25 maja 2020

Rafał Trzaskowski i torowanie drogi tęczowej rewolucji

(Fotograf: Andrzej Hulimka/Archiwum: Forum)

Jeżeli w wyborach prezydenckich zwycięży Rafał Trzaskowski, a po trzech latach niesiona jego triumfem Koalicja Obywatelska zwycięży w wyborach parlamentarnych, to Polska może zostać wydana na żer międzynarodowych agend neomarksistowskich rewolucjonistów. Zarówno Trzaskowski jak i jego partia pokazali, że są gotowi wcielać w życie postulaty tęczowej ideologii LGBT i elementy cywilizacji śmierci.

 

Boży porządek w państwie Polaków
Niewielu tylko katolików ma wątpliwość co do pożądanej natury zasad, jakie winny leżeć u podstaw polskiego porządku państwowego. W państwie Polaków fundament stanowić muszą prawo naturalne i prawo Boże; jest właściwie i słuszne, by wszystkie nasze wspólne instytucje i urzędy funkcjonowały z najwyższym poszanowaniem majestatu Jezusa Chrystusa i autonomii Kościoła.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Już dziś, pod rządami koalicji określającej się bardzo wyraźnie jako prawicowa, wyraźnie dostrzegalne są liczne odstępstwa od tego katolickiego kierunku rozwoju naszej Ojczyzny. Życie publiczne pełne jest bezbożnej wulgarności, mnożą się profanacje, a ulicami polskich miast maszerują hunwejbini tęczowej rewolucji. Wpływ na polskie prawo zyskują szkodliwe dokumenty, jak Konwencja stambulska, a niektóre samorządy już zupełnie otwarcie prowadzą antychrześcijańską politykę.

 

Istnieje duże ryzyko, że po najbliższych wyborach prezydenckich wszystkie te patologie ulegną nie tylko utrwaleniu, ale wręcz radykalnemu zaostrzeniu, a lista pęknięć i rys w upragnionym przez katolików obrazie Rzeczypospolitej stanie się tak duża, że bez cienia przesady mówić będzie można o powrocie ideologii dyktatury marksistowskiej – w nowym wszakże wydaniu.

 

Rewolucyjna twarz Rafała Trzaskowskiego
Wszystko za sprawą rosnącego poparcia dla kandydata Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich, Rafała Trzaskowskiego; polityka, który stara się zachować twarz umiarkowanego, ale z trudem tylko zakrywa swoje prawdziwe oblicze rewolucjonisty lub, w najlepszym przypadku, bezmyślnie toruje drogę rewolucji. Kilka dni temu Rafał Trzaskowski podczas briefingu prasowego został zapytany o swój stosunek do wprowadzania ideologii LGBT w szkołach. Pytanie zadawał nie dziennikarz, ale zwykły obywatel zatroskany o przyszłość swoich dzieci. „Czy wprowadzi pan ustawę o LGBT do szkół, czy ja będę musiał o tym uczyć dzieci, albo nie puszczać je na lekcje? Jak to będzie wyglądało?” – chciał wiedzieć. Trzaskowski odpowiedział w charakterystyczny dla siebie sposób.

 

„Niech się pan nie nabiera na manipulacje telewizji rządowej. Dlatego, że to, co jest najważniejsze, to stać przy wszystkich mniejszościach. Wie pan, ile jest hejtu w szkołach? Są atakowane dzieciaki, które inaczej wyglądają, mają inny kolor skóry, inną orientację seksualną, które kibicują innemu klubowi. I dlatego musimy walczyć z nienawiścią i z hejtem” – stwierdził.

 

Ta wypowiedź, pozornie krótka i bez większego znaczenia, odsłania w istocie dwa fundamentalne problemy z kandydatem Koalicji Obywatelskiej. To po pierwsze całkowita negacja zagrożeń wynikających z forsowania ideologii gender („niech się pan nie nabiera na manipulacje telewizji rządowej”), a po drugie – zupełnie jasna deklaracja, że się te ideologię chce forsować („trzeba stać przy mniejszościach”; „musimy walczyć z nienawiścią i hejtem”).

 

To nie jest nieświadomość
Zagrożenia związane z genderyzmem są doskonale znane. Niedawno przypomnieli o nich na łamach portalu PCh24.pl dr Andrzej Margasiński i Bogna Białecka, publikując obszerne kalendarium ideologii gender, a później sam dr Margasiński w wywiadzie o ewoluowaniu tęczowej rewolucji. Publikacje te pokazują, że genderyzm, który Trzaskowski tak silnie bagatelizuje, jest w prostej linii owocem ludobójczej ideologii marksistowskiej. Ideologia LGBT stroi się w wyzwolicielskie szaty dokładnie tak samo, jak wcześniej robił to komunizm; zmienia się jedynie ten, kogo się wyzwala i rzekoma opresja, której ma doświadczać. Jako Polacy jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że dysponujemy niezliczonymi przykładami praktyki genderyzmu z innych państw: dramatycznego łamania swobód religijnych, deptania sumień, postępującej dyktatury myśli, ale także zagrożeń jeszcze bardziej bezpośrednich, jak promocja rozwiązłości seksualnej czy zgoła pedofilii.

 

Nie można zasłaniać się niewiedzą i nie wierzę, by Rafał Trzaskowski nie był doskonale świadomy patologii genderyzmu. Zarówno on jak i jego partia muszą zdawać sobie sprawę z brutalnego i skrajnie bezecnego charakteru tęczowej rewolucji. Przecież w 2019 roku to właśnie kandydat Koalicji Obywatelskiej podpisał „Kartę LGBT Plus”, która zaleca wprowadzanie w szkołach zajęć z „tolerancji” opartych o standardy WHO. W standardach tych pisze się zupełnie wprost o zachęcaniu kilkuletnich dzieci do masturbacji, a nastolatków poniżej 15. roku życia do nawiązywania relacji seksualnej z innymi osobami. Przez Polskę przetoczyła się niezwykle szeroka debata o „Karcie” i standardach, a wszystkie te problemy zostały niezwykle szeroko naświetlone. Mimo tego Trzaskowski pytany o problem mówi tylko o „manipulacjach telewizji rządowej”; jeżeli jest tu gdzieś manipulacja, to wyłącznie w niefrasobliwym tonie kandydata na urząd prezydencki.

W awangardzie tęczowej rewolucji
Zarazem Trzaskowski deklaruje twardo, że zamierza „walczyć z nienawiścią” i „stać po stronie mniejszości”. To hasła, które utrzymane są wprawdzie w dość umiarkowanym tonie, ale za którymi kryje się jednoznacznie rewolucyjna treść. Widać to nie tylko po „Karcie”, którą podpisał polityk, ale także po szeregu innych jego działań: osobistym uczestnictwie w haniebnej Paradzie Równości w 2019 roku, uruchomieniu słynnego „tramwaju różnorodności”, planie stworzenia hostelu dla osób LGBT. Włodarz Warszawy deklarował też, że on i jego partia popierają wprowadzenie związków partnerskich, a Paweł Rabiej, zastępca Trzaskowskiego, umyślnie bądź nie zdemaskował te plany: jak mówił, trzeba stosować metodę małych kroków, najpierw związki, później homoseksualne „małżeństwa”, wreszcie – adopcja dzieci przez takie pary.

 

A przecież Platforma Obywatelska pokazała, że w tych sprawach, inaczej niż w wielu innych obszarach, nie rzuca słów na wiatr. W 2015 roku to rząd PO/PSL wraz z prezydentem Bronisławem Komorowskim wprowadził w Polsce Konwencję stambulską, w której zupełnie otwarcie stosuje się terminologię genderystów, a religię – w kontekście polskim religię katolicką! – uznaje się za źródło przemocy wobec kobiet. To także za rządów formacji Trzaskowskiego w Polsce rozpowszechniło się finansowanie z budżetów miast procedury in vitro (Trzaskowski też ją opłaca, i to sowicie!), która stanowi rażące wykroczenie przeciwko Bożemu ładowi.

 

Trudno spodziewać się w świetle tych faktów, by główna opozycyjna formacja miała jakiekolwiek granice, gdy idzie o wdrażanie w życie coraz to nowych postulatów neomarksistowskiej rewolucji. Można zaryzykować tezę, że dla Trzaskowskiego i jego ekipy wszystko jest w tym obszarze dozwolone i przyjmą każdą nowinkę oferowaną im przez międzynarodowe agendy i Brukselę, o ile tylko Polacy nie będą się temu bardzo silnie sprzeciwiać. A z tym, jak wiemy, jest coraz gorzej: odsetek dominicantes w naszym kraju cały czas spada, a w sondażach rosnąca liczba osób deklaruje poparcie dla różnego rodzaju dewiacji.

 

Liberalne media sprzymierzone z obecną opozycją dokładają też wszelkich starań, by obrzydzić Polakom Kościół katolicki. W licznych publikacjach prasowych i filmowych, wykorzystując autentyczne problemy, dąży się do skojarzenia postaci katolickiego duchownego z godnym obrzydzenia przestępcą seksualnym. To tym więcej perfidne, że pustkę powstającą po usunięciu z polskich domów katolickiej wiary próbuje się zapełnić właśnie genderyzmem, a zatem ideologią, która na sztandarach niesie zepsucie i deprawację dzieci.

 

Konieczny jest sprzeciw
Nie wydaje się, by w obronie katolickiego ładu mógł stanąć Rafał Trzaskowski, polityk, który nie posłał własnego syna do pierwszej Komunii świętej – o czym z dumą publicznie mówi jego żona. Wprost przeciwnie; cała dotychczasowa jego działalność wskazuje, że o ile tylko będzie to dlań politycznie opłacalne, chętnie poniesie tęczowy sztandar, nie bacząc na podstawy konstytuujące chrześcijańską cywilizację Polski. Koalicja Obywatelska liczy najpewniej na powtórzenie schematu sukcesu PiS z roku 2015: najpierw wygrane wybory prezydenckie, a później także parlamentarne. Jeżeli ten plan by się ziścił, to wszystkich katolików czeka niezwykle trudna walka o zachowanie elementarnych wartości i zasad.

 

W sierpniu 1920 roku z Bożą pomocą polskie wojska odparły nawałę czerwonej ideologii niesionej na bagnetach sowieckich żołnierzy maszerujących na Europę. Zachowując wszystkie proporcje, po stu latach wezwani jesteśmy do tego, by zatrzymać nawałę tęczowej ideologii, narzucanej nam już nie orężem, ale medialnym praniem mózgów i quasi-demokratycznymi narzędziami. Rafał Trzaskowski i jego formacja są, niestety, mniej lub bardziej zacietrzewionymi eksponentami tego neomarksistowskiego frontu. Temu musimy się sprzeciwiać i uniemożliwiać dojście do władze politykom torującym drogę światowej rewolucji LGBT. W przeciwnym wypadku odpowiedź na pełne troski pytanie rodzica o ideologiczne, deprawacyjne lekcje w szkołach będzie aż nazbyt jasna.

 

Paweł Chmielewski

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(1)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie