21 maja 2012

Socjalizm „made in the USA”

(Fot. ZUMA Press/Forum)

Być publicznie nazwanym socjalistą to w Stanach Zjednoczonych jedna z najgorszych rzeczy, jaka może się komuś przydarzyć. Jednak kraj ten coraz bardziej rozszerza strefy życia, którymi zajmuje się państwo. System pomocy socjalnej kosztuje krocie, nieustannie rośnie i niekoniecznie zapewnia biednym po prostu skromny byt, ale również posiłki w restauracji i… telefony komórkowe.

 

Wojna z biedą na dużą skalę rozpoczęła się oficjalnie za czasów prezydentury Lyndona B. Johnsona. W jej ramach stworzono w latach 60. masowy program żywnościowy o nazwie The Supplemental Nutrition Assistance Program (SNAP), w ramach którego przyznawano papierowe i kolorowe kartki na zakup artykułów spożywczych (głównie chleb, mleko, żywność puszkowaną). W 1970 r. objętych programem było 5 mln ludzi, a w 1974 – aż 15 mln. Rosnące statystyki tylko częściowo można usprawiedliwić wzrostem demograficznym.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Znany obecnie jako Food Stamp Program zmienił się nie do poznania. Dziś rozdawane są elektroniczne, plastikowe karty debetowe, którymi w niektórych stanach można zapłacić za hamburgera w restauracji. Z czasem standard życia biednego musiał się przecież podnieść. Skoro Amerykanie średniej klasy mogą chodzić od czasu do czasu do restauracji, dlaczego nie mieliby tego robić ubodzy? Program wspierają nie tylko demokraci o socjalistycznych tendencjach, ale nawet właściciele fast foodów. Wśród restauracji, które akceptują żywnościowe karty debetowe (food stamps), są bowiem między innymi Pizza Hut, McDonald’s czy Kentucky Fried Chicken. Inni też lobbują, żeby dostać się na stanową listę takich dostawców żywności dla biednych, aby tym samym zapewnić sobie większą stałą klientelę. Kiedyś władza martwiła się tym, żeby ludzi dożywić (a raczej co zrobić z nadwyżką produktów rolniczych), niedługo martwić się będzie tym, jak stworzyć masowy i powszechny program odchudzania (uprawnionych do kart żywnościowych). A właściwie już to robi.

 

Obecnie z SNAP korzysta ponad 46 mln osób, czyli prawie 15 procent amerykańskiej populacji. Coraz częściej zaczyna się mówić o masowym wyłudzaniu w ramach tego programu, na co od dawna wskazywali Republikanie. A przecież za czasów najbardziej raczkującej wersji z 1939 r. wiadomo było, że SNAP był nadużywany, a jego koszt zbyt wysoki. Jak czytamy w „Pioneer Press”, kontrola w stanie Wisconsin ujawniła, że niezgodnie z przepisami korzystali z dobrodziejstw państwa m.in. więźniowie i zbiegli z więzienia. Niektórzy z nich sprzedawali swoje karty debetowe innym. W ten sposób władza stanowa straciła prawie pół miliona dolarów. W Minnesocie właściciel jednego ze sklepów spożywczych został w maju skazany za oszustwo, bo kazał podatnikom refundować zakupy papierosów, a nawet karty debetowe zamieniał na gotówkę. Podatnicy tego stanu stracili na tym 2,5 mln dolarów. Amanda Clayton z Michigan, która wygrała milion na loterii, też korzystała z państwowych kart debetowych, a w dodatku nie widziała w tym ani nic wstydliwego, ani złego. Być może trafi za to do więzienia.

 

Co ciekawe, osoby kwalifikujące się do otrzymywania food stamps w około 20 stanach automatycznie otrzymują również telefony komórkowe z ograniczoną ilością darmowych minut. Rachunek w wysokości miliarda dolarów rocznie za tę formę pomocy płacą użytkownicy telefonów komórkowych. Podatek na ten cel, nałożony na dostawców telefonii, przechodzi bowiem na użytkowników sieci. Zwolennicy tego programu uważają, że darmowy telefon będzie biednym bardzo przydatny w znalezieniu pracy, a niektórzy nawet, że w USA każdy ma prawo… do posiadania komórki.

 

A SNAP to tylko jeden z państwowych programów żywnościowych. Nieważne, że sektor pozarządowy zajmuje się pomocą charytatywną stale i masowo. Większość kościołów zaangażowanych jest w zbiórki żywności, podobnie jak organizacje non-profit stworzone wyłącznie do tego celu, pomagają liczne szkoły. Jak opisuje w swoim comiesięcznym raporcie publicystka Phyllis Schlafly, federalny aparat pomocy socjalnej ma jednak jeszcze 11 innych podobnych programów. Do tego 10 rodzajów pomocy mieszkaniowej, 10 socjalnej, 9 edukacyjnej, 7 zdrowotnej, 8 kształcenia zawodowego, 3 na opłacanie rachunków za energię i wodę, 2 na rozwój i opiekę nad dzieckiem i 8 przyznających gotówkę. Według wyliczeń the Heritage Foundation, w USA funkcjonuje ponad 70 programów pomocy społecznej na poziomie federalnym, które w 2010 r. kosztowały 871 mld dolarów. Pomocą obejmowani są ubodzy i słabo zarabiający. Tych pierwszych było 49,1 mln, a drugich – aż 97,3 mln. Próg „niskich dochodów” ustalony został na poziomie 45 tys. dolarów na czteroosobową rodzinę. Daje to w sumie w skali kraju prawie 146,5 mln osób uznanych oficjalnie za obywateli, którym należy się jakaś forma pomocy. Do tej grupy należy więc mniej więcej 45 procent Amerykanów!

 

Władza w USA zdaje się realizować w pełni rzymski postulat, dostarczając ludziom nie tylko chleba… Jakiś czas temu zagwarantowała również po dwa „kupony” w formie karty płatniczej – o wartości 40 dolarów każdy – na odpowiedni dekoder do odbioru telewizji. Po to, aby każdy mógł bez problemu oglądać swoje ulubione igrzyska po przejściu na telewizję cyfrową.

 

 

Natalia Dueholm

 

 

www.planetaludzi.salon24.pl
www.prawdaoaborcji.wordpress.com
www.za-zyciem.pl
www.edukacjadomowa.piasta.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie