Anwar Azimow, rosyjski ambasador w Chorwacji, zachęca przywódców Unii Europejskiej do normalizacji stosunków z Moskwą. Dodaje, że „pomoc z zewnątrz” może być remedium na aktualne wyzwania Wspólnoty, która ma „cierpieć” w związku z Brexitem, imigracją oraz kryzysem gospodarczym.
„Waszyngton, główny sojusznik Unii Europejskiej, zyskał w ostatnich latach reputację kraju, który tworzy, a nie rozwiązuje problemy. Jednak UE może teraz znormalizować i przywrócić niedawno zerwane stosunki z Rosją, która była i pozostanie nieodłączną częścią Europy” – przekonuje Anwar Azimow, ambasador Rosji w Chorwacji, który opublikował swój list otwarty do władz Unii Europejskiej.
Wesprzyj nas już teraz!
Przyczynkiem do tego jest objęcie przez Chorwację przewodnictwa w Radzie UE. Rosyjski dyplomata sugeruje, że w tym niespokojnym okresie, gdy Chorwacja objęła przewodnictwo w Radzie, dzisiejsze zadania Unii Europejskiej są dość złożone. Obejmują m.in. wzmocnienie konkurencyjności w walce o rynki światowe, stymulowanie transformacji energetyczno-klimatycznej, skomplikowaną sytuację na Ukrainie, przeciwdziałanie niestabilności na Bliskim Wschodzie, co może powodować nowe „fale migracji”, ale także poważnie zakłócać bezpieczeństwo w Europie. Dodatkowe problemy wewnętrzne trapiące UE wg Azimowa to kryzys waluty euro, brexit, spadek jakości życia oraz zanik klasy średniej.
Remedium na te wyzwania ma być „pomoc z zewnątrz”. Ponieważ jednak główny sojusznik Unii Europejskiej, Stany Zjednoczone zyskały w ostatnich latach reputację kraju, który tworzy, a nie rozwiązuje problemy, to Rosja miałaby zająć miejsce USA.
Azimow uważa, że ingerencja USA w sytuację w Libii i Syrii doprowadziła do destabilizacji całego regionu Bliskiego Wschodu, a fala uchodźców ogarnęła Europę. Również obecność wojsk Amerykańskich w Afganistanie nie wzmocniła stabilności w tym kraju. Wzrosła jedynie produkcja opium i to kilkadziesiąt razy.
Azimow tłumaczy, że sankcje Waszyngtonu wobec Iranu zmusiły UE do rozważenia możliwości obniżenia wartości handlu zagranicznego i stworzenia alternatywnego systemu płatności. Jeśli chodzi o NATO, Waszyngton prosi europejskich sojuszników o zwiększenie wydatków na obronę, aby mogli kupić droższą broń amerykańską. Ponadto USA podsłuchują przywódców europejskich – argumentuje Rosjanin, który nawołuje Brukselę do znormalizowania relacji z Moskwą.
„UE może teraz znormalizować i przywrócić niedawno zerwane stosunki z Rosją. Moskwa i Bruksela pozostają ważnymi partnerami handlowymi i gospodarczymi oraz największymi sąsiadami, zdolnymi do niezależnego ponoszenia wspólnej odpowiedzialności za pokój, dobrobyt i bezpieczeństwo w tej części Eurazji” – czytamy na euractiv.com.
„Udane doświadczenie Moskwy na Bliskim Wschodzie wzmocniło reputację Rosji jako kraju zdolnego do rozwiązania nawet najbardziej skomplikowanych problemów. Geograficznie, historycznie, ekonomicznie i kulturowo Rosja była, jest i pozostanie nieodłączną częścią Europy” – dodaje.
Azimow przekonuje, że począwszy od 1989 r. Moskwa i Bruksela pracowały nad długoterminowymi projektami, które, jeśli zostaną zrealizowane, powinny przynieść wymierne korzyści wszystkim mieszkańcom kontynentu europejskiego.
Ambasador wyraźnie nawiązuje do idei tworzenia Wielkiej Europy od Lizbony po Władywostok, przypominając o podjętych inicjatywach w zakresie ułatwienia wzajemnych warunków podróży, nawiązania współpracy w zakresie zwalczania terroryzmu i przestępczości zorganizowanej, koordynowania wysiłków w celu uregulowania regionalnych konfliktów, tworzenia unii energetycznej i nie tylko.
Azimow ubolewa, że to partnerstwo nie ewoluowało przez ostatnie lata. „Jednym z powodów jest niechęć Zachodu do współpracy z Rosją na równym poziomie. Cała historia polityki zagranicznej Europy Zachodniej po zakończeniu zimnej wojny polegała na braku poszanowania praw i interesów słabszych i bardziej zależnych. Chorwacja doświadczyła tego z pierwszej ręki. Jednak w przeciwieństwie do małych i średnich krajów europejskich, czynnik UE nie był tak istotny dla Rosji” – czytamy.
„Moskwa potrzebowała europejskich technologii, inwestycji, a nawet pożyczek. Z drugiej strony Europa oferowała Rosji tylko i wyłącznie stosunki wasal-senior, co spowodowało pogorszenie relacji” – ocenia dyplomata.
Rosyjski ambasador ubolewa również, że „Unia Europejska od lat stara się oddzielić Rosję od swoich najbliższych sąsiadów, z którymi jest powiązana od stuleci, zmuszając te kraje do wyboru między UE a Rosją, co ostatecznie doprowadziło do tragedii na Ukrainie”.
Późniejsze sankcje Brukseli wobec Moskwy z powodu wydarzeń na Ukrainie, zdaniem przedstawiciela rosyjskich władz i „zachodnich ekspertów” w konsekwencji spowodowały utratę co najmniej 50 miliardów euro rocznie i kilku tysięcy miejsc pracy.
„Gdyby sankcje nie zostały nałożone, handel między Rosją a UE mógłby osiągnąć 500 miliardów dolarów, co jest porównywalne z obrotem UE z USA lub Chinami. Nasilenie histerii w związku z tak zwanym rosyjskim zagrożeniem doprowadziło do wzrostu rocznych wydatków krajów europejskich na obronę w wysokości dziesiątków miliardów euro, które mogłyby zostać wykorzystane na szkoły, szpitale, wsparcie ekonomiczne” – czytamy dalej wywody Azimowa.
Dyplomata narzeka, że konfrontacja UE z Rosją często prowadzi do absurdów, czego przykładem jest „niedorozwój technologiczny polskiej kolei, co stanowi przeszkodę w rozwoju współpracy transportowo-logistycznej między UE a Chinami”. Azmiow atakuje polskich przywódców za to, że wciąż nie są gotowi do przystąpienia do projektu, ponieważ wymaga to współpracy z Rosją.
Azimow uważa, że Polska i inne kraje bałtyckie, a także „nacjonaliści ukraińscy” wykorzystują sprawę aneksji Krymu oraz wojny w Donbasie, by zniechęcać Brukselę do normalizacji relacji z Moskwą. Poza tym, jego zdaniem chcą one zaangażować Stany Zjednoczone w wyścig zbrojeń w regionie i wzmocnić swoją rolę na arenie międzynarodowej.
„Powrót Donbasu do systemu ukraińskiego na mocy porozumienia mińskiego nie jest pożądany w Waszyngtonie, ponieważ część amerykańskiej elity wykorzystuje to do wywierania nacisku na Rosję i kontrolowania Kijowa, ale także do wywierania wpływu na Europę” – czytamy.
„Stanowisko UE wobec Krymu nie jest wcale logiczne” – pisze dalej Azimow. Przekonuje, że jeśli była to „agresja”, a cała ludność terytorium to „ofiary aneksji”, to dlaczego Bruksela de facto zabroniła im odwiedzania krajów UE, odmówiła uznania rosyjskich paszportów wydanych na Krymie, narzuciła sankcje ekonomiczne i ograniczyła kontakty z półwyspem.
„UE całkowicie zignorowała fakt, że ukraińscy przywódcy ograniczyli dostawy podstawowych zasobów dla ludności Krymu: wody pitnej, elektryczności i żywności. Należy zauważyć, że w ostatnich miesiącach nastąpiły pewne zmiany dotyczące Donbasu. Nie wynika to z sankcji UE, ale ze zmian w przywództwie Ukrainy” – napisano.
Azimow chwali również obecnego prezydenta Ukrainy, Wolodymyra Zelenskiego i krytykuje jego poprzednika Petro Poroszenkę za to, że „sabotował w ciągu ostatnich pięciu lat” rozmowy w sprawie Donbasu. Rosjanin sugeruje, że „w tym roku można wznowić aktywny dialog dyplomatyczny między Europą a Rosją, a także przywrócić normalne więzi polityczne i handlowo-gospodarcze”.
Miałoby to się odbyć za prezydencji Chorwacji w Radzie UE. Azimow wyraża nadzieję, że Zagrzeb zrobi pierwsze konkretne kroki na drodze do normalizacji relacji, ponieważ „poprawa naszej współpracy jest jak zawsze konieczna i historycznie nieunikniona” – stwierdził i przypomniał słowa prezydenta Rosji. „Zasadniczo jesteśmy za pełną normalizacją” – mówił Władimir Putin na dorocznej konferencji prasowej 19 grudnia.
W lipcu i wrześniu 2014 r. UE uderzyła w Rosję sankcjami w odpowiedzi za zaangażowanie w konflikcie we wschodniej Ukrainie, a następnie kilkakrotnie je przedłużała. Rosja zakazała importu artykułów spożywczych i różnych innych produktów z krajów UE. Putin zauważył, że szacowano szkody spowodowane przez te sankcje wynoszą 50 miliardów euro rocznie.
Za głównych przeciwników normalizacji relacji z Rosją wini się kraje bałtyckie i Polskę. Za zniesieniem sankcji są m.in. Francuzi, Włosi, Niemcy czy Grecy.
Źródło: euractiv.com, xinhuanet.com, irt.it
AS
WMa