30 października 2020

Silni wobec słabych i słabi wobec silnych

(Szlomo Lejb, CC BY-SA 3.0 , via Wikimedia Commons + Fotograf:Mateusz Wlodarczyk/Archiwum:Forum)

Feministki zapowiadają na ten weekend kolejne protesty i blokady. W tym czasie pozamykane zostaną cmentarze, byśmy nie mogli zapalić znicza i zmówić modlitwy nad grobami naszych bliskich. Jakim prawem?

 

Można zacytować nieśmiertelnego Adasia Miauczyńskiego, oburzonego tym, że we współczesnych demokracjach głos mają przede wszystkim ci, którzy stosują przemoc. I nic się w tej sprawie nie zmienia, również w czasie pandemii. Dziwnym trafem jeszcze tego samego dnia, gdy premier ogłosił, że w całym kraju obowiązuje zakaz zgromadzeń powyżej 5 osób, na ulice miast wyszło tysiące zwolenników aborcji, sprzeciwiających się usuwaniu z ustawy aborcyjnej przesłanki eugenicznej. Wtedy rząd okazał się bezradny. Dzisiaj jednak pokazał siłę, decydując o zamykaniu cmentarzy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

No cóż, nikt z tych, którzy planowali wybrać się 1 lub 2 listopada na groby bliskich, nie wyjdzie teraz na ulice. A znajdą się przecież także i tacy, którzy się z tego nawet ucieszą. Ucieszą się między innymi dlatego, że pozostaną w swoich miejskich mieszkaniach, by w weekend brać udział w kolejnej rundzie burd i walk o „prawa kobiet”.

 

Jeżeli to prawda, że wirus krąży po ulicach całkowicie rozproszony, to „strajki kobiet” właściwie wysadziły całą antyepidemiczną politykę rządu w powietrze. Premier co prawda mówi o tym, że chciałby z powrotem móc kontrolować ścieżki zakażeń, ale chyba sam w to nie wierzy. Ponad 80 proc. Polaków przechodzi zakażenie niemal bezobjawowo, a tylko u 2-3 proc. rozwiną się bardzo ciężkie objawy. Nie sposób tych zakażeń kontrolować. Jedyne co możemy zrobić, to leczyć chorych, u których objawy są widoczne. Innej drogi po prostu nie ma.

 

Nie łudźmy się za to, że na ulicach wiele się zmieni. Zaproponowana przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawa dotycząca aborcji eugenicznej raczej nie przekona ludzi na ulicach, że jest już wszystko dobrze i można wrócić do domów. Protesty będą się odbywały nadal, bo stanowią paliwo dla lewackich środowisk. Mogą trochę złagodnieć, ale „strajki” potrwają dotąd, aż rządzący całkowicie nie „anulują” orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego jakąś proceduralną sztuczką. Szczególnie, że protestowi żyruje narracja o nielegalnie wybranych sędziach TK. W tym kontekście zamykanie cmentarzy wydaje się nielogiczne. Ogłoszenie tego w piątkowe popołudnie również nie przydaje rządowi dodatkowych punktów za skuteczność działania. Kto zaplanował wyjazd i spotkanie z bliskimi – już ruszył w trasę albo wybiera się lada moment. I na pewno nie zacznie nagle rozpakowywać walizki. A zatem do spotkań rodzinnych dojdzie tak czy owak.

 

Niestety premier Mateusz Morawiecki kolejny raz udowodnił, że sprawa epidemii dawno wymknęła mu się spod kontroli, a większość działań jest po prostu pozorowanych. Autorytet państwa w zakresie kolejnych zakazów i nakazów mocno podupadł na skutek licznych proaborcyjnych protestów. A zatem pytanie o to, dlaczego nie możemy pomodlić się nad grobami najbliższych, skoro kilka przecznic dalej tysiące osób bawi się w najlepsze na jakiejś ulicznej manifestacji drwiąc sobie z rządu i nie ponosząc żadnych konsekwencji, jest jak najbardziej zasadne. Rząd nie robi nic, by choć spróbować na nie odpowiedzieć. Adaś Miauczyński zapewne urągałby takim politycznym porządkom, bo przegrali znowu ci, którzy nie mają w ręku kostki brukowej i nie gardłują na ulicach. To oni kolejny raz poniosą ciężar obostrzeń. Silni wobec słabych i słabi wobec silnych – oto definicja silnego państwa według PiS.

 

 

Tomasz Figura

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie