14 lipca 2017

Romano Amerio o posoborowym kryzysie katechezy

„Pan Jezus błogosławił dzieci, a uczył dorosłych. Dziś Kościół czyni odwrotnie”. Słowa te zdaniem wielu katolików trafnie oddają współczesną rzeczywistość. To jednak nie do końca prawda. Bywa bowiem, że zamiast braku katechezy, stosuje się katechizację fałszywą. Przynosi to opłakane skutki: utratę wiary. 


Na fali źle rozumianej posoborowej odnowy w zachodnim Kościele katolickim doszło niemal do wysypu fałszywych katechizmów, heterodoksyjnych podręczników do religii et cetera. Za źródło problemu uznać można uznać fałszywą koncepcję tego, czym jest Katecheza.

Wesprzyj nas już teraz!

Rozmaite „kreatywne” pomysły w tej kwestii pojawiły się, jak zauważa Romano Amerio w „Iota Unum”, już podczas kongresu na temat nauczania religii w 1969 roku w Asyżu. Przyjęto wówczas „dokument sugerujący rezygnację z wszelkich treści dogmatycznych, tj. specyficznie katolickich, i zastąpienie nauczania religii nauczaniem historii religii w ogóle”. Na tym jednak nie koniec.

„Nietypowe” podejście do Katechezy zaprezentował także synod biskupów w 1977 roku. Co stanowiło jego tematykę oficjalną? Katecheza. Co jednak zdominowało obrady? „Mówiono o doświadczaniu Boga, przyswajaniu miłości i wiary, o doświadczeniu Boga, obnażaniu niesprawiedliwości społecznej”, zauważa Romano Amerio. Gdy jednak poruszano temat nauczania religii, to czyniono to często bez związku z jej prawdziwym rozumieniem. Jedni widzieli w katechizacji środek do doświadczenia obecności Chrystusa. Inni zaś odwracali tę kolejność, twierdząc, że to przeżycia religijne stanowią źródło katechezy. Tymczasem jedno i drugie to błąd.

„Przez te i wiele innych stwierdzeń, jakie padały z ust uczestników synodu” – zauważa autor „Iota Unum” – „przebija myślenie modernistyczne. Katecheza jest nauczaniem, które nie wyłania się z życiowego doświadczenia wierzących, bowiem zawiera nieobecne w nim treści nadprzyrodzone. Wypływa bezpośrednio z Boskiego nauczania. Może ewentualnie prowadzić do doświadczenia religijnego, jednak w żadnym razie nie jest pochodną doświadczenia” – dodaje szwajcarski myśliciel. 

Wśród uczestników synodu pojawiała się także pogarda dla przedstawiania w katechizmach prawd ostatecznych. Dlaczego? Oddajmy głos ówczesnemu przełożonemu generalnemu jezuitów, ojcu Arrupe. Jego zdaniem katechizmy nie powinny zawierać „definicji pełnych, ścisłych ortodoksyjnych, gdyż w ten sposób mogłyby one przytłaczać swym arystokratycznym charakterem”. Dostrzegamy tu zatem wpływy marksizmu. Koncepcja absolutnej prawdy jawi się jako element „arystokratyczny”. Podobnie bowiem jak szlachta stoi ponad ludem, tak i prawda stoi wyniośle ponad rozmaitymi mniemaniami. Zamiast jednego powszechnego katechizmu, teologiczni postępowcy zaproponowali zatem ich wielość.

Wiele Katechizmów i wiele herezji

Na tle heretyckich „katechizmów” wyróżnia się zwany Katechizmem Holenderski z 1966 roku. Jak zauważa Romano Amerio „dwie rzeczy wywołały (w nim) dość powszechne zdumienie: po pierwsze skala ekscesów doktrynalnych ­­­polegających nie tylko na negowaniu istnienia diabła i aniołów, ale też na podważaniu sakramentu kapłaństwa, teandrycznej natury Chrystusa oraz jego prawdziwej obecności w Eucharystii – a po drugie niemrawe potępienie Katechizmu przez Stolicę Apostolską”.

Powstały w 1966 roku dokument został wprawdzie potępiony. Pozwolono mu jednak krążyć w katolickim obiegu, pod warunkiem dołączenia noty potępiającej do każdego egzemplarza. Nie zniechęciło to bynajmniej ciekawskich do masowego nabywania heretyckiej publikacji. Do zakazu rozpowszechniania przez katolickie wydawnictwa potrzebny okazał się pontyfikat Jana Pawła II. Pochodzący z Polski papież wydał zakaz w 1980 roku.  

W okresie posoborowym wychodziły także inne, wątpliwe doktrynalnie publikacje. Na przykład wydana przez biuro do spraw katechezy przy Kurii Diecezji Paryskiej książka „Kto ustanawia prawo?”. Jej autor, Jean Le Du oskarżył Mojżesza o sfabrykowanie dziesięciu przykazań. Cóż, podobne tezy głosił Wolter i narodowi socjaliści. To jednak nie wszystko.

We Włoszech „przykładem scedowania władzy nauczycielskiej Konferencji Episkopatu na księży-odnowicieli było zlecenie intelektualistom opcji marksistowsiej (…) zadania opracowania nowego katechizmu”. Skutkiem okazały się heterodoksyjne Katechizmy dla Młodzieży (1979) i Katechizm dla Dzieci (1976). Te drugi, zamiast jasnego wykładu doktryny katolickiej przedstawił podejście ekumeniczne. Podejście oparte na dostrzeganiu wartości każdej wiary, skupianiu się na elementach wspólnych w każdej religii.

W efekcie „to, co specyficznie katolickie, powoli traci na znaczeniu. Nie wspomina się już o grzechu, błędzie, potępieniu, odkupieniu, sądzie ostatecznym, wiecznym przeznaczeniu człowieka. Chrześcijaństwo (…) jak się zdaje, nie jest nawet niczym szczególnym – ot, jednym z ogniw szerokiego frontu współpracy dla dobra ludzkości”.

Inny przykład to francuski podręcznik do religii „Pierres Vivantes”. W duchu wulgarnego modernizmu przedstawia on Zmartwychwstanie jako wydarzenie o czysto duchowym charakterze. Generalnie jednak, jak zauważa Romano Amerio „heterodoksyjność tego katechizmu, udającego przed wiernymi we Francji, że jest autentycznym przekazem wiary Kościoła katolickiego nie wynika wprost z lektury każdego z artykułów lecz polega na opuszczeniach, niedopowiedzeniach, metaforach. Staje się to szczególnie wyraźne, gdy porównamy go z dawnym katechizmem”.  Na przykład opisując Najświętszą Maryję Pannę nie używa w ogóle określeń takich jak „Matka Boża” czy „Niepokalana”. Pisze natomiast o „palestyńskiej dziewczynie”. Ograniczenie się do tego typu sformułowań skutecznie i w białych rękawiczkach ruguje wiarę w nadprzyrodzony charakter prawd wiary. 

Istota problemu i remedium

Podsumowując , współczesna Katecheza wiąże się z dwoma problemami: metodologicznym i dogmatycznym. Ten pierwszy polega, jak zauważa autor „Iota Unum” na porzuceniu „pedagogiki katolickiej, w świetle której prawda jest transcendentna, czyli wykracza poza inteligencję tego, który ją otrzymuje”. Ten drugi zaś na „rezygnacji z ostoi wiary poprzez zastąpienie jej subiektywnymi dociekaniami i wyborami”.

Czy istnieje remedium na błędy dzisiejszej Katechezy? Tak i jak zauważył ówczesny kardynał Joseph Ratzinger jest nią powrót do tradycyjnej metody. Do struktury katechizmów trydenckich. Zgodnie z nią po pierwsze należy wyłożyć dziecku prawdy wiary. Następnie zaś przedstawić „to, czego powinien pragnąć”. Do tego doskonale nada się nauka Ojcze Nasz. Po trzecie zaś nauka o tym, co czynić, a więc Dekalogu.

„Ten podział na trzy płaszczyzny kryje w sobie wielką głębię metafizyczną i teologiczną (autorzy nowych katechizmów najwyraźniej nie byli tego świadomi), ponieważ odpowiada on trynitarnej konstytucji każdego bytu, wewnętrznej strukturze Trójcy Świętej, a także podziałowi na trzy cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość” – zauważa Romano Amerio. Lekarstwem na chore wymysły katechistycznych postępowców okazuje się zatem mądrość wieków.

Źródło: Romano Amerio „Iota Unum”

Marcin Jendrzejczak 

Książkę Romano Amerio pt. „Iota Unum” można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie