17 grudnia 2020

Przygotuj się na Boże Narodzenie! 5 rzeczy o poście i umiarkowaniu

(źródło: pixabay.com)

Już niedługo zasiądziemy przy wigilijnym Stole, celebrować będziemy tajemnicę Wcielenia Słowa Bożego, Narodzin Zbawiciela. Zanurzymy się w rzeczywistości świątecznych tradycji – dawnych i wciąż żywych, których cel jest prosty: wskazują nam one na Tego, który przyszedł na świat i chce mieszkać w naszej duszy, Boga, który chce odnaleźć miejsce w naszym sercu. Nic nie powinno nam tego przesłaniać ani zaciemniać światła wiary, Bożej radości z tego, że „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas” (J 1, 14).

 

Słowo „przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożym” (J 1, 11-12). Przychodzi także i do nas, każdego dnia, szuka nas, pragnie byśmy Je poznali, przyjęli i kochali. Bóg zna nas lepiej, niż my znamy samych siebie, pragnie byśmy żyli w wolności, wolności dzieci Bożych: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Bóg zaś unicestwi jedno i drugie. Ale ciało nie jest dla rozpusty, lecz dla Pana, a Pan dla ciała. Bóg zaś i Pana wskrzesił i nas również swą mocą wskrzesi z martwych” (1 Kor 6, 1-14). Jak uczy nas św. Paweł, za wielką cenę zostaliśmy nabyci, uwolnieni i przysposobieni jako dzieci Boże i Boży domownicy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Jesteśmy jednak tylko… ludźmi. Należymy do wielkiej rodziny, jesteśmy częścią rodzaju ludzkiego, mamy jedną naturę, wszyscy doświadczamy w sobie konsekwencji grzechu pierworodnego: „W członkach zaś moich spostrzegam prawo inne, które toczy walkę z prawem mojego umysłu i podbija mnie w niewolę pod prawo grzechu mieszkającego w moich członkach. Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, [co wiedzie ku] tej śmierci?” (Rz 7 23-24). Od samego początku chrześcijanie starali się poznać tę „logikę ciała”, dostrzec jej mechanizmy, odkryć sposoby, w jakie bierze nas ono w niewolę. Wiemy, że istnieje siedem grzechów głównych, to kierunki poruszeń wewnętrznych, wady, namiętności; zagrożenia z którymi musimy się borykać, przed którymi musimy się strzec. Kiedy im ulegamy, możemy być pewni, że za nimi następować będą także i inne, a jeśli nie staramy się walczyć z odpowiadającymi im pokusami, tylko im ulegamy, możemy być pewni, że wraz z czasem wezmą one nad nami górę. Jak tłumaczył mędrzec ze Stagiry, stajemy się tym, co w swoim życiu powtarzamy. Perspektywa chrześcijanina jest jasna: zostaliśmy wezwani do doskonałości, nie tylko wiec mamy walczyć z pokusami i wadami, mamy także zdobywać, kształtować w sobie przeciwne im cnoty, w tym także cnotę umiarkowania.

 

Cnoty, tak jak i wady, wzajemnie się wspierają, umiar, właściwy porządek w jednym sprzyja umiarowi i w innym. Cnota umiarkowania polega na znalezieniu właściwej miary w podążaniu za naszymi zmysłowymi dążeniami, zakorzenionymi w tym wszystkim, co właściwe jest naszej naturze w zakresie utrzymania naszego życia i naszego gatunku. Jak tłumaczył św. Augustyn, „Człowiek umiarkowany w rzeczach tego życia ma prawidło zatwierdzone Pismem św. Starego i Nowego Testamentu; mianowicie, by nic nie wybierał, nic nie uważał za godne pożądania dla niego samego; lecz by brał wszystko tylko jako konieczne dla życia i dla spełnienia obowiązku, tyle ile trzeba, kierując się nie łakomstwem, lecz względem potrzeby”.

 

Jako chrześcijanie słusznie kierujemy się różnymi tradycjami – na tym polega mądrość wieków, nie my pierwszy borykamy się z pokusami, nie my pierwsi musimy odpowiednio się usposabiać, by nie tracić sprzed oczu tego, co najważniejsze, nie my pierwsi potrzebujemy właściwego przeżywania czasu, który umożliwia nam zachowanie pereł wiary. W tym właśnie pomagają nam różne tradycje, do takich też należą tradycje bożonarodzeniowe. Posiadają jednak wielką wartość, bo stanowią odpowiedź na to, co nadprzyrodzone, a równocześnie ku temu właśnie kierują naszą uwagę. Człowiek cielesny oczywiście pragnie czego innego, wszystko też stara się sprowadzić do miotających nim poruszeń.

 

Kościół stara się nas właściwie przygotować do świętowania wielkich tajemnic Narodzenia, Męki i Zmartwychwstania Pańskiego. Adwent jest czasem oczekiwania: tak jak ludzkość oczekiwała Zbawiciela, tak i my oczekujemy nadejścia Pana, Jego Królowania, Królestwa bez końca, przygotowujemy się do tego, by odnowić naszą wiarę, ufność, odnawiamy naszą gorliwość, walczymy z tym, co jej przeczy. Tak, jak i w przypadku Wielkiego Postu, tradycyjnym elementem było i jest umartwienie ciała, ujarzmienie naszych pragnień – a więc i post. Sens naszego świętowania musimy umieszczać w tym właśnie kontekście: rezygnujemy z rzeczy godziwych, słusznych przy zachowaniu odpowiedniej miary, pozbawiamy się pewnych przyjemności, by powrócić do nich w czasie wielkiej radości. A jeśli tak, to tym bardziej ten czas radości nie może stanowić okazji do tego, byśmy dokonywali czegoś odwrotnego: ułatwiali sprawę „staremu człowiekowi”, który się w nas kryje i czasem daje nam o sobie znać. Jak więc zachować właściwą miarę? O czym powinniśmy zawsze pamiętać?

 

1.

Przygotujmy się do świętowania Narodzenia Pańskiego. Jeśli nie dokonaliśmy do tej pory choć i drobnych wyrzeczeń, to dokonajmy ich w ciągu dni, które nam pozostały. Pośćmy – możemy ograniczyć ilość (i/lub jakość) spożywanego pokarmu, tak by poza jednym posiłkiem czuć umiarkowany głód. Zgodnie z tradycją możemy zrezygnować ze spożywania pokarmów mięsnych. Możemy także zdecydować się na inne ograniczenie: wyrzec się tego, co sprawia nam szczególną przyjemność. Nim nadejdzie radość Narodzin Pańskich i rodzinnych spotkań, musimy umniejszyć trochę, ograniczyć „starego człowieka”, którego w sobie nosimy.

 

2.

Św. Piotr Chryzolog uczy nas, że tak naprawdę bez umartwienia, bez postu, bez walki o właściwe umiarkowanie… nie ma życia chrześcijańskiego. Nasze życie wewnętrzne opiera się na trzech filarach: modlitwie, poście i jałmużnie. Posłuchajmy rad tego wielkiego świętego: „Istnieją trzy rzeczy, bracia, na których stoi wiara, wspiera się pobożność i trwa cnota. Są to: modlitwa, post i uczynki miłosierdzia. To, o co kołata modlitwa, zjednywa post, a osiąga miłosierdzie. Modlitwa, uczynki miłosierdzia i post – te trzy rzeczy stanowią jedno i dają sobie wzajemnie życie”. W innym kazaniu tak tłumaczył sens naszego postu: „Oto bowiem nastał czas, w którym żołnierz wyrusza w pole, chrześcijanin ucieka się do postu świętego. Oto czas nastał, w którym złożyć należy lenistwo ciała, ociężałość ducha, troskę o jadło i oszołomienia pełne pogrążenie się w troskach domowych. Oto czas nastał, w którym siły duszy i ciała ćwiczyć należy w używaniu niebiańskiego oręża. Oto czas nastał, w którym wobec otaczających go aniołów, wobec zasiadającego na tronie Chrystusa należy nam w bojach duchownych doświadczać nowego męstwa. Teraz czas jest, w którym obżarstwo z postem, wstrzemięźliwość z dogadzaniem ciału, czystość z rozpustą, wiara ze zdradą, pobożność z niezbożnoscią, cierpliwość z gniewem zapalczywym, żądza zysku z hojnością, miłosierdzie z chciwością, pokora z pychą, świętość z grzechem bój stacza – przed Chrystusem gotowym do nagrodzenia cnoty”.

 

3.

Ewagriusz z Pontu uczył o „złych myślach”, możemy to rozumieć jako nachodzącą nas pokusę, ale też bardziej jako namiętność, która chce zapuścić w nas korzenie, przynieść nam wszystkie jej konsekwencje: to „brama” którą szturmuje wróg chcąc nas pokonać i przynieść ruinę. Istnieją tu pewne reguły: powinniśmy przy okazji rachunku sumienia sprawdzać, jaka „namiętność” stara nas się podbić i czy w ostatnim czasie nie pojawiły się „złe myśli” nowego rodzaju. Obżarstwo ma swoje konsekwencje: sprzyja, a czasem i prowadzi do nieczystości i gniewu, tak jak i próżność kieruje człowieka w stronę smutku lub pychy. „Wiele drewna roznieca wielki płomień, zaś mnóstwo pokarmów karmi pożądliwość. (…) Żądza pokarmów zrodziła nieposłuszeństwo, a słodkie kosztowanie wypędziło z raju. Obfitość pokarmów sprawia rozkosz podniebieniu, karmi jednak robaka nieumiarkowania, który nie śpi. (…) Zaniedbana ziemia rodzi osty, a umysł żarłoka wypuszcza pędy obrzydliwych myśli” (Ewagriusz z Pontu, O ośmiu duchach zła). Ten wielki nauczyciel życia duchowego pozostawił nam także inną, znaczącą wskazówkę, przyrównując modlitwę poszczącego do młodego orła wznoszącego się w górę, a jego umysł do gwiazdy święcącej na niebie. „Obłok mgły zasłania słoneczne promienie, a ciężkie trawienie pokarmów zaciemnia umysł”.

 

4.

Post jest dla nas walką wieloraką, z jednej strony umożliwia nam wznoszenie się do Boga, z drugiej – odzyskanie siebie, osiągnięcie odpowiedniego stanu wewnętrznego. Św. Jan od Krzyża pozostawił zakonnikowi bardzo ważną radę: aby uwolnił się od rzeczy doczesnych, wzgardził posiadaniem i nie troszczył się o rzeczy przyziemne, w tym także o pożywienie, „lecz cale swe staranie zwrócić ku innym, wyższym rzeczom, to jest: szukać Królestwa Bożego, czyli nie obrażać w niczym Boga, a »to wszystko, jak Pan nasz zapewnia, będzie nam przydane« (Mt 6, 33). Nie może bowiem zapomnieć o tobie Ten, który ma staranie o zwierzętach. W ten sposób osiągniesz uciszenie i spokój w zmysłach”. Mamy walczyć z wadami i kształtować w sobie cnoty, który czynią nasze życie szlachetniejszym, ale kształtujemy nasze umiarkowanie nie dla niego samego, lecz po to, by rzeczy doczesne nie powstrzymywały nas przed zwróceniem się ku Bogu.

 

5.

Ostatecznie, celem naszym jest sam Bóg. Ta świadomość pozwala nam skutecznie potykać się z pokusami, prosić o łaski, zachowywać właściwą motywację i usposobienie w trakcie wysiłków, które podejmujemy. Jak uczy mądrość wieków, bacz na swój koniec, a nie zgrzeszysz. Współcześnie świat zachęca czasem do walki z wadą nieumiarkowania w jedzeniu i piciu, ale czyni to w imię zdrowia, zachowania zdrowia ciała – nawet aż po wyniesienie ciała i cielesności ponad wszystko inne. Perspektywa chrześcijanina nie ogranicza się w tym przypadku do używania dób zgodnego z rozumem, wykracza poza to, co przyrodzone. Ewangelia według świętego Mateusza przytacza nam historię pewnego młodego epileptyka, którego uczniowie Chrystusa nie byli w stanie uzdrowić. Chłopiec ten był opętany. „Jezus rozkazał mu surowo, i zły duch opuścił go. Od owej pory chłopiec odzyskał zdrowie. Wtedy uczniowie zbliżyli się do Jezusa na osobności i pytali: «Dlaczego my nie mogliśmy go wypędzić?» On zaś im rzekł: «Z powodu małej wiary waszej. Bo zaprawdę, powiadam wam: Jeśli będziecie mieć wiarę jak ziarnko gorczycy, powiecie tej górze: „Przesuń się stąd tam!”, a przesunie się. I nic niemożliwego nie będzie dla was. Ten zaś rodzaj złych duchów wyrzuca się tylko modlitwą i postem»” (Mt 17, 18-21).

 

msf

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(3)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie