22 lutego 2019

S. O. S. młodzieńca

(Bp Tihamer Toth)

S.O.S. – S.O.S. – Co znaczą te trzy litery? Wiesz i Ty, choć nigdy może morza nie widziałeś, ale: wie przede wszystkim marynarz! Gdy wysłane przez aparat radiostacji fale tych liter zadrgają nad olbrzymim zwierciadłem wód oceanu, każdy w pobliżu znajdujący się okręt spieszy całą parą na ratunek walczącym ze śmiercią rozbitkom.

S.O.S.! – O jak często z ust walczącej z pokusami młodzieży wyrywa się ten krzyk, błagający Chrystusa Pana o pomoc.

Około lat 14-15 tajemnicze podmuchy marszczą gładką dotąd taflę wód Twego życia. Łódka Twoja dążąc naprzód, bezpiecznie pruła dotąd wody w pobliżu brzegów, na płytkich wodach, w blasku słonecznym, swobodnie, bez troski. A teraz? – Jakby kto zły urok rzucił! Mrok gęstej mgły zaciemnia Twą duszę; po mózgu przebiegają iskry nigdy przedtem nie zaznanych myśli, pragnień. – Burzliwe drżenie wichrzy, falami pokrywa szczęśliwą, spokojną dotąd toń Twojej duszy… Co to jest? Co się ze mną dzieje?

Wesprzyj nas już teraz!

Co więc się dzieje?

Łódź Twojego życia wpłynęła w burzliwą strefę lat rozwoju. Przed kilku zaledwie laty wiara, modlitwa, Msza św., myśl o Bogu, Spowiedź i Komunia św. nie sprawiały Ci trudności. Dziś? Przyznaj się szczerze: Msza św. nudzi Cię trochę, Spowiedzi się boisz, często opuszczasz ranny pacierz. Co to jest? Co się z Tobą dzieje?

Twierdzi, ale całkiem niesłusznie, pewien pisarz, że „około lat 15 młodzieńcy tracą wiarę”. Trzeba to inaczej wyrazić: W miarę podrastania, rozwijania się, jak gdyby ostygali nieco chłopcy w stosunku do Boga. Skupiona modlitwa kosztuje ich więcej wysiłku, mniej zajmują ich sprawy dotyczące duszy.

Co ich zajmuje? Świat. Tajemniczo rozwijające się, własne, ziemskie życie. „Ach! Żebym to już był dorosły! Przystojny! Ładnie ubrany!” Takie i tym podobne życzenia. Co się z Tobą dzieje? Czy stałeś się już złym? Nie, ale łatwo stać się złym możesz!

Nie jesteś już dzieckiem, a jeszcze nie jesteś dorosłym. Czym więc jesteś? Dorastającym.

Toczą się w Tobie zacięte walki: mocują się ciało i dusza. Ach! cóż by było, gdyby zwyciężyło ciało! A to dopiero początek burzy.

Około 16-18 lat wybucha orkan z całą siłą. W rozwijającym się ciele tętni życie, wre krew, burzy się młoda, żywotna siła. Muł, błoto, brudy, śmiecie, szumowiny zalegające dno stawu, kłębią się w Twej duszy. Co to będzie? Co będzie? Czy muszę zginąć?

Niekiedy zdaje Ci się, że zasnął Pan… i o Tobie zapomniał. Miota Tobą szalejący orkan gwałtownych pokus cielesnych i już powstaje w Tobie straszliwa myśl: „Nie! Nie mogę dłużej wytrzymać! Nie mogę się powstrzymać!” Byleś się jeno nie poddał Synu drogi! Uchwycić się ręki Pana, jak to uczynił z falami walczący, tonący św. Piotr, i wołaj w modlitwie: „Panie! S. O. S. Save our souls! Ratuj duszę moją!”

– Lecz może niestety nie zdołałeś się oprzeć. Zwalił się na Twą łódkę okropny wał grzechu, a gdy spłynęły jego wody, zabłocony, zbrudzony, kierujesz zgasły wzrok przed siebie: upadłeś, popadłeś w grzech. – Ach! Jaka szkoda! Jak dobrze byłoby Ci pozostać czystym! Jak dobrze! – Ale skoro powalił Cię bałwan grzechu, nie zostawaj przynajmniej w brudzie? Uklęknij przed Panem i w Spowiedzi świętej wołaj co sił starczy: „Panie! ratuj moją duszę! Skalaną moją duszę!”

Być to może, żeś często już upadł. Chcesz jednak się poprawić, – a pomimo to znowu i znowu wpadasz w grzech, do którego nawykłeś. Gdzie znajdziesz pomoc w tych zgrozą przejmujących, rozpaczliwych chwilach? Raz po raz klękaj znowu przy konfesjonale, starając się zbudzić uśpionego na pozór Chrystusa! Wołaj Doń w ucisku Twej duszy: „S. O. S.! Panie ratuj duszę moją! Ratuj udręczoną mą duszę!” A Pan w każdej Spowiedzi zwróci na Ciebie dobrotliwy wzrok. Rozkaże spienionym falom; – a na słowo Jego nastanie w duszy Twojej choć na pewien czas błogi spokój.

Baczność Chłopcze! Z biegiem lat wprawdzie przycichają burze, lecz całkowicie zażegnane nie są. Wybuchają raz po raz. Nic to nie szkodzi! Niech stalowa Twa dłoń przez całe życie z świętą zaciętością dzierży ster, a z duszy Twej często niech wzlatuje w niebo święta modlitwa, zdolnej do zwycięstwa woli: „Panie! Ratuj, bo ginę!”

Bp dr Tihamér Tóth, Chrystus i Młodzieniec, WAM, Kraków 1948.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 180 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram