostać zablokowanym na Facebooku. Osoby popierające homopostulaty boją się tego określenia jak ognia i… siarki.

 

A przecież wiemy, zarówno z kart Pisma Świętego, jak i z tradycyjnego nauczania Kościoła, że akty homoseksualne składały się na grzechy mieszkańców Sodomy i Gomory, za które Bóg ukarał ich w sposób straszliwy. Nie bez powodu zaliczane są do grzechów wołających o pomstę do nieba. „Są one sprzeczne z prawem naturalnym; wykluczają z aktu płciowego dar życia. Nie wynikają z prawdziwej komplementarności uczuciowej i płciowej. W żadnym wypadku nie będą mogły zostać zaaprobowane”. (KKK, 2357).

 

Definicja grzechu sodomskiego jako aktu homoseksualnego istniała w Kościele już od średniowiecza. Wyraźnie opisał go w XIX w. ks. Józef Stagraczyński: „Apostoł Paweł św. upomina, żeby pomiędzy chrześcijanami o jakim bądź grzechu nieczystości ani mowy nie było; cóż dopiero o tym grzechu sodomskim, wołającym o pomstę do Nieba! (…) Grzech ten zowie się sodomskim dlatego, że go się dopuszczano w mieście Sodomie i Gomorze i w innych miastach okolicznych. Grzech ten rozszerzył się z czasem i między pogaństwem, o czym daje świadectwo św. Paweł Apostoł”.

 

Mimo wszystko zrozumieć można osoby z homoseksualnymi upodobaniami, które obsesyjnie odcinają się od określenia „sodomita”. Kto chciałby dopuszczać do siebie świadomość, ze popełnia grzech przeciw prawu naturalnemu, za który Bóg ciężko karze? Dlatego wciąż powstają nowe próby rozmycia definicji tego określenia, a każde nazwanie tego wprost wywołuje lawinę sprzeciwu.

 

Polska mowa jest jednak na tyle piękna i bogata, że znajdziemy wiele określeń praktyk homoseksualnych, o których członkowie subkultury LGBT zapewne nie słyszeli lub słyszeć nie chcą. Póki co, nie grozi za nie publiczny ostracyzm. Przykład? – „Samcołożnik”. 

 

„Azaż nie wiecie, iż niesprawiedliwi królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie mylcie się: ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani pieszczotliwi, ani samcołożnicy, ani złodzieje, ani łakomcy, ani pijanicy, ani złorzeczący, ani ździercy królestwa Bożego nie odziedziczą” – czytamy w Biblii Gdańskiej wydanej w 1632 r.

 

Jeżeli chcemy zatem uniknąć ostracyzmu w przestrzeni publicznej, przy jednoczesnej chęci nazywania rzeczy po imieniu, korzystajmy obficie z dobrodziejstw języka polskiego.

 

Piotr Relich 

 

Zobacz także:

 

W obronie wyższych praw. Dlaczego musimy przeciwstawiać się legalizacji związków homoseksualnych?

 

W obronie wyższych praw

 

W książce m.in. o tym, jak powstał ruch homoseksualny? Jakie są jego prawdziwe cele? Odpowiedzi na najważniejsze argumenty lobby LGBT.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 240 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram