3 grudnia 2013

Chorwaci dali przykład!

(Fot. U ime obitelji)

Wbrew ogólnoświatowym tendencjom do ulegania żądaniom homolobbystów, mała Chorwacja udowodniła, że determinacja i wiara w ostateczny cel mogą przynieść sukces obrońcom rodziny.

 

W niedzielnym referendum  w sprawie wpisania do konstytucji, że małżeństwo jest związkiem kobiety i mężczyzny, 65 proc. Chorwatów, przy liczącej 38 proc. frekwencji, powiedziało: TAK. Oddolna inicjatywa „U ime obitelji” („W imieniu rodziny”), która zbierała podpisy pod wnioskiem o powszechny plebiscyt udowodniła, że grupa zdeterminowanych ludzi, broniących chrześcijańskich, konserwatywnych wartości, może zagrać na nosie chorwackiemu establishmentowi i pokazać całemu światu, że choć w coraz większym stopniu ulega on lewackim ideologiom, to można się temu przeciwstawić.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Rezultat referendum jest dobrym, pozytywnym wyborem tych, którzy zrozumieli, że chodzi w nim o kontekst antropologiczny, religijny, narodowy. Ale byłoby to pełniej wyrażone, gdyby uczestniczyło w nim więcej osób. (…) Żal mi, że duża część społeczeństwa pozostała w domach – mówił po ogłoszeniu wyników głosowania arcybiskup Zadaru Želimir Puljić.

 

Jestem szczęśliwa, gdyż żadna przyszła władza nie będzie mogła zalegalizować ‘małżeństw’ jednopłciowych – mówiła po ogłoszeniu wyników referendum jedna z przedstawicielek „W imieniu rodziny” Željka Markić. – Udowodniliśmy, że potrafimy zwyciężać. Tak jak Dawid w walce z Goliatem, pokazaliśmy, jak rzucać nasze małe kamyki w tym samym kierunku. (…) Teraz obroniliśmy instytucję małżeństwa, a następnym razem będziemy walczyć o coś równie ważnego – podkreślała.

 

– Chcemy obrony naszych tradycyjnych wartości. Nie ma mowy o odbieraniu komuś praw, w referendum chodzi bowiem o utrzymanie naszego prawa, żebyśmy mogli być tym, czym jesteśmy. By wszystko było zgodne z naturą musieliśmy zapisać to w konstytucji – komentował szef głównej partii opozycyjnej, prawicowej HDZ, Tomislav Karamarko.

 

Wzięli sprawy w swoje ręce

 

Organizatorzy referendum nie zamierzali siedzieć z założonymi rękami i biernie przyglądać się, jak socjalistyczne władze pod przewodnictwem premiera Zorana Milanovicia, narzucają społeczeństwu kolejne chore ustawy. W zeszłym roku tamtejszy rząd wprowadził wychowanie seksualne dla dzieci od 9. roku życia, dając do zrozumienia, że nie cofnie się przed niczym, byleby realizować lewacką agendę. Jednak w maju tego roku chorwacki Trybunał Konstytucyjny orzekł, że zmiany muszą zostać wstrzymane, gdyż zostały wprowadzone bez konsultacji z rodzicami. Ta prestiżowa porażka władzy stała się dodatkowym motywatorem dla działaczy inicjatywy „W imieniu rodziny”, pokazała bowiem, że na gruncie prawnym, mimo wysoce niesprzyjających okoliczności, można wiele zdziałać.

 

Mobilizujące dla nich okazało się też wejście 1 lipca Chorwacji do Unii Europejskiej, zdawali sobie bowiem sprawę, że Bruksela w coraz większy  sposób wywiera wpływ na państwa członkowskie, by wprowadzały do swoich systemów prawnych instytucję homoseksualnych pseudomałżeństw, liberalizowały prawo aborcyjne, wspierały z budżetu państwa zabiegi in vitro. Konserwatywni Chorwaci wiedzieli, że muszą się spieszyć, zanim władze postawią ich przed faktem dokonanym. Od dłuższego czasu socjaliści pracują bowiem nad prawem ustanawiającym związki partnerskie dla homoseksualistów, co prawda, na razie nie nazywane małżeństwami, ale mające się cieszyć takimi samymi przywilejami co małżeństwa, choć nie mogłyby adoptować dzieci.

 

Walka z referendum

 

Wielki sukces, jakim okazało się zebranie w ciągu dwóch tygodni (w 4,3 milionowym kraju!) ponad 740 tysięcy podpisów pod żądaniem rozpisania referendum z zapytaniem: „Czy popierasz, by w konstytucji Republiki Chorwacji wnieść zapis stanowiący, że małżeństwo jest życiowym związkiem zawartym pomiędzy kobietą i mężczyzną?” – wzburzyło lewicowo-liberalne media i wpływowe środowiska, które robiły wszystko, by obrzydzić chorwackiemu społeczeństwu tę inicjatywę i wpłynąć na jej zablokowanie. Za tym przykładem poszła też rządząca lewicowa koalicja, której najważniejsi przedstawiciele z premierem Milovanoviciem i prezydentem Ivo Josipoviciem, jak tylko mogli działali przeciwko rozpisaniu plebiscytu. Na początku przeciwnicy starali się go ignorować, później przekonywali, że i tak nie będzie miał mocy wiążącej i może pełnić jedynie funkcję doradczą, a gdy nie udało się już więcej hamować woli setek tysięcy obywateli, namawiali do głosowania przeciwko wpisaniu „homofobicznej” definicji do konstytucji.

 

W większości chorwackich mediów od samego początku inicjatywa „W imieniu rodziny” miała bardzo złą prasę. Jej przedstawiciele byli oskarżani o chęć dyskryminowania homoseksualistów, dawano im do zrozumienia, że referendum łamie prawa człowieka i jest czymś „niegodnym”, co powoduje, że z Chorwacji śmieje się cały świat. Politycy i publicyści straszyli że jeśli dojdzie do wprowadzenia takiego zapisu, to Zagrzeb mogą spotkać nieprzyjemności w UE. Zarówno lewicowe władze, jak i mainstreamowe media, po wyborze daty plebiscytu przekonywały, że należy jak najszybciej pozbawić społeczeństwo możliwości wypowiedzenia się poprzez referendum. Dobitnie pokazuje to stosunek lewicowców do demokracji, którą na co dzień uważają za system sprawowania władzy pozbawiony wad, gdy jednak służy ona do wprowadzania nieakceptowanych przez nich wartości, na wszelkie sposoby starają się ją unieszkodliwić.

 

Lewacka wściekłość

 

Po ogłoszeniu wyników głosowania, politolog prof. Zoran Kurelić oceniał dla chorwackiej telewizji RTL, że duża część jego uczestników nie wiedziała, na co tak naprawdę oddaje głos. Jego zdaniem, zakaz homomałżeństw wpisany do konstytucji jest wielką porażką liberalnej, proeuropejskiej Chorwacji i organizacji pozarządowych. – Konstytucyjny zakaz małżeństw homoseksualnych powoduje, że znajdziemy się gdzieś pomiędzy Bałkanami a zachodnią Europą, ale bliżej będzie nam do Bałkanów. Znajdziemy się więc w tym miejscu, z którego tak bardzo chcieliśmy się wydostać. (…) Jesteśmy w połowie skonsolidowaną demokracją liberalną i typowym krajem w trakcie transformacji ustrojowej – oceniał prof. Kurelić. Podobnego zdania była socjolog Branka Galić, która przekonywała, że wyniki referendum pokazują, jak bardzo Chorwacja jest krajem zacofanym, konserwatywnym i pozostającym pod wpływem Kościoła katolickiego: – To jest obraz Chorwacji, który negatywnie działa na młodzież. Ona będzie z tego powodu w coraz większym stopniu wyjeżdżać z kraju. Wicepremier oraz minister opieki socjalnej i młodzieży Milanka Opačić zapewniała, że władza zrobi wszystko na rzecz wyeliminowania możliwości, by poprzez referendum „łamane były prawa człowieka i mniejszości”.

 

Jest mi bardzo przykro, że zmarnowaliśmy 48 milionów kun z budżetu państwa na referendum, które było całkowicie niepotrzebne. Przykro mi też, że z powodu tego plebiscytu Chorwacja wysłała w świat wiadomość, że jest państwem nietolerancyjnym wobec mniejszości. Mam nadzieję, że bardzo szybko dojdzie do zmiany ustawy, która uniemożliwi dalsze pogłębianie łamania ich praw. Na koniec obiecuję, że zrobimy to, co obiecywaliśmy w swoim programie przedwyborczym,  czyli że przyznamy maksymalne prawa środowiskom LGBT – straszyła Opačić.

 

W swoim rozczarowaniu wynikiem referendum jeszcze dalej szły lewackie portale, które jak np. Index pisały, że znów w Chorwacji mamy do czynienia z dyskryminacją i faszyzmem rodem z czasów II wojny światowej, gdy w kraju rządzili współpracujący z Hitlerem ustasze Ante Pavelicia.

 

Dała przykład nam Chorwacja, jak zwyciężać mamy!

 

Chorwacki sukces w walce z lewacką ideologią powinien stanowić przykład dla polskich środowisk chrześcijańskich i konserwatywnych i zachęcić je do pójścia drogą inicjatywy „W imieniu rodziny”. Jej organizatorzy nie tylko wykazali wielką determinację, ale zdobyli też poparcie Kościoła katolickiego i innych wspólnot religijnych, a także najważniejszej partii opozycyjnej, prawicowej Chorwackiej Wspólnoty Demokratycznej (HDZ). Potrafili również zachęcić do poparcia akcji wielu sportowców, piosenkarzy i celebrytów. Nie dysponując ani potężnymi mediami ani dużymi środkami finansowymi, udało im się obudzić z letargu chorwackie społeczeństwo. Choć w znakomitej większości przyznaje się ono do katolicyzmu, to w coraz większym stopniu ulega wpływowi lewackich ideologii. Zwycięstwo w referendum konserwatywnej części opinii społecznej zahamuje prace nad wprowadzaniem pseudopostępowego prawa. Tamtejsi konserwatyści jeszcze nie raz będą musieli wykrzesać z siebie wszystkie siły, by obronić normalność. Wiedzą jednak, że zwycięstwo jest jak najbardziej w ich zasięgu.

 

Aleksander Kłos

 

{galeria}

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie