12 grudnia 2017

Premier Morawiecki. „Nowe otwarcie” w stosunkach polsko-żydowskich?

(fot. REUTERS/Charles Platiau/File Photo/ FORUM)

Jeszcze jesienią roku 2015 nazwisko Morawiecki większości Polaków nic nie mówiło. Jedynie wąska grupa pasjonatów historii najnowszej kojarzyła lidera Solidarności Walczącej, Kornela. Teraz jego syn, Mateusz, pokieruje pracami polskiego rządu. I to nie mając własnego politycznego zaplecza. Nowy premier jest postacią tajemniczą i zagadkową. Jedne doniesienia wskazują, że to człowiek rodzinny, pobożny i kochający Polskę; inne łączą go z wielką światową finansjerą, „Sową i Przyjaciółmi” oraz izraelskimi lobbystami. Wszyscy jednak zadają sobie to samo pytanie: dlaczego prezes PiS postawił właśnie na Morawieckiego? Czy odpowiedzią może być duże natężenie zdarzeń związanych zarówno z osobą nowego premiera, jak i z relacjami polsko-żydowskimi?

 

W niewielu krajach świata premierem nie jest lider partii, która wygrała wybory. Ciężko również znaleźć państwo, w którym rządząca formacja zmienia cieszącego się społecznym zaufaniem szefa rządu. W końcu jest na świecie tylko jeden kraj, w którym mogło dojść do zmiany premier mającej syna księdza na premiera mówiącego o chęci rechrystianizacji Europy – a o takich marzeniach mówił Mateusz Morawiecki w pierwszym wywiadzie udzielonym po nominowaniu go przez kierownictwo PiS na stanowisko premiera. W wywiadzie – co warto podkreślić – udzielonym Telewizji Trwam.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Gdyby 10 lat temu jakiś polityk rozpoczął rządy od wizyty w toruńskiej stacji i mówił o chrześcijaństwie, to spotkałby go lincz. Być może nawet utraciłby szanse za stworzenie gabinetu. Dziś jednak czasy są inne i tylko stosunkowo marginalna partia – Nowoczesna – atakuje z tego powodu nowego premiera.

 

Mateusz Morawiecki to człowiek-mieszanka, szczególnie życiowych losów oraz poglądów, z jednej strony zupełnie dla europejskich liberalnych salonów i światowej opinii publicznej nieakceptowalnych, z drugiej zaś… pożądanych. Najlepszym przykładem owych sprzeczności jest podejście nowego premiera do swojego „konika” – gospodarki. Morawiecki to były prezes dużego banku, czyli człowiek z pierwszej ligi europejskiej finansjery, który ma… niejednoznaczne podejście do kapitalizmu i wierzy raczej w „błogosławione” działanie silnej obecności państwa w gospodarce niż w mechanizmy rynkowe.

 

Media związane z PiS podkreślają deklarowany słowem i hojnym czynem patriotyzm Morawieckiego. Nowy premier jako młody człowiek w latach 80. angażował się w walkę z komunizmem. Był wtedy kilkakrotnie zatrzymany, a nawet pobity przez „czerwoną” bezpiekę. Później kierowany przez niego bank ofiarował pieniądze na badania DNA Żołnierzy Wyklętych na Łączce prowadzone przez prof. Szwagrzyka, kiedy żadne oficjalne instytucje nie chciały wesprzeć tej akcji – pisze na swoim blogu Igor Janke, podając przy tym dowody na pobożność nowego premiera. Dowody te (jak chociażby piątkowa wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych) nie stanowią jednak dla nowego szefa rządu przeszkody w popieraniu handlu w niedzielę czy krwawego „kompromisu aborcyjnego”. Ta ostatnia sprawa upodabnia nowego, rzekomo „katolicko-patriotycznego” premiera do starej, rzekomo „katolicko-patriotycznej” premier, która mimo deklarowanej wiary, w II czytaniu projektu „Stop Aborcji” zagłosowała za jego odrzuceniem, a przez dwa lata rządów nie zmieniła dzieciobójczego prawa.

 

Skoro więc między politykami nie widać wyraźnych różnic, to czemu służyć ma zmiana na stanowisku szefa rządu – szczególnie, że sam Mateusz Morawiecki wprost określił swój gabinet jako gabinet kontynuacji?

 

Zmiany na arenie międzynarodowej?

 

Zanim dowiedzieliśmy się, kto zostanie nowym premierem w rządzie PiS, wpływowy polityk tej partii, Adam Bielan, wyznał, że jednym z elementów wpływających na obsadę stanowiska szefa rządu jest polityka międzynarodowa. Warto więc zastanowić się, co takiego zmieniło się w relacjach między różnymi państwami w ostatnich tygodniach, skoro efektem tego ma być wymiana polskiego premiera?

 

Cóż, nie wydaje się, by było to pogonienie żołnierzy Państwa Islamskiego z niektórych miejsc na Bliskim Wschodzie czy wzrost napięcia na linii Zachód-Korea Północna. Wydarzenia te nie wpływają bezpośrednio na Polskę. Znacznie bliższy naszemu podwórku wydaje się jednak „odgrzany” przez Donalda Trumpa problem uznania Jerozolimy za stolicę Izraela oraz idący za tą decyzją wzrost nastrojów antysemickich na świecie.

 

W jaki sposób dotyczy to Polski?

 

Po pierwsze jesteśmy ważnym sojusznikiem USA w regionie. Po drugie, relacje polsko-izraelskie są bez wątpienia zażyłe, a za rządów Beaty Szydło politycy PiS byli częstymi gośćmi w Izraelu. Ponadto Polaków i Żydów łączy historia, a dzieli (?) problem roszczeń majątkowych wysuwanych pod adresem naszego państwa.

 

Nowy szef polskiego rządu został ciepło przyjęty przez Izrael. Nic dziwnego, wszak gdy tylko w Polsce zaczęły pojawiać się informacje o możliwej rekonstrukcji rządu, Mateusz Morawiecki wyznał, że ma żydowskie korzenie. Tuż przed ogłoszeniem zmiany na stanowisku szefa rządu internet obiegły zdjęcia ówczesnego wicepremiera w jarmułce na szabasowej kolacji u działającego nad Wisłą izraelskiego lobbysty Jonny’ego Danielsa, a tuż po ogłoszeniu kandydatury Morawieckiego zdominowany przez PiS Sejm zdecydował o przeznaczeniu… 100 mln zł na prace konserwatorskie na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie.

 

Już 8 grudnia Żydowska Agencja Telegraficzna (Jewish Telegraphic Agency) – a więc medium poważne i istotne dla społeczności żydowskiej na świecie – w swoim internetowym serwisie pisała: „Polska powołuje byłego bankiera o żydowskich korzeniach na premiera”, ilustrując artykuł zdjęciem Mateusza Morawieckiego, Jonny’ego Danielsa i kilku innych osób obecnych na wrześniowej uroczystości wręczenia nagród im. Antoniny i Jana Żabińskich. Właśnie wtedy ówczesny wicepremier powiedział o swoim pochodzeniu.

 

W kategoriach przypadku nie należy też raczej rozważać wizyty nowego premiera w Telewizji Trwam. Gdzie bowiem ocieplać w oczach wyborców PiS wizerunek polityka pokazującego się z izraelskimi lobbystami, jeśli nie w medium przez lata oskarżanym o antysemityzm? Szczególnie, że ojciec Tadeusz Rydzyk wyraża się o Żydach niezwykle ciepło – i to z wzajemnością! Redemptorystę chwalił bowiem, wspomniany tu już kilkukrotnie, Jonny Daniels.

 

Postawienie na Morawieckiego może być więc czytelnym sygnałem Jarosława Kaczyńskiego dla świata finansów i decydentów międzynarodowej polityki. Polska PiS z jednej strony otwiera się na rynki finansowe, z drugiej zaś wybija z rąk argumenty organizacjom lewicowy oskarżającym nasz kraj (szczególnie po Marszu Niepodległości) o antysemityzm, chce nowego otwarcia w stosunkach z żydowskimi lobbystami, mającymi wobec Warszawy roszczenia materialne oraz pragnie zacieśnia stosunków z Izraelem i ich (oraz naszym) najbliższym sojusznikiem – USA. Być może Jarosław Kaczyński zamierza z pomocą Mateusza Morawieckiego udobruchać niektóre grupy interesów, a poprzez postawienie na czele rządu człowieka „bardziej ich”, niż była Beata Szydło, osłabić siłę działania swoich wrogów lub umożliwić dialog oraz poruszenie spraw, których załatwienia domagają się lobbyści.

 

Przekonał Kaczyńskiego do wizji „szklanych domów”

 

Niewykluczone też, że na sukces Mateusza Morawieckiego wpływ mają jego osobiste cechy. Jarosław Kaczyński nigdy nie ukrywał, że gospodarka to dla niego czarna magia. Tymczasem Morawiecki to w tej dziedzinie specjalista, a przy tym nie liberał, a więc w oczach prezesa PiS człowiek godny zaufania.

 

Morawiecki to więc wybór niemal idealny – może stworzyć Kaczyńskiemu socjalno-centralistyczną Polskę, osłabiając przy tym ostrze międzynarodowych ataków. Ma jednak także wady. Kierowanie bankiem – w „prawicowym internecie” już określone mianem „banksterskiej przeszłości” – w oczach polityków i części wyborców PiS odbierane jest raczej jako powód do nieufności.

 

Tą zaporę można jednak przeskoczyć, próbując wytłumaczyć ją elektoratowi. Wyborcom PiS z pewnością trudniej będzie przejść do porządku dziennego nad faktem, że Morawiecki zasiadał w Radzie Gospodarczej przy premierze Donaldzie Tusku (od 2010) i mógł nawet zostać ministrem w rządzie PO-PSL, o czym świadczą nagrania z jego udziałem z „Sowy i Przyjaciół”. Obecny pupil Jarosława Kaczyńskiego doceniał tam bowiem działania… ekipy Tuska, a z politykami Platformy Obywatelskiej rozmawiał o poważnych sprawach w bardzo serdecznej atmosferze. Jednak i ten kłopotliwy epizod medialni specjaliści „dobrej zmiany” przedstawią zapewne jako zaletę.

 

Czy więc premier powołany z powodu intrygujących „zmian na arenie międzynarodowej”, mający znajomych zarówno wśród skompromitowanych polityków, jak i wśród możnych bankierów, będzie w stanie prowadzić Polskę w duchu zapowiadanej przez siebie „rechrystianizacji Europy”? Czas pokaże, czy Jarosław Kaczyński postawił na dobrego konia. I dla kogo w rzeczywistości okaże się on dobry.

 

 

Michał Wałach

 

 

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie