9 kwietnia 2015

Smoleńsk widziany z Ukrainy

(fot. ITAR-TASS/ Maxim Shemetov)

Śmierć 96 pasażerów prezydenckiego samolotu Tu-154 w smoleńskim lesie była wydarzeniem, które wywołało szeroki oddźwięk na całym świecie, w tym również w najbliższym sąsiedztwie Polski. Szczególnie warto przyjrzeć się, jak pamięta się o smoleńskiej katastrofie na Ukrainie, której relacje z sąsiednią Rosją stały się w ciągu pięciu lat, jakie minęły od tego tragicznego wydarzenia, daleko bardziej skomplikowane, niż nasze.


Temat do dziś relacjonowany jest w mediach nad Dnieprem, komentowany jest także przez tamtejszych publicystów. Sama tragedia wstrząsnęła Ukraińcami, którzy składali wyrazy współczucia i solidarności z narodem polskim. W pierwszych dniach po katastrofie otoczenie ambasady polskiej w Kijowie przypominało widoki z innych placówek dyplomatycznych Rzeczypospolitej – ludzie spontanicznie składali kwiaty i palili znicze, media obiegały obrazy poruszonych tragedią osób. Niewątpliwie wyjątkowość i rozmiar katastrofy nie były czymś, obok czego ukraińskie społeczeństwo mogłoby przejść obojętnie. Notabene, emocjonalne poruszenie zarówno Ukraińców, jak i Rosjan, wydawało się być podobne, niezależnie od stanu oficjalnych stosunków między tymi państwami. Obrazy wzruszonych, niekiedy płaczących ludzi były identyczne niezależnie od tego, czy pochodziły z Kijowa, Moskwy czy Smoleńska. Być może zdecydował też fakt bliskości geograficznej, a nawet pewna spontaniczność, która wedle stereotypów cechuje narody słowiańskie.

Wesprzyj nas już teraz!

Wyrazicielem tych społecznych emocji stał się prezydent Wiktor Janukowycz, który ogłosił 12 kwietnia 2010 roku dniem żałoby narodowej. W świetle niewątpliwej wyjątkowości i skali tragedii było to zachowanie standardowe dla wielu państw – żałobę ogłaszały nawet odległe i zupełnie egzotyczne dla Polaków kraje, a spośród sąsiadów Rzeczypospolitej nie uczyniła tego jedynie Białoruś.

Warto także dodać, że na pogrzeb pary prezydenckiej udała się wyjątkowo liczna delegacja ukraińska – obecny był ówczesny prezydent Wiktor Janukowycz, ówczesna premier Julia Tymoszenko i były już prezydent Wiktor Juszczenko. Było to pokłosie wagi, jaką przywiązywał do stosunków z Ukrainą Lech Kaczyński.

Echo dobrych osobistych stosunków prezydenta Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenki można było usłyszeć jeszcze niedługo po katastrofie. Były prezydent Ukrainy nazwał zmarłego prezydenta Polski przyjacielem swojego kraju i wezwał, by w ukraińskich miastach nadawać ulice imieniem Lecha Kaczyńskiego. Do tej pory zrobiły to rosyjskojęzyczna Odessa, rządzona wówczas przez juszczenkowską „Naszą Ukrainę” (imieniem Kaczyńskiego nazwano część ulicy Polskiej, na rogu z bardzo prestiżową ulicą Deribasowską), oraz Mukaczewo na wieloetnicznym Zakarpaciu. W pierwszym przypadku podkreślono, że zmiana nazwy części ulicy Polskiej jest nie tylko hołdem wobec samej osoby prezydenta, ale podkreśla też szacunek wobec historycznego wkładu Polaków w rozwój miasta. Mukaczewo zaś odniosło się do zabiegów tragicznie zmarłego prezydenta, by narody Europy Środkowo-Wschodniej współżyły w zgodzie i pokoju. Ponadto, w Odessie została odsłonięta tablica pamiątkowa na cześć Lecha Kaczyńskiego.

Media nad Dnieprem do dzisiaj relacjonują wszystkie ważniejsze ustalenia różnych stron biorących udział w wyjaśnianiu przyczyn katastrofy. Prawie dwa tygodnie po tragedii ukraińska agencja UNIAN opublikowała obszerną depeszę, w której przywoływane zostały słowa płk Ireneusza Szeląga z Wojskowej Prokuratury Okręgowej. Szeroko relacjonowane było też stanowisko dotyczące przyczyn tragedii dominujące w rosyjskich mediach.

Oprócz relacjonowania przyczyn katastrofy w ukraińskich mediach przytaczane były także opinie osób stojących na stanowisku, iż zainteresowana w śmierci Lecha Kaczyńskiego i 95 pozostałych pasażerów Tu-154M była Rosja. M.in. portal „Ukraińskie nowiny” przytoczył opinię wyrażoną publicznie przez Marcina Dubienieckiego – męża Marty Kaczyńskiej, że to „nie błąd pilota był przyczyną katastrofy, a zemsta Rosjan”.

Wątek rosyjski szczególnie często był podkreślany przez przedstawicieli środowisk prozachodnich, czyli tzw. opcji niepodległościowej. Smoleńsk jest dla nich dowodem na brak skrupułów Rosjan, którzy rozprawiając się ze swoimi politycznymi oponentami, posługują się metodami zabójstwa. Wątek ten wpisuje się w narrację antykomunistyczną, co prowadzi do sytuacji, w której często jego znaczenie sygnalizują środowiska bliskie nacjonalistom, bądź wywodzące się z regionów będących matecznikami nacjonalizmu ukraińskiego. W ten sposób w Równem na Wołyniu (gdzie, co paradoksalne, stoi pomnik Kłyma Sawura – kata polskiej ludności Kresów) odbył się 8 kwietnia 2015 roku koncert pamięci ku czci ofiar Katynia i Smoleńska. Warto dodać, że chętny do współpracy z Polakami w zakresie upamiętniania ofiar zbrodni komunistycznych jest jawnie pro-banderowski historyk stojący na czele Instytutu Pamięci Narodowej na Ukrainie – Wołodymyr Wiatrowycz. Sytuacja ta ujawnia pewien paradoks ukraińskiej pamięci historycznej i istniejących tam na tym tle podziałów: środowiska pro-banderowskie są dla Polaków sojusznikami w upamiętnianiu ofiar komunizmu, zaś środowiska pro-rosyjskie sprzyjają piętnowaniu zbrodni banderowskich, a więc także zbrodni na Polakach dokonanych przez OUN-UPA.

Niejednokrotnie przywoływane były, zwłaszcza przez ukraińskie portale, które przyporządkować można do „opcji niepodległościowej”, głosy rosjosceptyczne z Polski. Na przykład portal Zaxid.net w notce z września 2012 opublikował stanowisko polityków PiS, iż tragedia w Smoleńsku była zamachem. Warto zaznaczyć, że media ukraińskie nie podlegają tym samym regułom opisywania katastrofy, co media polskie, gdzie o bezstronność niezwykle trudno, zwraca jednak uwagę fakt rozłożenia akcentów. Środki masowego przekazu nad Dnieprem nie ignorują głośnych wypowiedzi na ten temat ze strony polskich polityków, których zdanie w tej kwestii stawia pod znakiem zapytania oficjalne przyczyny katastrofy. Jednak media głównego nurtu – jak już wspomniano – dalekie są od emocji w tej sprawie. Z przypadkiem stawiania z góry założonej tezy trudno się tam spotkać, choć nie umykają im opinie takie, jak Juergena Rotha, mówiącego wprost o zamachu.

Jednocześnie rozpowszechniane są opinie w rodzaju tej, którą wygłosił ukraiński politolog Wiktor Niebożenko. W maju 2012 roku polski portal Onet zacytował jego słowa o tym, iż Rosja szykuje Ukraińcom drugi Smoleńsk.

Temat katastrofy smoleńskiej zajmuje w mediach ukraińskich określone miejsce – jest on poruszany wtedy, gdy na światło dzienne wychodzą nowe ustalenia w tej sprawie. Ponadto, sposób podejścia do tematu jest funkcją umiejscowienia przez rozmaitych komentatorów po określonej stronie sporu politycznego, który na Ukrainie jest głębszy niż w Polsce. Z pewnością nie jest to kwestia obojętna, lecz ze zrozumiałych względów nie wzbudza tyle emocji, co w Polsce. Nad Dnieprem, szczególnie obecnie, jest wystarczająco wiele punktów zapalnych, z powodu których można wejść w ostry spór.

Tomasz Jasiński, KRESY.PL

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie