2 lipca 2020

„Tragiczna decyzja” amerykańskiego Sądu Najwyższego. Jaką strategię przyjmą obrońcy życia? [ANALIZA]

(Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: pixabay.com)

Nie cichną komentarze po skandalicznej decyzji Sądu Najwyższego, który 29 czerwca obalił antyaborcyjne prawo stanu Luizjana. Sąd, który – jak wydawało się obrońcom życia – jest zdominowany przez konserwatystów, opowiedział się jednak po stronie liberałów. To kolejny groźny precedens. Proliferzy mówią o „tragicznym” orzeczeniu i „smutnym dniu dla rządów prawa”.

 

Prezes Sądu Najwyższego John Roberts opowiedział się po stronie czterech sędziów liberalnych – przeciwko głosom czterech innych sędziów – kwestionując regulacje przyjęte przez Luizjanę. Zgodnie z przepisami stanowymi uchwalonymi jeszcze w roku 2014, lekarze dokonujący aborcji musieli zagwarantować kobietom, że w przypadku zagrożenia zdrowia lub życia zostaną one przyjęte w szpitalu znajdującym się nie dalej niż 48 kilometrów od miejsca, w którym dokonano „zabiegu”. Sąd Najwyższy uznał jednak, że takie wymagania są… niezgodne z konstytucją, bowiem stanowić mają „nadmierne obciążenie” kobiet chcących korzystać z „prawa” do aborcji. Kilka lat wcześniej Roberts (będący nominalnie katolikiem) uznał w podobnym przypadku, że stawianie takich wymagań jest jednak… zgodne z konstytucją.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Prawodawcy stanowi – chcąc także zagwarantować, że ośrodki aborcyjne egzekwują standardy medyczne – przyjęli w ostatnich latach szereg regulacji. Wymagano między innymi, by miejsca, w których dokonywana jest aborcja, spełniały standardy sanitarne i budowlane, a także, by lekarze gwarantowali kobietom przyjęcie do szpitala w razie takiej konieczności. Zwolennicy nieskrępowanego dostępu do aborcji – najlepiej „na żądanie” – przekonywali, że są to wymagania całkowicie nieuzasadnione, bo taka pomoc konieczna ma być, ich zdaniem, bardzo rzadko.

 

Orzeczenie w sprawie Luizjany to pierwsza decyzja Sądu Najwyższego w kwestii ochrony życia od czasu, gdy prezydent Donald Trump mianował dwóch konserwatywnych sędziów. „Pięciu różnych członków Sądu stwierdza, że regulacja wymagająca admitting privilage w Luizjanie jest niezgodna z konstytucją, ponieważ ograniczyłoby to dostęp kobiet do aborcji w takim samym stopniu, jak prawo Teksasu” – czytamy w orzeczeniu. „Prawo Luizjany ogranicza dostęp do aborcji tak samo poważnie jak prawo teksańskie z tych samych powodów” – uznał Roberts, który oddał piąty i decydujący głos. Jak dodał, „prawo Luizjany nie może stać się precedensem”. W poprzednich latach po przyjęciu przepisów ograniczających dostęp do aborcji kilka przychodni zostało zamkniętych, ponieważ ich lekarze nie mogli znaleźć szpitala, który pozwoliłby im na przyjmowanie pacjentek z powikłaniami po aborcji. Standardy przyjęte przez Luizjanę spełniała tylko jedna organizacja.

 

Federacja Planned Parenthood wyraziła zadowolenie z decyzji Sądu Najwyższego, podkreślając przy okazji, że wciąż „zdecydowanie zbyt wielu ludzi” cierpi z powodu „rasistowskich i dyskryminujących barier istniejących w opiece zdrowotnej”. Organizacja ta, jak pokazały ostatnie lata, handluje ciałami uśmierconych dzieci, promując równocześnie deprawującą edukację seksualną.

 

Obrońcy życia są „przerażeni decyzją Sądu Najwyższego, który za liczne naruszenia bezpieczeństwa i zdrowia nie pociągnął do odpowiedzialności aborcjonistów w Luizjanie”. Jeanne Mancini, szefowa grupy organizującej największy marsz dla życia, zauważyła, że „prawodawstwo, o którym mowa w sprawie June Medical Services przeciwko Russo, zostało opracowane w celu ochrony zdrowia i bezpieczeństwa kobiet, które aborcjoniści w Luizjanie rażąco zaniedbywali, kierując się chęcią zysku”. Dodała, że żadna placówka aborcyjna nie powinna świadczyć usług medycznych poniżej podstawowego standardu opieki zdrowotnej.

 

Abby Johnson – była dyrektorka jednego z ośrodków Planned Parenthood obecnie walczącą z aborcją – stwierdziła, że „w orzeczeniu Sądu Najwyższego kobietom zadano ogromny cios, decydując, że lekarze i kliniki dokonujące aborcji muszą przestrzegać odrębnego, mniej rygorystycznego zestawu zasad niż każda inna placówka medyczna”. Dodała, że odpychająco działać powinny same doniesienia dotyczące warunków higienicznych, jakie panują w takich „przychodniach”. Zardzewiały sprzęt, stosowanie przeterminowanych leków, dziury w podłogach przez które do „ośrodka” dostawać się mogą szczury – to bardzo częste wnioski po przeprowadzeniu kontroli. Równocześnie stwierdzenie takiego stanu w zupełności wystarczyłoby do zamknięcia większości restauracji i placówek medycznych. Tymczasem w przypadku „klinik” aborcyjnych stosuje się odrębne, niższe standardy.

 

Tony Perkins, przewodniczący Rady ds. Badań nad Rodziną z Waszyngtonu, zauważył, że Sąd Najwyższy „uniemożliwił Luizjanie egzekwowanie prawa, aby powstrzymać aborcjonistów, którzy regularnie kpią ze standardów opieki zdrowotnej i je naruszają”. – Pomimo histerycznego manipulowania strachem przez lewicę, ta sprawa nie dotyczyła „prawa ”do aborcji stworzonego przez Sąd Najwyższy wskutek procesu Roe vs. Wade. Ta sprawa dotyczyła tego, czy stan ma prawo wymagać od aborcjonistów zapewnienia bezpieczeństwa kobietom, od których biorą pieniądze – tłumaczył Perkins. Jak podkreślał, nie może doczekać się dnia, w którym Sąd Najwyższy skoryguje rażącą niesprawiedliwość decyzji w sprawie Roe vs. Wade.

 

Przewodniczący Watch Court, Tom Fitton, ocenił natomiast, że „prezes Roberts nagiął zasady praworządności, aby uwzględnić i ochronić radykalne stanowisko polityczne, zgodnie z którym konstytucja uniemożliwia stanom podejmowanie kroków w celu ochrony niewinnego życia”. Fitton przekonywał, że prezes Sądu Najwyższego wielokrotnie złamał obietnicę bycia neutralnym sędzią, a zamiast tego działa jak polityk. Wiceprezydent American Life League, Hugh Brown, zarzucił liberalnym sędziom i Robertsowi, że są „rasistami” i „chcą śmierci czarnych dzieci”. Przypomniał, że aż 61 proc. aborcji przeprowadzonych w Luizjanie dokonywanych jest przez czarne kobiety. „To prawie dwa razy więcej niż średnia krajowa (38 procent)” – tłumaczył.

 

Amerykańskie Kolegium Pediatrów, które przyłączyło się do Amerykańskiego Towarzystwa Etyki Lekarskiej w opinii amicus curiae (przyjaciela sądu) broniąc prawa stanu Luizjany wskazało na zagrożenia związane z aborcją. W specjalnym oświadczeniu czytamy, że w „tragicznym orzeczeniu głosami 5 do 4, Sąd Najwyższy przekreślił prawo wymagające od lekarzy dokonujących aborcji zezwolenia na przyjmowanie pacjentów w pobliskich szpitalach. W rezultacie Sąd Najwyższy przyczynił się do tego, że przychodnie aborcyjne w Luizjanie nie będą utrzymywane na takim samym poziomie opieki, jak każde inne ambulatorium chirurgiczne w tym stanie”. „Zagrożenia związane z aborcją, zarówno chirurgiczną, jak i wywołaną przez środki farmakologiczne, są dobrze udokumentowane. Aborcje skutkują wysyłaniem pacjentek na izby przyjęć, a 5 proc. kobiet poddawanych aborcji wywołanej przez środki farmakologiczne będzie wymagać opieki szpitalnej. Decyzja Sądu Najwyższego zagraża kobietom i daje przychodniom aborcyjnym w Luizjanie prawo do przedkładania zysku nad zdrowie i bezpieczeństwo kobiet” – czytamy. Dr Patrick Lee, dyrektor Centrum Bioetyki na Uniwersytecie w Steubenville, również zwracał uwagę na usankcjonowanie przez Sąd obniżonych standardów medycznych.

 

Czerwcowa decyzja Sądu Najwyższego była pierwszą poważną sprawą dotyczącą aborcji za czasów prezydentury Donalda Trumpa. To także pierwsza taka sprawa, w której udział wzięli sędziowie nominowani przez urzędującego prezydenta: Gorsuch oraz Kavanagh. Konserwatywni i republikańscy obserwatorzy spodziewali się, że sąd orzeknie na korzyść prawa stanowego, jednak szalę przechylił Roberts, mianowany jeszcze przez George’a W. Busha. Prawnicy komentujący sprawę uznali, że Roberts przylgnął do starej zasady zachowania precedensu w celu ochrony domniemanego „prawa” do aborcji – wynalazku postępowych sędziów, pozbawionego jednak podstaw konstytucyjnych. Liberalni sędziowie: Ruth Bader Ginsburg, Stephen Breyer, Sonia Sotomayor i Elena Kagan niezawodnie głosują za wszelkimi rozwiązaniami przyspieszającymi postęp lewicowej agendy. Roberts dołącza do nich od czasu do czasu. Tym razem swoją decyzją odebrał stanowi Luizjana władzę regulowania praktyki medycznej i określania wiążących standardów. Wszystkich pięciu sędziów oparło się na orzeczeniu w sprawie Whole Woman’s Health przeciwko Hellerstedt z 2016 roku, w którym Sąd Najwyższy zakazał władzom Teksasu wprowadzenia przepisów przypominających te z Luizjany.

 

Chociaż Roberts – jak przyznał – nie zgadzał się z całkowicie błędną argumentacją uzasadniającą orzeczenie w sprawie teksańskiej, teraz nalegał, by jednak uznać „precedens” aborcyjny. Zasugerował, że należy „opierać się na podstawowej pokorze, która uznaje, że dzisiejsze problemy prawne często nie różnią się tak bardzo od pytań z wczoraj i że nie jesteśmy pierwszymi, którzy próbują na nie odpowiedzieć”. W swojej „pokorze” sędziowie po raz kolejny wynieśli ponad ramy Konstytucji precedens, który sami stworzyli. Co istotne, jak wyjaśniła sędzia Clarence Thomas w opinii odrębnej zawierającej miażdżącą krytykę, stronami sprzeciwiającymi się prawu Luizjany nie były kobiety, których rzekome prawo do aborcji byłoby naruszane, ale ośrodki aborcyjne, które starały się podnosić roszczenia w imieniu kobiet. Inni komentatorzy zwracają uwagę, że w ostatnim orzeczeniu Sądu Najwyższego nie chodziło o prawo, tylko o politykę.

 

Lewica, liberalne media i demokraci rozpętaliby burzę, gdyby Sąd pozostawił w mocy ograniczenia aborcji wprowadzane w sposób zupełnie demokratyczny. Bez względu na to, jaka może być poprawna analiza konstytucyjna, Roberts nie pozwoli sobie na sytuację, w której on i cały Sąd musiałby stawiać czoła krytyce ze strony środowisk progresywnych i lewicowych. Przyłączył się on zresztą do bloku lewicowego, aby uniemożliwić Trumpowi krótkotrwałe odwrócenie bezprawnej polityki imigracyjnej wprowadzonej przez prezydenta Obamę. W sprawie Obamacare czy DACA „konserwatysta” Roberts zasadniczo stwierdził, że nowy prezydent nie może cofnąć nielegalnych działań swojego poprzednika.

 

Sąd Najwyższy od pewnego czasu stał się instytucją polityczną służącą narzucaniu progresywnej polityki, a obecna decyzja Robertsa niesie kolosalne znaczenie dla proliferów, którzy w przeszłości postrzegali jego nominację jako zachętę do walki. Uważano, że przy odpowiedniej kombinacji sędziów Sądu Najwyższego uda się uchylić decyzję z 1973 roku w sprawie Roe vs Wade, która ustanowiła „prawo do aborcji”.

 

Niektóre spośród dawnych orzeczeń Sądu Najwyższego nie posiadają absolutnego charakteru. Sąd uchylił swoje poprzednie orzeczenia np. w przełomowej sprawie Brown przeciwko Board of Education oraz w wielu innych, mniejszych i mniej znanych. Sam Roberts jest autorem jednej takiej opinii z zeszłego roku (Knick przeciwko Township of Scott). Teraz jednak uznał, że nie ma wystarczającego powodu, aby obalić poprzednie orzeczenie, nawet jeśli uważa, że jest wadliwe.

 

Koledzy Robertsa – niezadowoleni z jego ostatniego orzeczenia – sugerują, że prezes oparł swoją decyzję na błędnym rozumowaniu. Sędzia Samuel Alito zauważył, że decyzja dotycząca Teksasu nie była oparta na samym tekście ustawy, ale na konkretnych konsekwencjach ustawodawstwa stanowego powiązanego z określonymi czynnikami w Teksasie, które mogą nie występować w innych stanach. Alito tłumaczył, że okoliczności w Luizjanie były inne, dlatego też sprawa powinna być rozpatrywana indywidualnie. Według proaborcyjnego Instytutu Guttmachera w ciągu ostatniej dekady wydano ponad 400 regulacji stanowych mających ograniczyć dostęp do aborcji. Często ustawodawcy ostrożnie przygotowywali projekty, chcąc uniknąć ich zaskarżenia. W ostatnich latach mieli jednak nadzieję, że ich regulacje zostaną zaskarżone i uda się podważyć precedens z 1973 roku. Z kolei zwolennicy szerokiego dostępu do aborcji kwestionowali niektóre spośród tych przepisów, podkreślając, że zgodnie z precedensem sądowym władze stanowe nie mogą ograniczać aborcji poprzez nakładanie „nieuzasadnionych obciążeń” na kobiety.

 

W 2016 roku – krótko po śmierci sędziego Antonina Scalii – Sąd Najwyższy rozpoznał sprawę Whole Woman’s Health przeciwko Hellerstedt. Rozstrzygano, czy prawo teksańskie regulujące funkcjonowanie ośrodków aborcyjnych było zgodne z konstytucją. Regulacja H.B.2 stawiała dwa wymagania będące przedmiotem sprawy. Po pierwsze lekarze dokonujący aborcji musieli mieć zapewnioną możliwość przyjmowania pacjentek po „zabiegu” i to w murach szpitala znajdującego się nie dalej niż 30 mil od miejsca, w którym dokonali aborcji. Po drugie miejsca, w których dokonywane były aborcje, musiały spełniać te same „minimalne standardy”, których Teksas wymaga od „ambulatoryjnych ośrodków chirurgicznych”. Sąd w składzie ośmioosobowym orzekł – głosami 5 do 3 – że prawo Teksasu jest niezgodne z konstytucją. Sędziowie Ruth Bader Ginsburg, Sonia Sotomayor, Elena Kagan i Anthony Kennedy dołączyli do sędziego Stephena Breyera, twierdząc, że stan nakładał „nieuzasadnione obciążenia” na „prawo” kobiety do „przerywania ciąży”.

 

Sąd Najwyższy po raz pierwszy zastosował ten standard „nadmiernego obciążenia” do przepisów aborcyjnych w 1992 roku w sprawie Planned Parenthood przeciwko Casey. „Nasze precedensy dotyczące aborcji są bardzo błędne i należy je anulować” – komentowała sędzia Thomas. W ubiegłym roku stan Alabama uchwalił prawo, w którym wprost określono aborcję jako przestępstwo. Promotorzy ustawy mówili, że jej przepisy mają na celu przeciwstawienie się Roe vs Wade i zmuszenie Sądu Najwyższego do ponownego zajęcia się tą kwestią. Teraz decyzja Robertsa zatrzymała zwolenników tej strategii.

 

Cztery lata temu Donald Trump zabiegał o konserwatywnych wyborców, obiecując mianowanie wyłącznie „sędziów sprzyjających życiu”. Zamiast spodziewanego obalenia aborcyjnego stanu prawnego czy też powolnego niszczenia „konsensusu” z 1973 roku dojść może jednak do potwierdzenia i umocnienia aborcyjnych precedensów. Nie jest jasne, w jaki sposób Roberts zagłosuje w innych sprawach dotyczących przepisów stanowych. Pojawiły się również wątpliwości co do mianowanego przez Trumpa Neila Gorsucha, który na początku czerwca zaskoczył wielu obserwatorów prezentując opinię, według której ochrona przed dyskryminacją ze względu na płeć dotyczy „orientacji seksualnej” i „tożsamości płciowej”. Analitycy zadają sobie pytanie czy Roberts staje się „umiarkowanym sędzią”, czy też zmienia się w kolejnego „nieudanego konserwatystę”, takiego jak byli sędziowie także mianowani przez republikanów: John Paul Stevens, David Souter i Anthony Kennedy. Sędziowie ci w kluczowych sprawach stawali po stronie liberałów. Pada coraz więcej głosów, że Roberts to przede wszystkim polityk. Niektórzy twierdzą, że został zastraszony przez Demokratów, którzy odgrażali się, że podważą wiarygodność i legalność sądów. Czy ukłon w ich kierunku jest odpowiedzią na tę groźbę?

 

 

Źródło: cnsnews.com / nationalreview.com / thenation.com / townhall.com / esquire.com / neweurope.eu

 

Agnieszka Stelmach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 295 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram