15 lutego 2013

Czy japońską gospodarkę czeka tsunami?

(fot.写真提供:福岡市/commons/GNU)

Od 16 grudnia 2012 r., daty wyborów w Japonii i objęcia stanowiska premiera przez Shinzo Abe, zachodzą w tym kraju bardzo dynamiczne zmiany. Główny indeks giełdy w Tokio wzrósł niemal o jedną piątą, choć równocześnie japońska waluta, jen, uległa deprecjacji w stosunku do dolara aż o 12 proc. Czy potężny dług i malejącą ilość pracujących można utrzymywać w nieskończoność?

 

Znaczący wzrost japońskiego indeksu oraz osłabienie jena są powiązanymi ze sobą trendami, z uwagi na bardzo dużą reprezentację sektora eksportowego na japońskiej giełdzie. W ciągu kilku tygodni japońska waluta tak mocno się osłabiła, że jest najtańsza od trzech lat. Jakie będą tego skutki? Deprecjacja jena ma częściowo związek ze zbliżającą się zmianą na stanowisku prezesa japońskiego banku centralnego. Oczekiwana jest znacząca zmiana polityki banku, w tym ustanowienie celu inflacyjnego na poziomie 2 proc.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Bank będzie miał więc za zadanie walkę z deflacją – jeżeli jego prognozy będą wskazywały na spadek cen, będzie drukował tyle pieniądza, ile potrzeba, by zaczęły piąć się do góry. Wraz z pojawieniem się inflacji przyspieszyć ma cała gospodarka. Rosnące ceny mają zachęcić konsumentów do wydawania pieniędzy, uświadamiając im, że taniej już nie będzie. Wzrost popytu z kolei skłonić ma przedsiębiorstwa do inwestowania. Dodatkowym wsparciem ma być słabszy jen, stymulujący eksport.

 

W japońskiej gospodarce mamy do czynienia z deflacją – ceny spadają dlatego, że bardzo wolno rośnie podaż pieniądza. Pieniądza zaś nie przybywa, gdyż popyt na kredyty jest dość niewielki – pożyczek dla sektora prywatnego jest mniej niż dziesięć lat temu. Firmy nie chcą od banków pieniędzy, gdyż nie widzą perspektyw dla dalszego rozwoju. Pojawienie się inflacji niewiele zmieni, albo zgoła nic. Przedsiębiorstwa na wzrost cen zareagują wzrostem płac, a wówczas zyski okażą się iluzoryczne.

 

Japonia ma bardzo ciężki orzech do zgryzienia: skostniała struktura przedsiębiorstw, wysoki dług publiczny oraz bardzo niekorzystna sytuacja demograficzna. Od 2009 r. populacja Japonii systematycznie spada. Wskaźnik dzietności jest tam jednym z najniższych na świecie – na kobietę przypada zaledwie średnio 1,2 dziecka. Z drugiej strony, Japończycy są najbardziej długowiecznym narodem świata – średnia oczekiwana długość życia w momencie narodzin to 84 lata. Te dwa fakty powodują, że siły roboczej ubywa jeszcze szybciej niż mieszkańców Japonii. W latach 2010-2020 liczba pracujących spadnie o 17 proc.

 

Na tym japońskie kłopoty się nie kończą. Chronicznie niski wzrost gospodarczy przyniósł dramatyczny wzrost zadłużenia publicznego. Władze starały się bowiem z jednej strony stymulować gospodarkę wydatkami publicznymi, z drugiej bały się podnieść podatki, by nie zdławić kruchego wzrostu. Od lat mniej więcej połowa wydatków publicznych finansowana jest z nowych pożyczek. Nie dziwi więc, że dług publiczny w rezultacie takiej polityki wzrósł z 67 proc. PKB w 1991 r. do ponad 210 proc. PKB obecnie. Japonia jest zdecydowanie na czele rankingu najbardziej zadłużonych państw świata. Przed krachem zadłużenia Japonię ratują właściwie jedynie potężne rezerwy walutowe, zainwestowane w sporej części w amerykańskie obligacje. Ponadto, spora część dłużników japońskiego państwa to instytucje państwowe, a nie inwestorzy prywatni, którzy posiadają jedynie około 10 proc. japońskich papierów dłużnych, oprocentowanych zresztą na niemal rekordowo niskim poziomie – 0,74 proc. rocznie. Póki co zatem – wiarygodność finansowa Kraju Kwitnącej Wiśni utrzymuje się na wysokim poziomie. Czy nie zmieni się to jednak w nadchodzących latach?

 

Tomasz Tokarski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 132 803 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram