12 grudnia 2012

„Taka forma celebracji niesamowicie ubogaca życie wewnętrzne wiernych uczestniczących w takich Mszach św. Jest to dla mnie forma Nowej Ewangelizacji, która w niezwykły sposób przyciąga ludzi młodszych i starszych do liturgii i Kościoła. Korzystam zatem ze skarbca Tradycji Kościoła Rzymskokatolickiego, aby przyciągać do Chrystusa” – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. Paweł Korupka, opiekun Duszpasterstwa Tradycji Liturgicznej „Usus Antiquior” w Szczecinie.

 

Dlaczego odprawia Ksiądz Mszę „trydencką”?

Wesprzyj nas już teraz!

Mszę Świętą w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego sprawuję z własnej inicjatywy jako odpowiedź na zapotrzebowanie własnego życia wewnętrznego. Wierzę również głęboko, że taka forma celebracji niesamowicie ubogaca życie wewnętrzne wiernych uczestniczących w takich Mszach św. Jest to dla mnie forma Nowej Ewangelizacji, która w niezwykły sposób przyciąga ludzi młodszych i starszych do liturgii i Kościoła. Korzystam zatem ze skarbca Tradycji Kościoła Rzymskokatolickiego, aby przyciągać do Chrystusa, wypełniając również wolę Ojca Świętego Benedykta XVI, który pragnie ofiarować wszystkim wiernym liturgię rzymską w usus antiquior, jako skarb do najstaranniejszego zachowania. Mówi o tym „Universae Eccleciae” – Instrukcja o stosowaniu Listu Apostolskiego motu proprio „Summorum Pontificum”.

 

W czym dostrzega Ksiądz wartość tej liturgii?

Przede wszystkim podstawową wartością tej liturgii jest jej starożytność. Nikt nie może posądzić jej, że powstała w takim, czy innym stuleciu. Nikt nie może o niej powiedzieć, że jej autorem jest taka czy inna komisja albo osoba. Za dawną liturgią przemawia autorytet wieków, autorytet pokoleń, autorytet wielu świętych Kościoła, a co za tym idzie, czuć na kartach starego Mszału oddech niezmiennej Tradycji naszego świętego Kościoła Katolickiego.

Drugą zatem wartością jest jej niezmienność – a więc jej stałość. W świecie kryzysu autorytetów, Kościół może się nim stać jedynie poprzez swoją stałość. Autorytetem Kościoła, a nawet nim samym jest Jezus Chrystus, który w swoim mistycznym Ciele idzie przez wieki niezmienny. To nie Chrystus ma się dopasowywać do pokoleń, to pokolenia, mając do dyspozycji właściwe sobie narzędzia, muszą odkrywać na nowo i uczyć się niezmiennych praw swojego Pana. Nie może być prawdziwym i wiecznym autorytetem ktoś, kto nie ma korzeni. Nie może być prawdziwym autorytetem ktoś, kto jest niestały. Taki autorytet nie ma przyszłości. Nie bez powodu mówi św. Paweł: „Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki”(Hbr 13,8).

 

Trzecią dostrzegalną przeze mnie wartością w dawnej liturgii jest jej wymiar sacrum. Nie potrzeba w tej liturgii jakichkolwiek urozmaiceń, żeby wzbudzić wśród wiernych poczucie, że stoją przed wielką Tajemnicą, że liturgia ziemska przenika się z niebieską, że czynności kapłana przenikają się z wydarzeniami Misterium Paschalnego Chrystusa. Sacrum wypływa z każdego gestu i słowa celebransa. Warto też tutaj podkreślić, że każdy kapłan podczas tej liturgii jest sługą i tak naprawdę jest w tle wobec tej wielkiej Tajemnicy. Poprzez niezliczone przyklęknięcia, ucałowania ołtarza i znaki krzyża, on tak naprawdę korzy się przed ołtarzem, na którym po raz kolejny dokonuje się bezkrwawa ofiara Chrystusa. Kapłan jest jednym z pierwszych świadków Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Stara liturgia Mszy św. zwraca całą naszą uwagę nie na kreatywność celebransa, ale na przeżywanie Misterium Paschalnego Chrystusa. Tłumaczy to list Benedykta XVI do biskupów z okazji listu apostolskiego „Summorum Pontificum” oraz jego publikacje na temat liturgii. Najszerszy kontekst odnajdziemy w ostatnio wydanym dziele – „Opera omnia” Joseph’a Ratzingera.

 

Czwartą wartością, która przychodzi mi teraz na myśl jest jej porządek. Niedawno otrzymałem takiego e-maila: „W połowie września przez 3 dni uczestniczyłam w rekolekcjach, które prowadził ojciec N. Niesamowity kapłan, niesamowita charyzma, niesamowite rekolekcje. Podczas nabożeństwa z wylaniem Ducha świętego otrzymałam łaskę spoczynku w Duchu św., – błogie, wspaniałe uczucie. Tydzień temu w mojej parafii z inicjatywy ks. N. odbyła się Msza św. połączona z nabożeństwem uzdrowienia i uwolnienia. I znowu dostąpiłam tej łaski. Czuję w sercu ogromną radość i wdzięczność, ale …

 

Duch Mszy św. Trydenckiej bardziej do mnie przemawia i bardziej mi odpowiada. Tu jest wszystko na właściwym miejscu, tu jest sacrum i profanum, tutaj Pan Bóg ma swoje należne Mu miejsce, kapłan swoje, wierni swoje. Tam jest wszystko wymieszane. Tu jest cisza, skupienie, piękna łacina, tam jest hałas, tańce i piosenki nie zawsze pasujące do świętej liturgii”.


W świecie hałasu i bałaganu, Msza święta jawi się jako ostoja ładu i harmonii. Moi koledzy nieraz naśmiewają się z dbałości o rubryki, nie dostrzegając w nich wielkiej lekcji pokory dla wszystkich posługujących. Pomijam już kwestię, że nie ma w dawnej liturgii nic, co byłoby zbędne. Każdy gest i akcja liturgiczna, pomyślana i ukształtowana przez pokolenia jest bardzo logiczna i ma na celu ułatwienie celebracji oraz pożytek duchowy kapłana i wiernych. W dawnej liturgii nie trzeba się niczego domyślać, wszystko jest ułatwione, bo wszystko jest napisane jak należy sprawować Służbę Bożą.

 

Kiedy Ksiądz zetknął się z tą liturgią po raz pierwszy?

Ze starą liturgią zetknąłem się po raz pierwszy kiedy byłem klerykiem. Byłem wtedy chyba na trzecim czy czwartym roku, kiedy to w święta Bożego Narodzenia umarł ks. Mieczysław – rezydent mojej rodzinnej parafii. Jego rodzina przekazała mi jego rzeczy, które wykorzystywał do sprawowania Mszy św. w domowej kaplicy. Ksiądz proboszcz pozwolił mi je zatrzymać ponieważ zarówno szaty, jaki księgi były przedsoborowe i nie przedstawiały żadnej wartości użytkowej w parafii. Kiedy oglądałem otrzymane paramenty, uderzyła mnie wtedystaranność ich wykonania. W dobie powszechnego stosowania marnej jakości szat liturgicznych i paramentów orazpozbawionego wszelkiej artystycznej wartości mszału do zwyczajnej formy rytu rzymskiego (Novus Ordo Missae), zacząłem się zastanawiać co się stało, że zaniechano takiej dbałości o szczegóły, a w rezultacie o liturgię? Wtedy wszystko się zaczęło: studiowanie literatury, oglądanie archiwalnych nagrań. I tak, poprzez zatrzymanie się nad estetyką, dotarłem do przewspaniałej i jeszcze ciągle niezgłębionej do końca Teologii liturgii, w której najpiękniejsze jest to, co w swoich książkach dostrzega Ojciec Święty Benedykt XVI, że przez całe życie można się radować z jej odkrywania.

 

Co „stara Msza” daje Księdzu osobiście od strony duchowości?

„Stara Msza” pozwala się przede wszystkim skupić, uniknąć rozproszeń, uczy pokory i małości wobec świętych Tajemnic Ołtarza.Propagowane współcześnie,przez wielu księży, poglądy na sposób sprawowania liturgii wymuszają niekiedy na kapłanie postawę ciągłego zabawiania i aktywizowania wiernych. Nigdy nie chciałem być wodzirejem, bo to zawód dla świeckich. Kapłan poprzez sakrament kapłaństwa ma królować, a więc służyć. Ja zatem, „przykuty” manipularzemdo ołtarza Pana, jestem Jego sługą i takim pragnę umrzeć. Za każdym razem, zanim odwrócę się do Niego plecami, żeby przypomnieć zgromadzonym: „Dominus vobiscum” (Pan z wami), całuję na znak czci i przywiązania ołtarz. „Stara Msza” uczy mnie kapłaństwa i przywiązania do Chrystusa.

 

Z jakimi nieporozumieniami co do Mszy „trydenckiej” spotyka się Ksiądz najczęściej?Jakie mity należałoby jak najszybciej obalić?

Jest ich bardzo wiele. Jako lekarstwo na stereotypy związane z Mszą św. Trydencką, gorąco polecam książkę pt. „Msza Święta Trydencka. Mity i prawda. Apologetyka starej Mszy Świętej dla początkujących” autorstwa ks. Grzegorza Śniadocha IBP. Jeżeli jednak miałbym coś powiedzieć w tym względzie, to chciałbym podzielić się jedną refleksją.

Jednym z nieporozumień wydaje mi się fakt, iż obecność Mszy św. Trydenckiej uważana jest jako fanaberia kilku dewocyjnych osób, które próbują zatrzymać albo zawrócić bieg historii Kościoła. Stąd też dokument Ojca Świętego Benedykta XVI „Summorum Pontificum” w pewnych środowiskach kościelnych jawi się jako pobłażliwy gest życzliwości dla tej tylko, wąskiej grupy wiernych. W swojej diecezji spotkałem się, ze strony wysoko postawionych duchownych, z opinią, że nie wolno propagować takich celebracji, ponieważ jest ona zamkniętą i wewnętrzną sprawą już istniejących grup. Taki pogląd jest daleko idącym nieporozumieniem, a wręcz straszną ignorancją i brakiem znajomości dokumentów Stolicy Świętej na ten temat: „Motu proprio Summorum Pontificum stanowi znaczący wyraz magisterium Biskupa Rzymu i właściwej mu posługi [munus] – regulowania i porządkowania świętej liturgii Kościoła – oraz przejawia troskę Namiestnika Chrystusowego i Pasterza Kościoła powszechnego. Jego celem jest: a) ofiarowanie wszystkim wiernym liturgii rzymskiej w usus antiquior, jako skarbu do najstaranniejszego zachowania; b) zagwarantowanie i realne zapewnienie używania nadzwyczajnej formy wszystkim tym, którzy tego pragną – w takim rozumieniu, że używanie liturgii rzymskiej obowiązującej w 1962 jest prawem danym dla dobra wiernych, a więc ma być interpretowane w sensie przychylnym dla wiernych, którzy są jego głównymi adresatami”.Tak sprawę stawia Papieska Komisja Ecclesia Dei w instrukcji „Universae Eccleciae”.

 

Nikt nie dostrzega w tych sformułowaniach i dokumentach (były ich jak dotąd trzy), że Ojciec święty uroczyście ogłosił w 2007 roku, że kościół łaciński ma odtąd dwie formy sprawowania najświętszej Ofiary – formę zwyczajną i nadzwyczajną. Zazwyczaj kiedy w rodzinie rodzi się dziecko, wszyscy się cieszą i świętują, a w tym przypadku? W dobie liturgicznego pluralizmu nie ma miejsca na Mszę św. Trydencką?


Obserwuję od wielu lat niebezpieczne podejście do spraw związanych z liturgią: rubryk, instrukcji, „Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego”. Z jednej strony jest to rozpaczliwy brak znajomości podstawowych zasad, z drugiej pewna niechęć do ich zachowywania, ponieważ wymagają one od celebransa trzymania się określonych reguł. Od wielu lat wzrasta poczucie władzy przy swoim ołtarzu i w swoim ogródku liturgicznym. Widoczne w ostatnich latach zmiany w liturgii zwyczajnej formy rytu rzymskiego, które obserwujemy podczas Mszy św. na Watykanie wydają się pozostawać bez echa w wielu diecezjach na świecie. Następca św. Piotra, poprzez nauczanie i przykład, pragnie nadać Kościołowi określony kierunek na kolejne dziesięciolecia. Wielu jednak ma swoje, lepsze zapatrywania na przyszłość Kościoła. Nie chcą słuchać papieża i widzieć jego celebracji. Nie chcą go naśladować. To przerażające. Ojciec Święty w liście „Motu proprio Summorum Pontificum” przypomina, że sprawy „regulowania i porządkowania świętej liturgii Kościoła” należą do pierwszego liturga Kościoła, którym jest tylko i wyłącznie Ojciec Święty. Dlaczego zatem nie chcemy słuchać papieża? Niby trwamy przy nim, ale zasłaniamy oczy i zatykamy uszy? Jak iść za Kościołem, którego nie widzę i nie słyszę? „Ubi Petrus, ibi Ecclesia!” – Tam jest Kościół, gdzie jest Piotr! – musimy o tym pamiętać!

 

Czy zachęciłby Ksiądz innych duchownych do celebrowania w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego? Jakimi argumentami?

Oczywiście, za każdym razem, kiedy rozmawiam z kapłanami, zachęcam ich do podjęcia nauki celebracji. W każdym kapłanie, wyczulonym na piękno liturgii drzemie Msza św. Trydencka. Jest ona bowiem wpisana w struktury wiary katolickiej – jest jej owocem i wyrazem. Zatem tylko niekatolik może mieć obawy, pretensje czy zarzuty do tej Mszy św. Kapłani są zawsze zaskoczeni kiedy opowiadam im o teologii dawnej liturgii. Niektórzy z nich nigdy o tym nie słyszeli. To ich pociąga, ponieważ jest logiczne i katolickie. Obracają się wtedy w gruzy wszelkie stereotypy na temat „Starej Mszy”. Jak widać nie trzeba tutaj jakiś argumentów. Wystarczy opowiedzieć czym ta Msza jest. Prawdziwy autorytet nie potrzebuje reklamy ani szczególnej zachęty, żeby pociągnąć za sobą.

 

Jakie powinno być miejsce tej liturgii w życiu Kościoła? Czy powinna ona wrócić do „zwykłych” parafii? Co jest aktualnie największą przeszkodą w jej odkryciu?

Skoro od pięciu lat mamy rozszerzone prawo do sprawowania kultu Bożego przez dwie formy Mszy św., które w zamyśle papieża mają się wzajemnie ubogacać, powinniśmy to robić. Kiedy u mnie w parafii przeżywaliśmy triduum przed odpustem Patrona parafii, postanowiliśmy go uczcić najobficiej jak na to pozwala Kościół, na wszelkie możliwe sposoby. Główną Mszę św. odpustową trzeciego dnia, sprawowaną w rycie zwyczajnym, poprzedziła, drugiego dnia Msza Trydencka. Trzeba dawać wiernym możliwość duchowego odrodzenia na wszelkie sposoby. Jednym ze sposobów jest uczestniczenie we Mszy św. Trydenckiej. Powinniśmy dawać wiernym tę szansę ubogacenia. Tak jest na Zachodzie. W jednej z parafii w Stanach Zjednoczonych, gdzie rezyduje mój kolega, wysłany tam na studia specjalistyczne, jest czymś normalnym, że w parafii są sprawowane Msze w dwóch formach rytu rzymskiego. Teraz uczy się celebrowania tej Mszy, żeby pomagać w jej sprawowaniu swoim amerykańskim współbraciom. Podobnie jest w parafii gdzie od trzech lat posługuję, a także w innych parafiach, w Polsce i zagranicą, gdzie kapłani odkryli „Starą Mszę” i ofiarowują ją wiernym. Nie spotkałem się w tych miejscach z jakimkolwiek zamieszaniem czy rozdwojeniem. Każdy ma prawo wyboru, na jaką Mszęidzie.

 

Jeżeli natomiast chodzi o Msze św. Trydenckie w parafiach, to przychylam się do wypowiedzi przewodniczącego Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei” – kard. D. C. Hoyosa, który w czerwcu 2008 roku w Londynie, zapytany o to, czy Msza św. trydencka mogłaby być sprawowana w przyszłości w wielu parafiach, odpowiedział: „Nie „w wielu”. We wszystkich parafiach! Ojciec święty daje dawną liturgię nie tylko dla tych kilku grup, które o nią proszą, ale dla wszystkich, aby każdy z nas znał ten sposób sprawowania Mszy świętej”.

 

Czy odkrycie starego rytu jest konieczne dla zachowania katolickiej tożsamości?

W Kanonie Mszy św. modlimy się za tych, którzy „wiernie strzegą wiary katolickiej i apostolskiej”. „Stara Msza” przypomina o korzeniach, o kościele ziemskim i niebieskim, o początkach Kościoła – apostołach i pierwszych męczennikach, o przynależności do Chrystusa, który w pełni objawia się w kościele katolickim; ona bardzo uczy katolickiej tożsamości. Bez tej tożsamości można szybko stać się, jak mawiał jeden z moich kolegów, „szkodnikiem Kościoła”.


Wtedy, kiedy Msza św. była sprawowana po łacinie, kiedy było dużo ciszy, stanowiło to impuls do prowadzenia katechezy mistagogicznej, a od wiernych wymagało nieustannego zgłębiania swojej wiedzy poprzez lekturę katolickich książek czy modlitewników, w których wyjaśniona była cała Msza św., a zarazem katolicka teologia. Taka Msza uczyła bycia katolikiem poprzez modlitewne studium. Jestem w posiadaniu dziesiątek modlitewników i publikacji dla wiernych, w których znajdują się przepiękne konferencje ascetyczne o Mszy św., sposoby jej przeżywania oraz modlitwy i rozważania na poszczególne jej części. Były to publikacje dla dorosłych jak i dla dzieci, dostosowane treścią i wyglądem do ich wieku i stanu.

 

Natomiast obecnie, kiedy wszystko wydaje sięzrozumiałe coraz rzadziej spotyka się tego typu publikacje, a także mniej intensywnie praktykuje się katechezę. Nie wiem jakie to wyda owoce? Sądzę, że wzajemne ubogacanie się dwóch form rytu rzymskiego przyniesie na tym polu wiele korzyści.

 

Dziękuję za rozmowę.


Ks. Paweł Korupka – diecezjalny konsultant ds. liturgii Mszy Św. sprawowanej w rycie trydenckim. Opiekun Duszpasterstwa Tradycji Liturgicznej „Usus Antiquior”.

 

Rozmawiał Mateusz Ziomber

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 290 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram