22 września 2014

Operacja Nergal – wprowadzić „demona” do popkultury

(Krzysztof Kuczyk/FORUM )

W jaki sposób człowiek przybierający pseudonim na cześć masakry Żydów, wyśpiewujący hymny ku czci Szatana i drący publicznie Pismo Święte stał się bohaterem kultury masowej w katolickim kraju? Dlaczego twórca niszowej muzyki dla opętanych dostał się do krwioobiegu telewizji, radia i plotkarskich portali? Oto kolejna odsłona antykatolickiej rewolucji. Jeden z jej ostatnich etapów.


Jeszcze zaledwie kilka lat temu o deathmetalowej grupie muzycznej zwanej Behemoth słyszała jedynie garstka ludzi, które uznały za stosowne spędzać czas słuchając ostrych rytmów połączonych z wykrzykiwanymi w dość niezrozumiały sposób słowami o piekle triumfującym nad zdetronizowanym światłem czy uderzaniu grzmotem w armię Jehowy. Wydawać by się mogło, że tego typu satanistyczna pseudosztuka pozostanie na zawsze domeną grupy wariatów.

Wesprzyj nas już teraz!

Tak się jednak nie stało.

Polski towar eksportowy

Zespół Behemoth (z hebrajskiego: bestie), zawdzięcza swą karierę w Polsce typowym dla tutejszych niby-elit kompleksom. Wydawało się, że uprawiana przez tę grupę, słusznie pogardzana w Polsce gałąź „sztuki” nigdy nie będzie miała szans na przebicie się do tzw. głównego nurtu. Okazało się jednak, że za granicą, na uwielbianym przez ludzi z telewizji Zachodzie, rewolucja w gustach muzycznych zaszła już znacznie dalej niż nad Wisłą. Satanistyczne pieśni, płyty, koncerty, spotkania, itp. cieszyły się dużą popularnością w krajach protestanckiej Skandynawii, zsekularyzowanej Francji, bezbożnych państwach Beneluksu, a także w Stanach Zjednoczonych.

Gdy polscy dziennikarze muzyczni dowiedzieli się, że zespół rodem z Gdańska trafił na znaną zagraniczną listę przebojów (149. miejsce pośród najlepiej sprzedawanych płyt w pierwszym tygodniu od premiery), zaczęli przyglądać się grupie przebranych za demony muzyków. Zachodnia publika satanistyczna rzeczywiście kupowała płyty Behemotha, a ludzie mediów nad Wisłą prędko to zainteresowanie podchwycili. O Adamie Darskim – Nergalu – zaczęło się nawet mówić jako o… polskim towarze eksportowym! Zadziałał dobrze znany scenariusz – skoro ktoś za granicą pochwalił naszego rodaka, to znaczy, że musi on być wspaniały. Medialnym trendsetterom nie przeszkadzało, że zespół w swych piosenkach wprost wzywał demony do przyjścia na ziemię, twierdząc, że są one lepsze od Boga. To zresztą jedne z najdelikatniejszych padających w tych utworach słów. Milczeniem pomińmy całkowicie satanistyczny styl teledysków, o „muzyce” zespołu w ogóle nie wspominając.

Sukces wśród zagranicznych satanistów utorował, występującemu jeszcze kilka lat temu pod pseudonimem Holocausto Adamowi Darskiemu, drogę do sukcesu w Polsce. O muzyku z entuzjazmem pisały – przemilczając jego niegdysiejszy nazistowski, rasistowski i antysemicki pseudonim – między innymi czułe na sprawy obrażania Żydów: „Przekrój” ( w tekście Metal – eksportowy sukces) oraz, oczywiście, „Gazeta Wyborcza” (Polska jest potęgą w death metalu).

Za mało bluźnierstw

Darski – lider i przez długi czas menadżer zespołu – niewątpliwie inspirowany przez muzę której przyjścia oczekuje, wiedział, że aby zrobić karierę i pieniądze w katolickiej Polsce (nawet w dobie zakompleksionych i papugujących Zachód mediów) zwykły „sukces muzyczny” nie wystarczy. Jego piosenki i teledyski zawierały zbyt mało bluźnierstw, by mógł zostać okrzykniętym symbolem walki o „wolność słowa”.

W 2007 roku Darski zdecydował się więc na kolejny krok – podczas jednego z koncertów podarł Pismo Święte, krzycząc do zgromadzonej pod sceną gawiedzi obraźliwe wobec Pana Boga słowa. Wtedy o sataniście zaczęto mówić już, prócz prasy i radia, również w telewizji. „Autorytety moralne” III RP prześcigały się w zapewnianiu, że istnieje w Polsce wolność słowa, wolność sztuki i „artystycznej ekspresji”. Nazwę zespołu i nazwisko jego lidera poznały wówczas rzesze Polaków. Cel został spełniony – dzięki podarciu kart Słowa Bożego demoniczny muzyk dostał się do kanałów informacyjnych.

Darski darł już Biblię wcześniej – przyznał, że zrobił to m.in. podczas koncertu w USA. Wspominał radośnie, że gdy to uczynił, publiczność zareagowała ekstatycznie i wpadła w amok. Tutejszych dziennikarzy również to nie powstrzymało przed dalszym jego promowaniem. A wystarczyłoby dłużej niż ułamek sekundy zastanowić się – kto może cieszyć się, wpadając w ekstazę i amok, gdy bluźni się przeciw Bogu?

Do salonu

Kto pozostaje bierny wobec zła, staje się jego współuczestnikiem – to stara zasada. Co myśleć jednak o dziennikarzach znad Wisły, którzy zamiast przemilczać wyskoki ex-Holocausto zajęli się jego promocją, w imię „wolności słowa” i odciemnogrodzania Polski? Tuż po piejących z zachwytu nad satanistą branżowych dziennikarzach zajmujących się metalem musiał przyjść czas na żurnalistów, których domeną jest muzyka pop. Nie wiadomo, czy kolejny krok znów podpowiedział Nergalowi jego patron (Nergal to imię jednego z pogańskich bożków) czy sprawny menedżer (jedno drugiego zresztą wcale nie wyklucza). Adam Darski związał się z popularną piosenkarką popową – Dodą.

To było już prawdziwe wejście na salony. O związku pisano na wszystkich dużych portalach internetowych, mówiono w telewizjach, pisano w kolorowych gazetach. Bardzo popularny portal plotkarski Pudelek, od momentu ujawnienia związku satanisty ze skandalistką opublikował ponad pięćset tekstów o liderze grupy Behemoth!

W międzyczasie Darski zachorował na białaczkę. Mimo całego zła jakie uczynił, grupy katolików skrzykiwały się na forach internetowych by modlić się w jego intencji. Pan Bóg postanowił dać mu kolejną szansę i pomógł wygrać z chorobą. Nergal jednak daru nie docenił – jeszcze usilniej bluźnił Stwórcy. A polskie media… jeszcze usilniej go lansowały. Jako człowieka, który przeżył białaczkę, do współpracy zaprosiła go nawet dobroczynna Fundacja TVN „Nie jesteś sam”! Tak zaczęły się regularne występy satanisty w telewizji.

Demon za twoje pieniądze

Zanim jednak Darski trafił pod strzechy domów oglądających telewizję Polaków, został włączony również do mainstreamu świata muzycznego. Do współpracy przy szeroko znanej trasie koncertowej Męskie Granie zaprosił go Andrzej Smolik, następnie do wspólnego nagrania Maciej Maleńczuk (z którym trafił na listę przebojów Programu Trzeciego Polskiego Radia). Towarzyszyły temu liczne publikacje w magazynach typu „Playboy” oraz w zapewniających powszechną rozpoznawalność tabloidach.

Nergal stał się prawdziwą medialną gwiazdą. Na jego popularności zarobić zechciała także finansowana z pieniędzy wszystkich Polaków… telewizja publiczna. Zaproszono go do uczestnictwa w programie „The Voice of Poland”, w którym jako juror oceniał początkujących muzyków. Mimo protestów płynących ze strony płacących abonament, TVP nie wycofała się ze swojej decyzji, a „wyśpiewujący” hymny ku czci szatana wokalista występował nawet w reklamowych zajawkach programu.

W tym samym czasie Darski zgodził się patronować napojowi energetycznemu nazwanemu Demon Energy Drink. Tak oto za sprawą Nergala „Demon” stał się częścią plastikowej popkultury.

Wkrótce potem tygodnik „Wprost” umieścił Darskiego na liście… 100 najbardziej wpływowych Polaków.

Rosjanie nie chcieli, co zrobią Polacy?

W 2013 r. Nergal chwilowo zniknął z ekranów telewizyjnych (choć pojawił się jako aktor w komedii Juliusza Machulskiego, odgrywając tam rolę…. Joachima von Ribbentropa). Skupił się na pracy nad najnowszą płytą. Na chwilę odświeżył go pamięci widzów mediów głównego nurtu ks. Adam Boniecki, nazywając satanizm Darskiego „jasełkowym”. Nergal zaś wciąż pracował nad nowym krążkiem.

Płyta o wszystko mówiącym tytule „The Satanist” ukazała się na początku roku 2014. Behemoth odbył już kilka tras koncertowych, grając w krajach Ameryki Północnej i Południowej oraz w wielu miejscach Europy. Występy nie spodobały się jedynie władzom Rosji, które deportowały wszystkich członków zespołu ze swojego terytorium.

Trasa „Russian Satanist” zakończyła się więc klapą. Ale Nergal w swoim kraju był już gwiazdą takiego formatu, że jeden z głównych kanałów informacyjnych na żywo transmitował słowa Darskiego wypowiadane w rosyjskim areszcie. Grupę bluźnierców próbowano nawet przedstawić jako ofiary złowrogiego systemu Putina, ale na to chyba jednak Polacy nie dali się nabrać, bo spektakl szybko przerwano.

O czym śpiewa dziś Behemoth? Między innymi o „paleniu dwunastu uczniów”, „gwałceniu cór Syjonu”, „grabieniu porozrzucanych łydek świętych” i oczywiście triumfie Szatana, tytułując jedną z piosenek „Ora pro nobis Lucifer”. Okropnie bluźni przeciw Matce Bożej, słowami, których nie da się zacytować. I wraca do mediów. Do telewizji śniadaniowych, do radia, do kochających go tabloidów. Portale plotkarskie ucieszyły się niedawno, że Darski otworzył sklep z artykułami do golenia, robiąc mu przy tym niemałą reklamę.

Wprowadzanie Nergala do popkultury to kolejna odsłona antykatolickiej rewolucji, jeden z jej ostatnich etapów. Kolejnym będzie być może – jak w Norwegii – podpalanie kościołów, do czego zresztą wielu tamtejszych muzyków deathmetalowych zachęca, również własnym przykładem.

W październiku, miesiącu poświęconym różańcowi, Behemoth rusza w trasę po Polsce. Chce publicznie bluźnić we wszystkich największych miastach. Nie przestaje być promowany w Internecie, prasie i telewizji. Wszystko wskazuje więc na to, że już nie tylko lewacy mają swoje media – sataniści też. To te same media.

 

 

Krystian Kratiuk

 

Katolicy i wszyscy ludzie dobrej woli także mają swoje środki komunikacji. Inne, mniej eksponowane. Z Bożą pomocą jednak możemy dać opór zmasowanemu atakowi bluźnierców. Na stronie protestuj.pl trwa sprzeciw wobec organizowania koncertów Behemotha. Każdy głos się liczy. Twój też. 



Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie