24 września 2013

Brytyjska wolta w imię „przyjaźni” z Putinem

(Marina Litwinienko, żona zamordowanego eksagenta. Fot. Reuters/Forum)

Rząd w Londynie hamuje dochodzenie w sprawie śmierci byłego rosyjskiego szpiega Aleksandra Litwinienki, gdyż premier Cameron zamierza zaprzyjaźnić się z Władimirem Putinem.

 

Po tym, jak nie przyniosło rezultatów postępowanie karne w sprawie śmierci Aleksandra Litwinienki, byłego rosyjskiego szpiega FSB, otrutego siedem lat temu w Londynie radioaktywnym polonem, wdowa – Marina Litwinienko – domagała się przeprowadzenia publicznego dochodzenia przed sądem koronerskim rozpatrującym przypadki, gdy śmierć nie miała miejsca z przyczyn naturalnych. W lutym br. szef brytyjskiego MSZ William Hague, w obawie o pogorszenie relacji z Rosją, wystąpił z wnioskiem o utajnienie części aspektów dochodzenia. Przed opinią publiczną ukryto też śledztwo mające wyjaśnić, czy brytyjski wywiad MI6 miał możliwość zapobiec zabójstwu.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W rezultacie zajmujący się sprawą sędzia-koroner Robert Owen ocenił, że jego praca napotyka na przeszkodę nie do przejścia, gdyż brytyjskie władze nie godzą się na przedstawienie części dowodów i zeznań przy drzwiach otwartych, a jedynie w tajnym procesie. Prawo brytyjskie stanowi natomiast, że postępowanie koronerskie może być prowadzone wyłącznie jawnie. Sędzia walcząc o kontynuowanie procesu poprosił rząd w Londynie, by ten ukonstytuował specjalne dochodzenie komisyjne, które mogłoby się zapoznać z utajnionymi danymi. Minister spraw wewnętrznych Wielkiej Brytanii Theresa May nie pozostawiła jednak żadnych złudzeń przyznając z rozbrajającą szczerością, że brak zgody na publiczne dochodzenie w sprawie śmierci Litwinienki spowodowany jest obawą, że może to utrudnić naprawianie dobrych relacji z Rosją, które rząd w Londynie traktuje priorytetowo.

 

Jak Londyn chroni swoich ludzi

 

Po ucieczce do Wielkiej Brytanii Aleksandr Litwinienko uzyskał tam azyl polityczny i na krótko przed śmiercią stał się jej obywatelem. Naraził się Kremlowi oskarżając rosyjskie władze m.in. o zabójstwo dziennikarki Anny Politkowskiej i inspirowanie zamachów bombowych w blokach mieszkalnych w Rosji, które wykorzystano jako przyczynę zaatakowania Czeczenii. Rządzący Rosją kagiebiści nie mogli pozwolić na to, by taka „zdrada” uszła mu płazem, stąd gdy Litwinienko został otruty izotopem polonu w listopadzie 2006 roku, podejrzenie od razu padło na rosyjskie służby. Nikt nie miał wątpliwości, że to właśnie Moskwie najbardziej zależało na tym, by go „uciszyć” i przy okazji utrzeć nosa Brytyjczykom, dając całemu światu do zrozumienia, że wrogów Kremla nikt nie jest w stanie ochronić. Sprawa wydawała się jednoznaczna, tym bardziej, że już sześć lat temu Scotland Yard zażądał od rosyjskich władz ekstradycji agenta FSB, Andrieja Ługawoja, głównego podejrzanego o dokonanie zabójstwa. Moskwa się na to jednak nie zgodziła.

 

Cała sprawa stała się przyczyną długoletniego konfliktu i zamrożenia relacji pomiędzy Londynem a Moskwą. Dopiero niedawno premier David Cameron postanowił zmienić politykę względem Rosji i dał do zrozumienia Kremlowi, że sprawa Litwinienki nie będzie już komplikować wzajemnych relacji.

 

Rosja zdejmuje „liberalną” maskę…

 

Sprawa zatuszowania przez brytyjski rząd zabójstwa Litwinienki pokazuje, że pomimo tego, iż Kreml przestał już stroić się w liberalne piórka, wciąż ustawiają się do niego kolejki zachodnioeuropejskich przywódców, którzy dla gospodarczych interesów gotowi są zamykać oczy na to, co dzieje się w Rosji. A mają tam miejsce rzeczy, które jeszcze niedawno nie śniły się obrońcom tamtejszej transformacji i demokratyzacji. Oczywiście, była ona jedynie opracowaną przez rządzących konstrukcją, mającą za zadanie manipulowanie Zachodem, ale jej utworzenie świadczyło o tym, że Kreml musi kłamać, by uzyskać profity. Przez długi czas rosyjskie władze, pomimo przedsięwzięć typu wojny w Czeczenii, zaatakowania Gruzji, mordów dokonywanych na krytykach rządów czy quasitotalitarnych metod kontroli społeczeństwa, prowadziły grę obliczoną na łudzenie Zachodu, że istnieje inna, „liberalna” Rosja. Głównym symbolem tej polityki był Dmitrij Miedwiediew, który miał stanowić nowoczesną, otwartą i „prawdziwie demokratyczną” alternatywę dla Putina. To jednak, jak ostatecznie udowodniła zamiana stanowisk z byłym pułkownikiem KGB, okazało się fałszem i grą na wyciąganie z zachodnich kieszeni tanich kredytów i grantów.

 

…i pokazuje swoje prawdziwe oblicze

 

Obecna kadencja prezydenta Putina ma zasadniczo odmienny charakter od poprzednich. Rosja ma być silna, twarda, wzbudzająca lęk zarówno byłych państw członkowskich, „bliskiej zagranicy”, jak i całego świata. Czerpiąc z sentymentów komunistycznych, wspomnień czasów carskich i tradycji prawosławia kraj ten ma stanowić centrum alternatywnej cywilizacji, wrogiej Zachodowi. Stąd też polityka „zero litości” dla przeciwników putinowskiej władzy i próba duszenia w zarodku każdej opozycyjnej inicjatywy. Kreml wzmocnił prześladowania organizacji pozarządowych, opozycjonistów, niezależnych dziennikarzy, a wszyscy ci – nawet ze środowisk powiązanych z władzą – którzy krytykują jej posunięcia, z miejsca określani są jako „odszczepieńcy” i „obcy”. Wielkoruski nacjonalizm, przybierający znamiona ksenofobicznego podejścia do wszystkiego, co Moskwa uważa za „nie nasze”, staje się z biegiem czasu ideologią konstytutywną dla „nowej Rosji”. Budowanie tożsamości na śnie o potędze, niechęci, a nawet nienawiści do „obcych”, ma stanowić nowe paliwo dla coraz bardziej słabnącego systemu kontrolowania procesów zachodzących w tym kraju.

Rosja Putina nie chce już iść na żadne kompromisy z Zachodem, w sprawie wspólnego rozwiązywania konfliktów i wszędzie tam, gdzie tylko może, stara się jątrzyć i podburzać. Nie wychodzi na tym jednak źle. Ani USA Obamy, ani państwa zachodnie nie zmieniają wobec niej swojej polityki daleko posuniętych ustępstw

 

Brytyjczycy są dziś jednymi z wielu, którzy wolą zapomnieć o wartościach, na które często się powołują i w dobie kryzysu gospodarczego przeliczają wszystko na kolejne podpisane kontrakty. Przykład dyplomacji świata zachodniego wobec innego zbrodniczego mocarstwa – Chin, pokazuje, że dla polskiego państwa zasadą numer jeden powinno być liczenie na siebie. Skoro Londyn nie wstydzi się rezygnować z poszukiwania prawdy dotyczącej śmierci Litwinienki, to czy można liczyć, iż poparłby stanowisko Polski w razie naszego konfliktu z władzami w Moskwie?

 

Aleksander Kłos

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie