20 sierpnia 2013

Prokurator Seremet idzie na wojnę

(Fot. Puls Biznesu/Forum)

Prokurator Generalny Andrzej Seremet już wie, że zbierają się nad nim czarne chmury. I gęstnieją one z tygodnia na tydzień. Musi więc obronić status quo, czyli niezależną od nikogo i niczego Prokuraturę.

 

Wszystko rozbija się o sprawozdanie, które Seremet złożył na premierowskim biurku. Jeśli szef rządu odrzuci roczne sprawozdanie szefa wszystkich prokuratorów, będzie to podstawa do jego odwołania. A właśnie odrzucenie owego raportu zarekomendował Tuskowi minister sprawiedliwości Marek Biernacki. Przy czym popełnił ostrą krytykę prokuratora, dotyczącą – pisząc konkretnie choć w skrócie – Seremetowego „nic nie mogę, nic nie wiem”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Odświeżcie sobie, Państwo to, co całkiem niedawno działo się w sprawie zabójstwa generała Marka Papały. Mniejsza już o to, że polski, pożal się Boże, wymiar sprawiedliwości przez kilkanaście lat nie jest w stanie dojść do tego, kto zastrzelił komendanta głównego policji. Żeby było bardziej tragicznie i bardziej komicznie, prokuratura prowadziła w tej sprawie, jak gdyby nigdy nic, dwa odrębne postępowania. Jedno w Warszawie, drugie w Łodzi. Pierwsi tropili wielki spisek na życie generała, drudzy obstawiali, że szefa wszystkich policjantów puknął jakiś złodziejaszek, który uznał, że warto zabić człowieka za Daewoo Espero (takim jeździł Papała).

 

Mniejsza o to, kto był bliżej prawdy, bo tutaj, chcąc nie chcąc, jesteśmy skazani na spekulacje i dociekania. Ale prowadzenie dwóch odrębnych śledztw, z dwiema tak bardzo odrębnymi hipotezami, bez ani krzty komunikacji między Warszawą a Łodzią? To nie kompromitacja, to po prostu żenada. Choć, być może, jestem w błędzie. Może w sprawę zabójstwa Papały postanowiono zaangażować Prokuratury Apelacyjne w dwóch miastach, by śledcza machina w końcu zaskoczyła i znalazła mordercę. Ale w takim razie dlaczego nie zaangażowano wszystkich jedenastu Prokuratur Apelacyjnych, które z dumą mogłyby zaprezentować przed wysokim sądem jedenaście różnych wersji śledztwa, ogłupiając kompletnie gościa w todze.

No cóż, absurd, absurd… Oto obraz prokuratury rządzonej przez niezależnego – od nikogo i niczego – Seremeta. Bo też zapewne ciekawi jesteście, Państwo, co Seremet powiedział na to, że prokuratorzy skrewili kompletnie sprawę Papały? Nic. Słownie NIC. To znaczy literalnie rzecz biorąc coś powiedział, ale nic konkretnego. Stwierdził po prostu, że zmian personalnych nie będzie, bo też i nie ma takiego powodu, bo trzeba przyglądnąć się sprawie, za wcześnie na takie decyzje, i tak w koło Macieju.

 

Co więcej, mógł Seremet przenieść wcześniej śledztwo z Łodzi do Warszawy i uniknąć kompromitacji Prokuratury. Oczywiście wiemy już, że tego nie zrobił, ale na pewno jesteście państwo ciekawi dlaczego. Nie wiadomo. Słownie NIE WIADOMO. A dokładnie to oczywiście coś tam wiadomo, ale znów nic konkretnego. Seremet po prostu… dobrze oceniał pracę łódzkich prokuratorów. A to Polska właśnie.

 

Tak w wielkim skrócie działa polska, niezależna prokuratura. I słusznie, że minister Biernacki ocenia ją krytycznie, domagając się implicite odwołania Seremeta. To pozwoli przynajmniej nieco zdyscyplinować rozbestwioną sitwę prokuratorską, która buduje sobie państwo w państwie (kolejne już zresztą, bo w naszym państwie takich udzielnych księstewek działa sporo).

 

Seremet tanio jednak skóry sprzedać nie chce i grozi Biernackiemu palcem, że… ograniczy mu kompetencje, bo przypomniał sobie wydarzenie sprzed roku, gdy poprzedni minister sprawiedliwości, Jarosław Gowin zażądał od gdańskiego sądu akt sprawy afery Amber Gold. Seremet namyślił się przez rok czasu i już wie, że tak nie wolno, że to zamach na niezawisły sąd. I, ów wojownik pierwszego frontu walki o przywileje własnej korporacji prawniczej, skierował specjalny wniosek w tej sprawie do Trybunału Konstytucyjnego.

 

Tak kończy się uniezależnianie przez państwo kolejnych instytucji, za które akurat państwo powinno odpowiadać. I nie ma co dawać wiary zlewaczałym mędrkom, którzy udowadniają, że prokurator musi być niezależny, bo tak jest na całym świecie (ach, cóż to za argument!) a „obrzydliwy Kaczor” z jeszcze bardziej „obrzydliwym Ziobrą” wykorzystywali do swoich politycznych celów fakt, że funkcję Prokuratora Generalnego sprawował szef resortu sprawiedliwości (kolejna klasyka logiki rodzimej lewicy). A więc zmieniajmy prawo, redefiniujmy działanie instytucji, bo polityk, którego salon – delikatnie mówiąc – nie lubi, działał nie tak, jak ów salon by sobie tego życzył.

 

W wielu krajach Europy, gdzie urząd Prokuratora Generalnego jest oddzielony od funkcji ministra sprawiedliwości, rząd zachowuje kontrolę nad Prokuraturą. Inna sprawa, że stopień niezależności Prokuratury winien być warunkowany poziomem jej klikowości. W innych krajach europejskich – jeśli musimy już mówić o tym, jak jest za granicą – wokół zawodów prawniczych nie zbudowano tak grubej i szczelnej błony korporacyjnej jak w Polsce. Przykład podam jaskrawy. Czy pamiętacie Państwo jeszcze ministra sprawiedliwości Andrzeja Kalwasa? Ministerialną tekę chwycił w łapki w rządzie Marka Belki, czyli eseldowsko-kwaśniewskim. Tenże Kalwas całą swoją energię poświęcał na to, by hamować pojawiające się wówczas społeczne projekty otwarcia zawodów prawniczych. Co więcej, mianował na stanowiska szefa Prokuratury Krajowej swojego poprzednika, który, jak się już wcześniej okazało, przez dziewięć lat ukrywał się pod immunitetem sędziowskim przed karą za spowodowanie wypadku samochodowego. Przy czym Kalwas – jakby chciał perfidnie zrobić na złość ludziom uczciwym – publicznie mówił o wysokim poziomie etycznym swojego nominata.

 

Czy takiego Kalwasa zrobiliby Państwo „niezależnym” prokuratorem, którego odwołanie w niewielkim stopniu zależy od premiera? A takie właśnie „Kalwasy” sprawują pieczę nad prawniczymi korporacjami. Lepiej więc, by Seremet sromotnie przegrał swoją wojnę z ministrem sprawiedliwości i spadł ze swojego stołka na zbity… twarz.

 

Krzysztof Gędłek

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie