6 lipca 2020

Ren znów wpadnie do Tybru? Papież przed decyzją o Synodzie Europejskim

Kościół katolicki nie otrząsnął się jeszcze po Synodzie Amazońskim. Odbyte jesienią 2019 roku zgromadzenie biskupów miało zwieńczone papieską adhortacją, ale w Querida Amazonia Franciszek pominął istotę tych zagadnień, na którym najbardziej zależało liberalnym organizatorom synodu. Postulaty zmian w celibacie, roli kobiet czy hierarchii kościelnej pozostały bez konkretnych odpowiedzi. Wobec tego stanu rzeczy z nową inicjatywą wystąpili biskupi z Niemiec. Chcą, by Franciszek zwołał Synod Biskupów ds. Europy, który zajmie się wypracowaną nad Odrą modernistyczną agendą i doprowadzi „do końca” program Synodu Amazońskiego.

 

Nadzieje, zawiedzione i spełnione, Synodu Amazońskiego

Wesprzyj nas już teraz!

Jeszcze przed rozpoczęciem Synodu Amazońskiego kościelni progresiści na całym świecie pełni byli rewolucyjnego zapału i wierzyli w rychłe zyskanie klucza, który pozwoli im całkowicie przebudować Kościół. Tacy hierarchowie jak Claudio Hummes, Walter Kasper, Reinhard Marx czy Michael Czerny liczyli na to, że papież Franciszek zaakceptuje ich liberalną agendę, jako żywo przypominającą program okrytej złą sławą mafii z Sankt Gallen kardynałów Martiniego i Danneelsa.

 

Synod Amazoński był szeroko zakrojoną operacją mającą doprowadzić do całkowitej zmiany roli kapłanów, która miałaby swój wyraz po pierwsze w poluzowaniu obowiązku celibatu, po drugie w oddaniu części kompetencji księży w ręce świeckich, po trzecie wreszcie w dopuszczeniu do święceń co najmniej diakonatu kobiet. Synod miał ponadto wykazać, jakoby Amazonia z jej pogańską kulturą była swoistym locus theologicus, miejscem, w którym objawia się Bóg i z którego można wyprowadzać nową antropologię i nowe interpretacje Ewangelii. Przez cały okres przygotowań do Synodu papież Franciszek zdawał się sprzyjać tym progresywnym dążeniom; samo zgromadzenie przebiegło zresztą zgodnie z planem i Ojcowie Synodalni, kierowani przez wypływową grupę niemiecko-brazylijskich duchownych, zaproponowali Franciszkowi dokonanie rewolucji. Ojciec Święty jednak do pewnego stopnia zawiódł ich nadzieje.

 

Wprawdzie w adhortacji Querida Amazonia podjął niektóre z progresywnych wątków, zwłaszcza w kwestii czerpania z pogańskiej kultury Amazonii oraz nowej roli kobiet, ale nie poważył się na zadekretowanie żadnych jednoznacznych zmian. Przedstawił swoją adhortację jako zachętę do dalszego namysłu i poprosił Kościół o uważne czytanie dokumentu finalnego Synodu Amazońskiego. Wilk syty, owca cała, można byłoby powiedzieć; papież nie poparł modernistów, ale nie zamknął też żadnych z drzwi, które chcieliby szeroko otworzyć.  

 

Droga Synodalna drogą całego Kościoła?

W efekcie debata trwa nadal. Już po publikacji adhortacji progresywni kardynałowie i biskupi unisono stwierdzili, że sprawy idą naprzód, trzeba tylko nieco więcej czasu, a to głównie ze względu na nieprzejednany opór środowisk konserwatywnych i tradycjonalistycznych. W jaki sposób rewolucja ma zatem znaleźć teraz przystęp do bram Kościoła? Wydaje się, że drogę chcą wskazać i przygotować Niemcy. Chodzi oczywiście o ich Drogę Synodalną, czyli proces debaty nad reformą Kościoła za Odrą, który od 2019 roku prowadzi Konferencja Episkopatu Niemiec wraz z Centralnym Komitetem Niemieckich Katolików.

 

Droga Synodalna pierwotnie postrzegana była jako swoiste zwieńczenie Synodu Amazońskiego; Niemcy chcieli wykorzystać wytrychy, jakie – jak sądzili – papież da im w posynodalnej adhortacji, by następnie dokonać głębokich przemian, które później przejęte zostaną przez inne kraje i ostatecznie utworzony zostanie „odnowiony” Kościół, czy raczej nowy modernistyczny kościół światowy. Wytrychów jednak nie ma – zatem niemiecka strategia uległa pewnej korekcie. Episkopat RFN wie, że na gruncie Querida Amazonia nie będzie mógł przeprowadzić krajowej rewolucji i niektóre z pomysłów Drogi Synodalnej okażą się na tyle rażąco sprzeczne z nauczaniem Kościoła, że rzecz wymagać będzie specjalnego potraktowania.

 

Stąd prominentni hierarchowie z Niemiec ogłosili, że pragną organizacji Synodu Europejskiego, który będzie swoistym odpowiednikiem Synodu Amazońskiego. Zgromadzenie miałoby zająć się tematyką jakoby specyficznie europejską, a w istocie… pochylić się nad pomysłami opracowanymi na Drodze Synodalnej. Trzeba przy tym zaznaczyć, że możliwa jest też inna interpretacja: Synod Europejski był planowany przez Niemców od samego początku i Querida Amazonia niczego tu nie zmieniła; w obecnej sytuacji będą mieli jedynie nieco większą niż pierwotnie przewidywana trudność w przeforsowaniu swojej agendy na szczeblu ogólnokościelnym. Faktem jest, w każdym razie, że na oficjalne ogłoszenie pomysłu czekali do teraz.

 

Synod Europejski o kapłaństwie, kobietach i homoseksualizmie

Koncept synodu Europejczyków przedstawił kilka tygodni przewodniczący niemieckiego Episkopatu, limburski biskup Georg Bätzing. Powiedział prasie, że papież mógłby zwołać Synod Europejski, który zająłby się zwłaszcza tematyką roli kobiet oraz oceną homoseksualizmu. Z kolei na początku czerwca o pomyśle bardziej konkretnie wypowiedział się wiceszef Episkopatu Niemiec, bp Franz-Josef Bode z Osnabrück.  – Mamy zamiar udać się jako prezydium Drogi Synodalnej do Rzymu, by porozmawiać z papieżem i niektórymi członkami Kurii – powiedział hierarcha w rozmowie z kolońskim magazynem „Frau und Mutter”.

 

Bode wyznał, że inicjatywa miała zostać przeprowadzona już wcześniej, ale nie pozwoliła na to epidemia koronawirusa. Bode dodał następnie, że w jego ocenie powinien odbyć się europejski synod regionalny na wzór Synodu Amazońskiego. Chodzi przede wszystkim o dalszą dyskusję nad dopuszczeniem kobiet do kapłaństwa, bo, stwierdził Bode, także kościelne dogmaty podlegają jakoby rozwojowi. Z deklaracji bp. Bodego wynika zatem dwustopniowy plan: najpierw Niemcy chcą porozmawiać z papieżem i Kurią Rzymską a następnie, jeżeli rozmowy wypadną pomyślnie, spróbują nakłonić Ojca Świętego do zwołania Synodu Biskupów o Europie.

 

Wstępne rozmowy z papieżem zostały rzeczywiście przeprowadzone. Jeszcze w czerwcu Franciszka odwiedził przewodniczący Episkopatu bp Bätzing; po rozmowie z Ojcem Świętym zapewnił, że papież wspiera Drogę Synodalną i „sercem jest z Niemcami”; zapewnił, że papież chce, by sprawy „szły naprzód”.

 

Czy papież naprawdę może to poprzeć?

Nie wiadomo, na ile komunikat ten jest wiarygodny. Czy papież Franciszek naprawdę może życzyć sobie postępów Drogi Synodalnej? Kluczowe postulaty tej inicjatywy brzmią przecież następująco:

 

– znieść obowiązek celibatu kapłańskiego;

 

– zredukować rolę kapłana do szafarza dwóch sakramentów, Eucharystii i pokuty;

 

– przekazać kluczową odpowiedzialność w parafiach i diecezjach w ręce świeckich obojga płci;

 

– dopuścić kobiety do święceń diakonatu i prezbiteriatu, a w przyszłości także episkopatu;

 

– odrzucić katolicką moralność seksualną i zaakceptować wszelkiego rodzaju rozpustę, zgodnie z ideologią genderyzmu.

 

Ostatnio doszły do tego jeszcze pomysły zrewidowania „missocentryzmu”, to znaczy odrzucenia prawdy o kluczowej roli Najświętszej Ofiary w życiu Kościoła, poprzez zachęcanie wiernych do samodzielnego celebrowania liturgii słowa i frywolnych nabożeństw bez kapłanów.

Program Drogi Synodalnej oznacza zatem w swojej istocie całkowite zniszczenie katolickiego kapłaństwa.

 

Choć papież Franciszek pod wieloma względami rzeczywiście sprzyja środowiskom progresywnym (co pokazał w sprawie Amoris laetitia czy Komunii dla protestantów) nie wydaje się, by gotów był poprzeć tak szaleńczą i bezbożną rewolucję. Niemcy są tego najpewniej świadomi, ale sądzą, że licytując wysoko uda im się osiągnąć i tak wiele, tym bardziej, że postulaty modernistycznych biskupów i teologów prezentowane są oficjalnie jako „głos ludu”, bo większość niemieckich katolików zaangażowanych w Drogę Synodalną to de facto protestanci.

 

Niemcy przepadły, ale my musimy się bronić

Upadek Kościoła katolickiego w Niemczech jest wielką tragedią, ale, przy zachowaniu elementarnej nadziei chrześcijańskiej, nie wydaje się już odwracalny. Z szeregów niemieckiego Kościoła każdego roku występują dziesiątki, ba, setki tysięcy wiernych; w roku 2019 pobito absolutny rekord – apostazji dokonało aż 272 tys. katolików. Członków Kościoła ubywa oczywiście jeszcze szybciej, bo katolicka ludność Niemiec nie ma wielu dzieci i szybko się starzeje. Problem, przed jakim dziś stoimy, nie polega zatem na próbie ocalenia struktur Kościoła w Niemczech, ale na ustrzeżeniu Kościoła powszechnego przed zatruciem błędami promowanymi za Odrą.

 

To zadanie tym trudniejsze, że niewielka część dyskusji prowadzonej w Niemczech w ramach Drogi Synodalnej jest dość ciekawa i dotyka problemów obecnych także w Polsce; chodzi przede wszystkim o właściwe rozumienie kapłaństwa i relacji księży ze świeckimi, zwłaszcza w kontekście kryzysu wiarygodności Kościoła wywołanego skandalami seksualnymi. Obserwując niemiecką dyskusję trzeba bardzo ostrożnie wybrać z niej te nieliczne cenne elementy, zarazem stanowczo potępiając i odrzucając wszechobecne błędy. To szalenie trudne zadanie, tym więcej, że w światowym episkopacie i w samym kolegium kardynalskim prądy modernistyczne zdają się po prostu dominować, a Niemcy swoją rewolucyjną agendą przedstawiają jako panaceum na problem nadużyć, co chętnie kupują największe liberalne media, zarówno świeckie jak i kościelne.

 

Według bp. Athanasiusa Schneidera z Kazachstanu sytuacja jest analogiczna do tej z czasów kryzysu ariańskiego, gdy większość członków Kościoła popadła w herezję i błąd. Chrystus Pan pokazał, że, zgodnie z Jego obietnicą, bramy piekielne Kościoła nie przemogą; tak stanie się i tym razem, tego możemy być pewni. Konieczna jest jednak zdwojona czujność i gotowość do swoistego eklezjalnego męczeństwa, to znaczy bezkompromisowej obrony katolickich prawd wiary, nawet jeżeli otaczający nas katolicy, duchowni i świeccy, otwarcie tej prawdzie zaprzeczają, a nas, wiernych niezmiennemu nauczaniu Kościoła, mają za rygorystów czy zgoła współczesnych faryzeuszy.

 

Oczekując na papieską decyzję w sprawie Synodu Europejskiego, do którego prą na poły protestanccy niemieccy biskupi, ufajmy opiece Matki Bożej i módlmy się o siłę i wytrwałość.

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie