Prof. Krzysztof Simon, znany z wzywania do przestrzegania obostrzeń sanitarnych nie widzi problemu z wychodzeniem tysięcy ludzi na ulice w celu zamanifestowania sprzeciwu wobec orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Jeszcze nie tak dawno wizytę na cmentarzu w najbliższych dniach określał „skrajnym niebezpieczeństwem”.
– Demonstracje w maskach i w odległości na powietrzu to nie jest jakieś wielkie zagrożenie koronawirusem – ocenił prof. Krzysztof Simon, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych i Hepatologii Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. – Jeśli ludzie stoją oddzielnie, na świeżym powietrzu, noszą maski, to specjalnie się nie zarażą – dodał.
Wesprzyj nas już teraz!
Jeszcze nie tak dawno popularny wirusolog przestrzegał przed odwiedzaniem cmentarzy w nabliższych dniach. – Ze względu na koronawirusa we Wszystkich Świętych powinniśmy zrezygnować z wizyt na cmentarzach – mówił „Wyborczej”. – Pełno ludzi na cmentarzach (…) to skrajne niebezpieczeństwo – alarmował.
Zdumiewa tak wybiórcze i niekonsekwentne podejście jednego z głównych głosów w kraju w temacie koronawirusa. Dzisiaj bagatelizuje zagrożenie związane z zakażeniem podczas protestów, mimo dowodów z Hiszpanii, gdzie ogólnokrajowa manifestacja feministek stała się jedną z głównych przyczyn zakażeń. 19 sierpnia natomiast osoby nie noszące maseczek określał mianem „dziczy”.
– Wie pan, jaka jest główna przyczyna wzrostu zachorowań? Dzicz – tak to trzeba nazwać – agresywna dzicz, która nie przestrzega niczego. Msze, pogrzeby, wesela, duże zakłady pracy – mówił w rozmowie z wp.pl
Źródło: dorzeczy.pl / własne PCh24,pl / wp.pl
PR