Jacek Borkowski w rozmowie z „Faktem” bez zażenowania wyznał jak doszło do stwierdzenia nieważności jego pierwszego ślubu kościelnego. Aktor przyznał, że w procedurze sięgnięto po… oszustwo. A to nie koniec historii.
Jacek Borkowski ujawnił w rozmowie z tabloidem, jak doszło do stwierdzenia nieważności zawarcia jego ślubu kościelnego z pierwszą wybranką jego serca – Elżbietą. Aktor bez grama zażenowania wyjawił, że posunął się tu wraz z małżonką do… oszustwa i tak „przechytrzył księży”. Gwiazdor „Klanu” przyznał, że jest niewierzący i sakrament kościelny nie miał dla niego większego znaczenia. A jak wspomniał, na stwierdzenie nieważności potrzeba było dużo czasu.
Wesprzyj nas już teraz!
Całą historię zarówno aktor, jak i tabloid rozpatrują w kategorii „rozwodu kościelnego”, na którym zależało małżonce aktora. „Moja była żona bardzo starała się o rozwód kościelny. Mnie na tym nie zależało, bo jestem niewierzący. Pamiętam, że te procedury bardzo długo trwały” – wspomina. „Dostaliśmy rozwód kościelny po siedmiu czy ośmiu latach od rozwodu w sądzie” – dodaje.
Jak wyznaje, żona zapytała go, co może napisać w uzasadnieniu wniosku. Ten odrzekł, że co chce, „a najlepiej niech napisze, że jestem gejem, to od razu dadzą nam ten rozwód”. Tak też się stało. Na tym nie koniec, bo aktor zawarł ślub kościelny z inną kobietą – Magdaleną. A jak czytamy, aktor „zapomniał najwyraźniej o małżeństwie z Katarzyną, z którą wziął już ślub cywilny”.
Źródło: fakt.pl
MA