21 września 2015

Mądrzy przed szkodą – rodzice przeciwko szkolnej deprawacji

(fot.Fot. Slawomir Olzacki / FORUM)

Prowadzone przez inżynierów społecznych ideologiczne eksperymenty zyskały niespotykaną dotąd skalę. Dotykają one naszych dzieci, niszczą naszą kulturę – przestrzegają rodzice sprzeciwiający się wprowadzeniu do szkół demoralizujących programów wychowawczych. Jeszcze jest czas by zapobiec społecznej katastrofie, jaka stała się udziałem państw zachodnich.

 

Ostatnia niedziela sierpnia. Do Warszawy zjechali z wielu miejsc Polski rodzice zaniepokojeni planami ministerstwa edukacji, które zapowiedziało zmiany podstawy programowej wychowania do życia w rodzinie. Dotychczasowe standardy mają być – zgodnie z opisywanymi już wielokrotnie, skandalicznymi wytycznymi Światowej Organizacji Zdrowia – zastąpione agresywną sekstresurą prowadzoną już od najmłodszych lat dziecka. I to pomimo, że zbliżone do pomysłów WHO rozwiązania od lat, z fatalnym skutkiem stosowane są w Niemczech, Wielkiej Brytanii, Skandynawii, Francji.

Wesprzyj nas już teraz!

Na rynku Mariensztackim, skwerze Orgelbranda i przylegających ulicach po Mszy u świętej Anny zgromadziło się sporo ponad dziesięć tysięcy ludzi (największe media, nie wyłączając niektórych katolickich doliczyły się dużo, dużo mniej – niezgodnie z prawdą). Ze sceny przez kilka godzin przemawiali organizatorzy, goście z Polski i zagranicy. Występowali chrześcijańscy muzycy. Mimo ogromnego upału manifestanci cierpliwie słuchali posępnych wieści z Mordoru, w jaki zamieniają Europę Zachodnią szaleni ideolodzy, mediokraci i politycy. Równocześnie w nieodległym Domu Literatury przy Krakowskim Przedmieściu trwały wykłady, warsztaty, spotkania.

To najbardziej spektakularny, jak dotąd, event przeprowadzony przez inicjatywę Stop Seksualizacji Naszych Dzieci, przy pomocy 25 innych organizacji sprzeciwiających się systemowej deprawacji. Można powiedzieć, że tamta sierpniowa manifestacja wciąż trwa, bo przyczyniła się do jeszcze większej integracji środowisk działających dotychczas najczęściej w rozproszeniu. Teraz połączył je szyld „Stop deprawacji w edukacji”. By użyć sformułowania przybyłej na demonstrację z Wielkiej Brytanii Antonii Tulli – „cicha rewolucja” polskich rodziców dopiero się rozkręca.

Po pierwsze, praca u podstaw

Jak się to zaczęło? Powstanie SSND było reakcją na wiadomość o zatwierdzeniu przez WHO wulgarnych standardów edukacji seksualnej oraz na informacje o szczegółach zajęć prowadzonych w szkołach przez edukatorów z grupy „Ponton”. Bywało, że deprawacyjne lekcje odbywały się bez zgody rodziców. Niekiedy też za ich akceptacją, ale bez pełnej świadomości co do formy i merytorycznej zawartości zajęć. – Myślę, że każdy normalny rodzic przeżywa wstrząs, gdy dowiaduje się, jak wygląda ta edukacja, gdy zapoznaje się z treściami prezentowanymi dzieciom. Na przykład z podręcznikami, którymi dysponuje „Ponton”. Nawet bardzo liberalni rodzice nie chcą takiej edukacji dla swoich dzieci. Skoro ma ona trafić do naszych szkół, stoimy przed bardzo groźnym faktem – mówi Magdalena Trojanowska, współtwórczyni Inicjatywy.

Zaczęli we Wrocławiu jako skromna grupa rodziców, lecz ich działalność szybko zyskiwała coraz liczniejsze grono propagatorów. Przez wiele miesięcy, z pomocą dziesiątków wolontariuszy organizowali prelekcje dla rodziców, nauczycieli, katechetów, duchownych, samorządowców. Zaalarmowani, że do którejś ze szkół trafili seksedukatorzy, udawali się tam by „gasić pożary” czyli odkręcać – na ile to możliwe – skutki deprawatorskiej propagandy. Odpowiadali na każde zaproszenie. Nagrali około 30 audycji wyemitowanych w archidiecezjalnym wrocławskim Radiu Rodzina.

Inicjatywa szybko została przeszczepiona do stolicy, do Krakowa, Poznania. W każdym z tych miast funkcjonuje dzisiaj analogiczna sieć: kilku-, kilkunastoosobowe grono stałych aktywistów plus dziesiątki wspierających na różne sposoby, organizacyjnie i materialnie. Na zasadzie naśladownictwa, ale bez strukturalnej łączności z pomysłodawcami przedsięwzięcia pojawiło się wiele podobnych zespołów w innych miejscach kraju, np. na Górnym i Dolnym Śląsku czy pod Warszawą. – Akcja rozprzestrzeniła się w sposób przez nas niekontrolowany – przyznaje Wojciech Trojanowski. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że prowadzone obecnie  przez społecznych inżynierów ideologiczne eksperymenty odbywają się na niespotykaną dotąd skalę. Dotykają one naszych dzieci, niszczą naszą kulturę. – Największy sens dostrzegliśmy w pracy u podstaw, w informowaniu rodziców, jak groźna jest tak bardzo wczesna, a zarazem tak brutalna seksualizacja ich dzieci, przejawiająca się we wprowadzaniu programów edukacji seksualnej typu „B” nawet do przedszkoli, a także do szkół i do gimnazjów. Chcemy uwrażliwić rodziców i wzbudzić naturalny odruch sprzeciwu społecznego – dodaje.

Wymazać rodzinę, zmarginalizować chrześcijaństwo

W trakcie warszawskiej konferencji i demonstracji goście z Zachodniej Europy wiele opowiadali o faktach – niszczących skutkach seksedukacji typu „B”, permisywnej, prowadzonej bardzo często przez działaczy LGBT. – Państwo wkracza coraz bardziej w zadania wychowawcze, które należą do rodziców. Seksualizacja ma być wprowadzana już od przedszkola. Małżeństwo ma stracić swoje znaczenie w prawie jako związek między mężczyzną i kobietą – przestrzegał Christoph Scharnweber z niemieckiej „Manifestacji dla wszystkich”. – Lobbyści z lewej strony dążący do wprowadzenia tych wszystkich zmian zyskują coraz większe wpływy polityczne. Chrześcijańskie wartości mają być wypierane ze szkół, z mediów i z przestrzeni publicznej. Rodzice, którzy nie chcą posyłać swoich dzieci na szkolne zajęcia edukacji seksualnej, mają poważne problemy z państwowym aparatem władzy. Nie możemy dłużej zezwalać na to swoim milczeniem! – wołał.

Magdalena Trojanowska przytacza wyniki badań, które wstrząsnęły niedawno opinią publiczną w Stanach Zjednoczonych. Co czwarte dziecko do 14. roku życia stało się tam ofiarą poważnego przypadku przemocy seksualnej, zaś co czwarta nastolatka zapadła na choroby przenoszone drogą płciową. W Wielkiej Brytanii krótko po wprowadzeniu edukacji typu „B” aż o jedną trzecią wzrosła liczba nastolatek zachodzących w ciąże. Pojawiły się wcześniej nieznane bądź incydentalne przypadki seksprzemocy wśród dzieci. Wielu najmłodszych dotknęły zaburzenia tożsamości płciowej. Badania naukowe wskazują na korelację stanów depresyjnych i samobójstw wśród młodych ludzi ze wczesną inicjacją aktywności erotycznej.

Dlatego rodzice się buntują. Sondaże przeprowadzone przed dwoma laty w USA wykazały, iż większość spośród nich nie chce takiej edukacji i państwo powoli się z niej wycofuje. Również większość amerykańskich stanów utrzymując wprawdzie w szkołach zajęcia o tematyce, która powinna być poruszana wyłącznie w rodzinach, przynajmniej robi to w opcji abstinence – czyli wychowującej do małżeństwa i wierności.

W Niemczech, gdzie istnieje państwowy przymus posyłania dzieci na zajęcia agresywnej seksedukacji, organizowane są od miesięcy regularne demonstracje sprzeciwu. Rodzice zebrali w całym kraju 192 tysiące podpisów osób potępiających politykę władz. Co prawda, jak na razie protest został przez polityków zignorowany, wciąż rośnie jednak liczba miejsc na terenie całych Niemiec, gdzie odbywają się spotkania uświadamiające zainteresowanych o zagrożeniach związanych z systemową demoralizacją.

– To rodzice są pierwszymi wychowawcami swoich dzieci, są ich naturalnymi ekspertami, przewodnikami również w sferze płciowości. Tylko oni mogą w sposób najbardziej przyjazny przekazywać te treści – mówiła Antonia Tully, szefowa kampanii „Bezpieczna szkoła”. –  Idziemy od rodziny do rodziny, od szkoły do szkoły. Angażujemy się w sprawy dotyczące nauczania i naszych dzieci, wywieramy nacisk na polityków, organizujemy spotkania. Są już pierwsze efekty tego zaangażowania. Niedawno rząd, wbrew ogromnej presji ze strony lewicy ogłosił, że edukacja seksualna w szkołach angielskich nie będzie obowiązkowa.  


Rośnie międzynarodowa presja

Mimo, że zarówno rodzice, jak i sami uczniowie w badaniu przeprowadzonym na zlecenie MEN dobrze ocenili obecny kształt zajęć z wychowania do życia w rodzinie, minister Joanna Kluzik-Rostkowska zapowiedziała w lipcu zmianę podstawy programowej i napisanie przez „ekspertów” nowych podręczników. Wiele wskazuje, że przyszłe metody nauczania bliskie będą postulatom środowisk genderowych, usilnie pracujących nad zdekonstruowaniem tradycyjnego pojmowania płci w kulturze, edukacji, mediach i prawie. Tak jak w podręczniku UNESCO przygotowanym na zlecenie ONZ według wskazówek Światowej Organizacji Zdrowia. Podpisując konwencję dla niepoznaki nazywaną antyprzemocową koalicja PO, PSL i nominalnej lewicy zobowiązała się w imieniu Polski do wprowadzenia edukacji według międzynarodowych wytycznych.

Zewnętrzne naciski zmierzające do ustandaryzowania edukacji w myśl postulatów homolobby coraz bardziej się nasilają. Ósmego września Parlament Europejski przyjął raport Ferrary nawołujący do kwestionowania naturalnej tożsamości związku małżeńskiego, do promowania eutanazji, zabijania nienarodzonych oraz seksualizacji dzieci. Dzień później europosłowie przyjęli rezolucję Rodrigues, wzywającą państwa członkowskie m.in. do całkowitego zatarcia różnic między płciami w oficjalnych programach nauczania, do promowania kompleksowej edukacji seksualnej (de facto – reklamowania rozwiązłości) oraz mniejszości seksualnych.

Prace nad wywróceniem do góry nogami polskiej edukacji (nie tylko dotyczącej sfery płciowości) trwają już od dawna. Jak poinformowali nas liderzy Inicjatywy Stop Seksualizacji Naszych Dzieci, 10 września br. odbyła się w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów konferencja firmowana m.in. przez pełnomocnika rządu ds. równego traktowania, prof. Małgorzatę Fuszarę (zwolenniczkę obowiązkowej seksedukacji według permisywnych standardów) oraz fundację Feminoteka. Spotkanie poświęcone było analizie treści obowiązujących w polskich szkołach podręczników z punktu widzenia ideologii gender. Lewicowi aktywiści świadomi nieodległej perspektywy utraty władzy przez sprzyjającą im Platformę Obywatelską, mówili m.in. o strategii działania na najbliższe lata. Oprócz kontynuowania prowadzonych już od szeregu lat prac nad zmianą treści podręczników, zamierzają m.in. wywierać wpływ na nauczycieli, dyrektorów, dziekanów wyższych uczelni (szczególnie wydziałów pedagogicznych). Między innymi po to, aby „gender – perspektywa równości płci” znalazła się w podstawie programowej studiów i była niezbędnym elementem dla uzyskania uprawnień do nauczania w szkołach.


Roman Motoła




 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie