10 lipca 2020

Prezydent wszystkich lewaków

(Fotograf: Wojciech GRabowski/Archiwum: Forum)

Dążenie do przypochlebienia się masowemu wyborcy to nieodłączna cecha demokracji. Bez tego zwycięstwo w wyborach okazuje się niemożliwością. Zyskaniu powszechnego poparcia sprzyjają hasła typu „prezydent wszystkich Polaków”. Przy głębszym spojrzeniu okazują się one jednak fałszywe i szkodliwe.

 

„Nie szukam, w przeciwieństwie do rządzących, wrogów. Gwarantuję, że będę prezydentem wszystkich Polek i Polaków” – mówił Rafał Trzaskowski podczas wieczoru wyborczego.

Wesprzyj nas już teraz!

Hasło „prezydent wszystkich Polaków” jest niewątpliwie chwytliwe. Brzmi dobrze. Któż mógłby mu się sprzeciwić? Wydaje się, że zyska poklask każdego. Sęk w tym, że twierdzenie to jest bałamutne. Cóż bowiem znaczy prezydent wszystkich Polaków? Formalnie oczywiście głowa państwa stoi na czele Rzeczypospolitej, a więc jest prezydentem każdego z nich. To oczywiste. Wydaje się więc, że Trzaskowskiemu chodziło o coś więcej. O postawę, mentalność otwartą na wszystkich ludzi, zwłaszcza na różnice.

 

„Prezydent wszystkich Polaków” oznacza albo stan formalno-prawny (co jednak nie jest niczym odkrywczym), albo pusty slogan w rodzaju neutralności światopoglądowej. Istnieją bowiem przypadki, w których prezydent musi opowiedzieć się po którejś ze stron dyskursu politycznego. Dzieje się tak szczególnie w kwestiach światopoglądowych, co do których ludzie są podzieleni.

Załóżmy bowiem, że na biurko „prezydenta wszystkich Polaków”, trafia ustawa legalizująca związki partnerskie albo homomałżeństwa? Jeśli jej nie podpisze, to środowiska homoseksualne oskarżą o wykluczanie i dyskryminację części Polaków. Jeśli podpisze, to z pewnością nie okaże się reprezentantem licznych rodaków uznających tego typu prawne fanaberie za sprzeczne z ich światopoglądem.

 

Tak czy inaczej, nie będzie już „prezydentem wszystkich Polaków”.

 

A kwestia aborcji? Czy jeśli na prezydenckie biurko trafi ustawa mówiąca o ochronie życia od poczęcia, to zdecyduje się on na jej podpisanie? Jeśli tak uczyni, to żadna feministka nie uzna go za „jej” prezydenta. Jeśli zawetuje, to nie będzie prezydentem obrońców prawa naturalnego.

 

Hasło przewrotnie lewicowe

Jednak wbrew pozorom hasło „prezydent wszystkich Polaków” nie jest całkiem pozbawione sensu i znaczenia. Przeciwnie – zawiera się w nim ukryta – ale wybitnie lewicowa – treść.

 

Nie przypadkiem zresztą pierwotnie padło z ust Aleksandra Kwaśniewskiego. Hasło to odwołuje się bowiem do idei tolerancji, otwartości, włączania. Jednak bezwarunkowa tolerancja i bezwarunkowa otwartość nie są apolityczne ani światopoglądowo neutralne. Gdy ich głosiciele  pojawiają się w kraju zdominowanym przez ludzi oddzielających prawdę od fałszu dobro od zła i piękno od brzydoty, to muszą świadomość mieszkańców tegoż kraju przeorać. Rozróżnianie bowiem to dyskryminacja. Nawet etymologicznie – określenie dyskryminacja w latach 40 XX wieku oznaczało „czynienie rozróżnień, […] zaznaczające różnice”. Dopiero w 1866 roku pojawiło się określenie dyskryminacji jako związanej z uprzedzeniami (często rasowymi) [etymonline.com].

 

Dziś, gdy potępia się dyskryminację, promuje się jednocześnie jej antidotum –  „włączającą” tolerancję jako wartość najwyższą. Tymczasem jak zauważa biskup Los Angeles Robert Barron [youtube.com/bishop Robert Barron], gdyby włączanie wszystkich bez wyjątku stanowiło najwyższą wartość, to na przykład trener drużyny sportowej nie mógłby odmówić przyjęcia do niej osobom nieumiejącym grać. Jednak tegoż wstępu odmawia, gdyż kieruje się miłością do swej drużyny i troską o jej sukcesy. Również Kościół wykluczając pewne grupy ludzi z przyjmowania Komunii czy nakładając ekskomunikę powoduje się miłością do nich. Wie bowiem, że niekiedy trzeba człowiekiem wstrząsnąć, by ten powrócił na właściwą drogę.

 

Zresztą zwolennicy tolerancji i braterstwa często praktykują ich przeciwieństwo. Ta nienawiść głosicieli wszechtolerancji do osób niepodzielających ich światopoglądu jest spotykana od wieków. Weźmy choćby przykład rewolucji francuskiej i mordowanie wandejskich chłopów przez jej zwolenników z hasłami „wolność, równość, braterstwo” na ustach. Albo przykład mniej drastyczny – zwolnienie pracownika IKEI, gdyż ten miał czelność powoływać się na potępiające homoseksualizm cytaty z Biblii.

 

Praktyka Trzaskowskiego

Spójrzmy teraz, jak realizacja hasła „prezydent wszystkich Polaków” wygląda w praktyce. Podczas wiecu w Kędzierzynie-Koźlu Rafał Trzaskowski mówił: „Nigdy nie pozwolę atakować kogokolwiek, kto inaczej myśli, inaczej wyobraża sobie przyszłość naszego kraju, nie pozwolę atakować nikogo, kto jest atakowany!”.

 

Można się spodziewać, że w tym przemówieniu Rafał Trzaskowski sam nie zaatakuje nikogo. A jednak okazało się inaczej! W tej samej mowie polityk stwierdził, że „naszedł czas, żeby w polityce nie było Kaczyńskiego”. Następnie zdawał się nie mieć nic przeciwko skandowaniu przez tłum haseł „Precz z Kaczorem! Precz z Kaczorem! Precz z Kaczorem!”. Gdyby Rafał Trzaskowski kierował się logiką, to powinien natychmiast stanąć w obronie Jarosława Kaczyńskiego. Wszak obiecał, że „nie pozwoli atakować nikogo, kto jest atakowany”. W tym jednak przypadku mu to nie przeszkadzało. Ba, według TVP wydawał się wręcz ukontentowany. To oczywiście tylko jeden z przykładów braku logiki promotorów koncepcji „prezydenta wszystkich Polaków”, wybieranego wszak w demokratycznych wyborach, a więc tylko przez część wyborców (nawet niewielką większość) a nie przez wszystkich Polaków.

 

Zauważmy, że w grudniu 2018 roku Trzaskowski uruchomił „Tramwaj Różnorodności” symbolizujący jego otwartość jako nowego prezydenta Warszawy. W lutym 2019 roku podpisał on „Kartę LGBT Plus” stanowiącą zestaw zobowiązań wobec homoseksualistów (interwencyjny hostel dla mniejszości seksualnej, wprowadzenie do szkół „latarników”, którzy wspierać będą uczniów skłaniających się ku „orientacji” homoseksualnej). Ponadto w 2019 roku objął patronatem planowaną „Paradę Równości”. Wziął w niej osobiście udział – u boku swego zastępcy Pawła Rabieja fotografował się z uśmiechem, pozując pod tęczowym parasolem. Rabiej to jego zastępca, aktywista homoseksualny i zwolennik legalizacji związków z prawem do adopcji.

 

To wsparcie dla jednej strony światopoglądowego sporu pokazuje, że Rafał Trzaskowski nie dokona niemożliwego. Nie stanie się mitycznym „prezydentem wszystkich Polaków”. Prawdopodobnie zaś – o ile w ogóle zdoła zwyciężyć w wyborach – zajmie się poparciem dla środowisk mniejszościowych, ale krzykliwych i w rzeczywistości dzielących Polaków jak żadne inne.  

 

Marcin Jendrzejczak

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie