18 sierpnia 2012

Nabożność przodków naszych aktualna

(Jan Kochanowski. Repr. P. Mecik/Forum)

|aktualność|

W takiej, dajmy na to, Francji Psalmy przekładano przez stulecia wielokrotnie. Ale większości tych przekładów już się nie pamięta i nie używa: dziś śpiewa się raczej nowe, „taizéowskie”. A w Polsce wciąż jeszcze, i to wcale nie tak rzadko, nucimy przekłady Kochanowskiego i Karpińskiego. To wielki skarb.


Wesprzyj nas już teraz!



 

We Francji dawne, średniowieczne i siedemnastowieczne nabożeństwa przeważnie wygasły. Jeśli są jakieś żywe, to raczej inne, nowsze: bo zmienił się język, bo zmieniły się i gusta. A w Polsce, mimo rozmaitości gustów, wciąż śpiewamy siedemnastowieczne Godzinki o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, sarmackie kolędy i Gorzkie Żale, które skomponowano wprawdzie „dopiero” na początku wieku XVIII, ale są one przecież mozaiką mniej lub bardziej genialnie przekształconych pieśni i hymnów z XVI i XVII wieku.

 

W takiej Francji co miasteczko albo wieś – to osobny miejscowy święty, od którego dana dziura wzięła nazwę, ale o którym przeważnie wszyscy już zapomnieli. U nas za to, choć świętych lokalnych mamy zdecydowanie mniej, to nadal – jak pisał już w wieku XVII ksiądz Hiacynt Pruszcz – „zaprawdę w Polsce naszej nie masz miasta, rzadka wieś z kościołem, w którymby się obraz Najświętszej Maryi Panny nie znalazł cudowny”. A w połowie wieku XVIII nabożny Rajmund Korsak dopisał: „Co człowiek w naszych krajach, to z łaski Boga sługa i służebnica Niepokalanie Poczętej Maryi”. I wciąż jeszcze tak jest. Bo nadal w porównaniu z innymi krajami Europy własnych świętych nie mamy nazbyt wielu, za to powszechne nabożeństwo do Matki Boga wyróżnia nas tak, jak wyróżniało naszych przodków-Sarmatów.

 

|zabaw kontynuowanie|

A oto przykład konkretny, relacja z życia wielkiej pani, magnatki Krystyny z Lubomirskich Potockiej, wedle osiemnastowiecznej księgi księdza Jaroszewicza:

 

Chociaż ta Pani zabaw [=zajęć] wiele miewała, przecież tyle dla siebie znaydowała czasu, że prawie codziennie Officium Wielkie o Maryi Pannie, y mniejsze o Jey Niepokalanym Poczęciu, Godzinki za Dusze Zmarłych, o Duchu Ś. Różaniec, Psalmy Pokutne, Psalmy o Imieniu Marya, Litanie do wszystkich Świętych, o imieniu Jezus, o Nayświętszej Matce, tudzież różne modlitwy o Najś. Patronach odprawiła.

 

Policzmy. Na dziesięć wymienionych tu nabożeństw – te zwrócone ku Matce Najświętszej zajmowały Krystynie Potockiej najwięcej czasu. Spośród wszystkich tych pobożnych „zabaw” przetrwało do dziś przede wszystkim poświęcone Maryi małe „officium”, czyli właśnie Godzinki „o Jej Niepokalanym Poczęciu”. Nie żyjemy tak intensywnie jak pani Potocka, ale coś bardzo ważnego nas z nią łączy. Wciąż i wciąż.

 

|pobożność, zabobon, masochizm

…alias publicyści w akcji|

Zarazem jednak – mimo tego mostu żywej pobożności, jaki łączy nas z dawnymi laty – sarmacka pobożność jest wciąż bodaj najbardziej zafałszowanym (no, przede wszystkim w publicystyce) działem staropolskiej kultury. „Polska religijność [wieku Sarmacji – przyp. JK] była rozlewna i wylewna, podszyta pogaństwem, skupiona na osobach i zdarzeniach, a nie teologii” – to głos katolickiego (???) publicysty Adama Szostkiewicza, zapisany nie tak dawno w faktograficznie cennym, „sarmackim” dodatku do „Polityki”. Szostkiewicz jednak mógł tak śmiało napisać: niczego tu nie wymyśla, tylko powołuje się na obowiązujące wciąż głosy licznych historyków i historyków kultury, którzy w podobny sposób oceniali pobożność naszych przodków. Jawiła się im ona „naiwna a zagorzała” (to Czesław Hernas o Wespazjanie Kochowskim), zaś wypływająca z niej twórczość literacka miała często – jak sądzą – zaledwie „walor religijnego prymitywu”. Podobnie pisywali o staropolskiej pobożności Zbigniew Kuchowicz, Janusz Tazbir i wielu innych badaczy o uznanych nazwiskach i dorobku, świadcząc przez dziesięciolecia o ponurym lub co najwyżej mało ciekawym duchowym świecie naszych antenatów. Sarmaci żyjąc bujnie, mieli mieć zarazem duchowość płytką, przeżywać formę, a nie treść, stronić od prawdziwej teologii, pilnować tylko gestów, obyczajów i praktyk, które w porządku duchowym winny (jak się mówi) stać na pozycji drugorzędnej. Popularne okazywały się zatem nieistotne (czyżby?) posty, biczowania, włosiennice, etc., a zatem to, co po dziś dzień odstręcza światłych (?) ludzi od polskiego katolicyzmu.

 

|pobożność, zabobon, masochizm

…alias święci w akcji|

Gwoli ilustracji wspomnijmy ponownie panią Potocką z opisu księdza Jaroszewicza, gdzie znajdziemy klasyczny przykład takich odstręczających praktyk:

 

Ciało swoje wykwintnie katowała, już pałkami żelaznemi, już dyscyplinami, już rózgami, już manelkami drutowemi, już włosiennicą, już postami. Nadto ręce do góry podniesione bez podpory długo trzymała, pokrzywami się siekła, stoczki o ciało swoje gasiła, tak, że po śmierci jej ciało zkancerowane wszystko od takich upałów znaleziono.

 

Czy pani Potocka oddawała się niepotrzebnemu barbarzyństwu? Śmiem wątpić. Jeśli tylko nie biczowała się wyłącznie dla przyjemności i jeśli spełniała warunek jasno wyłuszczony przez św. Pawła („jeśli miłości bym nie miał, a ciało swoje wystawił na spalenie, nic bym nie zyskał”). Święty Franciszek też tarzał się w ostach, a praktyki biczowania, noszenia ostrych, kłujących pasów – nie zanikły wraz z barokiem, są żywe do dziś, tylko że teraz mało kto mówi o nich głośno. Nie sięgając zbyt daleko: w roku 1935, po śmierci matki Marii Karłowskiej, założycielki Sióstr Pasterek, wyniesionej na ołtarze przez Jana Pawła II, siostry znalazły przy niej ostre przedmioty ascetycznych praktyk, z pisemną adnotacją, że „w naszym zgromadzeniu takich rzeczy się NIE praktykuje” (cytuję z pamięci). Matka założycielka zakazywała takich praktyk propagować, ale i swój przykład pozostawiła. I została świętą. 

 

|jak oceniać pobożność staropolską?|

Jak zatem oceniać pobożność staropolską? W ogóle, jak oceniać i badać pobożność? Byłem niedawno na międzynarodowej sesji dotyczącej dawnej literatury pobożnej. Zjechało trochę ludzi z Europy; w większości (bo jednak nie wszyscy) byli to osobnicy żyjący, powiedzmy delikatnie, poza Kościołem… Trudno było mi nie odnieść wrażenia, że ich spojrzenie na pobożność – mimo fachowości i świetnego warsztatu naukowego – musiało być pozbawione osobistego doświadczenia. Czy zatem właściwe?  

 

I tak właśnie, w znacznym stopniu w każdym razie, wyglądało też wystawianie cenzurek staropolskiej pobożności. Powtarzane jak mantra zarzuty – przytoczone już powyżej – formułowali (znów zaznaczam: w większości, a nie wyłącznie, to ważne zastrzeżenie) sceptycy, ludzie wątpiący czy wręcz ateiści, albo znowuż cudzoziemcy (zwłaszcza ci przybywający do nas w XVII i XVIII wieku), dla których byliśmy narodem nieco egzotycznym. Czy też ci wreszcie, którzy zasadniczo mając jakąś wiarę, patrzyli z góry na polską tradycję i nie zamierzali z niej korzystać.

 

|Obciach zbawieniem skutkujący?|

„Obciachowy” wizerunek sarmackiej pobożności przedstawiał także wspomniany już przeze mnie, ceniony i kochany Franciszek Karpiński, autor pieśni „Kiedy ranne”, „Wszystkie nasze”, „Bóg się rodzi” i wielu innych. A zatem, paradoksalnie, współtwórca sarmackiej pobożności. Był on jednak nieodrodnym dzieckiem Wieku Świateł i mimo szczerego stosunku do Boga i Wiary, zdaje się (podkreślam: zdaje się), że ani praktyk ascetycznych nie rozumiał, ani w zjawiska nadprzyrodzone nie wierzył. Pisał więc tak:

 

Wiek dzieciństwa mojego wiekiem był wiary i przywidzeń. Taż nabożna matka moja widziała dobrą jakąś duszę po północy (bo złe duchy tylko przed północą dokazywały), biało ubraną, ścierniem po przyścieżku dla kaleczenia bosych nóg umyślnie idącą, która potem przez szczelinę w oknie do izby weszła i za obraz skryła się. Kosztowało to widzenie ojca, dzieci wszystkie i czeladź, bośmy, wnet pobudzeni, pacierz ze trzy godziny przy obiciu za tę duszę potrzebną [czyli potrzebującą – przyp. JK] ratunku odmawiać musieli.

 

Kiedy czytam takie opisy, czuję ich autentyczność. To znaczy: z jednej strony nie wątpię, że pobożność naszych przodków bywała i przesadna, i płytka, skoro człowiek tak wrażliwy jak Franciszek Karpiński i wielu innych – wyraźnie dystansowali się od niej. Z drugiej jednak strony czuję autentyzm sarmackiej wiary. I to, że dystansowanie się od niej bywało nadmierne, często podyktowane wpływem intelektualnej mody. Na szczęście mój kochany Karpiński dodał też znamienny akapit:

 

Ale matka i ojciec mój byli to ludzie razem najcnotliwsi i najsurowiej powinność dobrego chrześcijanina wypełniający. Kłamstwo w dzieciach najsurowiej karane było; artykuły wiary najwcześniej nauczone; skromność, szanowanie się wzajemne i miłość między rodziną nakazywane.

 

Nie przypadek to, że i dziś zanurzona w badaniu staropolskich obyczajów Maria Bogucka, która krytycznych zdań o pobożności staropolskiej nie anuluje, zapisała w swojej książce także i inne, wielce charakterystyczne zdanie. Otóż wedle niej to właśnie na poczuciu egzystencjalnej jedności ze światem pozaziemskim (dodajmy raz jeszcze: na poczuciu wyszydzanym dziś przez jednych, a lekceważonym przez drugich) „wspierała się podziwu godna potęga wiary dawnych Polaków, brak wątpliwości i lęków egzystencjalnych, łatwość spoglądania śmierci w oczy i przekraczania progu życia”.

 

Nic dodać, nic ująć.

 

|zastanowienie|

Pozostaje zastanowić się nad rolą, jaką w naszej pobożności pełnią nabożeństwa, pieśni i w ogóle praktyki naszych przodków. Jak zauważyłem – są żywe. Jeszcze żywe, mimo jakże usilnych starań licznych organistów i katechetów, aby je wykorzenić na rzecz pioseneczek protestanckich, oazowych (co często znaczy jedno i to samo), na rzecz praktyk bardziej – jak rzekłbym – „zabawowo-ogniskowych”. Te nowotne melodie, teksty i zwyczaje bywają, owszem, dobre, piękne i skuteczne, ale biada, żeby zamazywały owe dawne! A zagrożenie istnieje: zwłaszcza że pobożność nasza bywa zbyt mało świadoma samej siebie i niekiedy przeciwko samej sobie się zwraca. Ostrzegam. Zachęcam więc do kultywowania żywych form pobożności aktualnej i nam współczesnej – bo trwającej od czasów staropolskich. Jakość gwarantowana!

 

Jacek Kowalski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie