„Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie posiada informacji, z jakich uregulowań wynikała decyzja Federacji Rosyjskiej o wdrożeniu śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M” – taką konkluzję zawarł w sowim piśmie do warszawskiej prokuratury okręgowej Tomasz Arabski, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów premiera Donalda Tuska. Jak było naprawdę?
Do dokumentów dotarł tygodnik „Do Rzeczy”. Okazuje się, że kancelaria premiera Tuska zamówiła analizę, z której wynikało, że nie trzeba było stosować prawa, które oddało śledztwo w ręce Rosjan. Dokument datowany jest na 10 marca 2011 roku. Nigdy nie ujrzał światła dziennego. Być może dlatego, że w tym czasie Rosja już całkowicie przejęła kontrolę na śledztwem w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M.
Wesprzyj nas już teraz!
Niemal rok po katastrofie ekipa Donalda Tuska dowiedziała się, że : „Należy w szczególności wskazać, że według dostępnych publicznie informacji samolot Tu-154M pozostawał do dyspozycji jednostki sił zbrojnych, był wpisany do rejestru samolotów wojskowych MON i traktowany był na gruncie prawa krajowego jako statek powietrzny państwowy, nosił stosowne oznaczenia samolotu wojskowego, zaś dowództwo nad nim sprawowała osoba wchodząca w skład personelu sił zbrojnych”. To nic innego, jak potwierdzenie, że katastrofa powinna być badana według zupełnie innych przepisów, nadających obu stronom równe prawa w ślecdztwie.
Kolejny z dokumentów, datowany na 19 września 2011 roku zaskakuje. Tomasz Arabski, ówczesny szef KPRM, w piśmie do warszawskiej prokuratury okręgowej stwierdził, że „Kancelaria Prezesa Rady Ministrów nie posiada informacji, z jakich uregulowań wynikała decyzja Federacji Rosyjskiej o wdrożeniu śledztwa w sprawie katastrofy samolotu Tu-154M”. Arabski podkreślił też, że Kancelaria nie jest w posiadaniu opinii prawnych dotyczących ustalenia, w oparciu o jakie procedury powinny być badane okoliczności katastrofy.
Dokumenty są częścią materiału dowodowego w śledztwie w sprawie dotyczącym „zdrady dyplomatycznej”.
Źródło: „Do Rzeczy”
MA