23 czerwca 2012

Przeciw „duchomorom” i „modnowiarkom”

(Ks. Stanisław Konarski. Repr. P. Mecik /Forum)

W całym osiemnastym wieku i w początkach dziewiętnastego nie brakowało na ziemiach polskich wybitnych autorów, którzy kontestowali zwolenników prądów ideowych oświecenia: deistów, wyznawców tzw. religii naturalnej czy też libertynów. Co ciekawe, z ówczesnym mainstreamem kopie kruszyli również autorzy określani dziś jako „wielkie postaci polskiego oświecenia”.

 

Jedną z ciekawszych nowości na rynku księgarskim jest monografia autorstwa Martyny Deszczyńskiej pt. Polskie kontroświecenie. Autorka, historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, zebrała po szeroko zakrojonej kwerendzie (nie wyłączając archiwaliów kościelnych) bogatą kolekcję głosów polemicznych wobec nadchodzącego z Zachodu oświecenia oraz jego politycznych następstw w postaci rewolucji francuskiej i rządów napoleońskich. Książka rozpoczyna się od dokonywanej przez polskich autorów (w zdecydowanej większości duchownych) w pierwszej połowie XVIII wieku analizy katolickiej apologetyki. Jej zakończenie zaś, przenosi czytelnika w pierwsze lata istnienia Królestwa Polskiego (po 1815 roku) oraz polemik wokół modelu edukacji, instytucji rozwodów (która zagościła po raz pierwszy na ziemiach polskich wraz z Kodeksem Napoleona w epoce Księstwa Warszawskiego) czy istnienia cenzury.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Martyna Deszczyńska ukazała całą plejadę mniej znanych bądź zupełnie nieznanych szerszej publiczności antyoświeceniowych polemistów. Ich apologetyczna i publicystyczna działalność stanowiła dotąd jeden z fragmentów czegoś, co można nazwać historią nieprzedstawioną. Bo przecież historię piszą zwycięzcy, a jak „wiemy” – choćby dzięki Valeremu Giscardowi d’Estaign i innym twórcom tzw. konstytucji europejskiej – to dzięki oświeceniu Europa zaistniała jako prawdziwa cywilizacyjna jakość.

 

Tymczasem, dzięki lekturze wspomnianej monografii, możemy przekonać się, że w całym osiemnastym wieku i w początkach dziewiętnastego, nie brakowało na ziemiach polskich autorów – co podkreśla autorka, solidnie wykształconych bynajmniej nie tylko w teologii katolickiej – którzy kontestowali tytułowych „duchomorów” i „modnowiarków”, jak nazywano w katolickiej literaturze antyoświeceniowej deistów, zwolenników tzw. religii naturalnej czy też libertynów (nazywanych również „swobodnikami” lub „wolnisiami”).

 

Co ciekawe, z oświeceniowym mainstreamem kopie kruszyły również postacie, które w podręcznikowych ujęciach (odwołuję się tutaj do zanikającej na naszych oczach epoki, gdy istniało jeszcze nauczanie w szkołach państwowych) są właśnie określane jako „wielkie postacie polskiego oświecenia”. Chociażby ksiądz Stanisław Konarski, pijar. Twórca Collegium Nobilium (1740 r.), autor wielkiego traktatu „O skutecznym rad sposobie” (1760-1762), w którym jako pierwszy polski pisarz polityczny XVIII wieku wzywał wprost do porzucenia przez Sarmatów szkodliwej praktyki liberum veto. Za to właśnie król Stanisław August Poniatowski nagrodził go później medalem „Sapere auso” – „Temu, który odważył się być mądry”.

 

Jednak, jak możemy dowiedzieć się z książki Martyny Deszczyńskiej, intelektualna odwaga ks. Konarskiego przejawiała się również w czymś innym. Mądry pijar wiedział bowiem, że przepustką do prawdziwej filozofii nie może być reklamowany przez francuskich „les philosophes” deizm czy ateizm. Tych ostatnich nazywał zresztą sarkastycznie „duchami mocnymi” vel „duchami dowcipnymi”. Przeciwstawiał im ideał „poczciwego chrześcijanina”, wiernego syna Kościoła.

Z kolei biskup Józef Andrzej Załuski, współtwórca słynnej Biblioteki Załuskich, napisał wielki, niestety niezrachowany do dzisiaj antyoświeceniowy traktat. Jednak swoiste streszczenie zawiera długi tytuł tego dzieła: „Gigantomachia Bezwierców pognębiona, to jest Poczet Bogoprzeczców czy Ateuszów, Deistów, Kościoła Bożego oszczerców, Teistów, Panteistów, Enthusiastów, Fanatyków, znaczniejszych Apostatów, etc., co ich było od początku świata aż dotąd potłumiony, wierszem opisany”.

 

W podobny sposób swój stosunek do oświeceniowego ateizmu formułował król Stanisław Leszczyński, także zaliczany do prekursorów myśli oświeceniowej w Polsce. Dostał się do tej kategorii dzięki traktatowi „Głos wolny wolność ubezpieczający” (ok. 1733 r.), w którym domagał się reformy ustroju Rzeczypospolitej (m. in. poprzez ograniczenie liberum veto). Ponad dwadzieścia lat od napisania tego dzieła, już jako książę Lotaryngii Leszczyński napisał rozprawkę mniej znaną, ale również udowadniającą jego wysokie walory intelektualne. Chodzi o pochodzący z 1760 roku traktat „Niedowiarstwo samym zdrowym rozumem pokonane” (pierwsza polska edycja w Krakowie w 1823 roku). To wielka polemika z ateizmem oświeceniowej ideologii oraz przymiarkami w kierunku zmiany sensu słowa „tolerancja”. Jak pisał król-wygnaniec: „Nie dajmy się uwodzić tem powierzchownem umiarkowaniem (moderacją) i obojętnością Pirroniczną. Jest ona tylko maską Filozofów uczonych i pokrywką ich ukrytej zawziętości, a rzetelnej i gwałtownej przeciwko nauce z nieba, która potępia wszystkie błędy i występki nienawiści”.

 

No, ale w tzw. epoce świateł miano „króla-filozofa” przylgnęło do zupełnie innego władcy.

 

Grzegorz Kucharczyk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie