20 kwietnia 2012

Parytety w polityce – to już nie wystarcza wojującym feministkom. Ich zakusy idą dalej. Teraz toczy się walka o wprowadzenie tzw. kwot we władzach spółek. W tej batalii feministki mają dosyć wpływowego sojusznika w postaci Henryki Bochniarz, prezydent PKPP Lewiatan.

 

Sprawa parytetów w biznesie jest już chyba przesądzona, gdyż obliguje nas do tego ustawodawstwo unijne. Jedyną nierozwiązaną kwestią jest wysokość owych kwot. Do końca maja powinny się zakończyć konsultacje, toczące się w środowisku organizacji biznesowych. Już teraz wiadomo, że o wypracowanie wspólnego stanowiska nie będzie łatwo.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jako pierwsza swoją propozycję wysunęła PKPP Lewiatan. Zdaniem organizacji wprowadzanie kwot należy rozpocząć od spółek Skarbu Państwa i tym samym dać dobry przykład innym firmom. Według Lewiatana już w 2013 roku limit kobiet w zarządzie powinien wynieść 20%, w 2015 powinien wzrosnąć do 30%, aby w 2017 roku osiągnąć 40%.

 

Według analiz taka sytuacja wymusiłaby szybkie zmiany w większości zarządów dużych firm tj. PZU, JSW, PKO BP, Lotos czy KGHM, które wszak są zdominowane przez mężczyzn. Nawet PGE, która do tej pory mogła poszczycić się jedną przedstawicielką płci pięknej, po odejściu Bogusławy Matuszewskiej pozostała z samymi mężczyznami na pokładzie. W podobnej sytuacji znalazł PKN Orlen, gdyż z pracy w firmie odeszła Grażyna Piotrowska-Oliwa, prywatnie przeciwniczka parytetów. Zasiliła ona natomiast zarząd PGNiG, czym przyczyniła się do wypełnienia przez spółkę 20% limitu.

 

Propozycje wysuwane przez Lewiatana nie zyskały aprobaty wśród innych organizacji zrzeszających polskich pracodawców. Przeciw tym zmianom protestują m.in. Pracodawcy RP. W ich opinii nie rozwiąże to problemów kobiet na rynku pracy. Jak słusznie zauważają o wejściu do zarządu powinny decydować umiejętności i kompetencje, a nie prawne regulacje, gdyż narusza to standardy biznesowe.

 

Oficjalnego zdania nie ogłosił na razie BCC, choć Dominika Staniewicz, ekspert ds. rynku pracy, prywatnie wyraziła absolutny sprzeciw wobec tych zarządzeń. Jej zdaniem jest to krzywdzące dla tych kobiet, które objęły swoje stanowiska dzięki swoim kompetencjom i ambicjom. Kwoty doprowadzą do sytuacji, w której panie będą postrzegane jako te, które objęły swoje stanowiska dzięki regulacjom, a nie własnym wysiłkom. Uważa ona też, że wolny rynek najlepiej zweryfikuje najlepsze kandydatki do piastowania wysokich stanowisk w firmach.

 

Podobnie, choć dużo bardziej dosadnie określił to Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Jego zdaniem regulacje są dla kobiet upokarzające. Postrzeganie człowieka i jego umiejętności przez pryzmat płci jest w jego opinii wulgarne i prymitywne. Skład zarządu według niego powinien wynikać z zasad wolnego rynku.

 

40% kobiet i 60% mężczyzn?! Toż to jawna nierówność! Co na to feministki? Poważnie mówiąc nie przemawia do nich nawet to, że panie piastujące wysokie funkcje w zarządach same mają poczucie niestosowności takich rozwiązań. W czyim więc imieniu walczą feministki, skoro od ich pomysłów odżegnują się same kobiety, które teoretycznie powinny być zainteresowane wprowadzaniem takich regulacji?

 

 

Iwona Sztąberek

 

Źródło: www.ekonomia24.pl

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 127 724 zł cel: 300 000 zł
43%
wybierz kwotę:
Wspieram