24 września 2020

Kelner odmówił obsłużenia uczestników Marszu dla Życia i Rodziny. Powodem poglądy prolife

(Marsz dla Życia i Rodziny 2020, fot. Maciej Ławniczak)

Tuż po Marszu dla Życia i Rodziny w Warszawie doszło do zaskakującej sytuacji. Małżeństwo, które wracało z prorodzinnej manifestacji, chciało zjeść obiad w jednej z restauracji w dawnej Hali Gwardii. Kelner jednak odmówił obsłużenia gości, również ze względu na to, że mieli na sobie naklejki pro life.

 

Historia została opisana na portalu Facebook przez Marca – Francuza mieszkającego w Warszawie, który wraz z żoną był uczestnikiem warszawskiego Marszu dla Życia i Rodziny. Po zakończeniu Marszu oraz wysłuchaniu Mszy świętej i konferencji ks. Dominika Chmielewskiego, małżeństwo zdecydowało się wybrać na niedzielny obiad do jednej z restauracji mieszczącej się w dawnej Hali Gwardii.

Wesprzyj nas już teraz!

 

„Wchodząc, zauważamy wiele wrogich spojrzeń. Wzrok patrzących zatrzymuje się na naszych piersiach, potem krzyżuje ze wzrokiem sąsiadów, wymieniają między sobą jakieś komentarze, potem znów natarczywie się przyglądają z mieszanką pogardy i agresji” – relacjonuje historię Marc. „Na jednym ze stoisk street food widzimy słynną „tęczową flagę” z gwiazdą Dawida. Jesteśmy na terytorium wroga. Idąc dalej przez hałaśliwą halę, odczuwamy rosnące w nas poczucie zagrożenia. Gdy czytamy menu, para o nieokreślonej płci śmieje się ostentacyjnie wytykając nas palcem. „Witajcie w krainie tolerancji”, mówię sobie w duchu…” – pisze Marc na Facebooku.

 

Po pewnej chwili do stolika podszedł kelner z intencją przyjęcia zamówienia. Jednak zanim zostało ono złożone, zapytał gości wprost, czy są członkami jakiejś organizacji pro life. Żona Marca odpowiedziała, że „nie, ale właśnie wracają z Marszu dla Życia i Rodziny”. „W takim razie Państwa nie obsłużę” – odparł kelner, który dostrzegł na ubraniu gości naklejkę pro life, przedstawiającą dziecko w fazie prenatalnej.

 

„Bardzo dobrze, w tych okolicznościach, nie chcemy już niczego. Do widzenia. Biorę moją żonę za rękę, wychodzimy, wciąż oszołomieni wrogością tych ludzi. Wychodząc z fabryki, myślę o tym fragmencie Ewangelii: Gdyby was gdzieś nie chciano przyjąć i nie chciano słuchać słów waszych, wychodząc z takiego domu albo miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych” – realacjonuje na Facebooku Marc. „Na peronie metra znów widzimy te same wrogie spojrzenia. Słyszymy szepty, gdy przechodzimy” – dodaje.

 

„No właśnie, kilka retorycznych pytań do kelnera, o którym mowa powyżej: jeśli nie jesteś pro-file to znaczy, że jesteś pro-death? Dlaczego logo przedstawiające dziecko oburza cię do tego stopnia, że nie chcesz obsłużyć swoich klientów? Wy, którzy żądacie tolerancji od wszystkich tych, którzy nie akceptują dyktatury LGBT+, dlaczego nie dajecie przykładu? Czyżby hasła o miłości i tolerancji były skierowane tylko do tych, którzy myślą jak wy? Dziękuję za ten pokaz hipokryzji” – podsumował bohater historii.

 

Historia Marca została pierwotnie opublikowana na Facebooku w języku francuskim, ale po pewnym czasie przetłumaczono ją również na język polski.

 

 

Źródło: Facebook.com

WMa

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Skutecznie demaskujemy liberalną i antychrześcijańską hipokryzję. Wspieraj naszą misję!

mamy: 105 665 zł cel: 300 000 zł
35%
wybierz kwotę:
Wspieram