W trwającej na Słowacji kampanii wyborczej kandydat narodowców do fotela prezydenta wystąpił z hasłem „Rodzina to mąż i żona. Stop LGBT”. Za te słowa został przeciw niemu skierowana sprawa karna przez organizacje pozarządowe.
Marian Kotleba i jego Partia Ludowa Nasza Słowacja (Ľudova strana – Nase Slovensko, ĽSNS) nie są ulubieńcami mediów i liberalnych organizacji, które zarzucają politykom narodowym nawiązywanie do dziedzictwa Słowackiej Partii Ludowej z czasów II wojny światowej. Niemniej w dzisiejszym parlamencie Słowacji narodowcy z LSNS są obecnie krytykowani głównie z powodu burzenia spokoju elit politycznych, które nie chcą zajmować się problemami mogącymi im odebrać popularność w jakiejkolwiek grupie wyborców.
Wesprzyj nas już teraz!
Z tego też powodu – pod pretekstem złożenia projektu ustawy o ochronie życia poczętego przez LSNS – deputowani różnych partii nie podjęli się dalszego procedowania tego aktu prawnego. Gdy w styczniu tego roku narodowcy z LSNS wycofali ponownie złożony przez siebie projekt ustawy chroniącej dzieci nienarodzone na rzecz bardziej liberalnego projektu przygotowanego przez posła niezrzeszonego Richarda Vasecka, w Radzie Narodowej Republiki Słowackiej także nie znalazła się większość zdolna do podjęcia takiej ustawy.
Obecne kłopoty Mariana Kotleby wzięły się z podjęcia tematu, który politycy słowaccy starają się omijać, by nie poddać się krytyce środowisk, starających się przesuwać granice wolności słowa pod pretekstem walki z mową nienawiści. Nie tylko na Słowacji jest powszechne przyzwolenie na wyśmiewanie się z chrześcijaństwa przy jednoczesnym uznawaniu za niepodlegające dyskusji ani krytyki inne problemy i zjawiska społeczne.
Tym razem hasło „Rodzina to mąż i żona. Stop LGBT” nie spodobało się kilku organizacjom pozarządowym, które uznały że jest ono przejawem dyskryminacji i łamania praw człowieka. Instytut Praw Człowieka (Institut ľudskych prav) Slovak Political Watchdog oraz Dúhové Slovensko złożyły skargę karną przeciwko Marianowi Kotlebie. W wypowiedzi cytowanej przez „Glob.sk” Peter Weisenbacher z Instytutu Praw Człowieka stwierdził, że hasło „Stop LGBT” wzywa do dyskryminacji i narusza prawa człowieka oraz … jest groźbą fizycznej likwidacji, jak w czasie II wojny światowej.
Zagrożenia takiego nie widzą jednak politycy i konkurenci Mariana Kotleby, lidera Partii Ludowej Nasza Słowacja. Na portalu „Hlavne Spravy” Martin Klus z liberalnej partii Wolność i Solidarność uznał tylko, że głowa państwa ma być prezydentem wszystkich obywateli. Niezależny kandydat Peter Marcek opowiedział się przeciwko „małżeństwom” jednopłciowym i wychowywaniu przez nie dzieci oraz zastrzegł, że z tą myślą Mariana Kotleby się zgadza, choć nie z nim samym jako politykiem. Peter Pcolinsky z partii Sme Rodina (Jesteśmy Rodziną) uznał reakcję organizacji pozarządowych za „troszkę histeryczną”.
Problem ograniczania wolności słowa podkreślił Marian Krajniak, także z Sme Rodina, który powiedział, że można z pewnymi tezami się nie zgadzać i z nimi dyskutować, ale nie można zakazywać ich wypowiadania. – Albo jest swoboda wypowiedzi, albo jej nie ma – stwierdził Marian Krajniak. Z opinii wyrażonych przez polityków wyłania się duża rezerwa wobec postępowania organizacji pozarządowych, które odczytywane jest jako droga do wyznaczania przez nie granic wolności słowa pod groźbą składania skarg w sądach. To dzisiaj problem obecny nie tylko na Słowacji.
Źródła: TA3 / Hlavne Spravy / Webnoviny.sk / Glob.sk
PK
