10 lutego 2021

Sch(w)abowy z sajgonkami. To nie wyjdzie na zdrowie

(fot. DENIS BALIBOUSEArchiwum: Reuters)

Sympatia do Chin założyciela i dyrektora Światowego Forum Ekonomicznego, Klausa Schwaba już dawno rozwiała wszelkie pozory bezstronności. Otwierające wystąpienie Xi Jinpina tegorocznego posiedzenia w Davos pokazuje wyraźnie, że postpandemiczny Nowy Porządek zbudujemy na fundamentach zupełnie obcej cywilizacji.

 

Oczywiście, nikt nie powiedział, że roszczącym sobie prawo do „naprawiania” świata w naszym imieniu globalistom się powiedzie. Ale warto znać ich zamiary. Opętane neo-maltuzjańskimi urojeniami towarzystwo pokroju Ban-Ki-Moona, Paula Ehrlicha, Ala Gore’a czy Jeffreya Sachsa już jakiś czas temu doszło do wniosku, że swoich pozornie idealistycznych wizji harmonijnego współistnienia, dobrej jakości życia i prosperity dla wszystkich nie da się osiągnąć bez stopniowego ograniczenia liczebności populacji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W tym jeszcze „niestety” przeszkadzają im fundamenty cywilizacji zachodniej, takie jak świętość życia ludzkiego, prawo do własności prywatnej czy wolność myśli słów i działań. Wizja nowego wspaniałego świata musi zatem zostać oparta na czymś całkowicie oderwanym od znanej nam rzeczywistości. Nic dziwnego, że wszelkiej maści „wizjonerzy” i „filantropi” z nadzieją patrzą jak chiński smok pożera coraz więcej świata, traktując doświadczenia Partii Komunistycznej jako eksperyment i jednocześnie inspirację.

 

Jednym z nich jest założyciel i prezes Światowego Forum Ekonomicznego, niemiecki inżynier i ekonomista, Klaus Schwab. Dowód zachwytu nad działaniami Państwa Środka dał podczas nagrania dla Peking University z grudnia 2020, w którym wymieniał chińskie zasługi dla budowy nowego, zrównoważonego świata po pandemii. Leżących mu „głęboko na sercu” marzeń nie da się zrealizować bez ośmiu wyzwań, z którymi, co najmniej w czterech przypadkach najlepiej na świecie radzą sobie Chiny.

 

Czternasta pięciolatka
Musimy postawić dużo większy nacisk na działania w długoletniej perspektywie, a nie jak obecnie – na wielu krótkoterminowych planach (…) bardzo się cieszę, że czternasty z kolei pięcioletni plan dla Chin ustanowił drogowskaz wiodący chiński naród w przyszłość – podkreślił Schwab. Mimo, że pandemia zmusiła nas do przyspieszonej działalności i szybkiego reagowania, to jego zdaniem rozwój społeczeństwa – nie tylko ekonomiczny – nastąpi wyłącznie w długoterminowej perspektywie.

 

Chyba komunizm nigdy nie miał się tak dobrze. Oto szef WEF oficjalnie pochwala wywodzące się z socjalizmu centralne planowanie. I nie dotyczy ono jedynie gospodarki, ale też innych dziedzin życia społecznego. Sprytnie nigdzie przy tym nie wspomina, że takie działania wymagają jak najszerszego dostępu do informacji, skutecznej kontroli i… bezwzględnej jednomyślności.

 

No to powróćmy na chwilę do przeszłości takim oto cytatem: „Sejm ustawodawczy kończy dyskusję nad sześcioletnim planem rozwoju gospodarczego i budowy podstaw socjalizmu w Polsce. Dyskusja ta ujawniła pełną jednomyślność, stanowiącej odbicie jednomyślności społeczeństwa” – mówił w 1950 r. premier komunistycznego rządu Hilary Minc. Wszyscy wiemy jak zachęcanie do jednomyślności wtedy wyglądało.

 

Nie mówiąc już o tym, że aby cała socjalistyczna utopia jakoś funkcjonowała, co jakiś czas musiała porzucać swoje podstawowe zasady i uciekać w zbawienne objęcia wolego rynku. NEP, odwilż październikowa czy reformy Kádára, Dubčeka i Gierka to nic innego jak dramatyczne próby ratowania systemu z wbudowaną wadą fabryczną. Chiny już dawno pogrążyłyby się w biedzie i głodzie, gdyby nie Deng Xiaoping i jego inspiracje leninowską Nową Polityką Ekonomiczną. Ale tego, szanowny przywódca WEF nam już nie powie.

 

Hexie, czyli koncepcja zrównoważonego społeczeństwa

Jestem pod wrażeniem konfucjańskiego znaczenia terminu hexie, musimy na nowo odnaleźć równowagę w naszym świecie i uciec od polaryzacji, którą dzisiaj widzimy wszędzie – mówił z pięknym mandaryńskim akcentem były członek klubu Bilderberg. Jednak wywodząca się z konfucjanizmu doktryna harmonijnego społeczeństwa pozostawałaby jedynie przedmiotem badań kulturoznawców, religioznawców oraz chińskich dysydentów w USA, gdyby nie próba ożenienia jej z celami komunistycznych aparatczyków.

 

W politycznym kontekście frazy Harmonijnego Społeczeństwa nikt nie używał tak często jak były Sekretarz Generalny Komunistycznej Partii Chin, Hu Jintao. Historyczne rozwiązanie miało zapobiec problemom zagrażającym rozwijającemu się w tempie ekspresowym chińskiemu społeczeństwu. Cudowne lekarstwo miało zaradzić postępującej polaryzacji, rozwarstwieniu, bezrobociu, nierówności oraz politycznej i społecznej niesprawiedliwości.

 

W połączeniu z koncepcją zrównoważonego rozwoju i kultu powściągliwości, inspiracje terminem hexie najlepiej oddaje jedno z tegorocznych haseł WEF; „nie będziesz miał nic i będziesz szczęśliwy”. Wcale nie trzeba szczególnej bystrości umysłu, by zrozumieć, że kolejna utopijna koncepcja nie wytrzymuje zderzenia z rzeczywistością.

 

Zdaniem krytyków polityka hexie poniosła druzgocącą porażkę; harmonijna wizja wkrótce zyskała miano eufemizmu określającego „stabilność za wszelką cenę”. Za każdym razem, kiedy rząd posługuje się tym terminem można spodziewać się tłumienia sprzeciwu i zacieśniania systemu kontroli. Niektórzy komentatorzy, jak np. Cheng Li ironicznie wskazują, że dzięki „harmonijnemu społeczeństwu”, kraj stał się mniej sprawiedliwy, mniej równy i mniej praworządny.

 

 Czwarta rewolucja przemysłowa

Musimy położyć nacisk na jeszcze lepsze wykorzystanie osiągnięć tzw. czwartej rewolucji przemysłowej. Myślę tu o sztucznej inteligencji, internecie rzeczy czy nowych możliwościach otrzymanych dzięki inżynierii genetycznej (…) widzimy wyraźnie, że wiele współczesnych problemów możemy rozwiązać tylko dzięki zastosowaniu współczesnych technologii. Cieszy mnie wysoki priorytet, jaki Chiny nadają rozwijaniu osiągnięć czwartej rewolucji przemysłowej – mówił absolwent Harvarda, ETH Zurych i Uniwersytetu we Fryburgu.

 

Nie dziwi zatem, że cieszącego się z ograniczenia narodzin w dobie pandemii „wizjonera” (czego dał wyraz w jednym z Twittów) tak interesują „osiągnięcia” chińskiej inżynierii społecznej. Zwłaszcza używanej jako narzędzie stabilizacji społeczeństwa procederu mordowania nienarodzonych dzieci czy eksperymentach genetycznych, przeprowadzanych bez oglądania się na zachodnie „prawa człowieka”.

 

Tym, którzy wyobrażają sobie, że dzięki nowym technologiom polecą w kosmos, wstawią implant zamiast niefunkcjonującego narządu, pojadą na wakacje Teslą na autopilocie czy otrzymają zamówienie w McDonaldzie jedzenie dronem, warto przypomnieć w jakim kontekście używają współczesnych rozwiązań Chiny. Największa na świecie sieć kamer przemysłowych, system kredytu społecznego, aplikacje badające stan zdrowia, eskadry naszpikowanych czujnikami bezzałogowych statków latających czy obowiązkowy WeChat służą tylko jednemu celowi: coraz skuteczniejszej kontroli społeczeństwa.

 

Dyktatura kooperacji

Zdaniem Schwaba musimy zrezygnować z rywalizacji na rzecz współpracy. Temu zagadnieniu poświęca nawet kilka rozdziałów swojej książki „COVID-19: The Great Reset”. Szczególny nacisk kładzie na relacje amerykańsko-chińskie, dostrzegając w polityce Xi Jinpinga, mówiącego w kategoriach „jednej wielkiej rodziny”, „wzajemnej współpracy” czy „globalnych, wspólnych celów” właściwy kierunek.

 

W ciekawy sposób obraną przez partię linię pokazują także propagandowe produkcje chińskiego kina. „Dragon Blade” (2015, reż. Daniel Lee) – najbardziej kasowy film w historii chińskiej kinematografii nawiązuje do historii zaginionego w I w. p.n.e. legendarnego legionu rzymskiego, który dotarł na granicę Jedwabnego Szlaku.

 

Film pokazuje, jak dzięki wzajemnej pomocy i osiągnięciom dwóch cywilizacji można dokonać rzeczy niemożliwych. Jednak rozkazy (którym podporządkowują się zarówno Chińczycy jak i Rzymianie) wydaje jakaś potężna, nienazwana i majestatyczna siła z siedzibą w Pekinie – cesarz. Z jego słowem się nie dyskutuje, a jego postanowień nie kwestionuje. Z przesłania filmu wynika, że zagrażający globalnej harmonii zachodni świat pełen wojen, spisków i barbarzyństwa można uporządkować jedynie dzięki chińskiej dalekowzroczności, niekwestionowanej hierarchii i posłuszeństwu.

Takie myślenie najlepiej oddaje jeden z dialogów, w którym generał Huo An (Jackie Chan) mówi do legionisty Luciusa (John Cusack) „Waszych żołnierzy uczy się zabijać, naszych – ratować życia”.

 

Dlaczego komuniści na całym świecie wciąż muszą przekonywać, że walczą o pokój, a ich wojska przynoszą wyzwolenie?

 

Zachodni, coraz częściej zarażeni marksistowską zarazą przywódcy, wzorem socjalistycznych poprzedników nigdy nie ujawniają swoich prawdziwych zamiarów. Piękne hasła konieczności ratowania planety, zapewnienia dobrej jakości życia i dochodu gwarantowanego to nic innego jak przykrywka dla totalitaryzmu i dyktatury.

 

Ze zgliszcz pandemii wyłania się nowy porządek, zaprowadzony dzięki amerykańskiej innowacyjności, chińskiemu rozmachowi i niemieckiej precyzji. Ale Wielki Reset, Bio-technokratyzm, Nowa normalność czy jakbyśmy tego nie nazwali to, jako się rzekło wcześniej, system z wbudowaną wadą fabryczną – socjalizmem. W tym cała nadzieja, że – tak jak wiele razy w historii – prędzej czy później sam się zawali. Ale zanim to nastąpi, zapewne pociągnie za sobą wiele istnień i ludzkich dramatów.

 

Piotr Relich

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(11)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie