16 lutego 2013

Przede wszystkim dla polskiej sprawy

(Artur Grottger, "Bitwa" z cyklu Polonia. Repr. Wikimedia Commons.)

Możnaby złośliwie powiedzieć, że zaczęliśmy powstanie na prośbę masonerii Wielkiego Wschodu – przez Czerwonych, a kontynuowaliśmy dla masonerii rytu szkockiego przez Białych. Tak czy owak, dla obcych idei i sił. A jednak celem narodu była wolność tak polityczna, jak i niemniej ważna – religijna.

 

Rocznica powstania styczniowego stanowi często przyczynek do dyskusji historycznych na linii prawica – lewica, chętnie przytaczanym jako dowód na nieporadność ruchu powstańczego. Co więcej, wskazuje się na jego spolegliwość w stosunku do ruchów rewolucyjnych, a zwłaszcza masonerii. Powstańcy przeciwstawiani są roztropnej prawicy. Jest to jednak spojrzenie z gruntu ahistoryczne, ponieważ dzisiaj Czerwoni – nie tylko na gruncie moralności – sytuowaliby się po prawej stronie sceny politycznej. Jeśli zaś powstańcy to lewica, to jak więc spojrzeć na świętych: Rafała Kalinowskiego, o. Honorata Koźmińskiego, Alberta Chmielowskiego? Jak na zmarłego w opinii świętości dyktatora Romualda Traugutta?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Można temu powstaniu słusznie zarzucić niefortunny początek, można zarzucić brak „profesjonalizmu”, jednak po jego wybuchu nie godziło się go zwalczać, choćby słowem. Szerzenie defetyzmu w czasie wojny jest aktem zbrodni stanu. Niech będzie nam więc przykładem święty arcybiskup Zygmunt Feliński, który, choć przeciwny wybuchowi powstania, nie zwalczał go, a usprawiedliwiał słowami: „Winić Polaków nikt nie może za to, że mając świetną i bogatą przeszłość historyczną wzdychają do niej i dążą do uzyskania niepodległości. Tego gorącego patriotyzmu (…), Rosjanie nie mają prawa potępiać.”

 

Przyganiał kocioł garnkowi…

 

Co ciekawe, Biali  przyłączyli się do powstania na prośbę Cesarza Francuzów Napoleona III, bez żadnych gwarancji, tylko na czcze sugestie kuluarowe. Oddziały tworzone już po przejęciu władzy w powstaniu przez Białych, dobrze uzbrojone i umundurowane, miały rozkaz wyczekiwać w lasach, unikać starć z Rosjanami w oczekiwaniu na wystąpienie mocarstw. Te skandaliczne rozkazy wydane pod dyktando czczych nadziei o wojnie europejskiej demoralizowały żołnierzy i gasiły zapał. Unikając prób zadania ciosu jeszcze nikt nie wygrał wojny z silniejszym! W czasie, kiedy mieliśmy okazję narzucić swoją inicjatywę, wyczekiwaliśmy, nic więc dziwnego, że to mające i tak nieduże szanse powodzenia powstanie upadło. Tak więc źle zaczęta wojna przez Czerwonych, była źle prowadzona przez Białych, dopiero Traugutt pod koniec walk zaczął wprowadzać wojskowe porządki, niestety było już za późno by odnieść sukces.

 

Pomimo wszystkich błędów, nieraz skandalicznych (jak na przykład prymat usłużności obcym przed sztuką wojenną), nasz przeciwnik – car brał pod uwagę przegraną, i to jeszcze w pierwszej fazie, gdy nie było mowy o interwencji mocarstw. Ten władca największego państwa, dysponującego największą na świecie armią proponował w chwili słabości Prusom w darze Kongresówkę uważając, że nie ma wystarczająco sił do jej utrzymania.

 

Możnaby złośliwie powiedzieć, że zaczęliśmy powstanie na prośbę masonerii Wielkiego Wschodu – przez Czerwonych, a kontynuowaliśmy dla masonerii rytu szkockiego przez Białych. Tak czy owak, dla obcych idei i sił. A jednak celem narodu była wolność tak polityczna, jak i niemniej ważna – religijna.

 

Historia magister vitae est

 

Warto rozdzielić w rozważeniach dzieje powstania na trzy części: decyzja wywołania (Czerwoni), sposób prowadzenia (Biali) oraz owoce, również duchowe. Decyzja wywołania była błędna. Przy tak dużej dysproporcji sił ważyć się na wojnę ofensywną – a taką było powstanie – z wojskowego punktu widzenia jest hazardem. Sposób prowadzenia wojny przez Białych z podporządkowaniem sztuki wojennej dyplomacji, służył tylko amerykańskiemu rządowi federalnemu, jako gwarant sojuszu rosyjskiego oraz zabezpieczenie przed interwencją Anglii i Francji. Owoce materialne znamy i roztrząsamy. Jednak ilość świętych powstańców, głos Namiestnika Chrystusowego z epoki i szczegół zadziwiający dla oficerów rosyjskich: modlitewniki i różańce znajdowane przy niemal każdym zabitym „rewolucjoniście” sugerują, że być może ta krew i poświęcenie wybłagały nam przed Bożym Majestatem piękny renesans wiary z przełomu wieków oraz niepodległość dwa pokolenia później.

 

Jako katolikom nie przystoi nam drwić ani z przodków, ani z przegranych po ludzku spraw. Zwłaszcza, że tak naprawdę sprawa niepodległości Polski była i jest sprawą wolności Kościoła Świętego w tej części Europy. Tak widział to wtedy błogosławiony Pius IX wzywając cały Kościół do modlitwy za Polskę, tak jest i dziś.

 

Jacek Hoga

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie