30 kwietnia 2016

Dotacje dla partii, czyli nie tylko 1 maja „dniem dziecka” dla lewicy

(fot. Schoening / Arco Images)

1 maja to dla normalnych Polaków dodatkowa okazja do odpoczynku po pracy, spędzenia czasu z rodziną, czy zajęcia się czymś, na co trudno znaleźć wolną chwilę w zabieganym życiu. Tymczasem istniejące gdzieś na obrzeżach życia społecznego grupki różnej maści lewicowców obchodzą tego dnia swoje święto, próbując odświeżyć starą, socjalistyczną retorykę. I robią to za nasze pieniądze.

Finansowanie partii politycznych z budżetu państwa wzbudzało i wzbudza liczne kontrowersje. W roku 2015 przeciw pozostawieniu w obecnej formie zasiłków dla formacji politycznych głosowało w referendum ponad 82 proc. Polaków. Mimo tego sytuacja nie uległa zmianie. Dlatego też przez całą kadencję sejmu partie, a właściwie ich kierownictwa, będą otrzymały sowite wsparcie finansowe swojej działalności. Dotyczy to również niereprezentowanych w Sejmie RP lewicowych formacji: Razem oraz Zjednoczonej Lewicy.

Razem to młode pokolenie działaczy lewackich, którzy odgrzewają stare lewicowe frazesy,  zgrywając przy tym zupełnie nową jakość na polskiej scenie politycznej. Formacja promuje socjalizm „bez tłumika”, zarówno na płaszczyźnie gospodarczej jak i moralnej. Jej początkową sferą zainteresowania była jednak głównie tematyka ekonomiczno-społeczna, co odróżniało ją od Ruchu Palikota czy SLD, mocno skompromitowanych obsesyjną walką z Kościołem czy promowaniem degeneratów różnej maści. Zandberg i spółka woleli mówić raczej o umowach cywilno-prawnych – tzw. śmieciówki nie są wszak przez Polaków darzone wielką estymą. Początkowe dystansowanie się od spraw światopoglądowych działało na ich korzyść. W dniu wyborów, odpowiednio wcześniej wypromowana w liberalnych mediach, formacja uzyskała wynik zapewniający uzyskanie finansowania z budżetu. Wraz z tym skończyło się zgrywanie obrońców ludzi pracy, wolnych od światopoglądowej walki.

Wesprzyj nas już teraz!

Dzisiaj partia Razem pokazuje swoje inne oblicze, próbując kreować się na jedną z istotnych sił w sporze o Trybunał Konstytucyjny, mimo że nie ma żadnej siły politycznej, żadnego posła, senatora czy radnego. Lewaccy politycy mają natomiast nasze pieniądze, dzięki którym możliwe stają się pomysłowe acz kosztowne happeningi domagające się wydrukowania tzw. orzeczenia TK.

Zasilana milionami złotych grupka młodzieży przesiąkniętej neomarksizmem oraz sloganami nowej lewicy bryluje również na proaborcyjnych zbiegowiskach. Domagają się oni, by Polska, wbrew woli konserwatywnej większości wyborców, szła w kierunku obranym przez awangardę światowego postępu – dzieciobójcze kraje Europy Zachodniej.

Nieco inne oblicze ma, sowicie finansowana przez podatników, koalicja starszych partii, startujących tym razem pod szyldem Zjednoczonej Lewicy. Dwa główne ciała tego nowego tworu na polskiej scenie politycznej są już markami dawno przebrzmiałymi, a i sam ZLew raczej nie przetrwa próby czasu. Mimo tego mechanizm finansowania partii politycznych w Polsce pozwoli starym towarzyszom przyzwyczaić się do nowej, pozaparlamentarnej egzystencji. Miękkie lądowanie jest zawsze lepsze, niż twarde.

W skład Zjednoczonej Lewicy wszedł m.in. Sojusz Lewicy Demokratycznej, postkomunistyczna formacja, latami żerująca na narodzie polskim, dająca dawnej komunistycznej nomenklaturze okazję do istnienia w nowej rzeczywistości społeczno-politycznej. Co więcej, wataha byłych prominentnych funkcjonariuszy PZPR, jeszcze niedawno deklarujących wierność do zamordystycznej wersji komunizmu, zasiadła w ławach poselskich sejmu III RP, stając się po 1989 roku niemal z dnia na dzień demokratami. Kilkakrotnie wyborcy oddawali tym ludziom rządy nad naszą Ojczyzną, ale dziś już ich nie chcą.

Dzisiaj wyborcy nie życzą sobie takich polityków, ale pieniądze na ich utrzymanie z budżetu państwa płyną nieprzerwanym, szerokim strumieniem. Nie inaczej jest z działaczami antyklerykalnego Ruchu Palikota, który przyjął też nazwę Twój Ruch. Wulgarna i obsesyjna antykościelna histeria posłów tego ugrupowania oburzała nawet część polskich ateistów i przeszła do niechlubnej historii polityki III RP. Wprowadzeni do Sejmu przez biznesmena z Biłgoraja ludzie nie spełniali żadnych moralnych wymagań, jakich oczekuje się od reprezentantów narodu. Jeden przed uzyskaniem mandatu szył opaski ze swastykami, inny zmienił płeć, stając się na czas kadencji kobietą, kolejny jako ważny temat debaty publicznej proponował dyskusję nad legalizacją… kazirodztwa.

Tacy ludzie będą przez najbliższe lata wspierani finansowo przez Rzeczpospolitą, mimo iż wyborcy zdecydowali w październiku 2015 roku, że nie chcą w Sejmie neomarksistów, czerwonej nomenklatury, ani cyrku dewiantów. Stąd też w Parlamencie nie znalazła się żadna formacja wprost określająca się jako lewica, choć opozycja parlamentarna – PO i Nowoczesna – stara się usilnie pełnić jej rolę.

Niestety, system finansowania partii powoduje, że lewica ma przysłowiowy „dzień dziecka” codziennie, nie tylko 1 maja, gdy na ulice polskich miast wylegają monstra poprzedniego systemu oraz orędownicy jego restytucji.

 

Michał Wałach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie