25 listopada 2017

Centrum Krakowa oczami Brytyjczyka: bez urazy, to dzielnica czerwonych latarni

„Centrum miasta to jak jakaś Dzielnica Czerwonych Latarni” ­– mówi o Krakowie, nie bez pewnej dozy zaskoczenia, Stephen. Brytyjczyk jest jednym z zabierających głos w artykule opublikowanym na weekendowej odsłonie portalu gazeta.pl.

 

Artykuł „Z agencji towarzyskiej na ślubny kobierzec. Wieczory kawalerskie i panieńskie to okazja, aby iść na całość?” nie jest wart wielu słów komentarza. Utrzymany jest w duchu modnych filmów, których kanwą jest wymykający się kontroli wieczór kawalerski. Pomijając całkowitą obcość kulturową tej mody, nie można nie dostrzec różnorakich zagrożeń jaki niesie za sobą zbyt entuzjastyczne wzięcie sobie do serca  wskazówek udzielanych przez bohaterów serii filmów ze słowami „kac” lub „wieczór kawalerski” w tytule.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Obraz jaki wyłania się z tekstu Mateusza Witkowskiego jest dość ponury. Można go śmiało podsumować trzema słowami: seks-używki-adrenalina. To one zdają się wypełniać, takie przynajmniej można odnieść wrażenie po lekturze artykułu, wieczory kawalerskie. To jednak materiał na osobną analizę.

 

Warto jednak zwrócić uwagę na słowa, jakie padają z ust jednego z zagranicznych uczestników imprez odbywających się w polskich miastach. „Stephen – Brytyjczyk, zawodowy kierowca, 30 lat” ma na koncie jak sam mówi dwa wieczory kawalerskie spędzone w Polsce, choć właściwie były to „kilkudniowe, wyniszczające imprezy”.

 

Jak wygląda dawna stolica Polski oczami naszego bohatera? Zacytujmy:

 

Kraków to zupełnie inna historia. W tym mieście wszystko wydaje się dostosowane do tego, aby dobrze się bawić. Knajpa na każdym rogu, niskie ceny, meleksy oferujące „city tours”. No i nieodzowny element wieczoru kawalerskiego: bary ze striptizem. Wszędzie, co dwadzieścia metrów – bez urazy, ale centrum miasta to jak jakaś Dzielnica Czerwonych Latarni.

 

Aby przekonać się, że Brytyjczyk nie przesadza wystarczy krótki spacer wieczorową porą po krakowskim rynku… Ten trzydziestoletni imprezowicz dostrzegł to, czemu od wielu lat zaprzeczają władze Królewskiego Grodu.

 

Jemu taka sytuacja pasuje, czy krakowskim włodarzom też?

 

 

luk

 

 

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie