2 marca 2020

Prof. Kazimierz Braun o książce Janiny Hery „Losy artystów polskich w czasach niewoli 1939-1954”

(Zdjęcie ilustracyjne. Okładka+pixabay.com(Andreas Glöckner))

To wybitna, ważna i potrzebna książka. Napisała ją Janina Hera – historyk, pisarka, tłumaczka. Wydało ją Wydawnictwo Arcana. Na 735 stronach tomu dużego formatu w czternastu rozdziałach autorka przedstawia losy polskich ludzi teatru – artystów dramatu, opery, baletu, kabaretu, rewii – sytuując je w szerokim kontekście historii Polski tamtego czasu. Książka obejmuje okres wojny, ale sięga także wstecz do niemieckich, i do sowieckich propagandowych przygotowań do najazdu na Polskę. Wybiega też wielokrotnie w pierwsze lata powojenne, bezpośrednich skutków wojny, przymusowego przesunięcia granic i przesiedleń ludności, kończąc narrację po śmierci Stalina (1953). Okazjonalnie sięga dalej, w czas kruszenia się w Polsce najbardziej represyjnego stalinizmu, który, acz w innych przebraniach, trwał latami.

 

Zgodnie z tytułem książki, autorka śledzi losy ludzi. Nie zajmuje się osobno losami instytucji i zespołów teatralnych, nie relacjonuje przedstawień, choć naturalnie czasem podejmuje i te tematy, towarzysząc bohaterom swej narracji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Fakty niemieckiego kreowania i podgrzewania nienawiści do Polski przed 1 września, a następnie nienawiści tej podsycanie przez całą wojnę, znajdujemy już na pierwszych stronach rozdziału „Ogniem, mieczem i kłamstwem”. (Losy aktorów polskich na ziemiach wcielonych do Rzeszy). Następnie rozdział ten dokumentuje niemieckie zbrodnie i prześladowania ludności tych ziem, a w tym ludzi teatru, wymienia pierwszych zabitych aktorów: „6 września 1939 zginął pod Łodzią aktor Teatru Miejskiego Wacław Malinowski” (s. 20). Także w okolicach Łodzi „na jesieni 1939 zginął aktor teatru toruńskiego Kazimierz Sroczyński” (s. 29). Autorka prowadzi czytelnika do Gdańska, Bydgoszczy, Torunia, Łodzi, Katowic i Poznania w październiku 1939 „wcielonych” do Niemiec oraz do pierwszego obozu koncentracyjnego w Stuthofie i do więzienia w Radogoszczu. Opisuje uwięzienia, wysiedlenia, wypędzenia, egzekucje publiczne i te dokonywane w ukryciu – w więzieniu przy ul. Młyńskiej w Poznaniu Niemcy uruchomili gilotynę, egzekucje odbywały się „dwa razy w tygodniu, trwały po kilka godzin” (s. 68).  Poznański Fort VII został także przekształcony na więzienie przez Gestapo i tam dokonywano  „zwykłych egzekucji”: ścinanie toporem, rozstrzeliwanie, wieszanie. Tamże, „od marca 1940 więźniowie dręczeni będą w specjalny sposób, aby dostarczyć strażnikom, młodym gestapowcom głodnym wrażeń miłej rozrywki. Zmuszeni byli na przykład do brania udziału w zabawie w zająca. I jako zające skakać musieli na korytarzu, podczas gdy strażnicy, udając myśliwych strzelali do upatrzonego. A potem rannych dobijało się lub nie, zależnie od fantazji. Więźniów wypędzano też nocą na podwórze, wyznaczając im rolę polskich psów, zmuszając do biegania na czworakach i ujadania psimi głosami, aby nauczyć ich, że są tylko psami i nic więcej (s. 69).

 

Kluczową częścią książki jest rozdział najobszerniejszy: Losy aktorów w Generalnym Gubernatorstwie. Znajdujemy tu dokładne dane osobowe licznych ludzi teatru, którzy byli żołnierzami Polski podziemnej: stopień harcerski oraz/lub wojskowy, pseudonim, przynależność organizacyjna, odznaczenia, zadania konspiracyjne, udział w akcjach bojowych. Np. aktor i reżyser „Hm. Ppor. Ludwik Berger, Michał Hardy, Goliat, dowódca kompanii B-1 Howerla w Baszcie, który od 1939 gromadził broń i prowadził szkolenie wojskowe wśród młodzieży” (s. 75). Zginął on z w walce z żandarmami niemieckimi na ulicach Żoliborza 23 listopada 1943 r.

 

Autorka kreśli ekspresyjne sylwetki bohaterów: Zofia Rysiówna, studentka podziemnego PIST-u (szkoły teatralnej), „od listopada 1939, należała do organizacji Orła Białego, która podporządkowała się potem ZWZ [Związek Walki Zbrojnej przekształcony w Armię Krajową]. Była łączniczką przy Komendzie Obwodu ZWZ w Nowym Sączu. […] Brała udział w przerzutach i przechowywaniu poczty i broni. […] W czerwcu 1940 odegrała ważną rolę w zorganizowaniu ucieczki emisariuszowi Janowi Karskiemu, więźniowi Gestapo, z nowosądeckiego szpitala” (s. 82, także 191). Zaaresztowana przez Gestapo, Rysiówna została przewieziona do Warszawy, uwięziona na Pawiaku, gdzie znalazło się wielu ludzi teatru. Recytowali oni współwięźniom, dawali krótkie przedstawienia. M.in. grupa aktorek zagrała w zbiorowej celi na Pawiaku przedstawienie kabaretowe 25 maja 1941 r. Rysiówna została następnie przetransportowana do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück – to tam Niemcy przeprowadzali zbrodnicze „eksperymenty medyczne” na kobietach. Rysiówna, aktorki Maria Szczęsna i Zofia Łuszczewska oraz śpiewaczka operowa Maria Didur-Załuska, dawały tam krótkie przedstawienia dla współwięźniarek.

 

Czym kierowali się oni wszyscy? Włączając się w dawną, dobrą polską tradycję praktykowali etos służby. Służby Polsce teatrem i służby Polsce ważniejszej, większej niż teatr.

 

Janina Hera pisze o bohaterach, ale wymienia także tchórzy, donosicieli, zdrajców. Podaje ścisłe daty – jakże często są to daty aresztowania, uwięzienia, rozstrzelania. Opowiada o ludziach teatru tworzących przedstawienia podziemne, w tym poświęca szczególną uwagę pracom Juliusza Osterwy, Mieczysława Kotlarczyka, Tadeusza Kantora. Pisze o pracach Tajnej Rady Teatralnej i tajnego Związku Artystów Scen Polskich, o bojkocie scen koncesjonowanych przez Niemców, oraz o tych, którzy ten bojkot łamali.

 

Niejako kontynuacją tego rozdziału jest następny: Aktorzy – więźniowie Pawiaka (1939-1944).Czytamy tu o nieludzkich warunkach uwięzienia, o torturach, poniżaniu. Znajdujemy na Pawiaku dziesiątki ludzi teatru, z których część została zamordowana albo tam, albo w Auschwitz i innych obozach koncentracyjnych, część wywieziona na rozstrzelanie. Część jednak przeżyła, jak Karol Adwentowicz i Józef Węgrzyn, gwiazdy teatru przedwojennego, czynni także po 1945 r. Wielu z byłych więźniów Pawiaka po wojnie weszła do artystycznej elity polskiego teatru, jak Tadeusz Fijewski, Jerzy Kaliszewski, Tadeusz Frenkiel, Alina Janowska, Zofia Małynicz, Mira Ziemińska (w latach 1957-1997 kierowniczka „Mazowsza”). Niemcy więzili także na Pawiaku dramatopisarzy, jak Adam Grzymała-Siedlecki, działaczy teatralnych; jak Władysław Zawistowski, krytyk, teatrolog, administrator teatrów; Jędrzej Cierniak, twórca teatrów ludowych (rozstrzelany w grupie stu Polaków 2 marca 1941 r.) i inni. Kilka miesięcy więziona była na Pawiaku słynna piosenkarka Hanka Ordonówna.

 

W rozdziałach poświęconych losom ludzi teatru na Kresach, autorka przywołuje – tak jak w rozdziale o polskich zachodnich rubieżach – to, co działo się tam przed wojną. Opisuje sowieckie akcje propagandowe wymierzone w Rzeczpospolitą i jej ludność. Wraca także do zawiązków niektórych rodzimych chwastów, które rozpleniały się już przed wojną, jak komunizujący lwowski Zjazd Pracowników Kultury w 1936 r. (Przywołany w książce na s. 311), na którym byli obecni reżyser Bronisław Dąbrowski, aktor Władysław Krasnowiecki, scenograf Andrzej Pronaszko, dramatopisarz Emil Zegadłowicz, a list „solidarności” nadesłał reżyser Leon Schiller. Autorka kroczy drogami kresowiaków w czasie wojny i towarzyszy im po wojnie w rozdziałach Ekspatriacja z Kresów: zapomniana tragedia; Losy aktorów szczecińskich w latach 1945-1949 na tle rozgrywających się wydarzeń i życia miast.; I tak się to zaczęło; Losy ekspatriantów z Kresów po zakończeniu wojny.

 

Tu trzeba zwrócić uwagę na ważny postulat terminologiczny Janiny Hery. Pisząc o Polakach z Kresów – wysiedlanych, lub uciekających ze swych domów, ze swojej ziemi, a także wyrzucanych ze swoich teatrów – używa terminu „ekspatrianci”. Ci ludzie mieszkali, żyli, pracowali w Polsce przecież. Zostali przetransportowani na zachód, tak, do Polski, ale w nowych, jałtańskich granicach, przy tym, najczęściej na tereny należące jeszcze wczoraj do Niemiec. Więc Hera mówi: to byli „ekspatrianci”, ludzie wydaleni ze swej ojczyzny – a nie, jak ich nazywała komunistyczna propaganda „repatrianci”, ludzie powracający do ojczyzny. Ci ludzie nie wracali do ojczyzny – oni ze swojej ojczyzny byli wyrzucani. Ten termin „repatrianci” został silnie zakodowany w umysłach, nawet w publikacjach naukowych, przez komunistycznych manipulatorów. Czas, aby go przestać używać, wprowadzając na jego miejsce zgodny z prawdą historyczną termin „ekspatrianci”.

 

Sowiecka okupacja zaczęła się na Kresach od samego początku tragicznie dla Polaków: „Od pierwszej chwili […] we Lwowie i w Wilnie, w Stanisławowie, Łucku czy Grodnie Sowieci zajmowali się nie tylko aresztowaniami, deportacjami, wysiedleniami i rozstrzeliwaniami. Za armią, armią prymitywnych obdartusów, z których śmiali się wszyscy Polacy, postępowało wszechpotężne NKWD, aparat tajnej policji, mobilizujący szpiegów i donosicieli” (s. 220). „Walkę z Bogiem i Kościołem rozpoczęli Sowieci natychmiast po wkroczeniu na tereny Rzeczpospolitej. […] Już we wrześniu 1939 roku zdjęto w szkołach krzyże i zlikwidowano lekcje religii. Prowadzono też walkę z klechami”. Wzywano do pisania listów do gazet potępiających Kościół katolicki, do nieobchodzenia świąt kościelnych (s. 229). To było za „pierwszych Sowietów”, w 1939 r. Za „drugich Sowietów”, w 1944 r. „Na ulicach odbywały się regularne łapanki, po domach zakładano kotły, nocami zaś sprawdzano dokumenty” co z reguły kończyło się aresztowaniem. „Wielkie fale aresztowań, które objęły Wilno i Lwów na jesieni 1944  roku nie oszczędziły nikogo” (s. 239). „Niszczono książki, zamykano kościoły, zmieniano nazwy ulic, poprawiano niewygodne napisy na zabytkowych budynkach” (s. 241). W tej sytuacji ludzie teatru decydowali się na wyjazd, albo byli do niego zmuszani. „Repatriacja to była ucieczka z tego, co jest, wspominała wysiedlona z Wilna aktorka Maria Kościałkowska” (s. 246) – po wojnie gwiazda scen krakowskich. Ostatecznie, polski teatr z Wilna został przewieziony do Torunia, a teatr lwowski do Katowic. Wielu artystów z Kresów znalazło się także w innych miastach.

 

Osobną częścią książki Hery są cztery rozdziały poświęcone „aktorom wyklętym” – posługuję się tu terminem analogicznym do „żołnierzy wyklętych”, wiedząc oczywiście, że ci drudzy płacili życiem za swoje wybory, a aktorzy „tylko” wiezieniem, zakazami występów, łamaniem ich karier, ostracyzmem części środowiska. Janina Hera zdecydowała, że tym ludziom trzeba przywrócić dobrą pamięć, zaszarganą cześć. Skrupulatnie rozważa losy wojenne i powojenne Marii Malickiej, Andrzeja Szalawskiego, Romana Niewiarowicza, Zbigniewa Nowosada, o którym jeszcze dziś można przeczytać na pewnej stronie internetowej (celowo nie podaję adresu), że „w 1946 został zaaresztowany za przynależność do organizacji pn. Komitet Ziem Wschodnich, zwolniony w 1956 na podstawie amnestii”. I tyle? Ani słowa o tym, że był skazany niesprawiedliwie? Nic więcej o dziesięciu strasznych latach w strasznych Wronkach? Ci ludzie – a także inni – byli sądzeni przez sądy ZASP-u, działające ręka w rękę z sądami reżimu. Hera nie pomija lekkomyślności Malickiej, ale zbija wytaczane przeciwko niej plotkarskie oskarżenia. Pomówieniom i oskarżeniom wytaczanym przeciw żołnierzom Państwa Podziemnego przeciwstawia fakty.

 

Losy, działania, cierpienia, tragedie, walka z najeźdźcami w czasie wojny i prześladowania powojenne wielu polskich ludzi teatru były długo pokrywane milczeniem przez wielu ze środowiska teatralnego. Nad ukrywaniem ich czuwała komunistyczna cenzura. Nota bene i o tym znajdziemy w książce Hery osobny, ściśle faktograficzny, rozdział pt. Zwycięstwo za grobem? (Dokonania Głównego Urzędu Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk po zakończeniu II wojny). Jak trudno było – i jest nadal – mówić prawdę dokumentuje Hera w rozdziale „Tak łatwo wzbudzić nienawiść, tak trudno wskrzesić przyjaźń”.

 

Dopiero w 1963 r. „Pamiętnik Teatralny” (Rok XII, 1963, zeszyt 1-4) przełamał to milczenie. Ów niezwykle cenny tom, zredagowany przez Bohdana Korzeniewskiego i Zbigniewa Raszewskiego przy współpracy Stanisława Marczaka-Oborskiego był jednak obciążony optyką narzuconą przez Tajną Radę Teatralną, której Korzeniewski był współtwórcą (wraz z Edmundem Wiercińskim) i odgrywał w niej ważną rolę. Pisze Hera: „Tajna Rada Teatralna, jak opowiadał Korzeniewski w Sławie i infamii była lewicowa. On sam należał do lewicowego skrzydła PPS. Schiller [także członek Rady] komunizował, a może nawet, jak pisał w Roku myśliwego Miłosz, był przekonanym komunistą. Gdy nastąpił IV rozbiór Polski, Schiller miał się starać o legalny wyjazd do ZSRR. […] W Radzie nie było miejsca do Arnolda Szyfmana, przy doborze członków bowiem kierowano się poglądami (s. 510-511). Szerzej pisze Hera o tej opcji „lewicowej” m.in. w rozdziale swej książki zatytułowanym  „Dlaczego ob. Korzeniewski kłamie?” (s. 494-523). Trudno mi się to czyta – Profesor Korzeniewski był moim nauczycielem reżyserii w PWST w Warszawie. 

 

Marczak-Oborski, który we wspomnianym numerze „Pamiętnika Teatralnego” zamieścił obszerny artykuł pod tytułem Polskie życie teatralne podczas II wojny światowej. Kronika, rozbudował swoje sumienne badania i wydał je w książce Teatr czasu wojny. Polskie życie teatralne w latach II wojny światowej 1939-1945 (PIW 1967). M.in. ze względów cenzuralnych, do niektórych wydarzeń w ogóle się nie odniósł. Starałem się wypełnić choć niektóre z tych luk w książce Teatr polski 1939-1989. Obszary wolności – obszary zniewolenia (Wyd. Naukowe Semper 1994) i w napisanej następnie A History of Polish Theatre 1939-1989. Spheres of Captivity and Freedom (Greenwood Press 1996). Pojawiały się inne publikacje na ten temat. Ale dopiero omawiana tu książka Janiny Hery ukazuje z całą porażającą jasnością ogólną sytuację teatru polskiego tamtego czasu i losy jego twórców. Ujawnia mroczne rewiry samego teatru. Rzuca jasne światło na dzielność, wytrwałość, wierność, bohaterstwo wielu ludzi teatru.

 

Jej narracja jest gęsta, wręcz dotkliwa. Książka pisana jest stylem surowym, dobitnym. Czyta się ją jednym tchem, ale prędko tchu nie starcza, bo właściwie każde zdanie boli, jest celne, co chwila opatrywane cudzysłowem – są to krótkie, jak meldunki z pola walki, cytaty, a także dłuższe przytaczane teksty. Jedne i drugie – wyjęte są z dokumentów odnalezionych w archiwach, z protokołów przesłuchań, zeznań i oświadczeń, ze starych gazet, listów; są zapisami rozmów Hery z bardzo wieloma osobami. Całość, scalona wartką autorską narracją, rekreuje rzeczywistość z przed lat. Czynią ją żywą, namacalną, bolesną właśnie. To wrażenie bezpośredniego obcowania z historią, wręcz dotykania jej, ofiarowuje cały tekst, a wzmagają je fotografie ludzi, miejsc, listów i dokumentów, oraz ścisłe i bardzo liczne przypisy. Utkana w ten sposób warstwa dokumentacyjna jest solidnym, niepodważalnym, naukowym fundamentem całej książki. A fundament ten zbudowany jest na doprawdy ogromnej, wieloletniej pracy autorki.

 

To jest książka o ludziach. Indeks osobowy obejmuje przeszło trzy tysiące nazwisk (!). Szukałem w tym indeksie ludzi bliskich, których kochałem, z którymi pracowałem. Znałem dokładnie, a także sam spisywałem kilka razy, wojenny życiorys mojej ciotki Jadwigi Braunówny, z męża Domańskiej – aktorki, żołnierza ZWZ, więźniarki sowieckiego łagru, żołnierza w wojsku gen. Andersa, dyrektora Teatru 2 Korpusu – Janina Hera przywołuje jej postać kilkakrotnie. Wiele razy autorka przywołuje także wielką postać mego stryja, Jerzego Brauna, poety, filozofa, męża stanu, ostatniego Delegata Rządu na Kraj, więźnia stalinowskiego. Wymieniony jest on w książce jako „współzałożyciel krakowskiego Teatru Rapsodycznego” (s. 476) w 1941 r. Będąc przywódcą założonej przez siebie organizacji „Unia” (o niej m.in. na s. 150), „sprawował opiekę nad teatrem” Rapsodycznym (s. 86). Jest wymieniony i mój krewny, Antoni Żuliński, krakowski kompozytor i aktor, jeden z pierwszych artystów Teatru Rapsodycznego (s. 149, 476).

 

Miałem zaszczyt współpracować z wieloma aktorami, bohaterami książki Hery. Irena Rembiszewska żołnierz ZWZ i AK, więźniarka Ravensbrück, ofiara „eksperymentów medycznych”, była aktorką w prowadzonym przeze mnie Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Ppor. Andrzej Szalawski grał w reżyserowanym przeze mnie przedstawieniu w Teatrze Wybrzeże. Akowiec Jan Pichelski był moim aktorem w Teatrze Polskim w Warszawie. Z Tadeuszem Fijewskim, więźniem Dachau, pracowałem w warszawskiej telewizji. Maria Białobrzeska, łączniczka AK w Powstaniu Warszawskim, grała w mojej sztuce o Powstaniu, którą wyreżyserowałem w Teatrze Nowym w Łodzi. Widziałem jeszcze na scenie bohaterskiego oficera wywiadu, więźnia Dachau, Romana Niewiarowicza.

 

W czasach PRL-u  tylko niejasno „się wiedziało” o takich ludziach, że byli żołnierzami AK, więźniami niemieckimi czy sowieckimi, ale „się o tym nie mówiło”. „Wiadomo było”, że nie należy ich pytać o przeszłość, a oni sami o niej nie opowiadali. Może dlatego, gdy czytam dzisiaj książkę Janiny Hery oni wszyscy wracają tak żywo, tak boleśnie. Jestem przekonany, że każdy czytelnik tej niezwykłej książki może się z nimi spotkać równie blisko.

 

Książka Janiny Hery ukazuje się w czasie, gdy ze wschodu i z zachodu zakłamuje się NASZĄ historię. Ta książka przeciwstawia tym kłamstwom prawdę. Odpowiada na wołanie o prowadzenie przez Polską świadomej polityki historycznej opartej na prawdzie.

 

 

Prof. Kazimierz Braun

 

 

Janina Hera, Losy artystów polskich w czasach niewoli 1939-1954, Kraków 2019.

  

  

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie