16 lipca 2018

Profesor Seifert: śmierć mózgowa nie istnieje!

(fot. Krzysztof Wierzbowski/FORUM )

Znany katolicki filozof, były członek Papieskiej Akademii Życia prof. Josef Seifert wskazuje na fałsz zawarty w kryterium orzekania „śmierci mózgowej”. To przesłanka sztucznie stworzona po to, by umożliwić pobieranie narządów od wciąż żywych osób – przekonuje. Badania potwierdzają, iż mózg wcale nie stanowi centrum wszystkich integralnych czynności życiowych. A skoro istnieją czynności od niego niezależne, nie można arbitralnie orzec, że człowiek z orzeczoną tzw. śmiercią mózgową rzeczywiście nie żyje.

 

W obszernym wywiadzie udzielonym włoskiemu portalowi „La Nuova Bussola Quotidiana” austriacki uczony wyjaśnił, dlaczego – notabene jako jeden z pierwszych uczonych związanych z Kościołem katolickim – zgłosił zastrzeżenia do powszechnie dziś stosowanego kryterium „śmierci mózgowej”.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Od pierwszej chwili, kiedy usłyszałem o tej nowej definicji śmierci podczas Essener Conversations on State and Church, byłem przekonany, że nowe kryteria śmierci odnoszące się do nieodwracalnych zaburzeń funkcjonowania mózgu były w poważnym stopniu błędne. Moje przesłanki były i są bardzo proste, każdy może je łatwo zweryfikować. Rok po pierwszej udanej transplantacji serca pragmatyczne zainteresowanie tak sformułowaną definicją śmierci w celu uzyskania narządów było oczywiste i w bezwstydny sposób wyrażone na łamach Report of the Ad Hoc Committee of the Harvard Medical School to Examine the Definition of Brain Death: 1968. Komisję harwardzką do ponownego zdefiniowania śmierci w oczywisty sposób zmotywował zamiar pobierania organów.

 

Raport nie podał ani jednego powodu – poza dwoma, pragmatycznymi – dlaczego martwy mózg jest martwy. Istnieje wiele znaków i dowodów na to, że definicje śmierci mózgowej były motywowane głównie nie faktami, a względami utylitarnymi. Sam fakt, że komitet harwardzki podał tylko dwa pragmatyczne powody dla redefinicji śmierci, czyni to głęboko podejrzanym. Deklarowanie, że ktoś jest martwy z powodu utylitarnego bądź pod wpływem potrzeby uzyskania narządów nie czyni tego człowieka martwym” – stwierdził profesor.

 

Uczony dodał, że było także wiele innych powodów jego wątpliwości. „Jak można uznać za martwą osobę, której serce wciąż bije, która oddycha (chociaż nie spontanicznie, wspomagana respiratorami pompującymi powietrze do płuc), ma w pełni sprawne płuca oraz wszystkie komórki ciała, i która okazuje wiele innych oznak życia?” – pytał.

 

„Jak można uznać za martwą matkę, która nosi dziecko w swoim łonie i rodzi je w dziewięć miesięcy po poczęciu? Zmuszenie do odłączenia od respiratora zabije i ją, i jej dziecko. W jakim sensie ludzkie ciało jest martwe, skoro wykazuje odruchy, może być odżywiane i przyjmować płyny, demonstrować cud metabolizmu (…), może opierać się chorobom dzięki swemu wciąż sprawnemu układowi odpornościowemu, jest w stanie utrzymywać normalną ciepłotę ciała, wykazywać proporcjonalny wzrost (to zjawisko zaobserwowano u chronicznie martwego mózgu chłopca TK, który był rzekomo martwy przez dwadzieścia lat)? Czyż nie przeczy faktom stwierdzenie, że martwa jest osoba, której ciało wykazuje niezliczone oznaki życia, przechodzi przez okres dojrzewania, jest w ciąży i rodzi żywe dziecko? Czy kiedykolwiek zwłoki mogą dać życie dziecku?” – dopytywał retorycznie.

 

Dawcy narządów jak nienarodzeni

Austriacki filozof, przyjaciel papieża Benedykta XVI, obalił także biofilozoficzne argumenty na rzecz tzw. śmierci mózgowej. Sugerują one, że człowiek bez funkcjonującego sprawnie mózgu jest niczym innym, jak zlepkiem osobnych komórek i narządów, i że tylko mózg daje jedność ciału.

 

Profesor przypomniał, że mózg to w rozwoju osobniczym człowieka stosunkowo późno uformowany organ, a żywy organizm istnieje od samego początku. „Zintegrowane w wysokim stopniu życie ludzkie wyraźnie poprzedza wykształcenie się mózgu. Mózg jest wytworem tej zintegrowanej i rozwijającej się istoty ludzkiej, a nie jej przyczyną ani pojedynczym nosicielem życia” – wskazał.

Filozof stwierdził także: „termin śmierci mózgowej jest skrajnie niejednoznaczny i oznacza zupełnie inne rzeczy: 1) śmierć organu, 2) śmierć żywej osoby z powodu dysfunkcji mózgu. Ponadto stan fizyczny śmierci narządu jest całkowicie niejednoznaczny: 1a) śmierć pnia mózgu, 1b) śmierć wyższych czynności mózgowych, 1c) śmierć całego mózgu, itp. Żadna z tych skrajnie różnych koncepcji odnośnie do tego, jakie kryterium decyduje o śmierci, nie jest poparta dobrymi argumentami”.

Co więcej, wciąż panuje kompletna dezorientacja wokół problemu, która z tych śmierci mózgu ma stanowić kryterium śmierci człowieka.

 

„Jakakolwiek taka niejasna definicja – pomieszana w treści i w odniesieniu do powodów, dla których ma określać moment śmierci człowieka – jest całkowicie niemoralna i narusza prawa ludzi, zezwalając, na całkowicie chwiejnych podstawach, na usunięcie pojedynczych narządów życiowych, a tym samym rzeczywiście lub przynajmniej potencjalnie, na zabicie osoby ludzkiej” – wyjaśnił naukowiec.

 

„Osoba ludzka (dusza) ma substancjalną istotę i nie może być traktowana w utylitarny sposób. Dlatego wiele argumentów obrońców śmierci mózgowej, którzy przekonują, że z powodu rzekomej utraty świadomości, myślenia i odczuwania, ​​dana osoba jest martwa, opiera się na błędnej, materialistycznej antropologii, która identyfikuje bycie osobą z działaniem jak osoba. Również kiedy śpimy lub tracimy przytomność jesteśmy przecież osobą, nawet jeśli nie możemy działać jak osoba” – przypomina profesor.

 

„Gwałtowne reakcje tak zwanych martwych pacjentów podczas wycinania ich narządów, są analogiczne do gwałtownych reakcji embrionów podczas ich usuwania, udokumentowanych w filmie „Niemy krzyk”. Pokazuje to, że osoby, u których stwierdzono śmierć mózgową, wcale martwe nie były. Odczuwały ból i reagowały.

 

Kościół orzekł: narządy można pobrać tylko od zmarłych

Święty Jan Paweł II w przemówieniu wygłoszonym podczas Międzynarodowego Kongresu Transplantacyjnego w roku 2000 mówił o śmierci mózgu jako powszechnie uznawanym przez międzynarodową społeczność naukową kryterium, któremu Kościół się nie sprzeciwia. Profesor Seifert został poproszony o komentarz, czy katolicy są zobowiązani do akceptowania „śmierci mózgowej” i dlaczego papież wyraził się w ten sposób. Zdaniem etyka, Ojciec Święty prawdopodobnie wyraził nieuzasadnione uznanie członkom i liderom Papieskiej Akademii Nauk, którzy dwukrotnie – w 1984 roku jednogłośnie, a w 1989 roku zdecydowaną większością –przegłosowali akceptację definicji „śmierci mózgowej”.

 

Przeciwko powyższemu stanowisku opowiedzieli się: prof. Alan Shewmon, neurolog dziecięcy o wielkiej sławie, a zarazem ekspert medyczny w kwestii śmierci mózgowej, oraz właśnie Seifert. Etyk uważa, że pozytywne stanowisko Papieskiej Akademii Nauk w sprawie śmierci mózgowej „nie ma absolutnie żadnej wartości”, zaś sama Akademia, która broniła wielu błędów filozoficznych, moralnych, teologicznych i innych, posiada zerowy autorytet”.

 

Wiceszef, a później przewodniczący Papieskiej Akademii Życia, kardynał Elio Sgreccia, człowiek o szerokiej wiedzy i dużej mądrości, również nie zaakceptował głosów krytycznych wobec redefinicji śmierci. W ten sposób mógł wpłynąć na stanowisko papieża. Jak podkreśla jednak rozmówca „La Nuova Bussola Quotidiana”, przemówienie Jana Pawła II skierowane do Stowarzyszenia Transplantologów nie jest jednak dokumentem Kościoła, zobowiązującym wiernych do akceptacji „śmierci mózgowej” uzasadnianej z przyczyn praktycznych. Nie jesteśmy zobowiązani do przyjęcia w całości nauczania Jana Pawła II w tej kwestii.

 

Magisterium Kościoła wyraźnie stwierdza natomiast, że można pobierać nieparzyste narządy wewnętrzne tylko wtedy, gdy ma się absolutną pewność co do śmierci osoby (ex cadavere, jak to sformułował papież Benedykt XVI). Innymi słowy, można je pobrać z martwego ciała.

 

Coraz więcej naukowców podważa definicję

„Katolik nie ma obowiązku akceptować błędnego stanowiska Jana Pawła II w tej kwestii, stwierdzającego, że w środowisku medycznym istnieje powszechna zgoda, iż ​​śmierć mózgowa jest faktyczną śmiercią, ani też nie musimy się zgadzać, że uzasadnione jest usuwanie ważnych narządów od pacjentów, u których stwierdzono tzw. śmierć mózgową” – skomentował prof. Seifert.

 

„Pierwsze z tych stwierdzeń po prostu nie odpowiada faktowi, że istnieje znaczna (i rosnąca) liczba lekarzy, pierwszorzędnych naukowców, którzy nie zgadzają się z definicjami śmierci mózgowej. Drugie stwierdzenie zostało wyciągnięte przez papieża jako wniosek z błędnego przekonania o powszechnej zgodzie medycznej. Doktryna zobowiązuje do upewnienia się, że dana osoba jest martwa, zanim usunie się jej organy” – dodał.

 

Seifert stwierdził także, że Jan Paweł II miał poważne wątpliwości co do swojego przemówienia, dlatego też w 2005 r. poprosił o kolejne spotkanie ekspertów z Papieskiej Akademii Nauk (w tym z nim). Podczas rozmowy twierdzenie, jakoby śmierć mózgu oznaczała śmierć człowieka, zostało zakwestionowane. Przygotowano nawet na ten temat stosowne dokumenty i skorygowano treść publikacji, ale szefostwo PAN je zbojkotowało i zwołało kolejną sesję, by potwierdzić uznanie dla śmierci mózgowej.

 

„Jednak ani przemyślne machinacje, ani opinie większości nie mają znaczenia, gdy stawką jest prawda” – wyjaśnia etyk. O tych kwestiach pisali m.in.: prof. Shewmon w książce: Why Brain Death is not the Death of the Human Being. A Reply to Nicholas Tonti-Filippini, Communio 39, jesień 2012, pp. 422-494., czy doktor medycyny i teologii Doyen Nguyen w artykule: Pope John Paul II and the Neurological Standard for the Determination of Death: A Critical Analysis of his Address to the Transplantation Society, The Linacre Quarterly 84(2): 155-186, 2017.

 

Profesor Seifert wyjaśnił, dlaczego błędnie przyjmuje się, że mózg jest ośrodkiem życia, przy okazji odnosząc się do rozróżnienia pomiędzy życiem organizmu jako takiego (lub jako całości) a życiem pojedynczej komórki włosowej czy skóry, zachowanej w kostnicy po śmiertelnym wypadku. Przypomniał, że u osób z rzekomo martwym mózgiem obserwuje się wiele zintegrowanych funkcji życiowych (proporcjonalny wzrost, układ odpornościowy, oddychanie w płucach i komórkach, jeśli wentylacja jest kontynuowana, przepływ krwi, utrzymywanie temperatury ciała i wiele innych).

 

Twierdzenie, że mózg jest centralnym integratorem wszystkich procesów życiowych, zostało całkowicie obalone naukowo przez prof. Shewmona, co zaakceptowała Amerykańska Rada ds. Bioetyki oraz Niemiecka Komisja Etyczna.

 

Zintegrowana całość ludzkiego organizmu poprzedza powstawanie mózgu i nie można nagle uznać – po jego rozwinięciu się – że owa całość zależy w pełni od funkcjonowania tego właśnie organu.

Etyk, przywołując przypadek chłopca, u którego stwierdzono „śmierć mózgową” zauważył, że organizm dziecka funkcjonował przez 20 lat od orzeczenia śmierci.

 

Profesor podkreślił także, że można stwierdzić czyjąś śmierć tylko wtedy, gdy dusza opuści ciało człowieka. Następuje to dopiero po ustaniu wszystkich funkcji życiowych. Dogmat Kościoła nie stwierdza, że ​​dusza opuszcza żywe ludzkie ciało, gdy mózg nie działa. Kościół ogłosił, że człowiek ma jedną duszę. Dlatego tak długo, jak jakiekolwiek zintegrowane życie wegetatywne lub życie czujące jest obecne w człowieku (wszelkie odruchy), nie można orzec, że jest on martwy. Innymi słowy, dopóki działa choćby pojedyncza funkcja, nie można mówić, że człowiek nie żyje.

 

Nie ma także znaczenia to, że jakieś funkcje nie są zintegrowane dzięki mózgowi. Profesor Shewmon pokazał w słynnym artykule, że możemy stworzyć dwie listy „zintegrowanych funkcji życiowych”: jednych zależnych od funkcjonowania pnia mózgu; drugich wcale od niego niezależnych. Shewmon przyznał też, że jego wcześniejsza obrona definicji „śmierci mózgowej” była błędna, ponieważ byłoby całkowicie arbitralnym twierdzeniem, że jeśli zintegrowane funkcje z listy 1 są obecne, to dana osoba żyje, a jeśli tylko są z listy 2, to nie żyje.

 

Benedykt XVI podobno zgodził się z przemówieniem Jana Pawła II, ale potem skreślił definicję „śmierci mózgowej” ze szkiców Katechizmu, a w swoich wystąpieniach poparł jedynie dawstwo narządów od martwych pacjentów. Prof. Seifert rozmawiał o tym z papieżem. Benedykt XVI przyznawał, że profesor Spaemann, podobnie jak i Seifert starali się go przekonać od dawna, aby odrzucił definicję śmierci mózgowej jako nieprawidłową. Jednak ani nie powiedział, ani nie napisał czegoś wyraźniejszego niż to, co wyraził w słynnym przemówieniu jako papież – że (żywe, niesparowane) narządy można pobrać tylko ex cadavere (ze zwłok).

 

Jakie wobec tego należałoby stosować kryteria śmierci? Profesor nie ma wątpliwości: „tylko tradycyjne, tysiącletnie kryteria, które odpowiadają zwykłemu zdrowemu rozsądkowi, a wskazujące na całkowite załamanie się wszystkich funkcji życiowych, w tym bicia serca i oddychania. Ale także tym, którzy bronią [możliwości] pobierania istotnych narządów natychmiast po zatrzymaniu krążenia (…) sprzeciwiałbym się, dopóki możliwa jest resuscytacja, chociaż w niektórych przypadkach nie jest to medycznie i moralnie wymagane. Nie możemy zadeklarować, że osoba jest martwa, o ile możemy ją ożywić”.

 

Etyk nie ma też wątpliwości, że pobieranie serca czy innych pojedynczych organów od pacjentów, u których stwierdzono „śmierć mózgową”, jest zwyczajnym zabójstwem, nawet jeśli popełnionym pod wpływem altruistycznych przesłanek. Przypomina także, że nie jesteśmy panami życia i śmierci ani w stosunku do innej osoby, ani naszej własnej.

 

Możemy zająć miejsce niewinnej ofiary i umrzeć, aby inna osoba żyła, jak zrobił to ojciec Kolbe, ale nie możemy wymagać, aby ktoś nas zabił. Nieszanowanie tego byłoby równoznaczne z popełnieniem samobójstwa, a dokładniej domaganiem się, by inna osoba dopuściła się morderstwa – podkreśla profesor Seifert.

 

Agnieszka Stelmach

 

 

Zobacz także:

 

„Śmierć dla celów transplantacji?”

 

Śmierć dla celów transplantacji?

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie