Sukcesy aborcjonistów i promotorów innych przejawów rewolucji przeciwko naturalnemu porządkowi nie byłyby tak liczne i spektakularne bez wsparcia władców zbiorowej wyobraźni, czytaj: gwiazd popkultury. Pamiętamy niedawne deklaracje lidera rockowej grupy U2 wobec referendum w Irlandii, teraz inny muzyczny celebryta pozwolił sobie na proaborcyjną mini-manifestację, w dodatku odnoszącą się do Polski.
Chodzi o Eddiego Veddera, wokalistę zespołu Pearl Jam, którego szczyt popularności przypadł na końcówkę minionego wieku, jednak koncerty gromadzą wciąż tłumy entuzjastów. Jako, że rock jest „dzieckiem” kontrkulturowej rebelii, w tekstach utworów wykonywanych przez olbrzymią większość przedstawicieli tego nurtu dominuje przekaz lewicowy, wrogi chrześcijaństwu i tradycyjnym wartościom.
Wesprzyj nas już teraz!
Podczas niedzielnego występu w Pradze wspomniany Vedder zaprezentował fanom swej grupy sporządzony odręcznie plakat zapraszający na krakowską demonstrację przeciwko projektowi ustanawiającemu prawną ochronę życia dzieci poczętych „podejrzewanych” o chorobę lub niepełnosprawność. Afisz trafił w jego ręce dzięki studentce warszawskiej Akademii Sztuk Pięknych, która na swoim profilu społecznościowym w niewybrednych słowach napisała o „(…) rządach, które chcą decydować o [kobiecych] ciałach”.
To, nawiasem mówiąc, stały motyw retoryki środowisk proaborcyjnych. Obarczają one odpowiedzialnością za projekt „Zatrzymaj Aborcję” (a wcześniej także „Stop Aborcji”) obóz PiS, który… broni się rękami i nogami przed zagwarantowaniem nienarodzonym prawa do życia. Tym samym dzisiejsza władza, choć tchórzy przed naporem lewicowego mainstreamu (a prawdopodobnie także – wbrew własnym deklaracjom – skrycie mu sprzyja), to i tak zbiera cięgi ze strony zwolenników swobody zabijania najmniejszych dzieci. Zatem – i hańba, i wojna!
RoM