6 maja 2019

Samuel – wyproszony cud. Niezwykłe świadectwo Eweliny i Łukasza

(źródło: pixabay.com)

Ewelina i Łukasz Ochodkowie usłyszeli, że nie mają szans na to, aby zostać rodzicami. Mimo bezlitosnych diagnoz lekarskich nie tracili nadziei, całą sprawę zawierzając Bogu. W czerwcu 2018 roku okazało się, że spodziewają się dziecka. Dziś są szczęśliwymi rodzicami Samuelka. Ich historia to dowód na to, że nie warto się poddawać, ale wierzyć.

 

Są młodym małżeństwem. Poznali się na portalu randkowym. Z racji sporej odległości na początku spotykali się raz w tygodniu, później znajomość nabrała tempa. – Po czterech latach znajomości wzięliśmy ślub. Choć byliśmy jeszcze wtedy daleko od Boga, dużo nam dały nauki przedmałżeńskie. Mieliśmy jednak wówczas swoje priorytety życiowe, ale pewne okoliczności przed samym ślubem zaczęły prowadzić nas na drogę wiary – mówił Łukasz.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Przed zawarciem ślubu, załatwiając ostatnie sprawy i dokumenty, Ewelina i Łukasz mieli wypadek – ni stąd ni zowąd wjechała w nich ciężarówka. Im samym nic się nie stało, uszkodzony został samochód, którym mieli jechać na ślub. Znalazł się jednak mechanik, który naprawił uszkodzone części auta. Gdy jednak to było gotowe okazało się, że ich dobra znajoma, która miała być na ślubie, miała wypadek. – A po ślubie nagle dowiadywaliśmy się co chwilę, że ktoś z naszych bliskich jest poważnie chory, że pary, które znaliśmy, rozstają się. To wszystko spowodowało, że zaczęliśmy się nad tym zastanawiać, co z kolei powoli prowadziło nas do Boga – mówili.

 

Nie będziecie mieli dzieci  

Rok po zawarciu związku małżeńskiego Ewelina zauważyła, że jej cykl jest poważnie zaburzony. – O ile wcześniej miesiączka się pojawiała, tak wtedy nie miałam jej nawet przez kilka miesięcy. Wiedzieliśmy z mężem, że coś jest nie tak. Zaczęły się wędrówki po lekarzach – mówiła Ewelina.

 

Małżonkowie trafili w końcu do ordynatora jednej z katowickich klinik. U Eweliny zdiagnozował zespół policystycznych jajników, insulinoodporność, z której na jakiś czas pojawiła się też cukrzyca typu II. – Po dwóch wizytach żona dostała skierowanie do kliniki, tam dokładnie ją przebadano i w trakcie wizyty u tego lekarza dowiedzieliśmy się, że nie ma szans, abyśmy zostali rodzicami. Jedyną opcją pozostawało, zdaniem specjalisty, in vitro – opowiadał Łukasz. – Jako że już wtedy byliśmy bardziej świadomymi katolikami, oczytanymi w różne naukowe książki powiedziałam, że ta metoda jest sprzeczna z naszą wiarą i postawą dotyczącą życia. Po tych słowach koszt wizyty wzrósł o 100 zł, choć i tak płaciliśmy już 250 zł. Przed kolejnymi badaniami, mającymi stwierdzić, czy w ogóle rozwija się ciałko żółte, dostałam od tego ginekologa krótkiego smsa: „Sorry, ale nie mam czasu”. Musieliśmy znaleźć innego lekarza, który będzie nas dalej prowadził. Trafiliśmy do pani ginekolog, która zachęcała nas do tego, aby się nie poddawać – dodała Ewelina.

 

Diametralna zmiana

Młodzi małżonkowie postanowili zapisać się na kurs „Nowe życie”, organizowany przez Szkołę Nowej Ewangelizacji w Skoczowie. Trwał on trzy dni, podczas których doświadczyli mocnego zbliżenia do Boga i uświadomili sobie, że Bóg ich kocha i ma dla nich plan na życie. Zaczęli walkę duchową. Zwłaszcza u Eweliny przebiegała ona ciężko, ponieważ związana była z odcięciem się od bolesnej i trudnej przeszłości.

 

Raz w tygodniu jeździliśmy na spotkania przygotowujące do wstąpienia we wspólnotę, które nastąpiło rok później, w 2015 roku. Poznaliśmy też wspaniałych ludzi z kręgów małżeńskich, do których również się przyłączyliśmy. Oprócz tego wstąpiliśmy w szeregi Stowarzyszenia Aktywnych Polaków, zaczęliśmy działać na rzecz dzieci z rodzin ubogich i dysfunkcyjnych, rozpoczęliśmy również działania w Narodowych Siłach Zbrojnych i współpracę z Grupą Rekonstrukcji Historycznej, wszędzie spotkaliśmy fantastycznych ludzi, patriotów, obrońców życia. Mimo tego, że nasz tryb życia był dość aktywny, to jednak za każdym razem, podczas wyjazdów czy marszy, odczuwaliśmy wielkie zmęczenie – mówił Łukasz.

 

Jak mówią, postanowili „wziąć się za siebie”. – W 2016 roku zakupiliśmy pierwsze sprzęty do ćwiczeń, opracowaliśmy zdrowe żywienie i tak, od początku 2017 roku wystartowaliśmy. Najpierw odstawiliśmy cukry, alkohol i tłuszcze, od połowy roku wdrożyliśmy aktywność fizyczną i na koniec 2017 roku okazało się, że ja schudłem 30 kg, a żona 25 kg. W marcu 2018 roku osiągnąłem taką wagę, jaką chciałem mieć, żona dalej walczyła – wspomina Łukasz.

 

W maju przyszła propozycja wstąpienia w szeregi Wojsk Obrony Terytorialnej, Łukasz bez namysłu zgłosił się do służby. Pomyślał, że warto trwać w samodyscyplinie, bo dzięki temu można będzie przyczynić się, w przypadku zagrożenia, do obrony ojczyzny. W czerwcu zaś okazało się, że… Ewelina jest w ciąży.

 

Niezwykły poród

Nie miałam miesiączki mimo przyjmowania leków na uregulowanie cyklu. Powiedziałam Łukaszowi, żeby kupił test. Po jego zrobieniu wyszły dwie kreski. Szczęśliwa pokazałam to Łukaszowi, a on w jednym momencie wyszedł z domu – mówiła Ewelina. – Pojechałem po prostu do apteki po kolejne testy ciążowe. Wszystkie wskazywały na to, że poczęło się dziecko – dopowiadał Łukasz. – Początkowo w ogóle nie braliśmy tego pod uwagę. Ewelina zrobiła jeszcze badanie krwi – dodał.

 

Ewelina opowiadała, że po tym badaniu jej mąż powiedział: „No chyba żeś jest”. Wizyta u lekarza upewniła ich, że zostali rodzicami. Przez cały okres ciąży trwali w nadziei, modlili się, a wraz z nimi wiele innych osób. Otrzymali od księdza książkę z modlitwami do św. Gerarda, które codziennie wspólnie odmawiali. Ewelina prosiła też Boga o łagodny i bezbolesny poród.

 

W styczniu tego roku Ewelina zauważyła lekkie krwawienie, pojechała z mężem do bielskiego szpitala, gdzie stwierdzono zbyt niską wagę u dziecka. Lekarze zatrzymali młodą mamę w szpitalu aż do porodu. – Zapadła decyzja, że poród trzeba wcześniej wywołać. Lekarze mówili, że będzie on długi i bardzo bolesny – mówił Łukasz. Ewelina stwierdziła, że mimo to dalej się modliła prosząc Boga o to, aby rozwiązanie było łagodne i szybkie. Gdy leżała już w sali porodowej położne podpięły ją do kroplówki i stwierdzając, że rozwarcie jest na 3 cm, wyszły. Nagle, słysząc krzyk Eweliny, wróciły i z zaskoczeniem zobaczyły, że rozwarcie ma 10 cm i widoczna jest już główka dziecka.

 

Sama akcja porodowa trwała niespełna pół godziny, mąż nie zdążył dojechać. Cały personel był w ogromnym szoku, a ten poród był na ustach całego szpitala – opowiadała Ewelina. – Po porodzie nic mnie nie bolało, normalnie chodziłam, poszłam się też zaraz umyć. Opiekowałam się małym, przewijałam go, co było dla położnych dziwne – dodała.

Gdy wszedłem na oddział, usłyszałem krzyk dziecka w sali porodowej, chciałem, żeby to był nasz Samuel, ale nie sądziłem, że poród mógłby zakończyć się tak szybko. Pielęgniarki powiedziały mi jednak, że to nasze dziecko. Byłem bardzo szczęśliwy. Po kilku dniach zabrałem moją rodzinę do domu. Syn jest wyproszonym cudem – mówił Łukasz.

 

Oboje zaznaczają, że bez względu na wszystko warto wierzyć i mieć nadzieję, bo dla Boga nie ma nic niemożliwego.

 

Agnieszka Jarczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie