30 grudnia 2016

Romano Amerio: liczy się cnota – nie praca, produkcja i technika!

(Autor: The Photographer (Praca własna) [CC0], Wikimedia Commons)

Czy praca i technika to najwyższe wartości? Nie – trzeba jednoznacznie odpowiedzieć w świetle nauczania katolickiego. Najskromniejsza cnota ważniejsza jest od lądowania na Księżycu. Dziś jednak nawet konserwatyści nie przypominają tez o wyższości kontemplacji nad wysiłkiem produkcyjnym. Tego „obrazoburczego” poglądu nie wahał się jednak głosić Romano Amerio. Szwajcarski filozof przekonuje też, że nie można mówić o Panu Jezusie jako o robotniku.

 

W starożytności pracę fizyczną uznawano za zajęcie godne niewolników. Dlatego też, jak przypomina Romano Amerio w „Iota Unum”, Aleksandryjczycy – twórcy mechaniki odmawiali stosowania swych wynalazków do produkcji dóbr ekonomicznych. Tę bowiem uważali za domenę niewolników. Dla odmiany współczesna gospodarka stała się możliwa dzięki wykorzystaniu tworów ludzkiego intelektu do celów ekonomicznych, do poprawy materialnego i codziennego bytu. W znacznej mierze stało się tak dzięki chrześcijaństwu i jego dowartościowaniu pracy fizycznej. „Czyńcie sobie ziemię poddaną” – czytamy wszak na kartach Księgi Rodzaju.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Współczesna teologia mówi o współpracy z Bogiem w dziele stworzenia. Staje się ona możliwa dzięki pracy. Zapomina się jednocześnie o związanym z nią trudzie, stanowiącym karę za grzech pierworodny. Pracowitość, tradycyjnie „tylko” jedna z cnót, staje się w pewnym sensie cnotą najważniejszą. Dla wielu współczesnych katolików staje się ona ogólną kategorią moralną.

 

Romano Amerio nie waha się polemizować z tym nadmiernym dowartościowaniem pracy. Dostrzega je nawet we fragmentach encykliki świętego Jana Pawła II „Laborem exercens”. Papież twierdził na jej kartach, w 9 paragrafie, że osoba ludzka dzięki pracy „urzeczywistnia siebie jako człowiek, a także poniekąd bardziej staje się człowiekiem”.

 

Czy coś w tym niewłaściwego? Szwajcarski teolog obawia się interpretowania tych słów jako tezy, że „praca stanowi kwintesencję moralności i że bez pracy człowiek nie może spełnić się jako człowiek”. Groziłoby to umniejszeniem wagi tak cenionych w chrześcijaństwie, choć „pasywnych” wartości, jak ból, cierpienie, modlitwa czy kontemplacja.

 

Szwajcarski teolog przywołuje naukę świętego Tomasza z Akwinu o wyższości kontemplacji nad pracą. Akwinata wskazywał, że ta pierwsza lepiej odpowiada ludzkiej inteligencji, mającej niematerialny charakter. Umysłowa aktywność trwa nawet w życiu przyszłym. Z kolei przykrość związana z trudem pracy i niechęć do niego przypomina, że stanowi on karę za grzech pierworodny.

 

Zdaniem Romano Amerio, podobnie jak i świętego Tomasza, praca fizyczna jest więc niższa od umysłowej. Trudno o bardziej niepoprawne politycznie twierdzenie. A jednak spotykamy je nie tylko w dziełach Akwinaty, ale i w biblijnym wyróżnieniu Marii nad Martę.

 

Traktowanie pracy jako uprzywilejowanego celu życia człowieka jest zgodne z przesłaniem Starego Testamentu. Wówczas koncepcja życia pozagrobowego była słabo rozwinięta. W efekcie uważano, że błogosławieństwo Boże obejmuje dobra doczesne. Ewangelia jednak poszerza tę perspektywę. Choć Stwórca może błogosławić już na tym świecie, to zasadniczym celem jest życie wieczne. Jedna z dróg do niej, wybierana zwłaszcza przez zakonników, wiedzie przez dobrowolne ubóstwo. Przesadny nacisk na pracę, choć wydaje się postępowy, stanowi zdaniem Amerio regres. To cofnięcie się do Starego Testamentu! – przekonuje filozof.

 

Chrystus robotnikiem? Nieprawda!

 

To nie jedyne „obrazoburcze” twierdzenie szwajcarskiego myśliciela. Neguje on także niezwykle rozpowszechniony pogląd o Chrystusie jako robotniku. Jak to?! – mógłby ktoś zapytać. Czyż Pan Jezus nie był synem cieśli i nie pomagał Swemu przybranemu ojcu w warsztacie? Owszem, pomagał. Tym niemniej „(…) z Ewangelii dowiadujemy się (ŁK, II, 46), że życie młodego Jezusa, jakkolwiek pomagał on zapewne swemu ojcu, było życiem wypełnionym zgłębianiem pism i rozważaniami: gdy Jezus miał dwanaście lat, pojawił się w Świątyni, gdzie siadł między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania” (s. 572).

 

Nieprzypadkowo z resztą Pius XII ustanowił święto Józefa Robotnika, a nie Chrystusa Robotnika. Nawiasem mówiąc i to stanowiło ewenement. Wszak do tej pory Kościół tytułował świętych wyłącznie za pomocą słów stricte religijnych.

 

Lądowanie na Księżycu? Religijnie mało istotne

 

Z przesadną rolą przypisywaną pracy wiąże się także swego rodzaju kult techniki. „Wielu zdaje się pokładać w technice wręcz nieograniczone nadzieje: ma ona być przewodnikiem ludzkości w drodze do racjonalności i szczęścia” – pisze autor „Iota Unum” (s. 566). Tego typu zafascynowanie możliwościami technologii udzieliło się w pewnym stopniu ludziom Kościoła. Na przykład zdaniem zastępcy dyrektora L’Osservatore Romano, demonstracja zdolności człowieka, prowadząca do lądowania na Księżycu cechowała się charakterem religijnym, a może nawet chrześcijańskim. Z kolei ojciec Gino Concetti w tym półoficjalnym dzienniku Watykanu 25 lipca 1969 roku stwierdził, że „nigdy wcześniej Boski obraz wyrzeźbiony przez Stwórcę w naturze ludzkiej nie zajaśniał z taką pełnią majestatu”.

 

Tymczasem, jak przekonuje szwajcarski teolog, odbicie Boga w człowieku widoczne uwidacznia się dzięki cnotom, a nie technice – choćby najbardziej wyrafinowanej. Nie chodzi tu, przekonuje Romano Amerio, o negację tej ostatniej. Technika, podobnie jak praca, ma swą rolę do odegrania. Traktowanie ich jako wartości najwyższych to jednak poważny błąd.

 

Źródło: Romano Amerio, Iota Unum.

(Książkę można zamówić w Wydawnictwie ANTYK, 05-806 Komorów, Klonowa 10a, tel. 227580359, [email protected]).


Marcin Jendrzejczak

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 133 333 zł cel: 300 000 zł
44%
wybierz kwotę:
Wspieram