Chociaż Państwo Islamskie (IS) jest bliskie poniesienia klęski, Syrii grozi konfrontacja między głównymi potęgami regionalnymi i światowymi. Oliwy do ognia dolewa Izrael, który zapowiedział, że nie pozwoli na otwarcie irańskich baz w Syrii i dozbrajanie libańskiego Hezbollahu. Tel Awiw wraz z Waszyngtonem i wojskami sojuszniczymi, a także wojska tureckie prowadzą ogromne operacje na terytorium syryjskiego państwa. Jednocześnie wielką ofensywę przeciw dżihadystom wszczęli Egipcjanie na Półwyspie Synajskim.
Waszyngton i Moskwa mogłyby podjąć – w ramach Rady Bezpieczeństwa ONZ – negocjacje, by rozpocząć proces pokojowy w Syrii i Libanie, a także na terytorium palestyńskim.
Wesprzyj nas już teraz!
Dzisiejsza sytuacja jest krytyczna. Wojnę proxy (zastępczą) prowadzą siły amerykańskie, rosyjskie, tureckie, irańskie i izraelskie, które są obecnie aktywnymi stronami konfliktu.
W ubiegłym miesiącu Turcja przeciwstawiła się amerykańskim wezwaniom do zahamowania działań wojennych w Afrin i zagroziła atakiem na Manbij. Kurdyjskie jednostki YPG stanowią rdzeń Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), głównego partnera USA w Syrii. 7 lutego siły koalicji kierowane przez USA poparły atak odwetowy SDF przeciwko syryjskiej armii.
Cztery dni wcześniej, 3 lutego rosyjski Su-25 został zestrzelony nad Idlibem, a jego pilot zginął. Siły rosyjskie podjęły działania odwetowe przeciwko zbrojnym grupom w regionie, zabijając około 30 bojowników. Moskwa rozważa ponownie zwiększenie zaangażowania wojskowego i wzmocnienie wojsk syryjskiego przywódcy Baszara al-Asada. Kreml zamierza też być mniej elastyczny politycznie.
10 lutego – jak twierdzi Tel Awiw – izraelskie wojsko zestrzeliło irański dron nad izraelską przestrzenią powietrzną. Po tym incydencie nastąpiły zmasowane naloty na cele irańskie i syryjskie w Syrii. Izraelskie samoloty bojowe zapędziły się aż pod Damaszek, atakując m.in. baterie przeciwlotnicze. W odwecie Syryjczycy zestrzelili izraelski F-16 (pierwszy od 1982 r.).
Ciężkie bombardowania w Syrii przyniosły śmierć kilkuset cywilom. Wojna trwająca siedem lat jest niezwykle brutalna dla mieszkańców Syrii i uciążliwa także dla Libanu oraz innych regionalnych państw, które przyjmują uchodźców.
Wysoki Komisarz ONZ ds. Praw Człowieka Zeid Ra’ad Al Hussein stwierdził 10 lutego, że „prowadzenie i zarządzanie tą wojną było od początku wstydliwe, a niepowodzenie w jej zakończeniu oznacza epicką porażkę globalnej dyplomacji”.
Pierwsze kroki w kierunku nowego podejścia do Syrii – zdaniem wielu analityków – powinny rozpocząć się w Waszyngtonie i Moskwie, ponieważ lokalne i regionalne strony nie mogą same zawrzeć pokoju, i nie są nim za bardzo zainteresowane.
Wciąż na terenie Syrii są mocne różne organizacje militarne. Międzynarodowy i regionalny konsensus jest konieczny, by zapobiec powrotowi dżihadystów.
Kluczowe – wg analityków – jest podjęcie rozmów z Iranem w sprawie Hezbollahu, organizacji, która pomogła Asadowi odwrócić niekorzystny dla niego przebieg wojny. W tych rozmowach mieliby pośredniczyć Rosjanie, którzy nie chcą dopuścić do większego konfliktu izraelsko-irańskiego, utrzymując ścisłe związki z Syrią i Iranem, a także prowadząc regularne konsultacje z Izraelem.
Jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane działania na rzecz zakończenia konfliktu, który mógłby przynieść pokój regionowi, Syrii i całemu Bliskiemu Wschodowi grozi eskalacja działań wojennych i napływ nowych dżihadystów.
Warto pamiętać, że 12 grudnia USA i Izrael podpisały nowe tajne porozumienie w sprawie zwalczania zagrożenia nuklearnego i rakietowego Iranu.
Dokument asygnowano w Białym Domu po zakończeniu intensywnych negocjacji między przedstawicielami izraelskich i amerykańskich służb wywiadowczych oraz liderów resortów obrony i doradców bezpieczeństwa narodowego: amerykańskiego generała HR McMastera i izraelskiego Meir Ben-Szabata.
Umowa zakłada podjęcie ściśle określonych „kroków w terenie”, o których wspominał w swojej nowej strategii odnośnie Iranu prezydent Donald Trump w przemówieniu z 13 października ub. r.
Utrzymujące się konflikty pogarszają sytuację ekonomiczną wielu państw Bliskiego Wschodu, które odnotowują coraz większy deficyt budżetowy. Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde w sobotę wezwała kraje arabskie do cięcia płac i dotacji do paliwa w celu zrównoważenia budżetu.
Przemawiając podczas jednodniowego forum arabskiego poświęconego fiskalizmowi w Dubaju, Lagarde nalegała na podjęcie zdecydowanych działań w walce z problemami gospodarczymi i społecznymi. Niskie ceny ropy naftowej mają wpływ na finanse arabskich eksporterów, podczas gdy importerzy walczą z rosnącym długiem, bezrobociem, konfliktami, terroryzmem i napływem uchodźców – zauważyła dyrektor zarządzająca Międzynarodowego Funduszu Walutowego.
Niemal wszystkie kraje arabskie odnotowały deficyt budżetowy w ciągu ostatnich kilku lat. Arabskie gospodarki wzrosły w ubiegłym roku o 1,9 procent, czyli o połowę globalnej stopy. Jednak wydatki publiczne państw arabskich pozostają bardzo wysokie, szczególnie w krajach Zatoki Perskiej, gdzie przekraczają 55 procent produktu krajowego brutto.
Zdaniem MFW, reformy wydatków publicznych powinny skupiać się na ograniczaniu kosztownych dotacji i płac w sektorze publicznym, jednocześnie zwiększając efektywność w dziedzinach takich jak zdrowie, edukacja i inwestycje publiczne.
– Naprawdę nie ma usprawiedliwienia dla dalszego korzystania z dopłat do energii – przekonywała Lagarde. – Są niezwykle kosztowne – średnio 4,5 procent PKB wśród eksporterów ropy i 3 procent PKB wśród importerów ropy – wyjaśniła.
Prezes AMF, Abdulrahman al-Hamidy stwierdził, że wartość arabskich subsydiów do energii spadła z 117 miliardów dolarów w 2015 roku do 98 miliardów dolarów w zeszłym roku. Lagarde ostrzegła, że potrzebny jest wyższy wzrost i rygorystyczne reformy, aby stworzyć miejsca pracy dla młodych Arabów. – Bezrobocie wśród młodzieży jest najwyższe na świecie – średnio 25 procent, a w dziewięciu krajach wynosi ponad 30 procent. Co więcej, ponad 27 milionów młodych ma wejść na rynek w ciągu najbliższych pięciu lat – stwierdziła szefowa MFW.
Wg Hamidy, arabskie gospodarki muszą rosnąć w tempie 5-6 procent rocznie, aby stworzyć niezbędne miejsca pracy. Połowa arabskiego świata liczy około 400 milionów ludności w wieku poniżej 25 lat.
Źródło: al-monitor.com
AS