2 sierpnia 2019

Rzecz o LGBT, zmianie języka a może i nauczania Kościoła. Czyli tęczowe wzmożenie „Deona”

„Tęczowe siostry, tęczowi bracia” – pod takim tytułem ukazał się przygotowywany przez Deon.pl magazyn „Czytaj Dalej” okraszony grafiką homoseksualnej pary okrytej tęczową flagą z akcentem ichthys (ryby) oraz z różańcem w ręku. Porusza on m.in. kwestie osób LGBT w Kościele. I nic w tym dziwnego. Sęk w tym, że ukłon w stronę tęczowej społeczności podlewany jest sugestiami na temat zmiany nauczania Kościoła.

 

Tak oto w magazynie znalazł się obszerny wywiad z Andrzejem Kuśmierskim OP. Mowa w nim m.in. o lęku, jako przyczynie nie powstawania duszpasterstw LGBT w polskim Kościele. Lęku przed doprowadzeniem do „zmiany nauczania Kościoła, do uznania czynów homoseksualnych za normę, którą – w świetle nauki Kościoła – nie są. Już samo przesunięcie akcentów byłoby dla wielu osób krokiem zbyt daleko idącym” – czytamy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Takie duszpasterstwa istnieją w świecie, a dokumenty Kościoła narzucają im zasady: prowadzenie do czystości, pełna akceptacja nauczania Kościoła dotycząca homoseksualizmu, cierpliwy wzrost w cnocie, regularna praktyka sakramentów. „Dla wielu osób homoseksualnych w pewnym momencie ich życia takie warunki stają się nie do zaakceptowania i odbierane są jako przymus” – zauważył o. Kuśmierski. I od razu dodał, że „ostatni dokument Kościoła na temat duszpasterstwa osób LGBT pochodzi z 1988 roku. W tym czasie zmieniło się bardzo wiele. Uważam, że powinien powstać kolejny, bardziej aktualny dokument”.

 

Rozmówca Deona był też pytany o związki partnerskie i ich regulację w prawie państwowym. Jego zdaniem „w mądrej i dobrej demokracji ta forma życia powinna znaleźć ochronę prawną”. Dlaczego? Otóż – jak tłumaczył „po pierwsze, demokracja jest między innymi po to, żeby chronić mniejszości i ich prawa. Po drugie, ochrona prawna sprzyja trwałości związków, która jest wartością dla społeczeństwa – niezależnie od tego, czy chodzi o związki różno-, czy jednopłciowe”.

 

W wywiadzie mowa także o zaangażowaniu osób LGBT we wspólnocie. O. Kuśmierski przytoczył tu bardzo sugestywną historię kapłana z Niemiec. „Pytam go: Jak to? Ty udzielasz Komunii rozwodnikom?. Słyszę: Tu udzielają. – I co? Rozgrzeszałbyś ich? Odpowiedział: Ja bym nie rozgrzeszał, ale wiesz co? Ja nie mam innych parafian. (…) „Czasami fakty wyprzedzają zrozumienie, ale też przynoszą zmianę – zmianę pozytywną, jeśli chodzi o poznanie tego, czym powinien być Kościół w świecie”.

 

W końcu padło też pytanie o zmianę nauczania Kościoła. „Kościół nie jest zwolniony z myślenia. Bardzo wiele rzeczy zmieniało się dzięki rozwojowi nauki. Kościołowi trudno było zaakceptować prawdę na temat ewolucji, ale jednak to zrobił, znajdując dla niej teologiczne i filozoficzne uzasadnienie. Być może za jakiś czas zweryfikuje także swoje nauczanie i będzie mówił o orientacji homoseksualnej inaczej. Nie widzę powodów, by to wykluczać” – odpowiedział o. Kuśmierski.

 

Nie wykluczył też zmiany nauczania na temat czynów homoseksualnych. „Wiem też, że wymagałoby to zupełnie nowego podejścia do rzeczywistości od strony filozoficznej oraz nowej koncepcji seksualności, której celowość zbudowana jest na bazie określonego rozumienia prawa naturalnego. Potrzebna byłaby zmiana paradygmatu i założeń, ale może do tego dojść. Rzeczywistość jest nieubłagana wobec naszych idei i może sprowokować zmianę podejścia, która ostatecznie może sprowokować również zmianę myślenia na ten temat”.

 

Mowa była także o rozumieniu Pisma Świętego i interpretacji fragmentów dotyczących kwestii homoseksualizmu. O. Kuśmierski wskazał, że wielu fragmentów Pisma wręcz nie wolno rozumieć dosłownie. „Jeśli zaś zrozumiemy kontekst – to, przeciw czemu występował święty Paweł w swoim liście – może się okazać, że wcale nie mówił o tym, co dzisiaj rozumiemy pod pojęciem homoseksualizmu, zwłaszcza w perspektywie trwałych związków budowanych na relacji, zaufaniu, wzajemnej pomocy i miłości. Być może czeka nas więc także nowe odczytanie tych tekstów”. I jak dodał, gdy św. Paweł pisał o tym, że „niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego”, to wymieniał „wiele innych grzechów, które są dzisiaj znacznie bardziej powszechne wśród katolików niż współżycie dwóch mężczyzn” oraz zarzucił, że „o pijaństwie, oszczerstwach, obłudzie czy zdzierstwie jakoś nie grzmimy w Kościele równie często”.

 

Dość niespójne treści znalazły się w magazynowym wyznaniu anonimowego homoseksualisty, który wypowiedział się m.in. na temat akceptacji osób LGBT w przestrzeni publicznej i w Kościele. Znajdziemy tam wiarę w to, że dzięki osobistemu zaangażowaniu osób LGBT w lokalnych wspólnotach, zmieni się Magisterium. „Słyszę albo czytam ludzi, często moich przyjaciół, którzy deklarują: to już nie nasz Kościół, nauczanie musi się zmienić. Rozumiem ich. Ale ja nie chcę czekać na zmiany w strukturze. Żyję tu i teraz, wykorzystując to, kim jestem, gdzie jestem i z kim jestem, mogę tworzyć realną zmianę. Wierzę, że zyska ona kiedyś miejsce w nauczaniu i akceptację Magisterium.

 

Czytelnik brany jest też na współczucie, które ma skłonić do akceptacji związków homoseksualnych. Bo tu przecież chodzić ma tylko o miłość. Czy mowa jednak też o życiu w czystości? Tego nie doczytamy. „Siedzisz na ławce i nie jesteś kimś, kto chce okazać czułość bliskiemu. Chcąc, nie chcąc, stajesz się propagatorem – tylko weź to, proszę, w cudzysłów – ideologii LGBT. Zamachowcem przeciw rodzinie. Dla ciebie samego już nie ma miejsca. A przecież jesteś nadal tym samym człowiekiem, co wcześniej. I chciałbyś po prostu wziąć za rękę, objąć albo pocałować kogoś, kogo kochasz”.

 

Mocne słowa padają również w wywiadzie z matką „osoby LGBT”. Pytana o uznawanie przez Kościół aktów homoseksualnych za grzech odrzekła: „Z homoseksualizmem jest jak z płaską ziemią lub teorią Kopernika. Kiedyś Kościół też prześladował tych, którzy twierdzili inaczej, i zakazywał ich dzieł. Myślę, że z tożsamością i orientacją seksualną jest podobnie. Nauka mówi jedno – dlaczego Kościół tak bardzo się upiera, że jest inaczej?” Zaś w odpowiedzi na sugestię, że wynika to z prawa naturalnego dodała: „Nauczanie Kościoła w dużej mierze wynika z lęku. Wiele Kościołów protestanckich uwolniło się od tego lęku. Udzielają małżeństw parom jednopłciowym. Są rzetelne badania. Rzetelność świat nauki może zweryfikować”.

 

Dalej znajdziemy promocję związków jednopłciowych i utyskiwanie, że dbamy o „normalne małżeństwa, a osoby homoseksualne mają tylko kłody rzucane pod nogi”. „Masa takich osób wyjechała z Polski właśnie dlatego, że w dowolnym miejscu Europy Zachodniej mogą wziąć ślub. Ale ich ślub nie jest już ważny w Polsce. Przykładowo będąc tam małżonką, tu nią nie jestem. I to też nie jest normalne. Jeśli taka osoba miałaby złe intencje, to może wstąpić w Polsce w ponowny związek z osobą innej płci. Państwo doprowadza do tego, że taka sytuacja jest możliwa. Ale te osoby tak nie robią. One kochają się z wzajemnością i wiernością” – czytamy.

 

Matka homoseksualnej dziewczyny wyraziła też swoje oczekiwania wobec Kościoła. To m.in. zmiana języka. „Boli mnie to, że Kościół wyciąga te cytaty z Pisma Świętego, które są wygodne, żeby udowodnić pewną tezę przeciwko drugiemu człowiekowi. Cały czas odnosi się do Starego Testamentu, w którym są napisane też różne inne rzeczy, których nie bierze pod uwagę. Rzadko który duchowny mówi, że ważniejsze jest jednak przykazanie miłości. Zapominają o tym, że „co tylko uczyniliście jednemu z braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”.

 

Kobieta usprawiedliwiła też bluźniercze ataki środowisk LGBT. Jak wyjaśniła, tęczowa aureola Matki Bożej nie jest obraźliwa, bo… „tęcza dla nas jest symbolem dumy, nie jest obrażająca”. Jak dodała, „My świętujemy pod tym znakiem. Jeśli ktoś z naszego środowiska składa tęczę z symbolem narodowym lub religijnym, to znaczy tylko i wyłącznie to jest dla nas ważne. To znak do chluby”. Jak wskazała, ma prawo łączyć ważne dla siebie rzeczy i „one mnie nie obrażają”. I uwaga, „jeśli kogoś obrażają, to znaczy, że sama społeczność LGBT jest dla niego wyłącznie czymś złym. To jest homofobiczne stwierdzenie, że chcieliśmy kogoś obrazić”. (sic!) Rozmówczyni wyjaśniła ponadto, że obraźliwy symbol niesiony w parodiowanej procesji Bożego Ciała wprawdzie wzbudzał w społeczności LGBT pewne wątpliwości, ale jego twórcy wyjaśnili, że „symbol nie został jednak zapożyczony z chrześcijaństwa, ale z pogańskich świąt”.

 

Już poza magazynem, na stronach Deon.pl, w ostatnim czasie znalazło się tez wyznanie Agnieszki, która wzięła udział w akcji #jestemLGBT. Co ciekawe, jej świadectwo nieco odbiega od głównej narracji. „Orientacja seksualna – jakakolwiek by nie była – nie jest grzechem sama w sobie. Podjęłam wyzwanie życia zgodnie z moją wiarą, co może się równać samotności. Na początku nie mogłam się z tym pogodzić, ale ten etap jest już za mną. Mam w sercu pokój i pewność, że Bóg mnie nigdy nie zostawi. Wierzę, że Kościół też nie…” Jak dodaje, „nadal przyjmuję w pełni nauczanie Kościoła i chcę żyć zgodnie z tym, w co całym sercem wierzę. Nie jestem ideologią. Nie zgadzam się z postulatami, o których wszędzie głośno”.

 

Źródło: deon.pl

MA

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 104 515 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram